Życiowe problemy w świadectwach młodych na czuwaniu w Brzegach (opis)

Życie w ciągłym zagrożeniu w ogarniętej wojną Syrii, trudne relacje z innymi i uwikłanie w przestępczość i narkotyki oraz nawrócenie po wieloletnim rozstaniu z Bogiem - były głównymi motywami świadectw młodych ludzi podczas czuwania z papieżem Franciszkiem. Na Campus Misericordiae w Brzegach zgromadziło się ponad 1,5 mln uczestników Światowych Dni Młodzieży.

Jako pierwsza swoimi doświadczeniem dzieliła się Polka. Natalia Wrzesień mówiła o swoim nawróceniu. Pracowała jako redaktor naczelna czasopism o modzie, a od 20 lat nie miała nic wspólnego z Kościołem. - Odnosiłam sukcesy w pracy, umawiałam się z fajnymi chłopakami, żyłam od imprezy do imprezy i to było sensem mojego życia - opowiadała. W niedzielę 15 kwietnia 2012 r. obudziła się z niepokojem, że to co robi ze sowim życiem jest bardzo dalekie od dobra. – Zrozumiałam, że potrzebuję iść tego dnia do spowiedzi - powiedziała.

Mimo lęku, że ksiądz, gdy usłyszy jej grzechy, odrzuci ją, udała się do konfesjonału. "To była piękna spowiedź" - usłyszała zdumiona.

Okazało się, że była właśnie Niedziela Miłosierdzia Bożego, a w katedrze, w której się znajdują, codziennie modliła się św. Faustyna, gdy mieszkała w Łodzi. To właśnie jej Pan Bóg objawił, że chce tego dnia wybaczać wszystkie grzechy, jakiekolwiek by one nie były. – Twoje grzechy są wybaczone. Nie ma ich już, nie wracaj do nich, nawet o nich nie myśl - mówił spowiednik. 

To były dla niej mocne słowa. - Wyszłam z kościoła jak z pola bitwy – potwornie zmęczona, ale i przeszczęśliwa, z poczuciem zwycięstwa i przekonaniem, że Jezus wraca ze mną do domu - podkreśliła. 
- Miłosierdzie Boga jest żywe i działa do dzisiaj. Jestem tego świadkiem i tego samego życzę każdemu z was - dodała Natalia.

Najbardziej wstrząsająca była druga historia – 26-letniej Rand Mittri z Aleppo w Syrii. Młoda kobieta opowiadała, że każdego dnia mieszkańców jej kraju otacza nas śmierć. - Ale podobnie jak wy, codziennie rano zamykamy za sobą drzwi, udając się do szkoły czy do pracy. I właśnie wtedy ogarnia nas strach, czy po powrocie zastaniemy nasze rodziny i dom w takim stanie, w jakim je zostawiliśmy. Może tego dnia zginiemy – my albo nasze rodziny. To bardzo bolesne wiedzieć, że nie ma drogi ucieczki, żadnej nadziei - powiedziała. 

- Boże, gdzie jesteś? Dlaczego nas zostawiłeś? Czy to możliwe, że to już koniec, że urodziliśmy się, żeby umrzeć w bólu? A może jednak dane nam będzie mieć życie, i to życie w obfitości? - pytała 26-letnia Syryjka. Rand pracuje we wspólnocie Centrum Jana Bosko w Aleppo, gdzie niesie pomoc młodym dziewczętom i chłopcom, którzy oczekują pomocy humanitarnej oraz bliskości i uśmiechu. 

- Ale nauczyłam się żyć życiem, które przekracza całe to doświadczenie. Bóg uczy nas sensu miłości, że wiara w Chrystusa jest sensem życia, daje radość i nadzieję. Nikt nam tego nie może zabrać - wyznała chrześcijanka z Syrii. – Dziękuję Wam wszystkim i gorąco proszę, żebyście się modlili za nasz ukochany kraj, za Syrię. Jezu, ufam Tobie - zakończyła swoje poruszające świadectwo.

– Zażywałem narkotyki przez 16 lat, od 11 roku życia - mówił z kolei 34-letni Miguel z Asuncion w Paragwaju. Pochodzi z licznej rodziny - był jednym z 11 dzieci. Jak mówił, nie było jednak między nimi bliskości, ciągle się kłócili, a zupełnie obcym było dla nich wspólne zasiadanie do stołu.
W wieku 11 lat uciekł z domu i po raz pierwszy sięgnął po narkotyki. Mając 15 lat trafił do więzienia. Szybko odzyskał wolność, ale za kolejne przestępstwo wrócił tam na sześć lat.

- To był dla mnie okres wielkiego cierpienia. Nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego nikt z mojego rodzeństwa nie przyszedł mnie odwiedzić. Lata mijały, odsiedziałem swój wyrok. Moi rodzice wciąż byli blisko Kościoła - mówił Paragwajczyk.

Gdy wyszedł z więzienia pewien ksiądz – przyjaciel rodziny – zaprosił go do miejsca nazywanego „Fazenda de la Esperanza”. Proces uzdrawiania nie był prosty - na początku trudno było mu nawiązać relacje z innymi ludźmi, miał konflikt z jednym z współdomowników. - Ja potrzebowałem pokoju, on miłości - opowiadał Miguel.
Uzdrowienie niosło z sobą Słowo Boże. Przełom nastąpił w momencie pogodzenia się z wspomnianą osobą. - On zapytał: „Bracie, wybaczysz mi?” Odpowiedziałem: „Oczywiście.” I do tamtego momentu mieliśmy wspaniałą relację ze sobą. Bóg prawdziwie nas przemienia, On nas odnawia - mówił Miguel. - 10 lat temu w pełni wróciłem do społeczeństwa - powiedział.
pab / Brzegi
--
Katolicka Agencja Informacyjna