10.03. - Miłość i pokora

Tekst ewangelii: Łk 18,9-14

Jezus powiedział do niektórych, co ufali sobie, że są sprawiedliwi, a innymi gardzili, tę przypowieść: Dwóch ludzi przyszło do świątyni, żeby się modlić, jeden faryzeusz a drugi celnik. Faryzeusz stanął i tak w duszy się modlił: Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam. Natomiast celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi i mówił: Boże, miej litość dla mnie, grzesznika. Powiadam wam: Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony.

Miłości pragnę

Bóg zdradził swe największe pragnienie: miłości pragnę! Ale nie miłości chwilowej, podobnej do chmur na świtaniu czy rosy, która prędko znika. Miłości, która nie jest słomianym zapałem. Być może wydaje się dziwne to, że Ten, który jest Miłością pragnie miłości. Tutaj niech rozlega się wołanie św. Franciszka z Asyżu, który krzyczał: Miłość jest niekochana. Istotnie, tak może być i niestety tak jest w naszym świecie.
Wraz z odrzuceniem Bożego prawa depcze się miłość. Człowiek zapomina, że odrzucając Boga odrzuca siebie samego, prawdę o sobie i szansę na rozwój. Przestaje być sobą! Wtedy wkrada się do jego serca nie Boże wołanie, a podszepty złego ducha. Pójście za nimi wprowadza w ciemność coraz głębszą i większą. 
Jednak nasz Pan nie zniechęca się w miłowaniu. Jest to miłość wymagająca, a nie powierzchowna, miłość stawiająca granice, a nie rozlazła, miłość wolna, a nie swawolna. Słyszymy od proroka Ozeasza: Dlatego ciosałem ich przez proroków, słowami ust mych zabijałem, a Prawo moje zabłysło jak światło. Dopiero światło Boże rozprasza ciemności grzechu!

Ufać czy być dufnym?

Nie kochając Boga przestajemy Jemu ufać, a zaczynamy ufać sobie. Dufni jesteśmy! Wydaje się nam, że jesteśmy sprawiedliwi i gardzimy innymi. Bez Boga brakuje pokory w sercu, bo jakże można gardzić drugim, tym, który jest Bożym stworzeniem? Jakże ograniczone jest pojęcie sprawiedliwości ludzkiej tzn. takiej, którą sobie sami definiujemy i żądamy, by to była jedyna definicja.
Obaj bohaterowie przypowieści modlą się. Modlitwa jest spotkaniem z Bogiem – to najprostsza definicja. Jest to najwspanialsze wypełnienie Bożego pragnienia miłości – wejście w relację, nawiązanie więzi. Nie liczy się kim jestem, nawet jaki jestem. Najważniejsze jest to, że „widzę” Go i pragnę do Niego się zbliżyć, by poznać, by pokochać, by naśladować pełniej, głębiej, lepiej. 
Obaj wiedzą gdzie przyjść. Wiedzą do kogo się zwracają. Jednak coś nie gra w brzmieniu! Takie fałszywe nuty rozbrzmiewają, które niszczą Bożą harmonię. Są za wysokie (to od wywyższania się).

Chełpienie się 

Faryzeusz modli się … Jakże jednak ta modlitwa rani Serce Boga! Bo można zwracać się do kogoś i w rzeczywistości nie mieć go na uwadze. Wołać po imieniu, ale nie mieć przywoływanego na myśli. Faryzeusz nie nawiązał więzi miłości. To jest bardziej pretensjonalność czy wręcz ustawianie pod ścianą. W rzeczywistości nie potrzebuje Boga, choć dziękuje Mu. Moglibyśmy powiedzieć, że chełpi się na modlitwie. Nie mylmy tego z uwielbieniem, którego wzorem i przykładem jest maryjny magnificat. 
Bez odniesienia do Boga, radykalnego odkrycia, że jestem całkowicie zależny od Niego, a skoro ja to i każdy człowiek jest w tej zależności, stanę się okrutny. Nie widząc w innych „podobieństwa Bożego” nie widzę go też w sobie, a wtedy bracia są zdziercami, oszustami, cudzołożnikami i to nie jacyś wyimaginowani, ale ci, którzy są obok mnie, tutaj, w świątyni. 
Na potwierdzenie takich tez wyciągam z rękawa moje zasługi: zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam. Chwalę się! Głaszczę demona pychy i zapewniam, że jest to niebezpieczne, bo szatan jak lew ryczący krąży i chce pożreć. Zbliżając się do niego będę rozerwany na strzępy.

Szczera aż do bólu

Celnik stojąc z daleka nie śmie nawet oczu wznieść ku niebu... boi się? Myślę, że to jest bardziej bojaźń Boża. Wiem przed kim staję i wiem w jakiej kondycji stoję. Pamiętam, że zawsze mogę do Boga się zwrócić. Ojcze, zgrzeszyłem i nie jestem godzien nazywać się twym synem... Boże, miej litość dla mnie, grzesznika. 
Szczera, aż do bólu modlitwa. Zaiste, tylko prawda daje nam wolność! Tylko ona nas wyzwala. Dziecko krnąbrne, nieposłuszne, błądzące, ale dziecko, które powraca do domu, do Ojca. Wstydzi się, boleje, jednak chce lądować w ramionach Ojca. Czy nie jest to wypełnienie Bożego pragnienia miłości?! Słyszymy: Ten odszedł do domu usprawiedliwiony. Odszedł, bo przyszedł po usprawiedliwienie. 
Kiedy uczeń jest chory to przynosi do szkoły usprawiedliwienie. To uczeń się gimnastykuje, by powiedzieć o przeszkodach. Widzi je w sobie. Dziwne byłoby gdyby winę zrzucało się na wszystkich innych poza sobą. Sumienie czyste w wielu przypadkach jest takowym, bo jest nieużywane. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony.

o. Robert Więcek SJ