Co mamy kochać w Ojczyźnie?

W kolejnym tekście wyjętym z pogadanek ks. Michała Sopoćki, kierowanych do żołnierzy, odnajdujemy bardzo przemawiające i przekonujące wyjaśnienia i pouczenia, co i w jaki sposób powinniśmy kochać w Ojczyźnie. Jakże bardzo te wskazania odnoszą się do naszych czasów i okoliczności, jakie dziś można zaobserwować w naszym kraju. Ukochanie polskiej ziemi, które ma chronić przed łatwym jej wyzbywaniem się, czego szczytne przykłady z przeszłości autor przywołuje. Nade wszystko miłość do rodaków, która chroni przed sporami, waśniami, pieniactwem oraz zobowiązuje do troski wzajemnej o siebie, przez wspieranie siebie w kształtowaniu charakterów, zdobywaniu wiedzy, poznawaniu historii, trosce o piękno ojczystej mowy. Natomiast pośród czynników spajających duszę Narodu, wspomagających umiłowanie Ojczyzny wskazuje bł. Michał wiarę katolicką, która pozwoliła przetrwać Polakom czas zaborów, wynarodawiania, deprawowania Narodu. Kończy zatem tę pogadankę zachętą do zgłębiania wiary katolickiej i postępowania według jej zasad, jako rękojmię zachowania dobra Ojczyzny i jej umiłowania. Jakże te refleksje i pouczenia są dziś aktualne! Ks. bp Henryk Ciereszko

Co mamy kochać w Ojczyźnie?

Wiemy już, co to jest ojczyzna, że ją kochać winniśmy, gdyż tak nakazuje prawo naturalne, Boże i ludzkie, przykład P. Jezusa i nasz osobisty interes. Teraz z kolei trzeba się zastanowić nad tym, co mamy kochać w ojczyźnie.

Ciałem ojczyzny jest kraj nasz rodzinny, ziemia z jej rzekami i górami, lasami i dolinami, miastami, wsiami i osadami. Otóż ten kraj nasz, naszą ziemię, nasze miasta, wsie i osady kochać winniśmy. Przede wszystkim kochać ziemię, która do nas należy, dbając o jej uprawę, wygląd i urodzajność. Kto ma kawałek ziemi na własność, nie powinien się jej lekkomyślnie wyzbywać, jak to czyni niejeden, sprzedając własną zagrodę i wyjeżdżając gdzieś do Ameryki czy innego jakiego kraju. Nie znajdziesz tam szczęścia bez ojczystego zagon; tęsknota po kraju zmusi cię do powrotu, ale może nie będzie do czego. A już nigdy za żadną cenę nikt nie powinien sprzedawać ziemi w ręce obce, bo potem nigdy do rąk polskich nie wróci. Rząd niemiecki w Poznańskim wydzierał ziemię chłopom polskim przemocą. Rząd rosyjski sprowadzał do nas kacapów z Rosji na parcelowane majątki. Dzisiaj zaborcze rządy bezpowrotnie się skończyły, ale czuwać jednak trzeba, by nikt z nas za żadną cenę nie wyzbywał się swej ojcowizny na rzecz obcoplemieńców. Każdy niech będzie panem u siebie; nie chcemy cudzego, ale i swego nie damy. Nie tylko ziemi nie wolno sprzedawać w obce ręce, ale i innych nieruchomości, jak domy po miastach, fabryki, kopalnie itp. W dzielnicy Stare Miasto w Warszawie prawie połowa domów nie do Polaków należy, a i te, co należą, powoli w obce ręce przechodzą. Prawie co miesiąc ogłaszają w gazetach nazwiska tych zdrajców, co sprzedają swe domy w ręce nie polskie, ale prawie nie ma przykładu, żeby sprzedaż odbywała się odwrotnie, tzn. z rąk obcych w polskie, gdyż obcoplemieńcy stają się zwartą i solidarną siłą, wspierając się wzajemnie.

Widzieliśmy, że ziemia jest tylko ciałem ojczyzny, a duszą ojczyzny my jesteśmy, mieszkańcy tej ziemi, Polacy - cały naród polski. A jak dusza jest droższą od ciała, tak i duszę ojczyzny, naród polski, trzeba kochać więcej, niż ziemie - jej ciało. Nie tylko kochać trzeba swoje rodzeństwo, przyjaciół, krewnych i znajomych, nie tylko pewną klasę ludzi czy pewną warstwę, nie tylko to i owo stronnictwo, ale wszystkich Polaków, wszystkie klasy i warstwy, wszystkie partie i stronnictwa, a raczej tych, którzy do nich należą. Musimy stanowczo unikać pieniactwa, swarów i kłótni, a kochać wszystkich, nawet tych, co idą złą drogą, starając się ich naprowadzić na dobrą. Kto kocha ojczyznę, winien dbać o zdrowie fizyczne i moralne polskiego domu, polskiej rodziny. Zwalczać energicznie wszystko, co by temu zdrowiu zaszkodzić mogło. Biada jeśliby do nas wszedł występek z zachodu, mający na względzie ograniczenie urodzin. Grzech to wielki przeciw Bogu i przeciw ojczyźnie. Cieszyć się winniśmy, gdy spośród nas wybiera Bóg wielkich geniuszów, smucić się, gdy spośród nas wychodzą zbrodniarze, przynoszący wstyd narodowi. Jeżeli trzeba kochać naród cały, wszystkich Polaków, to przede wszystkim tych, z którymi teraz w wojsku służbą jesteśmy związani; trzeba kochać swoich kolegów - żołnierzy, swoich dowódców i przełożonych, unikać w koszarach swarów i kłótni, krytyki, obmów i podłego pochlebstwa.

Ponieważ dlatego mieszkańcy tego kraju stanowią duszę ojczyzny, że są z sobą związani mową polską, historią polską i religią katolicką, przeto tę mowę, historię i religię w sposób szczególny trzeba miłować, a przede wszystkim popranie po polsku mówić. Wielu z nas jeszcze dobrze po polsku nie mówi. Nie miejmy im tego za złe, gdyż, będąc w szkołach rosyjskich czy niemieckich, gdzie mowę polską uważano za zbrodnię, nie mogli się po polsku nauczyć. Ale można będzie im to wziąć za złe, jeżeli teraz nie postarają się nauczyć. Pomagajmy im, robiąc grzeczne uwagi, a kto źle mówi, niech je chętnie przyjmuje i z nich korzysta, owszem niech sam o nie innych prosi. Teraz nie ma się czego wstydzić, jeżeli po polsku nie umiesz, ale wstyd będzie, jeżeli się w wojsku nie nauczysz. Najlepiej się można nauczyć mowy polskiej z książek, których jest u nas sporo, bardzo zajmujących, pouczających i ładnie napisanych, jak np. powieści Sienkiewicza, poezje Mickiewicza i inne. Czytajmy więc te książki w wolnych chwilach, których w wojsku przy dobrej chęci nie zabraknie. Ale jakże będzie czytać książki ten, kto czytać nie umie? A iluż jest wśród was takich? Dlatego też pierwszym twoim obowiązkiem niech będzie teraz nauczyć się czytać. Nie wstydź się tego, że nie umiesz, gdyż może nie twoja w tym była wina, ale teraz się staraj skorzystać ze wskazówek referenta oświatowego, proś nadto o pomoc swoich kolegów, którzy ci na pewno nie odmówią. Nie tylko samemu trzeba się uczyć, ale trzeba uczyć i innych, gdyż wstyd nam wszystkim, że u nas tak dużo analfabetów. U Niemców na 1000 osób znajdzie się tylko może jeden niepiśmienny, i to taki, że nie mógł się nauczyć, bo głupi. A u nas? Niechże więc każdy umiejący pisać i czytać postanowi sobie w wojsku choć jednego kolegę - analfabetę nauczyć tego, a będzie miał wielką zasługę przed ojczyzną i Bogiem, gdyż i Bóg nakazuje nieumiejętnych nauczać.

Łączy nas w jeden naród i historia polska, którą również trzeba kochać, a przede wszystkim ją poznać, gdyż trudno kochać to, czego się nie zna. A czy wy znacie swoją historię? Czy wiecie, kto to był Kościuszko, Sobieski, Jagiełło, Kochanowski, Skarga, St. Konarski, Słowacki, Krasiński. (Zapytać kilku). Z odpowiedzi waszej widzę, że wielu nawet nie ma o tych mężach pojęcia. Nie dziwię się temu, gdyż w szkołach obcych tego nie uczono, własnych szkół nie było, a wielu do szkół wcale nie chodziło. Historia daje nam z życia przodków wzniosłe przykłady do naśladowania, jako też przestrzega przed błędami i dlatego słusznie nazywa się nauczycielką życia. "Historia jest magistra vitae", mówi rzymskie przysłowie. Otóż teraz trzeba się uczyć historii, czytać książki historyczne, zwiedzać muzea, pomniki i kościoły, uczęszczać na historyczne odczyty, które postaramy się tutaj urządzać. A gdy się nauczymy rzeczy ciekawych z historii, przyjemnie będzie po powrocie do domu opowiedzieć to innym i zachęcić ich do nauki historii ojczystej. Jeżeli mowa polska i historia, spajające nas zewnętrznie zasługują na szczególniejszy szacunek i miłość, to tym bardziej winniśmy kochać i szanować to, co nas wewnętrznie łączy, co spaja nasze dusze i przekonania, a tym właśnie jest religia katolicka. Ona to przede wszystkim spaja dusze nasze i czyni z nas duszę ojczyzny, gdyż łączy nas węzłem mocnym wewnętrznym, a więc nie ulegającym zewnętrznej przemocy. Gdyby nie religia katolicka, niejeden z nas dzisiaj już by nie był Polakiem: w czasie niewoli wróg wielu z nas wydarł mowę polską, pozbawił możności poznania ojczystej historii lub też przedstawiał takową fałszywie, lecz nie potrafił wydrzeć z serce przekonań katolickich, a tym samym i polskości. Znałem na Litwie chłopca, którego oddając do szkół średnich na życzenie władzy szkolnej umieścili rodzice na stancji przy rodzinie rosyjskiej, by się lepiej nauczył rosyjskiego języka. Przez 5 lat chłopak był kompletnie odseparowany od otoczenia polskiego, przestając tylko z Rosjanami, którzy celowo usiłowali zrusyfikować jego duszę, wyśmiewając i zohydzając w oczach wszystko co polskie. Jednak ten chłopak polskości nie zatracił i dzisiaj jest jednym z najgorętszych patriotów, co jak sam powiada, zawdzięcza tylko Kościołowi. Co dzień, idąc do szkoły, po kryjomu wstępował do kościoła, gdzie mógł porozmawiać po polsku z P. Bogiem, odczytując modlitwy z książeczki polskiej, którą zawsze nosił ze sobą. Gdy zaś pewnego razu w czasie przerwy w szkole inspektor zauważył u chłopca w tornistrze obok podręczników rosyjskich polską książeczkę do nabożeństwa, sprawił taką burzę, jakby się stała największa zbrodnia. Biedny chłopak musiał przesiedzieć w karcerze, parę razy pozostać bez obiadu, a co najgorsze, rozstać się ze swoją książeczką, którą uroczyście spalono w piecu.
Chłopak wówczas kupił drugą, której już z sobą do szkoły nie nosił, lecz oddawał na przechowanie kościelnemu za parę groszy jałmużny. Gdy w r. 1905 ogłoszono tolerancję religijną, chłopak ów, już 5-klasista, pierwszy na czele wszystkich zażądał wprowadzenia nauki religii po polsku, której dotychczas uczył się po kryjomu ze swojej książeczki. Podobnych przykładów można przytoczyć wiele, zarówno spod zaboru rosyjskiego, jak i pruskiego (może jeszcze więcej), a one namacalnie dowodzą, jak wielkim czynnikiem w życiu naszym narodowym jest religia katolicka, której wyznawcami jest olbrzymia większość, bo 75% mieszkańców, oraz stwierdzają, jak wielką szkodę ojczyźnie wyrządzają ci, którzy tej religii nie szanują, nie zastosowują się do jej przepisów, lub też otwarcie przeciwko niej występują. Tacy ludzie są gorszymi od wrogów walczących z nami na froncie, bo tamci usiłują ciało ojczyzny ujarzmić, ci zaś ujarzmiają ducha ojczyzny, który oddał i oddaje nam tak wielkie usługi. Kochając religię swoją rzymskokatolicką, nie wolno nam wyśmiewać i pogardzać tymi naszymi rodakami, którzy należą do innych wyznań. To jest ich rzecz osobista i przekonanie cudze musimy uszanować. Nie wolno nam iść za przykładem Moskali, którzy swoje prawosławie narzucali gwałtem. My zwyciężamy prawdą. Dlatego też można, a nawet trzeba tę prawdę odsłonić tym, którzy się w błędzie znajdują, do czego nas pobudza miłość bliźniego, ale nigdy nikomu przekonań narzucać ani z nich się wyśmiewać. By jednak innych nauczać, trzeba samemu swoją religię znać. A czy my wszyscy dobrze znamy swoją religię? Nawet ci, co się w szkołach uczyli i co je pokończyli, religii nieraz wcale nie znają albo też, rozumiejąc opatrznie, wpadają w wątpliwości i oziębłość. Nie ma takiej wątpliwości, której by się nie dało usunąć, ale trzeba się o to starać. Szanując przekonania cudze, nie wolno nam zezwolić, by ktoś naszych przekonań nie szanował i pozwalał z nich publicznie się wyśmiewać i bluźnić, jak to nieraz już miało miejsce. Przeciwko temu musimy wystąpić z całą stanowczością i surowością, gdyż taki bluźnierca to jest największy wróg naszego narodu, a więc i naszej ojczyzny. Musimy więc kochać religię jako najsilniejszy węzeł wewnętrzny, spajający nas w jedną całość i czyniący z nas duszę ojczyzny.

(Ks. Michał Sopoćko, Pogadanki Seria I, Obowiązki względem Ojczyzny, Kuria Biskupa W.P., Warszawa 1922).

za: Nasz Dziennik nr 224/2017, s. 18-19.