Ofiara Luigiego Clerici
kwiecień 1972
Kiedy w środę 22, tuż po godzinie 13.00, zadzwonił do mnie Carlo z wiadomością o śmierci Luigiego, udałem się do domu zmarłego i zobaczyłem jego twarz emanującą spokojem, choć w śmiertelnym bezruchu. Muszę wyznać, że nad bólem spowodowanym rozstaniem przeważyło uczucie wdzięczności Bogu za zakończenie życia przypominającego udrękę i wezwanie go do wieczności, gdzie panuje miłość.
Widziałem się z Luigim dwa razy podczas przerwy świątecznej. Po pierwszej wizycie w towarzystwie Enrico, chciał się ze mną spotkać sam na sam. Wtedy powiedział mi o swych duchowych problemach i powtórzył swoją wolę ofiarowania życia w intencji jedności Kościoła.
Piszę o tym, gdyż wcześniej była to tajemnica, a powiedział mi o tym pragnieniu, jak stan jego zdrowia był jeszcze całkiem dobry, pomijając problemy z nerkami. Prosił mnie, aby mógł ofiarować Panu swe życie w intencji jedności Kościoła. Chciałem rzecz odwlec i nie dałem mu od razu pozwolenia. Po pewnym czasie, widząc, że bardzo nalega, udzieliłem zgody, głównie z dwu powodów: pokory z jaką się oddawał Bogu oraz wielkoduszności propozycji. Pan przyjął ten dar i jego ofiara dopełniła się w niewypowiedzianych cierpieniach, w ciszy bez jednej skargi — tak, jak Luigi tego pragnął.
Inni mogą więcej niż ja powiedzieć na temat jego wiernej służby Kościołowi, którą wykonywał promując prawa pracownicze i godność pracy. Służbę tę wykonywał z dużą zręcznością, wykazując się zdolnościami organizacyjnymi i wyczuciem wartości chrześcijańskich. Z mojej strony wystarczy, że ujawniłem wam istotę ofiary i z tej perspektywy jego choroba — długa i pełna cierpień — nabiera nowego światła jako całopalenie na rzecz jedności chrześcijan, gdyż uważał tę sprawę za najważniejszą w misji i świadectwie Kościoła. I niech mi będzie wolno powiedzieć, że inspirację do podjęcia takiego zobowiązania zaczerpnął z konsekracji świeckiej, chcąc ją wypełnić w najwyższym stopniu. Instytut kochał z prostotą serca i uczynił go istotą swego życia.
Wystarczą tylko te wzmianki, aby mieć dług wdzięczności wobec Luigiego. Czujemy, że jest blisko nas i pomaga być, tak jak on, osobami wiernymi w wypełnianiu naszej służby za życia, a w godzinie śmierci pomoże nam z niej uczynić arcydzieło wieńczące nasze życie.