Listy t. II - Kilka użytecznych myśli

Kilka użytecznych myśli

Mediolan, 8 września 1961 Święto Narodzin Maryi

Najmilsi,

Wraz z ostatnim cyklem rekolekcji, w którym Pan pozwolił mi uczestniczyć, zamyka się również okres naszej letniej aktywności i otwiera czas bezpośredniego przygotowania do święta Chrystusa Króla.
A ponieważ w poprzednich latach, przy tej okazji, odczuwałem potrzebę skreślenia do was kilku słów, tym bardziej w tym roku, kiedy to z powodu nowych i poważnych okoliczności nie mogłem być z wami podczas letniej tury rekolekcji. Ufam, że poniesiona przeze mnie ofiara będzie znaczyć więcej niż niejedno słowo i z chęcią ją podjąłem dla dobra wszystkich, i każdego z osobna. W otaczającej mnie atmosferze pokoju i ścisłej łączności z Panem, nie mogę jednak uchylić się od obowiązku napisania do was kilku słów, które mogą pomóc wam w przygotowaniu się do święta Chrystusa Króla.

l. Myśl przewodnia, która przewija się w rozważaniach ojca kaznodziei, w ścisłym odniesieniu do tradycji monastycznej, a zatem do Pisma Świętego, prowadzi nas do poniższej konkluzji; iż nasze powołanie jest fragmentem misji Chrystusa - Słowa, które stało się człowiekiem, aby swoim przyjściem uświęcić cały świat.
Na tym polega kapłańska misja Chrystusa, najwyższego kapłana, w którym osiąga swoją pełnię każde kapłaństwo i dzięki któremu przypieczętowane zostało nowe przymierze Boga ze wspólnotą. Prawdziwa jedność Boga z człowiekiem ucieleśnia się w połączeniu w osobie Chrystusa natury boskiej z ludzką; zaś na mocy krwi Chrystusa — ofiary na odpuszczenie grzechów — rozszerza się, za sprawą łaski, na tych wszystkich, którzy wierząc w Niego stają się dziećmi Boga. W ten sposób desakralizowany grzechem świat, w Nim jest uświęcany, aby wypełnił się pierwotny zamysł Boga, dla którego wszystko zostało stworzone.
W Nim jest moc potrzebna do aktu uświęcenia, zaś wykonanie dzieje się za pośrednictwem kapłaństwa Chrystusa przekazanego wiernym: kapłaństwo hierarchiczne w celu uświęcenia ludzi za pośrednictwem łaski, kapłaństwo rozszerzone na wiernych w celu uświęcenia pełnionych przez nich aktywności doczesnych. A zatem możliwość konsekrowania Bogu dzieła naszych rąk jest wprost proporcjonalna do stopnia naszego złączenia się z Chrystusem, a za Jego pośrednictwem, poddając się Duchowi Świętemu, złączenia się z Bogiem.

Widać więc, że zarówno nasza świętość, jak i zdolność do uświęcania naszych dzieł doczesnych zgodnie z Bożym zamysłem, zależą od naszej wierności. Słowo to nabiera szczególnego znaczenia, kiedy używamy je w znaczeniu biblijnym, czyli w odniesieniu do związku oblubieńczego Boga z człowiekiem.
Tym samym chcemy ukazać, że Bóg jest wierny, podobnie jak małżonek swej żonie, i także od nas wymaga wierności. W takim świetle wyraźnie widać całą ohydę niewierności małżeńskiej.
Zwykle na nas, jako chrześcijanach i ludziach, robi wielkie wrażenie wiadomość o czyjejś niewierności. A czy kiedykolwiek pomyśleliśmy, że nasze grzechy, nasze świadome niedociągnięcia, /w szczególny sposób dotyczy to osób konsekrowanych/ są podobną niewiernością, kiedy porzucając Oblubieńca, wolimy zamiast Niego istotę stworzoną?

Nasza zażyłość z Panem zmniejsza się wprost proporcjonalnie do naszej niewierności, oddalamy się od zbawczego planu Boga i nie dość, że samych siebie wystawiamy na niebezpieczeństwo, to tracimy także zdolność do zbawiania innych. Czujemy więc, że kontrastuje to z naszym chrześcijańskim powołaniem i starajmy się, aby na Bożą wierność odpowiedzieć wiernością z naszej strony.
Aby tak się stało, wierność oparta na bojażni Bożej, powinna być nieustannie poddawana kierownictwu Ducha Świętego; Ducha miłości, który przypieczętuje w Chrystusie naszą relację z Ojcem i pozwoli jej się rozwinąć w takiej mierze, w jakiej pozwalamy się Jemu prowadzić.Bądźmy wierni Chrystusowi, jak żołnierze swojemu królowi.
Żołnierska wierność staje się dobrym porównaniem, kiedy rozważamy zagadnienie dominujące w Biblii i życiu: problem pokusy. Radość z zachowanej za wszelką cenę wierności jest błogosławieństwem, głoszonym na kartach Biblii, dla tych, którzy zwycięsko przeszli próbę. Jest to błogosławieństwo wierności żołnierskiej! Kiedy myślę o was, w samym środku spraw tego świata, o ludziach, którzy zawarli z Bogiem pakt wierności oblubieńczej, pakt, który nie uznaje zerwania, nasuwa mi się pytanie: Czy to jest w ogóle możliwe? Wtedy przypominają mi się słowa Pawła, niezmordowanego orędownika Królestwa Bożego: „Ale we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował. I jestem pewien, że ani śmierć, ani życie, ani Aniołowie, ani zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani potęgi, ani co wysokie, ani co głębokie, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Jezusie Chrystusie, Panu naszym" /Rz 8, 37-387.
Jest to pieśń triumfu wierności, wyśpiewana przez osobę, która w Królu ma swego Oblubieńca i łączy w codziennych zmaganiach wierność oblubieńczą z wiernością żołnierską. Właśnie tego oczekuje od nas Król, Kościół oraz nieświadomie oczekuje także świat wzdychając do Tego, który może go uwolnić od marności.
Mam nadzieję, że odnowiony na rekolekcjach zapał pozwoli nam wyjść naprzeciw tym oczekiwaniom, a uroczystość Chrystusa Króla przypieczętuje tylko podjęte przez wszystkich zobowiązanie wierności.

2. Zobowiązanie to należy również postrzegać w kontekście aktualnej sytuacji Instytutu i Kościoła. Ufamy, że o ile Bóg inaczej nie postanowi, będzie nam dane już od święta Chrystusa Króla żyć według nowego tekstu Konstytucji, jako pierwszy krok ku papieskiemu zatwierdzeniu, które mamy otrzymać za rok, w dziesiątą rocznicę diecezjalnego zatwierdzenia Instytutu.
Oznacza to, że forma Instytutu ulegnie uściśleniu, nie należy jednak odczytywać tego w kategoriach zestarzenia się. Przed tym ocali nas duch bezgranicznej wierności, który będzie strzegł witalności w życiu Instytutu, a z fundamentów prawnych uczyni odskocznię do bujnego rozwoju jakościowego i ilościowego Instytutu.
W ten sposób wychodzimy naprzeciw potrzebom Kościoła.
Planowany II Sobót Watykański otwiera przed Kościołem epokę nowych form przenikania świata duchem Ewangelii. Świat znajduje się w szczególnym miejscu swego rozwoju i obrany przezeń kierunek może okazać się dla niego szkodliwy, jeśli zgodzi się na oderwanie od Boga. Na Kościele i na nas spoczywa obowiązek działań, które nie dopuszczą do takiego rozwoju sytuacji. Co więcej, odnajdując w Bogu początek i koniec swego rozwoju, świat zapewni sukces swemu rozwojowi. Do tego zadania powinny zaangażować się wszystkie siły Kościoła, każda zgodnie ze swą specyfiką. Przede wszystkim zaś powinna być widoczna pierwszoplanowa odpowiedzialność świeckich, a z kolei ich uaktywnienie i ożywienie powinno być powierzone Instytutom Świeckim, w szczególności tym, które mają sprecyzowaną wizję świeckości i dostosowaną do tego duchowość, co predestynuje je do tego zadania.

Wobec takiej perspektywy, chciałbym, aby gorąco modlono się w dwu intencjach. Pierwsza to pomyślny wynik Soboru; przypominam, że w momencie jego rozpoczęcia prosiłem, aby w tej intencji odmawiać litanię do Chrystusa Króla. Inne formy pozostawiam indywidualnej inicjatywie, aby tylko nie zapominać o modlitwie w tej intencji.
Druga intencja dotyczy nawrócenia Rosji. Być może Bóg posłał mnie tam w tym celu. Pośpiech, z jakim odbywałem tę podróż oraz różnorakie obowiązki nie pozwoliły mi na zgromadzenie wiarogodnych informacji z czysto ludzkiego punktu widzenia. Mocno jednak odczułem wszechobecny ból z powodu przeprowadzonej wśród ludu chrześcijańskiego ateizacji i uczynienia z człowieka bóstwa. Zrozumiałem wtedy zapisane w Dziejach Apostolskich słowa oddające stan ducha Pawła, odwiedzającego Ateny: „Paweł burzył się wewnętrznie na widok miasta pełnego bożków" /Dz 17, 16/. Wydaje się jednak, że wraz z rozwojem świata społeczeństwo to będzie miało coś do powiedzenia i może już wyczuwa, że to, co ma do przekazania światu będzie miało wartość pod warunkiem, że odnowi więź z Bogiem, którą w swej głupocie zerwało, wierząc, iż jest to konieczne do osiągnięcia ziemskiego dobrobytu. Powinniśmy modlić się i coś ofiarować w tej intencji. Nie zapominajmy, że w tej intencji ofiarowane są modlitwy końcowe Mszy Świętej. Odmawiajmy je w pobożnym skupieniu, a potem czyńmy to, co podpowie nam Pan. Kto wie, może i taka perspektywa może pobudzić nas do większego zapału w dochowywaniu wierności.

3. Zbliżający się dzień święta Chrystusa Króla, każe nam w sposób szczególny pamiętać o tych, którzy zakończą wtedy okres aspirantury i złożą śluby. Nie zapominajmy też o grupie przygotowującej się do wejścia do aspirantury, aby Odpowiedzialni dopuścili tylko tych, którzy naprawdę są powołani, a ci, żeby z radością zaczęli swój czas przygotowania do złożenia ślubów.
Wszyscy przyczyńmy się do tego, aby pozostały do święta czas był czasem szczególnym i nie zapominajmy o Różańcu; aby Maryja, poprzez rozważanie świętych tajemnic, nauczyła nas naśladowania Jezusa tak, abyśmy byli godni miana Jego żołnierzy.
W tym stanie ducha pozdrawiam wszystkich w Panu.