Bp Wojciech Polak obejmuje dziś urząd sekretarza generalnego Konferencji Episkopatu Polski. W wywiadzie dla KAI podkreśla, że „sytuacja jaka zaistniała w Polsce jest wołaniem o autentyczne, chrześcijańskie świadectwo". "Nie chodzi tyle o obronę instytucji czy o konfrontację z jej przeciwnikami lecz o poważny wysiłek nowej ewangelizacji” - dodaje.
Pytany o miejsce Kościoła w rzeczywistości publicznej, bp Polak wyjaśnia, że „Kościół nie wspiera żadnej partii politycznej: ani koalicji ani opozycji. Bolejemy nad tym, że podziały polityczne wchodzą do Kościoła, usiłując podzielić go od wewnątrz. Jest to poważne niebezpieczeństwo” - mówi.
A oto pełen tekst rozmowy z bp. Wojciechem Polakiem, biskupem pomocniczym gnieźnieńskim i nowym sekretarzem generalnym Konferencji Episkopatu:
KAI: Księże Biskupie, funkcja sekretarza Episkopatu ma w Kościele w Polsce duże znaczenie. Czy to prawda, że u nas sekretarz ma znacznie więcej do powiedzenia niż jego odpowiednicy w innych konferencjach biskupich?
Bp Wojciech Polak: Faktycznie w episkopatach europejskich zaledwie 2 lub 3 biskupów pełni funkcję sekretarzy generalnych. Zazwyczaj są to zwykli księża, a nawet – jak w przypadku Szwajcarii – osoba świecka. U nas jest inna tradycja, sekretarzem episkopatu jest zawsze ktoś spośród biskupów, najczęściej pomocniczych. Wraz z przewodniczącym i wiceprzewodniczącym wchodzi on w skład trzyosobowego prezydium. W obecnej sytuacji sekretarz jest swoistym łącznikiem między Warszawą a Przemyślem, skąd jest przewodniczący i Poznaniem, gdzie rezyduje wiceprzewodniczący. Najwięcej jednak czasu zajmuje prowadzenie sekretariatu, który służy całej Konferencji Episkopatu i koordynacja jej prac.
Sekretarz Episkopatu to ktoś, w czyim ręku koncentruje się duża ilość oficjalnych kontaktów Kościoła z tzw. zewnętrznym światem. Są to przede wszystkim kontakty z Konferencjami Biskupimi z innych krajów oraz kontakty z Radą Konferencji Biskupich Europy (CCEE) oraz Komisją Episkopatów Unii Europejskiej (COMECE). Oba te gremia europejskie, zwłaszcza CCEE, są mi dobrze znane. W 2013 r. odbędzie się spotkanie sekretarzy generalnych w Warszawie. Są też komisje, które dotyczą kontaktów bilateralnych: polsko-niemiecka, polsko-litewska, polsko-angielska, czy ostatnio zespół do rozmów z Rosyjskim Kościołem Prawosławnym.
Bardzo istotnym fragmentem pracy sekretarza są kontakty na linii państwo-Kościół w Polsce.
W to wchodzi również praca Komisji Wspólnej rządu i episkopatu. Mam nadzieję na dobrą pracę tej komisji także po wyborach, w interesie dobra wspólnego.
KAI: Czego – jeśli chodzi o prace Episkopatu - możemy się spodziewać po jego nowym sekretarzu? Ksiądz Biskup zasiada w KEP już 9 lat. Do dostateczny okres, aby wyciągać wnioski?
- Istotną sprawą jest ożywienie prac komisji i rad Episkopatu. Niedługo dostrzeżemy efekty pracy komisji społecznej, którą objął biskup pomocniczy z Katowic, Józef Kupny. Na ostatnim zebraniu plenarnym w Przemyślu zaproponował szkielet dokumentu społecznego. Jesteśmy świadomi, jak istotna to tematyka, a głos Kościoła niezbędny.
Prężnie działają takie komisje jak misyjna, liturgiczna czy duszpasterska. Ta ostatnia jest modelowa z zakresie włączania ludzi świeckich do konstruowania programu duszpasterskiego dla całego Kościoła w Polsce.
Natomiast udoskonalić można również nieco metodologię pracy zebrań plenarnych Episkopatu. W miejsce dominacji spraw informacyjnych, witałbym z zadowoleniem zebrania tematyczne, analizujące najważniejsze wyzwania stojące dziś w Polsce przed Kościołem. Wiele takich tematów czeka na podjęcie, choćby kwestie społeczne, emigracja, czy inne. Mamy w tym względzie już pewne doświadczenie, jak choćby refleksję i dyskusję na temat rodziny czy młodzieży, i opracowania, które zawierają, wynikające z tych wspólnych refleksji, duszpasterskie wskazania.
KAI: W ramach Komisji ds. Duszpasterstwa Episkopatu utworzona została Rada ds. Nowej Ewangelizacji. Czemu w katolickiej Polsce będzie służyć?
- Jest to przede wszystkim odpowiedź na wezwanie Benedykta XVI o nową ewangelizację we współczesnym świecie. W Polsce nie możemy uspokajać się twierdzeniem, że nowa ewangelizacja dotyczy krajów, w których Ewangelia ma mniejszy rezonans niż u nas. Z powierzchowności – która nie od dziś charakteryzuje polski katolicyzm - winniśmy przejść do kształtowania wiary bardziej pogłębionej – jak mówił Błogosławiony Jan Paweł II – „wiary bardziej osobistej, dojrzałej, oświeconej i płynącej z przekonania”. Potrzebujemy nowej ewangelizacji, nowego stylu myślenia i nowych metod duszpasterskich.
KAI: A czy wyniki wyborów nie są jednym z impulsów, które winny zachęcić do takiego myślenia?
- Być może jeszcze raz otworzyły one oczy na rzeczywistość. Odsłoniły wiele frustracji i zranień obecnych w Polsce, które powodują agresję oraz konfrontacyjny styl reagowania. Jeśli chodzi o Kościół, przyczyną wielu negatywnych nań reakcji jest również brak właściwej komunikacji między duchownymi a świeckimi. Także nagłaśniana przez media wizja Kościoła mająca niewiele wspólnego z rzeczywistością: jako bezdusznej, pazernej i z nikim nie liczącej się instytucji. Antykościelne resentymenty bywają dla niektórych też niekiedy skutkiem własnej w nim porażki.
KAI: Co Kościół może zrobić w tej sytuacji?
- Po pierwsze należy te wzburzone wody uspokoić i nie poddać się histerii. Nie powinniśmy dać się wciągnąć w proponowany ton: konfrontacyjny, emocjonalny, nie pozwalający na rzeczową dyskusję.
Ze strony Kościoła winniśmy ukazywać dziś więcej pozytywnych przykładów: ludzi, którzy żyją Ewangelią na co dzień i są jej świadkami. Benedykt XVI mówi, że „nie możemy Boga postawić na stole, ani dotknąć Go, jak jakieś narzędzie, czy wziąć Go do ręki, jak każdy inny przedmiot”. Bóg żyje także w ludziach, w których dotknięcie łaski jest widoczne. Bardzo istotny jest zatem element świadectwa.
Sytuacja jaka zaistniała w Polsce jest wołaniem o autentyczne, chrześcijańskie świadectwo. Nie chodzi tyle o obronę instytucji czy o konfrontację z jej przeciwnikami. Nadchodzi czas świadectwa, a nie czas wojny.
A tymczasem rzeczywistość Kościoła w Polsce pozostawia również wiele do życzenia. W swojej masie mamy do czynienia z dość powierzchownym katolicyzmem. Istnieje potrzeba pogłębienia i ożywienia naszej wiary - związku z Chrystusem i jego Kościołem rozumianym nie jako instytucja, ale wspólnota wiary. Kościół winien być postrzegany jako dom i szkoła komunii. Bardzo mocno przemawia do mnie to, co mówił św. Paweł i na co wskazywał, że staliśmy się „domownikami Boga”. W przestrzeni Bożej winniśmy czuć się jak w domu. Niezbędna jest też szeroko i konsekwentnie realizowana formacja ludzi dorosłych.
KAI: A jak Ksiądz Biskup odniósłby się do argumentu, że Kościół za bardzo miesza się do polityki, że załatwia sobie coś na boku?
- Gdyby miało być to załatwianie czegoś tylko dla dobra Kościoła, byłoby to oczywiście niewłaściwe. Natomiast choćby sprawy omawiane w Komisji Wspólnej dotyczą przeważnie tego, co jest ważne dla całego społeczeństwa, czyli dobra wspólnego. W ostatnim okresie dominującym tematem rozmów na tym forum była m.in. polityka na rzecz rodziny. Nie jest to jakiś interes Kościoła, lecz sprawa kluczową dla przyszłości Polski. Utworzyliśmy zespół roboczy, skupiający ekspertów z obu stron. Kościół pełni w takich sprawach rolę mediatora, gdyż nie możemy, ani nie mamy zamiaru narzucić czegokolwiek rządowi. Nie jest to upominanie się tylko o prawa Kościoła czy katolików.
KAI: Ostatnio media podchwyciły i nagłośniły propozycję odprowadzania dodatkowego procenta na wybrany Kościół. Co Ksiądz Biskup na to?
- Po pierwsze nie jest to nowy projekt. Mówi się o nim od kilku lat. Nie wynika on z chęci uzyskania przez Kościół dodatkowych pieniędzy. Kiedy rozmawiam z księżmi, dostrzegam więcej obaw niż nadziei z tym związanych. Wprowadzenie takiego systemu wymaga, aby społeczeństwo wyraźnie poczuwało się do odpowiedzialności za Kościół, także w wymiarze materialnym. Wymaga też umiejętności wytłumaczenia sensu przekazania Kościołowi tego procentu od podatku. We Włoszech – gdzie obowiązuje możliwość dobrowolnego odpisu na Kościół 8 promili z podatku - w okresie wypełniania deklaracji (takich naszych PIT-ów), w telewizji Kościół ukazuje, na co te pieniądze są wydatkowane. Pokazywane są prowadzone przez Kościół dzieła charytatywne, edukacyjne, oraz patrimonium kultury, którego Kościół jest kustoszem i ponosi olbrzymie koszty z tym związane.
KAI: Co Ksiądz Biskup odpowie na zarzut, że Kościół wspiera PiS czyli opozycję polityczną? To też jeden z nośnych stereotypów medialnych.
- Kościół nie wspiera żadnej partii politycznej: ani koalicji ani opozycji. Bolejemy nad tym, że podziały polityczne wchodzą do Kościoła, usiłując podzielić go od wewnątrz. Jest to poważne niebezpieczeństwo. Niezależnie od tego, że wierni sympatyzują z określonymi partiami, w sprawach wiary, moralności i w innych kwestiach kościelnych obowiązuje ich jedność. Jako Kościół winniśmy być czujni, nie ulegać politycznej instrumentalizacji.
Symbole wiary nie są i nie mogą stać się symbolami partyjnymi. Krzyż nie jest i nie może być „własnością” żadnej partii, gdyż jest znakiem śmierci Chrystusa i odkupieńczej miłości skierowanej do każdego człowieka. Już św. Paweł mówił, że krzyż dla jednych będzie głupstwem dla drugich zgorszeniem, a dla wierzących mocą i mądrością Bożą.
Politykę rozumiem jako działanie na rzecz dobra wspólnego. Zatem jednym z zadań Kościoła jest również etyczna ocena konkretnych propozycji politycznych. Ocena ta dokonuje się w świetle Ewangelii, a nie takich czy innych wyborów politycznych.
KAI: Jak Kościół winien rozmawiać z dzisiejszym światem? Czy skoncentrować się na protestach przeciwko antyklerykalnym wypowiedziom bądź działaniom? A może jest jakaś inna bardziej skuteczna droga, z eklezjalnego i duszpasterskiego punktu widzenia?
- Protestować niekiedy trzeba, zwłaszcza wobec wręcz szatańskich działań, jakie widzimy w życiu publicznym. Jednak w pierwszym rzędzie należy prezentować świadectwo piękna życia chrześcijańskiego. Takie świadectwo piękna życia chrześcijańskiego jest alternatywą dla nihilistycznych, depresyjnych i pogubionych rzeczywistości, jakich w świecie i w samym człowieku przecież nie brakuje.
Pierwsze zdanie Soboru Watykańskiego z konstytucji „Gaudium et spes” brzmi: „Radość i nadzieja, smutek i lęk ludzi w naszych czasach, szczególnie ubogich i wszelkich uciśnionych, są również radością i nadzieją, smutkiem i lękiem uczniów Chrystusa”. Pokazuje ono, że zadaniem Kościoła jest być wewnątrz tej rzeczywistości, a nie oceniać teatr dziejów, obserwując go jakby z zewnątrz. W „Lumen gentium” jest mowa o tym, że Kościół jest w Chrystusie niejako sakramentem budowania jedności z Bogiem i ludzi między sobą: znakiem tej jedności i narzędziem jej budowania. Sam dając świadectwo jedności, przebaczenia i pojednania, w ten sposób stawać się będzie narzędziem pojednania w świecie.
KAI: Ksiądz Biskup w Rzymie obronił pracę doktorską na temat eklezjalnego wymiaru grzechu i pojednania w posoborowym nauczaniu Kościoła. Jakie implikacje tego tematu widziałby Ksiądz Biskup w odniesieniu do naszej polskiej rzeczywistości?
- Grzech i pojednanie są rzeczywistościami w życiu człowieka i Kościoła. Mają więc nie tylko indywidualny, ale i wspólnotowy, społeczny wymiar. Nasze indywidualne postępowanie oddziałuje także na innych, na całą wspólnotę. Z kolei człowiek, który się nawraca, podnosi siebie i w pewnym sensie całą ludzkość.
Podobnie i zło obraca się nie tylko przeciw temu, kto je czyni, ale ma swoją siłę rażenia na zewnątrz. Dlatego mówimy o strukturach grzechu. Nie są one jedynie prostą sumą indywidualnych grzechów, ale jest to rzeczywistość pewnej pajęczyny, sieci, która oplata całą społeczność. Zatem i moja świętość, jak i mój grzech nie pozostają bez znaczenia dla kształtu otaczającej rzeczywistości.
Dlatego Jan Paweł II przepraszał za winy, których sam nigdy nie popełnił. Nie chodziło tu o kajanie się, ale o nawrócenie, o pokazanie jasnego i czytelnego znaku, iż wobec Boga taki gest może otwierać innych na nawrócenie.
KAI: A jak tę prawdę można zastosować do polskich realiów 2011 r.?
- Widziałbym np. potrzebę większego uspołecznienia sakramentu pojednania i pokuty. Winien on być nie tylko osobistą spowiedzią, indywidualnym nawróceniem na drodze do świętości, ale również nawróceniem wobec całej wspólnoty.
KAI: Na Zachodzie zaczęto praktykować wspólnotowe udzielanie tego sakramentu, ale to było nadużycie.
- Dlatego, że praktykowano rozgrzeszenie bez indywidualnej spowiedzi. O niczym takim nie mówię. Ogólne rozgrzeszenie w prawodawstwie kościelnym zarezerwowane jest do przypadku bezpośredniego zagrożenia śmiercią lub sytuacji szczegółowo określonych. Nie oznacza to jednak, że ten wspólnotowy element sakramentu pokuty nie powinien być dowartościowany. Chodzi tu o eklezjalny, czyli właśnie wspólnotowy wymiar pojednania i pokuty. Zwyczajna forma indywidualnej spowiedzi powinna być wzbogacona o wymiar wspólnotowy, np. o nabożeństwa pokutne. Chodzi tu o wspólne słuchanie Słowa Bożego, wobec którego człowiek się nawraca
Drugim istotnym elementem jest konieczność pojednania z drugim człowiekiem, co w tak przeżywanej rzeczywistości i przestrzeni staje się bardziej widoczne, czytelne i zobowiązujące. Karl Rahner, w jednym ze swych artykułów, mówił w tym wypadku wręcz o „jednej z zapomnianych prawd dotyczących sakramentu pojednania”. Przypominał więc, że sakrament pojednania w pierwotnym Kościele miał właśnie charakter wspólnotowy, przeżywany był zarówno jako powrót grzesznika do Boga, jak i do wspólnoty.
KAI: Przez wiele lat Ksiądz Biskup zajmował się troską o powołania kapłańskie z ramienia Episkopatu. Miał wiele kontaktów z młodzieżą. Jak ocenia Ksiądz Biskup kondycję polskiej młodzieży dziś?
- Myślę, że jeśli przyjdzie jakieś przebudzenie, to nie przyjdzie ono przez miliony. Przyjdzie przez tych młodych ludzi, którzy doświadczają głębszej wiary i więzi. Tak postrzegam zarówno Europejskie Spotkania Młodych jak i Światowe Dni Młodzieży. Są pewne środowiska, które na zasadzie „drożdży w cieście” mogą przemieniać otaczającą rzeczywistość. Mówimy, że młodzież powinna być ewangelizowana właśnie przez młodzież. Jeśli młodzież ma przyjść do Kościoła, to przyjdzie przez tych młodych, którzy tam są dziś obecni.
KAI: A więc najważniejszą sprawą jest formowanie elit?
- Formowanie młodych liderów. Jakże ważne są szkoły liderów, które już dziś są obecne w Kościele. Kościół dla młodych winien być domem. Jest taka kapitalna książka ks. prof. Paula Zulehnera: „Schronienie dla duszy”, która mówi bardzo wiele o bezdomności młodych. W dzisiejszym świecie młodzi żyją niczym nomadzi. Przemieszczają się z miejsca na miejsce, nie zakorzeniając się i nie tworząc trwałych więzi. Przy takiej płynności życia, ważne jest pokazanie młodemu człowiekowi czegoś trwałego, gdzie może się zakotwiczyć i spotkać ludzi żyjących wiarą.
KAI: W listopadzie 2006 r. rozpoczął Ksiądz Biskup pięcioletnią kadencję przewodniczącego Europejskiej Służby dla Powołań (European Vocation Service) delegata CCEE (Rady Konferencji Biskupich Europy) ds. powołań. Czy udało się ożywić powołania kapłańskie w Europie? Co jest największym problemem w tej sferze?
- Priorytetem działania powołaniowego jest budowanie kultury powołaniowej. Budować ją należy poczynając od pierwszych przejawów komunikacji z młodym pokoleniem. Na ostatnim spotkaniu Europejskiej Służby dla Powołań pokazano nam serwis powołaniowy przygotowany przez Francuzów. Znakomicie, korzystając ze współczesnych metod marketingowych, pokazywał on jak dotrzeć do targetu, jakim jest młodzież. Należy docierać do młodych językiem jaki jest im bliski, przedstawiać święte prawdy w zrozumiały sposób.
Nie należy także europejskiej rzeczywistości klasyfikować w kategoriach czarno-białych. Badania socjologów pokazują, że w Europie obecny jest nurt silnych duchowych poszukiwań, które jednak nie koniecznie prowadzą ku Kościołowi. Należy to wykorzystać, gdyż praca powołaniowa polega także na zagospodarowywaniu takich właśnie przestrzeni.
Budowaniu ogólnej kultury powołaniowej, która uświadamia, że życie związane jest z jakimś powołaniem, winno towarzyszyć bardziej wyakcentowane wezwanie do kapłaństwa. W tym duchu realizowana była m.in. akcja we francuskich gazetach: „Je suis pretre” – jestem kapłanem. Na okładkach wielkonakładowych świeckich gazet ukazywana była postać księdza z takim podpisem. Rezonans był duży.
KAI: Jest Ksiądz biskupem pomocniczym Archidiecezji Gnieźnieńskiej, której symbolem jest grób św. Wojciecha. Co ten święty oznacza dla Księdza Biskupa w aspekcie życia osobistego, polskiego i europejskiego?
- Św. Wojciech był wielkim Europejczykiem i misjonarzem. Potrafił „być u siebie” od Italii, przez Francję, Niemcy aż po Polskę. Jan Paweł II mówił do młodzieży w Gnieźnie, że Europa jest wspólnotą, do której dopływają różne nurty, ale chrześcijaństwo ze swoją wizją człowieka otworzyło tu głęboką przestrzeń humanistyczną, a nie tylko konfesyjną. Wykazywał przy tym błędy utopii materialistycznej pokładającej całą nadzieję w postępie. Wskazywał na chrześcijaństwo, które jako jedyne jest w stanie przynieść Europie głębszą nadzieję.
Św. Wojciech był w pewnym sensie także postacią tragiczną, niezrozumianą za życia przez współczesnych i odrzuconą. Ale – jak napisał Tadeusz Żychiewicz: „wiele spraw ważnych i istotnych stało się przez tę śmierć, tak z pozoru bezużyteczną”. A dziś nazywany jest patronem jednoczącej się Europy.
KAI: Teraz pytanie o Polonię, której Ksiądz Biskup duszpasterzował do chwili wyboru na sekretarza Episkopatu. W historii Polski emigracja odegrała olbrzymią rolę. Jak jest to dziś? Jakie wiążą się z tym szczególne wyzwania duszpasterskie?
- Patrząc na naszą emigrację, musimy przestać myśleć kategoriami sprzed 30 czy 20 lat, gdyż takiej emigracji już nie ma. Emigracja powojenna była naznaczona doświadczeniem II wojny światowej i walki o niepodległość, obozów, Syberii, itd. Później nastąpiła fala emigracji postsolidarnościowej z jej ideałami, oczekiwaniami, a nierzadko i frustracjami. Natomiast emigracja dzisiejsza jest inna. Jest niczym fala przemieszczająca się po Europie w poszukiwaniu lepszych warunków życia, pracy, bez poczucia, że w tym nowym miejscu będzie żyć. Będzie, dopóki jest praca.
W tej nowej sytuacji nie można stosować metod duszpasterskich, które były charakterystyczne dla pokolenia powojennego, czy nawet solidarnościowego. Wówczas tworzyliśmy silne Polskie Misje Katolickie, które tym ludziom zastępowały ojczyznę. Rozmieszczone były w głównych centrach polonijnych. Natomiast wśród tych, co wyemigrowali w ostatnich latach, tylko 10 proc. ma związek z polskojęzycznym duszpasterstwem.
Zatem duszpasterstwo naszej emigracji znacznie bardziej ukierunkowane winno być na pomoc im w integracji na terenie lokalnego Kościoła. Nie jest to łatwe, gdyż problemy miejscowego Kościoła – w Niemczech, Anglii czy Irlandii - są dla nich wciąż dalekie. Zmieni się to radykalnie w pokoleniu dzieci obecnych emigrantów, które zdobędą wykształcenie w tym nowym kraju zamieszkania. Mówi się już przecież o 30 tys. dzieci urodzonych w Wielkiej Brytanii.
KAI: Jaka więc przyszłość pod katem duszpasterskim czeka naszą emigrację?
- Poprzez duszpasterstwa polonijne należy zaspokoić potrzeby duszpasterskie pierwszego pokolenia tych emigrantów, nie mających ochoty czy możliwości na integrację ze wspólnotą kościelną, do której przyjechali. Natomiast pokolenie dzieci, które się tam narodzą, siłą rzeczy, czy tego chcemy czy nie, oczywiście jeśli je w wierze wychowamy, wejdzie w Kościół miejscowy. Nie możemy zapominać, że pierwszą osobą odpowiedzialną za duszpasterstwo emigranta jest biskup miejsca, a duszpasterstwo polonijne nie może być zastępowaniem jego troski lecz wspomaganiem.
KAI: Pytanie o życie duchowe nowego sekretarza Episkopatu. Jakie źródła czy szkoły duchowości są mu najbliższe?
- Kościół postrzegam jako wspólnotę „ludzi w drodze”, którzy nawracają się, żyjąc Bożym słowem. Moja prywatna duchowość kształtuje się przede wszystkim w codziennej konfrontacji z Bożym słowem.
Odpowiada mi także duchowość Alfonsa Liguori, założyciela redemptorystów, wielkiego świętego i patrona teologów moralistów. Potrafił on odwieczne prawdy przekładać na bardzo konkretną, duszpasterską troskę Kościoła. Był biskupem kiedy szerzył się i laksyzm, i jansenizm. W odpowiedzi na te zagrożenia, propagował moralność opartą nie na nakazach i zakazach, lecz na prawidłowo ukształtowanym wnętrzu człowieka. Odwoływał się do tego, co w człowieku jest najświętsze, a więc do prawidłowo ukształtowanego sumienia.
Mam też pewne duchowe związki z Karmelem. Bliska jest mi droga małej świętej Tereski czy innych świętych karmelitańskich. Pociągają mnie nie tyle stany mistyczne czy ciemne noce duchowe, co właśnie głęboka wrażliwość na Boga, wyrażana pięknym językiem poezji.
KAI: Dziękuję za rozmowę
Marcin Przeciszewski
mp / Warszawa
--
Katolicka Agencja Informacyjna
ISSN 1426-1413; Data wydania: 09 listopada 2011
Wydawca: KAI; Red. naczelny: Marcin Przeciszewski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz