Listy t. III - Podstawowe zadanie w naszym życiu

Podstawowe zadanie w naszym życiu

17 czerwca 1966 Boże Ciało

Najmilsi,

Na początku czerwca odpowiedzialni z Instytutu spotkali się, aby wspólnie zastanowić się nad pewnymi kwestiami.
Chciałbym podzielić się z wami wypracowanymi w czasie tego spotkania wnioskami. Pomoże nam to zgodnie zaangażować się w realizację naszego życiowego programu i wzajemnie sobie pomagać w wypełnianiu naszego podstawowego zadania. Stale nam o tym przypominał ojciec naszego Instytutu, Sługa Boży, kardynał I. Schuster: „Bonus esto Miles Christi" - Bądź dobrym żołnierzem Jezusa Chrystusa!
Nasze refleksje podążały wypracowanym na poprzednich spotkaniach torem. Cały nasz wysiłek skierowany został na precyzyjne określenie cech dynamicznej równowagi, która ma nas jakościowo wyróżniać. Te dwa słowa wykluczają statyczność, często myloną z równowagą oraz nerwowe poszukiwanie nowości czy sensacji, często mylone z dynamicznością. Dynamiczna równowaga, to umiejętność poruszania się po wyraźnie wyznaczonym torze; jest to umiejętność wykluczająca statyczność, czyli przekonanie o tym, że dotarło się już do mety. Jest to umiejętność poruszania się, która wymaga od nas ducha inicjatywy, odnawianego każdego dnia. A zatem, jest to sztuka poruszania się, wykluczająca sprzeniewierzenie się swemu powołaniu, z powodu pociągającej siły nowości; sztuka wymagająca od nas znajdowania uzasadnienia dla swych działań w wierności powołaniu.

Jednym z charakterystycznych elementów rzeczywistości naszych czasów, łatwym do zauważenia, jest pogoń za nowością.
Dotyczy to zarówno Kościoła, jak i świata. Fakt ten rodzi ducha inicjatywy, który ma swoje pozytywne i negatywne strony; to znaczy po przekroczeniu pewnych granic, duch inicjatywy wydaje się przeradzać w potrzebę ucieczki, czy pogoń za przygodą, czyli w postawę mało konstruktywną.
Powyższa charakterystyka, jakie może mieć następstwa dla Instytutu? Niektórym wydaje się, że brakuje inicjatyw, a innym, że jesteśmy wystarczająco otwarci na nowe wyzwania. Podstawową kwestią jest teraz odpowiedź, jakiej musi udzielić Instytut i każdy z nas, na pytanie dotyczące stanowiska Instytutu wobec takiej sytuacji, ze szczególnym uwzględnieniem woli Boga. Nasza uwaga powinna być więc skierowana na dwie podstawowe sprawy: po pierwsze — co rozumiemy przez inicjatywę? Po drugie — jaka jest relacja inicjatywa-posłuszeństwo?

1. Inicjatywę można zdefiniować w ten sposób: indywidualne zobowiązanie do kontynuowania tego, co nakłada na nas obowiązek. Są różne sposoby wykonywania obowiązków.
Można być pasywnym i bez inwencji wykonywać to, co się ma do zrobienia, ale można też w codzienne obowiązki wnosić nieustanny powiew świeżości. Tak czyni ktoś, kto z miłością podchodzi do swych zadań. Nie ma wątpliwości, że ten drugi sposób jest chrześcijański, a więc jest stylem Miles, który wie, że został powołany do szukania Królestwa Bożego w rzetelnie wykonywanych i zgodnych z wolą Bożą zadaniach, do których jego stan go predestynuje.

Czy w modlitwie, czy w pracy, Miles jest wrogiem rutyny, czy mechanicznie wykonywanych czynności. Miles rozpoczyna każdy dzień z odnowionym sercem, jak ktoś, kto zdaje sobie sprawę, że zobowiązał się, iż każdy jego czyn ma być świadectwem miłości do Króla; a przecież prawdziwa miłość nie starzeje się ani nie wpada w rutynę. Patrząc z takiej perspektywy, nie możemy inicjatywie ze strony Miles narzucać ograniczeń. Niech nasze działania cechuje dynamiczna równowaga, która przenika nadzwyczajne zobowiązania w zwyczajności codziennych zajęć. Inicjatywę można też rozumieć jako podejmowanie rzeczy nowych czy to poprzez dodanie nowych zadań, czy poprzez zmianę obszaru działań. W tym momencie pojawia się relacja inicjatywa-posłuszeństwo. Zanim, jednak zajmiemy się tą relacją, należałoby powiedzieć kilka słów na temat znaczenia, jakie może mieć dla nas tak pojęta inicjatywa.

W tym miejscu może być przydatna refleksja nad pewnym faktem, wcale nie marginalnym, dla koncepcji Instytutu. Chodzi tutaj o świeckość i to stu procentową, którą stawia sobie za cel Instytut, i żeby to osiągnąć rezygnuje z jakichkolwiek dzieł własnych, czyli z własnych inicjatyw. Jest to wyjście naprzeciw potrzebie nie stawiania się poza światem, a tak mogłoby się stać, gdybyśmy się angażowali w przedsięwzięcia rozwijające się na obrzeżach świata i życia codziennego. Dobre zrozumienie tego aspektu życia naszego Instytutu niesie ze sobą określone rozumienie słowa 'inicjatywa'. Wyklucza ono podejmowanie zadań, które mogą nas izolować od świata. A zatem inicjatywa, nawet najbardziej odważna, ma zmieścić się w ramach tego, co nazywamy autentyczną służbą dla świata w duchu Kościoła. Instytut i jednostki nań się składające, mają być otwarte na tak pojętego ducha inicjatywy, a formacja w takim duchu, powinna kłaść nacisk na dominujący element powołania Miles, jakim jest akceptacja „strasznej codzienności". Mamy zatem w sposób nie rutynowy podchodzić do naszych obowiązków i być otwartymi na ewentualne wezwanie, które mogłoby zasugerować inicjatywy nadzwyczajne.

2. W tym miejscu pojawia się problem relacji inicjatywa-posłuszeństwo. Relacji posłuszeństwa nie powinniśmy postrzegać jako przeszkody w podejmowaniu inicjatyw, wręcz przeciwnie, ma to być środek do uwypuklenia ich wagi, oczywiście w granicach przez Boga określonych. Chcąc to zrozumieć, musimy mieć pewną wizję wiary, którą każdy z nas intuicyjnie wyczuwa na modlitwie, a mianowicie, że prawdziwy sens posłuszeństwa wyraża się w ofierze, gdyż czyni nas miłymi Bogu.
Posłuszeństwo powinno być rozumiane jako wspaniały środek, uwalniający naszą wolę od wszelkich przeszkód, które mogłyby zakłócić nasze przylgnięcie do woli Boga. Wobec tego, jest to najlepszy środek pobudzający ducha inicjatywy, który nie jest przecież rodzajem kaprysu, ale poszukiwaniem woli Bożej.
Naturalnym więc zachowaniem w początkach naszego życia duchowego, powinno być częste odwoływanie się do Odpowiedzialnych, aby zweryfikować nasze indywidualne inicjatywy pod kątem zgodności z wolą Boga. Zadaniem Odpowiedzialnego, w tym przypadku, będzie pomoc udzielona Miles w indywidualnym wysiłku, zmierzającym do wyodrębnienia znaków woli Boga, a nie podejmowanie decyzji za niego /choć tak się może zdarzyć/.
Chodzi o to, aby odwołanie się do władz nie stało się ze strony młodego człowieka pretekstem do ucieczki od odpowiedzialności.

Ci, którzy są bardziej zaawansowani w dojrzewaniu do ducha wolności, mogą rzadziej uciekać się do Odpowiedzialnych, jeżeli tylko czują, że naprawdę są Bogu posłuszni, poprzez lojalne przestrzeganie Reguły, która stała się już elementem konstytutywnym przeżywania własnego powołania, w sposób świadomy i odpowiedzialny. Niech jednak uważają, aby nie doprowadziło to do „wyhodowania" pewnego typu niezależności, która z trudem poddaje się kontroli Odpowiedzialnych, nawet wtedy, gdy jest konieczna. Pamiętajmy, że nasza natura z łatwością może nas zwieść.

W sytuacji, w której relacja posłuszeństwa dotyczyć będzie inicjatyw o charakterze nadzwyczajnym, dobrze byłoby, aby Odpowiedzialny, chcąc być wiernym duchowi Instytutu, nie zamykał się na propozycje inicjatyw nadzwyczajnych, które padną ze strony Miles. A Miles, ze swej strony, niech ma zakodowane, że nadzwyczajność inicjatywy nie powinna usprawiedliwiać unikania relacji posłuszeństwa. Pozostanie ona gwarancją, tak dla Instytutu, jak i dla jednostek, wierności
własnemu powołaniu. Jednakże wierność powołaniu nie wyklucza z góry podejmowania śmiałych inicjatyw, lecz wymaga, aby nie stały one w sprzeczności z powołaniem. Tylko tak można mieć pewność, że nie dopuścimy do zniekształcenia ideowego profilu Instytutu, który w takiej właśnie postaci uzyskał aprobatę i błogosławieństwo Kościoła.

Jestem pewien, że w takiej mierze, w jakiej wszyscy będziemy się doskonalić w sztuce inicjatywy, będziemy też potrafili usłyszeć głos Boga i zrozumiemy, iż wierność powołaniu może być przeżywana w ramach dynamicznej równowagi, która ma być cechą charakterystyczną naszego życia.

II

Właściwym środkiem pomocnym w znalezieniu stosownej miary dla dynamicznej równowagi, niech będzie wspólny wysiłek, zmierzający do ożywienia naszej duchowej wspólnoty.
Oznaki pewnego niedostatku zostały już wcześniej zauważone, a wyrażają się, na przykład, w trudności wzajemnego porozumienia. Nie będę tu analizował powodów, ale na pewno ciążą nam pewne tradycje, trudności natury psychologicznej bądź innego typu. A jednak, gdybyśmy wspólnym, pokornym wysiłkiem coś przedsięwzięli, to byłyby tego widoczne efekty. Takim przykładem jest grupa z Veneto, która na swoich spotkaniach podjęła się i z sukcesem przeprowadziła „rewizję życia". Dobrze zrozumiana i zastosowana staje się wartościowym środkiem, pomocnym w budowaniu wspólnotowej świadomości.

Proszę wszystkich o podobny wysiłek. Niech grupy spotykające się na dniach skupienia, czy przy innych okazjach popracują nad tym, a ponieważ udało się braciom z Veneto, dlaczegóż miałoby się nie udać innym?
Sądzę, że letnie spotkania ze swymi charakterystycznymi elementami, mogą sprzyjać budowaniu poczucia wspólnoty: mam tu na myśli rekolekcje i wakacje. Także w tym roku zorganizujemy popołudniowe konwersatorium duchowe po to, by wydobyć z bogactwa Wspólnoty wsparcie dla indywidualnego rozwoju duchowego. Pamiętajmy już teraz w naszych modlitwach o tym ważnym w naszym rocznym cyklu etapie, aby rekolekcje okazały się jak najbardziej owocne. Jeśli chodzi o spędzenie wakacji, to są dwie propozycje: jedna to góry w Dolinie Ayas, a druga to tydzień w eremie San Salvatore.
Czasami ma się wrażenie, że nie wszyscy doceniają wartość spędzonych wspólnie wakacji. Wiem też, że często powody nieobecności są jak najbardziej usprawiedliwione. Chciałbym jednak z naciskiem przypomnieć wszystkim, aby nie lekceważyli obowiązku spędzania razem części wakacji, gdyż może to być nieodzowne, tak dla ducha, jak i dla ciała.

Czas wakacji jest dobrą okazją do pogłębienia naszych braterskich więzi przyjaźni w Panu, kształtowania wspólnej świadomości we wzajemnej wymianie doświadczeń. Czas ten wykorzystamy również na zapoznanie się z dokumentem soborowym, dotyczącym wolności religijnej - „Dignitatis Humanae". Treści tego dokumentu powinny przełożyć się na nasze życie — aktywnych chrześcijan.
Podsumowując: w tym roku S. Salvatore przyjmie nas w odnowionej szacie. Oprócz koniecznego remontu dachu, uporowi Elio zawdzięczamy, że ujrzały światło dzienne elementy architektoniczne do tej pory zakryte. W ten sposób miejsce to, przygotowane dla nas przez Opatrzność, stało się jeszcze piękniejsze. To prawda, że pociąga to za sobą pewne obciążenie finansowe, co zresztą mogłoby pobudzić do wspaniałomyślnych gestów tych, którzy dysponują jakimiś środkami. Sądzę, że także tym razem S. Salvatore przygotował dla nas wskazówkę symboliczną.

Pamiętamy, przecież, jak przy pierwszych przeróbkach sądziliśmy, że odkryjemy Wniebowstąpienie, a tymczasem naszym oczom ukazała się scena Ukrzyżowania. Zbijając tynki, które wielowarstwowo pokrywały ściany, odsłoniono elementy architektoniczne o wielkiej wartości artystycznej, dodatkowo uwypuklając prostotę i piękno pierwotnej konstrukcji. Czyż nie można w tym widzieć pewnego znaku?
Zagłębiajmy się coraz bardziej poprzez modlitwę, refleksję i doświadczenie życiowe w zasadniczy profil ideowy Instytutu, zarysowany w Konstytucjach, a odkryjemy jego siłę wyrazu, piękno oraz zgodność z potrzebami, które Kościół wyraził na Soborze.