W dzisiejszych czasach wielu z nas wątpi w możliwość zachowania czystości przedmałżeńskiej i wiernej miłości w małżeństwie. Podobne zdanie mamy o zachowaniu celibatu.
Słyszymy w mediach o odchodzeniu kapłanów i sióstr od Kościoła, bulwersują nas wiadomości o tym, że ksiądz ma kochankę lub dziecko. Jak to jest z tym celibatem? Czy pomaga on osobom duchownym w życiu czy staje się przeszkodą?
Otwierając encyklopedię czytamy: „celibat – (łac. caelebs – bez żony, samotny) – forma życia polegająca na dobrowolnym zrezygnowaniu z wchodzenia w związek małżeński. Praktykowany jest w wielu religiach, m. in. u kapłanów i zakonników oraz mnichów niektórych Kościołów chrześcijańskich i buddyzmu”. Prosta definicja, znana nas wszystkim od dzieciństwa. Gdy byliście dziećmi, fakt że ksiądz nie ma żony, a siostra zakonna męża, przyjmowaliście jako pewnik. Jednak kiedy zaczęliście wkraczać w dorosłość, poznaliście bliżej płeć przeciwną, pojawiły się zapewne w waszych głowach pytania: „Jak tak można żyć bez kobiety, mężczyzny, bez bliskości?”.
Jednak jest to całkowicie możliwe. Jeśli młody chłopak lub dziewczyna decydują się oddać życie tylko Panu Bogu, to przecież są w stanie pohamować swoje pokusy. To kwestia wyboru i dojrzałości. Podobnie jak kobieta i mężczyzna otrzymują powołanie do życia w małżeństwie i zachowania wierności, tak kapłan, wybierając Chrystusa, jest powołany do życia w celibacie. I jest w stanie zachować go aż do końca!
Czym jest ten celibat?
Przed pójściem do seminarium celibat postrzegałem jako poświęcenie dla sprawy Kościoła. Uważałem, że jest on konieczny przede wszystkim z punktu widzenia praktycznego. Ksiądz, który nie ma żony, może w pełni poświęcić się dla sprawy Kościoła. Ten kto ma rodzinę jest zobowiązany na pierwszym miejscu do troski o nią, dopiero na drugim miejscu powinny być wszelkie inne sprawy. Jednak podczas studiów w seminarium zrozumiałem, że celibat to jednak coś więcej. Jest on przede wszystkim życiem na wzór Chrystusa, jest pewną formą ofiary i krzyża. Życie w celibacie nie polega tylko na tym, że osoba duchowna ma trochę więcej czasu na działanie. Tu chodzi o zjednoczenie z Chrystusem. Jestem dla Niego w pełni, również wyrzekając się życia w wyłącznym związku z drugim człowiekiem, jakim jest małżeństwo. Jest to również pewien znak sprzeciwu wobec współczesnego świata, w którym panuje panseksualizm (wszechstronna miłość seksualna). Dlatego też dzisiaj celibat ma tylu przeciwników. Jest znakiem, który razi. I paradoksalnie, najbardziej przeciwni celibatowi są ci, którzy z wiarą mają mało wspólnego.
A może jednak zbędny...?
Niektórzy uważają, że celibat powinien zostać zniesiony – dla dobra Kościoła i księży.. Bo po co niby mają oni ukrywać swoje romanse, skoro mogliby normalnie zakładać rodziny i poświęcić się zarówno pracy, jak i najbliższym...? Ułatwiłoby to także pracę kapłanom, którzy doradzają i pomagają rodzinom i małżonkom w potrzebie... – Co ten ksiądz może wiedzieć o życiu rodzinnym, skoro on nie ma żony i dzieci?! – słyszę takie zdania nie raz. A to absolutna nieprawda!
Siedząc codziennie w konfesjonale, spotykając się z ludźmi w mojej parafii, wiem o życiu małżeńskim, jego wadach i zaletach więcej niż niejeden współmałżonek. I tak naprawdę to właśnie ja – kapłan, jestem w stanie obiektywnie wypowiedzieć się o zaistniałym konflikcie, podpowiedzieć rozwiązanie, które być może jakiejś parze już kiedyś pomogło. Wiem także, przed jakimi błędami przestrzegać osoby, które przychodzą do mnie po pomoc. I rozumiem to jako atut, a nie przeszkodę w mojej pracy duszpasterskiej. Pamiętam, że ojcowie duchowni w seminarium przedstawiali celibat nie jako opozycję do małżeństwa i życia rodzinnego, ale jako swoiste dopełnienie, które ma pomóc w podjętym powołaniu do pięknej miłości i prawdziwego życia.
Kiedy zostałem księdzem przekonałem się, jak wielką wartością jest celibat. Pamiętam lata moich studiów w Rzymie. Spotkania z ludźmi z różnych krajów świata, doświadczenia powszechności Kościoła, rozmowy na temat celibatu, to wszystko pozwoliło mi zrozumieć, że tak pojęta bezżenność nie może być nigdy ucieczką, pozbawieniem czegoś, co człowiek ma w sobie z natury, ale szczególnym powołaniem, charyzmatem, który zostaje udzielony tej konkretnej osobie.
Czy to daje szczęście?
Oczywiście, że tak! Wielkimi celibatariuszami byli wielcy tego świata – Matka Teresa z Kalkuty i Jan Paweł II. Czy kiedykolwiek widzieliście ich nieszczęśliwymi? Bo ja nigdy. To oni kochali bardziej, żyli pełniej. I niejednokrotnie powtarzali, że ich życie wygląda w ten sposób dzięki pełnemu zawierzeniu i oddaniu Chrystusowi. A częścią tego oddania jest celibat.
Już jako duszpasterz posługujący w parafii odkryłem piękno celibatu w pracy z młodzieżą. Celibat okazał się nie tylko błogosławieństwem, ale także wielką pomocą od strony praktycznej. Jako kapłan zaangażowany w różnego rodzaju sektory posługi zauważyłem, że życie w samotności pozwala inaczej realizować własne powołanie. Mam tu na myśli dyspozycyjność, by całkowicie i bez zastrzeżeń poświęcić się sprawie, której służę. Choćby przygotowywanie kazań, katechez, konferencji, spotkań, a nade wszystko czas na modlitwę, ciekawą lekturę i rozrywkę. To wszystko trzeba przecież wykonywać jak najlepiej. Celibat bardzo w tym pomaga, również od strony praktycznej. Celibat przyjęty z radością, w wolności i ze względu na większą miłość nie będzie nigdy ciężarem. Dzisiaj wiedzę, jak bardzo jest mi potrzebny, wręcz niezbędny, abym dawał z siebie wszystko, bez zastrzeżeń, na miarę moich sił, możliwości i zapału, którego mam nadzieję nigdy człowiekowi nie zabraknie.
A czystość?
Księża mają z tym problem taki sam jak każdy z nas. I to od każdego z nas z osobna zależy, czy i w jaki sposób sobie z tymi pokusami poradzi. Moje życie na parafii, codzienne obowiązki – poranna Msza, później zajęcia w szkole, po południu – praca w kancelarii, wieczorna Msza lub nabożeństwo, spotkania z młodzieżą i innymi grupami, czasem wypady na basen, siłownie lub do kina ze znajomymi – zupełnie mnie absorbują. Gdy kończy się dzień, jestem na tyle zmęczony, że wszelkie pokusy spływają na plan dalszy. Oczywiście, że ona powracają, w końcu jestem tylko facetem, ale to już ja sam nauczyłem się jak z nimi walczyć. Ktoś zapyta – a ładne kobiety księdza nie kuszą? – oczywiście, że kuszą. W końcu pokusa jest wpisana w naszą naturę od urodzenia, szatan wykorzystuje każdą chwilę, by sprowadzić nas na złą drogę. Jednak nie ma nic złego w patrzeniu na piękną kobietę – przecież to piękno zostało właśnie stworzone przez Boga! Ważne, by nie patrzeć tylko na piękno fizyczne, ale przede wszystkim na piękno duchowe drugiej osoby. To pierwsze prędzej czy później przeminie, to drugie zostaje w nas na zawsze.
Dlaczego żyję w celibacie?
I wreszcie prawda o celibacie jest taka, że jeśli ktoś ma powołanie do kapłaństwa, to jest ono tożsame z powołaniem do celibatu. A jeśli ktoś ma powołanie, to również Pan Bóg daje siły i łaski do jego wypełnienia. Mówi o tym Pismo Święte: „(...) są tacy bezżenni, którzy ze względu na królestwo niebieskie sami zostali bezżenni” (Mt 19, 12) oraz w innym miejscu: „(...) człowiek bezżenny troszczy się o sprawy Pana, o to jak się Panu przypodobać. Ten zaś, kto wstąpił w związek małżeński, zabiega o sprawy świata, o to, jak by się przypodobać żonie” (1 Kor 7, 32-33). Jeśli kapłaństwo jest dla mnie najlepszą drogą i jestem dzisiaj najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, to właśnie ze względu na to, że celibat jako jeden z darów kapłaństwa przyjąłem od początku jako pogłębienie intymnej więzi z Chrystusem i Kościołem. Trudno czasami tak po ludzku to wszystko zrozumieć, a zatem: „Kto może pojąć, niech pojmuje!” (Mt 19, 11-12).
Ks. Tomek
Ks. Tomek, Po co ten celibat?, w: Wzrastanie, luty 2012 (273)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz