W takim kraju jak Polska żaden film dotyczący księży nie mógłby przejść bez echa. Nic dziwnego, że "Kler" Wojciech Smarzowskiego budzi tak ogromne emocje.
Byłem na seansie między innymi po to, by je poczuć - razem z innymi - na własnej skórze. Wiedziałem, czego się spodziewać, jeśli chodzi o stylistykę: podobnie jak we wcześniejszych filmach - brutalnego uderzenia między oczy złem i ludzką biedą. Jeśli ktoś nie lubi takich wyostrzeń, nie polecam wybierać się do kina.
To film, który w moim odczuciu porusza dwa bolesne tematy. Po pierwsze, jest sprzeciwem wobec wszelkiej arogancji kościelnej władzy, która wielu ludzi złości i boli, dlatego że stoi w rażącej sprzeczności z ewangelicznym wezwaniem do prostoty, służby i oddania życia za nieprzyjaciół. Gdzieś w tle w większości polskich głów i serc tle się przynajmniej płomyk świadomości, że chrześcijaństwo jest religią pokornej miłości. Ani razu podczas filmu nie miałem poczucia, że wątek nadużyć władzy jest jakoś szczególnie przesadzony. Filmowy biskup jest otoczony zalęknionymi klakierami, ludźmi złamanymi strachem lub cynicznymi graczami. Osią jego pasterskiej troski jest wznoszenie prestiżowego dlań sanktuarium. Budowa ta i jej planowane uroczyste zakończenie stają się symbolem wybujałej władzy i próżności wciągających świat biznesu, polityki aż po najwyższe szczeble.
Drugim wątkiem, który krzyczy w filmie Smarzowskiego, jest dramat pedofilii. Krzyk ofiar odbija się od ściany niezrozumienia, lęku, a nawet cynizmu i agresji. To bardzo głośne i przejmujące echo. Łączą się w nim cierpienie nadużycia, podeptanej wrażliwości w wyniku krzywdy pedofilskich zachowań księży i upokarzające poczucie bezsilności wobec prób wyciszenia tego dramatu. Filmowe grono duchownych odnoszących się do skarg ofiar przemawia zlepkiem rzeczywistych fraz - cytatów, które wyszły w publicznej debacie z ust "obrońców Kościoła". W filmie ksiądz pedofil jest pokazany jako postać demoniczna. Nie od razu to jednak widać. Zasłona, jaką stwarza wokół siebie, myli tropy. Z czasem widz dostrzega, że ten chory świat zaburzonego człowieka chowa w tle osobisty dramat doznanych jako dziecko nadużyć.
W wielu komentarzach na forach internetowych pojawia się określenie "zwyrodnialcy w sutannach". Ten emocjonalny zwrot jest mylący: pedofilia to potworne zaburzenie. Pedofil to zarazem ofiara czyichś nadużyć, oprawca i dokumentnie zakłamany człowiek. To chory zbrodniarz, który rozsiewa wokół siebie śmierć. I niezależnie od tego, kogo ta choroba dotyka, wymaga bardzo określonych działań prawnych i terapeutycznych. To bolesne, że tak długo tzw. chęć bronienia dobrego imienia Kościoła czyniła ślepymi na te brutalne fakty.
Dużo w filmie Smarzowskiego zagubionych duchownych - infantylnych, bez wyrazu. Szare tło dla patologii. To najsłabszy moim zdaniem element całości. Bardzo osłabiający realizm tytułowego kleru, który pozostaje niesłychanie barwnie złożonym środowiskiem.
za: Wojciech Jędrzejewski OP (dominikanin, rekolekcjonista, współtwórca serwisu internetowego "Mateusz), Bardzo głośne echo, w: Gość Niedzielny nr 41/2018, s. 58.