,,Nie wyście mnie wybrali ale Ja was wybrałem’’ - te słowa towarzyszą mi od samego początku drogi z Jezusem, od momentu kiedy On mnie
spotkał. Chcę się podzielić - Drodzy
Bracia - cząstką mojej historii – tym jak powołał
mnie Pan na drogę Instytutu. Tak jak pisałem wcześniej i zachęcałem, abyśmy się
dzielili nawzajem spotkaniem z Jezusem w
tym Roku Wiary, bo wiara rodzi się ze słuchania, tak jak pisze św. Paweł apostoł
i wiarą trzeba się dzielić, to dar dany i z Jego łaski go otrzymaliśmy za
darmo.
Tak więc jesteśmy dłużnikami Pana.
Swoje powołanie do Instytutu odkryłem będąc w nowicjacie u
Ojców Franciszkanów Konwentualnych w
Gnieźnie. Wiele godzin spędzałem na modlitwie prosząc Jezusa, aby powiedział mi
jakie jest moje powołanie, czy idę drogą jaką On chce…
Po prawie ośmiu miesiącach bycia w zakonie, w moje ręce wpadła książka o błogosławionej Anieli
Salawie, która była tercjarką
franciszkańską i żyła i pracowała w
świecie jako gospodyni domowa (mając śluby złożone Bogu).Wtedy moje serce
bardzo mocno poczuło, że i ja chcę żyć w świecie oddając Bogu życie poprzez
śluby. Jeszcze minął prawie miesiąc,
kiedy zdecydowałem się opuścić zakon i po rozmowie z O. Magistrem
wróciłem do domu, do Gdańska.
Pragnienie, aby życie poświecić Bogu poprzez śluby, z dnia na dzień coraz bardziej rosło we mnie, i
nie mogłem tego pragnienia zagłuszyć. Zacząłem pytać się spowiednika i szukać
takiej formy życia …
Znalazłem informator o zakonach i zgromadzeniach zakonnych,
gdzie był między innymi adres do Warszawy do Instytutu, więc napisałem i po miesiącu otrzymałem odpowiedz
z zaproszeniem na spotkanie.
To jest takie krótkie świadectwo mojego powołania do
instytutu Chrystusa Króla.
Cały czas Pan Bóg
przypomina mi, że: ,,Nie wyście mnie wybrali, ale Ja was wybrałem,
abyście przynosili owoc’’. A jaki owoc przyniesiemy, to tylko od nas zależy czy
będzie słodki czy gorzki, czy ktoś będzie mógł z tego owocu skorzystać , czy też
nie.
I kończę to świadectwo słowami proroka Jeremiasza:,,Kogo
mamy posłać, kto Nam pójdzie?”
Oto ja, poślij mnie.
Grzegorz Zabłotny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz