Listy t. IV - Komentarz do artykułu 4 Konstytucji

24-25 kwietnia 1972 

Artykuł 4 jest próbą wyjaśnienia nazwy Instytutu: Instytut Świecki Chrystusa Króla. Ten dość krótki artykuł zawiera bogatą treść, a jego zadaniem jest syntetyczne ujęcie oraz wyjaśnienie głębokiego znaczenia tejże nazwy. Postaramy się go zgłębić, gdyż wartość Konstytucji mierzy się nie tym, że istnieje na papierze, lecz komunikatywnością treści i zdolnością do formowania naszych życiowych postaw. Chcę przez to powiedzieć, że nawet tam, gdzie nie ma tekstu pisanego, powinno się go odczytać z naszych postaw, przy założeniu, że umiemy go wcielić w życie. 
Zaczniemy od przypomnienia sobie treści artykułu 4, następnie zajrzymy do artykułów 2 i 3, po czym zatrzymamy się na dłużej przy artykule 4. Składa się on z dwu części i brzmi taki1/: „Wspólnota Instytutu czerpie natchnienie z Chrystusa Króla chcąc tym samym zaznaczyć, że wspólnota miłości z Bogiem w Chrystusie wymaga, aby jej członkowie, służąc światu i Kościołowi, swoją formą życia świadczyli, poprzez uczestnictwo w misterium Jego odkupieńczej śmierci, o panowaniu Chrystusa Zmartwychwstałego i Uwielbionego. Nadana Instytutowi nazwa oznacza ponadto, że już tu na ziemi perspektywa wypełnienia się obietnicy Królestwa staje się motorem dziejów". 

Dla kogoś, kto czyta po raz pierwszy ten artykuł, może on wydać się trudny w odbiorze, a zatem warto go objaśnić i zinterpretować. W lepszym zrozumieniu artykułu 4 pomogą nam artykuły go poprzedzające 2 i 3, gdyż wskazują one na cel Instytutu oraz podstawową jego cechę. 
Artykuł 2: „Celem Instytutu jest ukształtowanie postawy dążenia do pełni miłości oraz zobowiązanie członków Instytutu do przeżywania własnej konsekracji jako poszukiwania królestwa Bożego: będąc w świecie świadkami i znakiem Boga żywego; zajmować się rzeczywistością doczesną i kierować nią po myśli Bożej; przyczyniając się do wzrostu Kościoła — mistycznego ciała Chrystusa". 

Wielopoziomowy cel, który ma doprowadzić członków Instytutu do pełni miłości, gdyż właśnie to jest wspólnym celem wszystkich chrześcijan niezależnie od kategorii, sprowadza się do trzech punktów. Pierwszy: poszukiwanie królestwa Bożego poprzez dawanie świadectwa. Każdy powinien stać się w świecie świadkiem i znakiem Boga żywego /jest to zwrot użyty w tekście soborowym/. Nasze świadectwo i nasz sposób bycia dla osób, z którymi się stykamy powinny być „znakiem Boga żywego". 

Drugi: szukanie królestwa Bożego poprzez zajmowanie się sprawami doczesnymi i kierowanie nimi po myśli Bożej. To soborowe zdanie odnosi się do świeckich. 

Trzeci: przyczyniać się do wzrostu Kościoła — ciała mistycznego Chrystusa. Jest to cel apostolskiej pracy Instytutu. 

Artykuł 3 brzmi tak: „Dla członków Instytutu, w całości określanego przez świeckość, dążenie do pełni miłości jest nierozerwalnie złączone z zaangażowaniem się w rzeczywistość ziemską; jest to cecha określająca ich konsekrację". 

Osób konsekrowanych jest na świecie wiele gatunków i rodzajów. Naszą cechą charakterystyczną, tym, co nas określa jest właśnie nierozerwalny związek między dążeniem do miłości, a zaangażowaniem w rzeczywistość ziemską. 
Jak widzicie, w tych dwu artykułach zawarty jest cel Instytutu oraz podana cecha określająca istotę Instytutu. Artykuły są bogate w treści, które mogłyby stać się przedmiotem medytacji i naszego rachunku sumienia, by móc sprostać celom postawionym przed Instytutem. 

Zastanówmy się teraz nad powodem, dla którego Instytut występuje pod nazwą „Chrystusa Króla", choć jego cechą charakterystyczną jest świeckość, czyli połączenie dwu rzeczy: dążenia do pełni miłości z zaangażowaniem w sprawy ziemskie. Pierwszy ustęp artykułu 4 wyraża takie przekonanie: wybrano nazwę Chrystusa Króla dla podkreślenia charakteru naszego świadectwa / jest to świadczenie o panowaniu Chrystusa Zmartwychwstałego, o Bogu żywym, który przeszedł przez śmierć, ale ją pokonał jako zapowiedź królestwa Bożego/, które ma przejść przez drogę krzyża. Faktyczne znaczenie tego ustępu można sprowadzić do stwierdzenia, że dawanie świadectwa o panowaniu Chrystusa ma być 'zanurzone' w misterium Jego odkupieńczej śmierci. 

Nie bez powodu dzisiejszego ranka chciałem, aby w krótkim czytaniu, w trakcie Jutrzni znalazł się fragment l Listu do Koryntian z rozdziału l, werset 17 i dalej, gdyż Paweł rozważa tam rzeczywistość krzyża górującą nad całym chrześcijaństwem. I czyni tak nie dlatego, aby odjąć chrześcijaństwu radość i chwałę Zmartwychwstania, a zatem radość życia, eksplozję życia rodzącego się ze Zmartwychwstania, ale po to, by nikt się nie łudził, że istnieje inna droga do osiągnięcia tej radości, niż droga, którą przeszedł Jezus Chrystus, czyli poprzez krzyż. I właśnie w Liście Pawła odnajdujemy uwielbienie dla Chrystusa ukrzyżowanego, dla krzyża, który jest zgorszeniem, ale jednocześnie jedyną drogą prowadzącą do zmartwychwstania, czyli do nowości życia, do radości. Dążąc zatem do celu, nie możemy zapomnieć, że droga do jego osiągnięcia prowadzi poprzez uczestnictwo w misterium odkupieńczej śmierci Chrystusa. 

Myślę, że po rozłożeniu artykułu na części pierwsze, lepiej go teraz rozumiemy. 
Naszą formą życia i jednocześnie świadectwa jest służba światu i Kościołowi. Zostało to zapisane w artykule 2: „zajmować się rzeczywistością doczesną i kierować nią po myśli Bożej", na tym polega autentyczne przeżywanie świeckości jako zaangażowanie w sprawy świata. Tak zdefiniowana forma życia mogłaby skłaniać do przypuszczeń, że określony wyżej kierunek nie jest dla nas aż tak ważny. Tymczasem, to właśnie w artykule 2, kładzie się nacisk na dawanie świadectwa poprzez uczestnictwo w życiu świata i Kościoła, taka forma życia ma się stać świadectwem panowania Chrystusa Zmartwychwstałego i Uwielbionego. Zajmowanie się sprawami doczesnymi i kierowanie nimi po myśli Bożej oznacza nic innego, jak ustanowienie na świecie takiego ładu, który jest owocem zmartwychwstania. 

Wartości takie jak: prawda, wolność, sprawiedliwość, miłość są ze sobą powiązane, są owocem nowości życia przyniesionej przez zmartwychwstanie Chrystusa, które stało się zwycięstwem nad grzechem. A to właśnie grzech jest przeszkodą w dochodzeniu do prawdy, gdyż pozwala trwać w nieświadomości; to grzech staje się przeszkodą na drodze do wolności, gdyż prowadzi do zniewolenia; to grzech nie pozwala osiągnąć sprawiedliwości i zamyka nas w egoizmie niesprawiedliwości; to grzech staje się przeszkodą w osiągnięciu pokoju, gdyż jest źródłem podziałów i wojen. Zmartwychwstanie, przywracając nowość życia, bazuje na wartościach blokowanych dotąd przez grzech /można w tym miejscu zwrócić uwagę na bogactwo znaczeniowe zawarte w litanii do Chrystusa Króla: Królu prawdy i życia, świętości i łaski, sprawiedliwości, miłości i pokoju"/ i czyni świat nowym. Tak to ujmuje liturgia paschalna: „Niech świat patrzy i zbada, iż rzeczy upadłe z winy grzechu podnoszą się, iż rzeczy postarzałe odnawiają się i wracają do swego pierwotnego stanu, w którym zostały pomyślane w Chrystusie, mocą Tego, od którego wzięły początek". 

Nasza forma życia w służbie światu i Kościołowi ma być świadectwem panowania Chrystusa Zmartwychwstałego i Uwielbionego. Nasza forma życia ma się stać świadectwem prawdy, wolności, sprawiedliwości, pokoju. Nie mogę kłamać, gdyż mam być świadkiem prawdy. Nie mogę uciskać i nie mogę pozwolić na ucisk, gdyż mam być świadkiem wolności. 
Mogę to czynić na mocy czegoś niewidocznego, co jednak wydaje owoc — jest to moc płynąca ze wspólnoty miłości z Bogiem w Chrystusie. Oto przyczyna mojej skuteczności, coś, co mnie uzdalnia do dawania świadectwa poprzez moją formę życia; świadectwa o Chrystusie Zmartwychwstałym i Uwielbionym. Wspólnotę miłości z Bogiem osiąga się poprzez Chrystusa, gdyż jest to jedyna forma wspólnoty, jaką Bóg dla nas przygotował. Nie ma innej możliwości wejścia w tę wspólnotę z Bogiem, jak tylko przez Chrystusa. 

Jest to niezwykła tajemnica i rozum stara się ją pojąć, rzucić nieco światła, uchylić rąbek zasłony skrywającej misterium, ale nie jest w stanie jej zgłębić, gdyż inaczej przestałaby być tajemnicą. Uczestnictwo w życiu Boga jest możliwe jedynie w Chrystusie, który jest Bogiem-Człowiekiem, aby umożliwić człowiekowi wspólnotę z Bogiem poprzez Jezusa Chrystusa. Tę wspólnotę Bóg od początku, w akcie stworzenia, zamyślił dla człowieka jako jego cel. Człowiek został przez Boga stworzony w tym celu i wszystko zostało dane człowiekowi, aby mu służyło do osiągnięcia wspólnoty z Bogiem. Skoro tak, to właśnie tu leży przyczyna zdolności do uczynienia z mojej formy życia, w służbie światu i Kościołowi, świadectwa o panowaniu Chrystusa Zmartwychwstałego i Uwielbionego. 
Na tym etapie rodzi się pytanie: W jaki sposób wspólnota miłości z Bogiem uzdalnia mnie do świadczenia o panowaniu Chrystusa Zmartwychwstałego i Uwielbionego? I tu zbliżamy się do misterium krzyża, do zbawczej śmierci Chrystusa. W jaki sposób Chrystus osiągnął chwałę zmartwychwstania? „Czyż Mesjasz nie miał tego cierpieć, aby wejść do swej chwały?" /Łk 24, 
26/ 
To dość szokujące stwierdzenie! I Paweł przypomina nam je w liście do Koryntian: „my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan..." /1 Kor 1,23/. 
To nie mieści się w głowie, aby Bóg umarł i to umarł śmiercią krzyżową, która była śmiercią hańbiącą. I nawet Żydzi, którzy oczekiwali Mesjasza — wyzwoliciela, nie potrafią Go ujrzeć w Jezusie. Tylko za sprawą wiary możemy, bez zrozumienia, przyjąć zamysł Boży. Przyjrzyjmy się Bożej logice obecnej we fragmencie Ewangelii Mateusza, gdzie ewangelista przytacza wyznanie wiary Piotra, a Chrystus ogłasza błogosławieństwo wiary. W opisie tym odnajdujemy trzy momenty, w których widoczna jest logika, nie ludzka, ale Jezusowa: „"A wy za kogo mnie uważacie"?. Odpowiedział Szymon Piotr: "Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego". "Błogosławiony jesteś Szymonie, synu Jony. Albowiem ciało i krew nie objawiły ci tego, lecz Ojciec mój, który jest w niebie"" /Mt 16, 15-17/. Co należy rozumieć w ten sposób, że wypowiedziałeś /Piotrze/ słowa zainspirowane przez Boga, dostroiłeś się na odbiór Bożych fal, popatrzyłeś na Mnie oczyma Ojca i dlatego jesteś błogosławiony. Następnie mówi Piotrowi kim ma się stać na mocy tego błogosławieństwa. I to jest pierwszy moment. Zaraz potem /werset 21/ czytamy: „Odtąd zaczął Jezus wskazywać swoim uczniom na to, że musi iść do Jerozolimy i wiele cierpieć od starszych i arcykapłanów, i uczonych w Piśmie; że będzie zabity i trzeciego dnia zmartwychwstanie". 

Dlaczego zaczął mówić o tym, że musi iść na śmierć od chwili, w której uznali w nim Syna Bożego? „A Piotr wziął Go na bok i począł robić Mu wyrzuty: "Panie, niech Cię Bóg broni! Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie". Lecz On odwrócił się i rzekł do Piotra: "Zejdź mi z oczu, szatanie!". A przecież dopiero co nazwał Piotra błogosławionym. 

Gdzieś głęboko w naszym umyśle tkwi niezdolność do zaakceptowania misterium krzyża i śmierci Syna Bożego. Za każdym razem, gdy odrzucamy taką ewentualność słyszymy słowa Jezusa: „Zejdź mi z oczu, szatanie!". Jezus chce w ten sposób powiedzieć, iż jesteśmy dla niego zgorszeniem, ponieważ nie kierujemy się Bożą mądrością, lecz ludzką. 

Spróbujmy teraz zrozumieć drugą część artykułu 4; wyrażona tam myśl jest dość stanowcza, skondensowana i dlatego należy ją rozwinąć. 
Pod tym sformułowaniem kryje się pewna wizja teologiczna, którą można streścić w dwu punktach. Pierwszy punkt ilustruje fragment Ewangelii św. Jana, w którym Piłat wypytuje Jezusa, czy Ten jest naprawdę królem: 
„Wtedy powtórnie wszedł Piłat do pretorium, a przywoławszy Jezusa rzekł do Niego: "Czy Ty jesteś królem żydowskim?" Jezus odpowiedział: „Czy to mówisz od siebie, czy też inni powiedzieli ci o Mnie?" Piłat odparł: "Czy ja jestem Żydem? Naród Twój i arcykapłani wydali mi Ciebie. Coś uczynił?" Odpowiedział Jezus: "Królestwo moje nie jest z tego świata. Gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy moi biliby się, abym nie został wydany Żydom. Teraz zaś królestwo moje nie jest stąd". Piłat zatem powiedział do Niego: "A więc jesteś królem?" Odpowiedział Jezus: "Tak, jestem królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu"" /J 18, 33-37/.


Oto pierwsza teza teologiczna, która legła u podstaw artykułu 4, brzmi ona: królestwo Chrystusa nie jest z tego świata. 
Potwierdził to z całą stanowczością Jezus, wykazując nawet, że w stosunku do Niego nie zostało zastosowane ziemskie prawo należne wszystkim władcom; zanim jakiś król zostanie pojmany, w jego obronie występują siły, których zadaniem jest ochrona króla. W przypadku Jezusa nic takiego nie miało miejsca. Co więcej, uczniowi, który był z Jezusem i usiłował Go bronić odcinając ucho niejakiemu Malchusowi, nakazuje schować miecz do pochwy. Jezus nie chce być broniony w sposób typowy dla ziemskich władców. Warto jest o tym pamiętać — królestwo Jezusa nie jest z tego świata. 

Ewangelista Marek przytacza pierwsze słowa, które wypowiedział Jezus, rozpoczynając swą publiczną działalność: „Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię" /Mk 1,15/. Może się wydawać dziwnym fakt, że ta sama osoba, która powiedziała, że królestwo Boże jest blisko, mówi następnie, iż moje królestwo nie jest z tego świata. Jaki związek zachodzi między tymi dwoma stwierdzeniami, które wydają się być niespójne? Ci, którzy słyszeli słowa o bliskości królestwa, mają prawo spodziewać się wypełnienia tej obietnicy. 

Tymczasem, Chrystus pod koniec swej misji, powierzonej Mu przez Ojca, oświadcza, że jego królestwo nie jest z tego świata. Musi istnieć jakiś związek między tymi dwoma wypowiedziami i to właśnie stanowi drugą tezę teologiczną zawartą w artykule 4. 

Królestwo Boże, które wypełni się nie na tym świecie, ma początek już tutaj. To, co zwykle odnosimy do naszego związku z Bogiem, należy też zastosować do królestwa Bożego w jego pełnej wizji. Nasz związek z Bogiem zwykle ujmujemy w kategoriach przylgnięcia do Chrystusa. W Chrystusie, w którego zostaliśmy wszczepieni dzięki Słowu i działaniu sakramentów, związek z Bogiem ma swój początek tu na ziemi, ale osiąga swą pełnię poza czasem. Wspólnota z Bogiem w Chrystusie jest, tu na ziemi, tylko początkiem prawdziwej więzi z Bogiem w Chrystusie, która się wypełni na końcu czasów. Pełnia wspólnoty jest też pełnią miłości, którą osiąga się poprzez wejście w relację z Bogiem, a wtedy Bóg staje się dla nas wszystkim. W tym właśnie momencie wypełnia się Boży zamysł, który istniał od początku i dla którego nas stworzył: zaprosić nas do współuczestnictwa w Bożym życiu na tyle, na ile to możliwe w porządku stworzenia. Podobnie jak w naszym przypadku jest początek w czasie, a następnie dopełnienie poza czasem, tak i z królestwem, które ma początek w czasie, a osiąga pełnię poza czasem. Dlatego też Chrystus rozpoczynając swą misję może powiedzieć: „bliskie jest królestwo Boże", a kończąc ją powie: „królestwo moje nie jest z tego świata". Królestwo Boże w swej pełni jest rzeczywistością nie z tej ziemi. Do tych prawd odnosi się artykuł 4 Konstytucji.


Artykuł ten mówi nam, że perspektywa pełni królestwa ma się stać siłą napędową uniwersalnej rzeczywistości królestwa rozwijającego się w czasie. Innymi słowy, początek królestwa zainicjowany przez Jezusa już tu na ziemi należy traktować jako zapowiedź tego, co ma nastąpić. Trzeba, zatem spróbować zrozumieć, czym jest wyżej wspomniana perspektywa pełni królestwa; królestwa, w którym Chrystus jest rzeczywiście królem. Stajemy wobec niezgłębionej tajemnicy. Nieco światła zostało rzucone na tę tajemnicę w Księdze Apokalipsy. Przeczytajmy kilka wersetów tej trudnej księgi. Pierwsza jej część przedstawia trudną drogę realizacji królestwa Boga wbrew jego wrogom, którzy przeciwstawiają się Chrystusowi. Na końcu księgi znajdujemy kilka wskazówek odnoszących się do królestwa w jego fazie spełnionej. 

„I usłyszałem jakby głos wielkiego tłumu i jakby głos mnogich wód, i jakby głos potężnych grzmotów, które mówiły: "Alleluja, bo zakrólował Pan Bóg nasz Wszechmogący. Weselmy się i radujmy i dajmy Mu chwałę, bo nadeszły Gody Baranka, a Jego Małżonka się przystroiła, i dano jej oblec bisior lśniący i czysty" — bisior bowiem oznacza czyny sprawiedliwe świętych. I mówi mi: "Napisz: Błogosławieni, którzy są wezwani na ucztę Godów Baranka!" I mówi mi: "Te słowa prawdziwe są Boże". I upadłem przed jego stopami, by pokłon mu oddać. I mówi: "Bacz, abyś tego nie czynił, bo jestem twoim współsługą i braci twoich, co mają świadectwo Jezusa: Bogu samemu złóż pokłon!" Świadectwem bowiem Jezusa jest duch proroctwa. 
Potem ujrzałem niebo otwarte: i oto — biały koń, a Ten, co na nim siedzi, zwany Wiernym i Prawdziwym, oto ze sprawiedliwością sądzi i walczy. Oczy Jego jak płomień ognia, a wiele diademów na Jego głowie, ma wypisane imię, którego nikt nie zna prócz Niego. Odziany jest w szatę we krwi skąpaną, a imię Jego nazwano: Słowo Boga. A wojska, które są w niebie, towarzyszyły Mu na białych koniach — wszyscy odziani w biały, czysty bisior. A z Jego ust wychodzi ostry miecz, by nim uderzyć narody: On paść je będzie rózgą żelazną i On wyciska tłocznię wina zapalczywego gniewu wszechmocnego Boga. A na szacie i na biodrze swym ma wypisane imię: Król Królów i Pan Panów" /Ap 19, 6-16/. 

W tym fragmencie możemy zauważyć fakt ustanowienia królestwa. Nie jest to już królestwo bliskie, czy początek królestwa, ale pełnia królestwa. I to dokonane królestwo staje się przestrzenią, w której odbywa się uroczystość zaślubin Baranka i jego oblubienicy. Oblubienica ubrana jest w bisior symbolizujący czyny sprawiedliwe świętych. Oblubienica to Kościół, czyli wspólnota świętych ubrana w bisior, gdyż jej odzieniem są czyny sprawiedliwe jej dzieci. Zaślubiny Baranka i Kościoła mają wyrażać najwyższą, mówiąc ludzkim językiem, formę zjednoczenia dwu osób, jaką jest związek małżeński. Nie będziemy rozważać szczegółów języka apokalipsy, jakim został opisany król, możemy tylko podkreślić, iż Jego imię brzmi: Słowo Boga. Jan piszący Apokalipsę jest tym samym Janem, który rozpoczął Ewangelię stwierdzeniem: „na początku było Słowo". 

To Słowo, w tekście Apokalipsy pojawia się na białym koniu, aby ustanowić swe królestwo, aby zostać uwielbionym w ustanowionym królestwie. Słowo Boga to klamry spinające cykl zdarzeń opisywanych przez Jana począwszy od Ewangelii, a skończywszy na Apokalipsie. 
Przeczytajmy teraz fragment z rozdziału 21: „I ujrzałem niebo nowe i ziemię nową, bo pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminęły i morza już nie ma. I Miasto Święte — Jeruzalem Nowe ujrzałem zstępujące z nieba od Boga, przystrojone jak oblubienica zdobna w klejnoty dla swego męża. I usłyszałem donośny głos mówiący od tronu: "Oto przybytek Boga z ludźmi: i zamieszka wraz z nimi i będą oni Jego ludem, a On będzie Bogiem z nimi" /Ap 21, 1-3/. 

Słowa te wskazują na wspólnotę z Bogiem, w ramach której Bóg jest wszystkim we wszystkich. Nie jest to Bóg gdzieś daleko, którego w pewnym sensie nie widać i nie czuć; co prawda nie zna się Go bezpośrednio, ale jest to Bóg z nami, Bóg, który postawił namiot pośród ludzi. W pewnym miejscu tekstu dowiadujemy się, że nie będzie już świątyni, gdyż On sam jest obecny, a zatem świątynia nie jest konieczna: wszystko jest świątynią. Wszystkie te określenia mają wyrazić niewyobrażalne misterium wspólnoty z Bogiem, które będzie istotą królestwa Bożego. „I otrze z ich oczu wszelką łzę, a śmierci już odtąd nie będzie. Ani żałoby, ni krzyku, ni trudu już nie będzie, bo pierwsze rzeczy przeminęły" /Ap 21, 4/. Przeminęła ta rzeczywistość, z którą należy kojarzyć ból i cierpienie. „I rzekł siedzący na tronie: "Oto czynię wszystko nowe"" /Ap 21, 5/. 

Element nowości jest charakterystycznym motywem przewodnim okresu wielkanocnego, gdyż to właśnie Wielkanoc jest początkiem królestwa. To, co wraz z Wielkanocą staje się początkiem, w stanie końca bez końca pozostaje nieprzerwanie nowością. Element konstytutywny nowości to poznanie Boga, które nigdy nie zostanie zaspokojone. Na tym właśnie polega tajemnica wspólnoty z Bogiem: Bóg cię wypełnia, jesteś nasycony i równocześnie nienasycony, a zatem zawsze jest dla ciebie Kimś nowym. Stanowi to całkowitą odwrotność ludzkiego doświadczenia, gdzie wszystko podlega procesowi starzenia. 

Tymczasem w rzeczywistości ostatecznej istnieje wieczna nowość, podobnie jak Bóg jest, jeśli tak można powiedzieć, nieustannie odnawiający się. 

Warto jeszcze przeczytać werset 1-5 z rozdziału 22: „I ukazał mi rzekę wody życia, lśniącą jak kryształ, wypływającą z tronu Boga i Baranka", Woda symbolizuje życie Boże, gdyż to Bóg jest dawcą życia; przyszedł, abyśmy mieli życie i to w obfitości. „Pomiędzy rynkiem Miasta a rzeką, po obu brzegach, drzewo życia, rodzące dwanaście owoców — wydające swój owoc każdego miesiąca — a liście drzewa służą do leczenia narodów. Nic godnego klątwy już odtąd nie będzie. I będzie w nim tron Boga i Baranka, a słudzy Jego będą Mu cześć oddawali. I będą oglądać Jego oblicze, a imię Jego — na ich czołach". Obraz Boga odciśnięty został w twarzach błogosławionych. 
„I odtąd już nocy nie będzie. A nie potrzeba im światła lampy i światła słońca, bo Pan Bóg będzie świecił nad nimi i będą królować na wieki wieków". 

Bóg jest światłem, powraca więc wielki temat światła. Tak się przedstawia perspektywa królestwa. Co ona oznacza? Bo przecież w powyższej perspektywie /której natury nie jesteśmy w stanie określić/ obecna rzeczywistość, w której żyjemy przestaje istnieć. Wszystko to, co składa się na naszą codzienność, na nasze doświadczenie i poszukiwania, zniknie. Bóg, który jest samym światłem udziela części tego światła błogosławionym, a błogosławieni radując się z posiadania Boga ustami starców wypowiadają: Alleluja. Amen. Jest to okrzyk radości i przyzwolenia wydany przez kogoś, kto jest przepełniony tą rzeczywistością i nie chce jej utracić. Taka jest perspektywa królestwa, która staje się zasadą ożywiającą rzeczywistość królestwa istniejącego w czasie. 

Należy to rozumieć w ten sposób, że królestwo mające swój początek tu, na ziemi, z wielkim trudem /opisanym w Apokalipsie jako tajemnicze walki/ likwiduje wszelkie przeszkody uniemożliwiające zjednoczenie z Bogiem. Królestwo, bowiem w swej istocie to właśnie przeżywanie wspólnoty z Bogiem i nic poza tym nie będzie w ostatecznej fazie królestwa. 
Przed nami walka z tym wszystkim, co uniemożliwia wspólnotę z Bogiem, a zatem czeka nas droga krzyża, gdyż Chrystus zapewnił zwycięstwo umierając i zmartwychwstając, i wszyscy, którzy chcą go naśladować w budowaniu królestwa, nie mogą obrać innej drogi niż drogi krzyża. Jest to ciężka walka z grzechem, z niewiedzą, z niesprawiedliwością, z uciskiem, aby przynieść łaskę, wspólnotę z Bogiem, prawdę, sprawiedliwość, wolność, miłość prawdziwą. W wysiłku tym czynić rzeczy nowymi, rozpocząć odnowę rzeczywistości, która będzie przywróceniem porządku zamyślonego przez Boga. Powrót do pierwotnego porządku nie stanie się jak za dotknięciem magicznej różdżki, ponieważ w porządku dziejów nie osiągnie się pełni nowości, trzeba się więc przygotować na ciągły wysiłek. Odnowa rzeczywistości w pełnym tego słowa znaczeniu jest możliwa, kiedy królestwo się wypełni: a oto czynię wszystko nowe; kiedy powróci Słowo, które stało się człowiekiem i Król obejmie całkowitą władzę nad swoim królestwem, i ostatecznie ustanowi królestwo. 

Proces ten jest dynamiczny, wymaga nieustannego wysiłku skierowanego na odnowę. Proces odnowy jest ciągły, ponieważ rzeczy osiągnięte dzisiaj, jutro się zestarzeją, a mają dążyć do odnowy, która w pełni ujawni się na końcu czasów. A wtedy będzie zawsze taka sama i zarazem nowa, na podobieństwo misterium Boga, w którym ma udział, a Który jest zawsze niezmienny i zawsze nowy. 
Możemy mieć pewne wątpliwości, co do wykonania, już tu na ziemi, wspomnianych wyżej czynności. Nasze doświadczenie mówi nam, iż w rzeczywistości ziemskiej realizuje się rzeczy konkretne, żyjemy i dajemy żyć innym, rozwiązujemy własne problemy, aby móc przeżyć w rzeczywistości doczesnej. A sprawami nadprzyrodzonymi zajmiemy się, kiedy znajdziemy się po tamtej stronie, gdzie nie je się ani nie pije, nie żeni się i nie wychodzi za mąż, ale dopóki jesteśmy tutaj... To zestawienie rzeczywistości ostatecznej z warunkami realiów ziemskich, w których człowiek poszukuje, lecz może tylko częściowo zaspokoić swoje pragnienia, sprawia, że wydaje nam się niezrozumiałe, w jaki sposób rzeczywistość ostateczna może stać się siłą napędową rzeczywistości doczesnej. Z drugiej jednak strony pozwala nam zrozumieć, dlaczego królestwo w swej pełni nie może być z tego świata, i że potrzebny jest nieustanny wysiłek nakierowany na poszukiwanie królestwa, w wierności wartościom stanowiącym istotę królestwa Bożego. Wysiłek ma zaowocować realizacją tych wartości krok po kroku na tyle, na ile jest to możliwe w ramach dynamiki dziejów, zmierzających ku pełni królestwa Bożego. Ci, którzy podjęli decyzję o przylgnięciu do Chrystusa znają kierunek tego procesu dziejowego i wraz z Chrystusem są animatorami poszukiwań królestwa Bożego. Czyny sprawiedliwe świętych, czyli dzieła realizowane w łączności z Chrystusem i w wierności jego przesłaniu, są zatem ukazaniem wartości cechujących królestwo. Wysiłek ten jest narażony na nieustanną pokusę czynienia czegoś innego od wyznaczonego nam zadania. Zasadniczą zaś pokusą jest chęć zrealizowania królestwa już tu, na ziemi. Wynika to z natury ludzkiej, która chciałaby oglądać owoce swych wysiłków i to jak najszybciej. 

W pokusie tej zbiegają się te wszystkie, które możemy określić ogólnym terminem — doczesne wizje królestwa. Wszystkie należy odrzucić. My jesteśmy realizatorami królestwa, które przybiera pełną postać, ale nie tu, na ziemi i nie jest to łatwe do zaakceptowania. Dawne dzieje oraz wydarzenia nam współczesne pełne są chrześcijan wystawianych na tę pokusę, która, zresztą może wypływać z głębokiego pragnienia zaszczepienia prawdziwych wartości. A jednak w pokusie tej odnajdujemy chęć realizacji naszych pragnień, a nie woli Chrystusa. Widać to wyraźnie w pragnieniu jak najszybszej realizacji królestwa: zobaczyć już teraz wypełniającą się sprawiedliwość, pełnię wolności; stosuje się więc środki i metody mające, w naszym ludzkim mniemaniu, przyspieszyć ten proces. Nie zauważamy, że Chrystus nie miał straży przybocznej, że w chwili, w której pozostał wierny swemu przesłaniu został odrzucony, gdyż nie przypominał Mesjasza wykreowanego przez realizatorów wizji idealnego królestwa tu na ziemi, królestwa, które miało zdominować świat. Chrystus głosił królestwo, którego wypełnienie miało nastąpić poza czasem i odrzucał wszelkie środki realizacji używane zwykle przez ziemskie królestwa. 

Kiedy mówimy: „Nadana Instytutowi nazwa oznacza ponadto, że już tu na ziemi perspektywa wypełnienia się obietnicy Królestwa staje się motorem dziejów", powinniśmy zdawać sobie sprawę, że naśladowanie Chrystusa Króla oznacza wysiłek wcielania w życie wartości istotnych dla królestwa, jak prawda, miłość, wolność, sprawiedliwość. Równocześnie, oznacza jednak, że ma się to odbywać w łączności z misterium zbawczej śmierci Chrystusa. Z tego zaś płynie wniosek, że trzeba uczynić wszystko, aby zaszczepić wspomniane wartości, ale lepiej jest umrzeć samemu niż zadać śmierć w imię realizacji tych wartości. Tak postąpił Chrystus. Prawo to jest twarde, ale jest to prawo obowiązujące chrześcijan. 

Efektem tego twardego prawa może być inny typ pokusy: chęć ucieczki od rzeczywistości, w której nie można zbudować idealnego królestwa, odwrócenie się od zaangażowania w sprawy doczesne, odrzucenie prawdy o ziarnie, które rzucone w ziemię, tu i teraz, musi obumrzeć. Myślę, że tego typu pokusę przeżył każdy z nas, zwłaszcza w obliczu szczególnych trudności, pojawiających się w procesie budowania królestwa Bożego, czyli w rrakcie zaszczepiania na gruncie rzeczywistości doczesnej, w której żyjemy wartości takich, jak wolność i sprawiedliwość. 
Wartości te często są kontestowane, czasami podawane w sposób, który nie oddaje ich prawdziwej istoty, gdyż te same pojęcia mogą być użyte do promowania sprzecznych ze sobą wartości, z pewnością nie oddających istoty królestwa Chrystusa. W chwilach szczególnych trudności w zaszczepianiu tych wartości, kiedy widzimy, że nic nam się nie udaje, bądź udaje się, ale tylko w nikłym procencie, zawsze mniejszym od naszych oczekiwań, Wtedy pojawia się pierwsza pokusa zbudowania już tutaj i to za wszelką cenę królestwa, lub druga pokusa: porzucenia wszystkiego i szukania wspólnoty z Bogiem poza zaangażowaniem w życie doczesne. Bóg, oczywiście, może powołać do takiego życia, aby jasnym światłem, widocznym dla wszystkich, świeciła prawda o istocie królestwa wskazując na wartości ostateczne, czyli obecność życia kontemplacyjnego w Kościele — ludzie Bożym. Niezbędne są znaki przywołujące te prawdę, jak wznoszone, kiedyś, na górze monastery, jako zapowiedz całkowitej wspólnoty z Bogiem. 

Aby nie zapominać o tej prawdzie, Bóg powołuje, jak to robił już w czasach dawnych, proroków, na przykład Eliasza. Podobnie i dziś wzywa dusze do poszukiwania królestwa w głębokiej z Nim wspólnocie, poza światem, oderwane od bezpośredniego /choć nie w intencji/ zaangażowania doczesnego. Jednak, dla zwykłych chrześcijan i dla nas, którzy jako członkowie ludu Bożego pozostajemy wewnątrz rzeczywistości doczesnej, bo takie jest nasze powołanie /służba światu i Kościołowi/, chronienie się we wspólnocie z Bogiem i odrzucenie trudu budowy królestwa w naszych środowiskach, byłoby z pewnością pokusą. 
Pracując w samym środku rzeczywistości tego świata, przyoblekamy Oblubienice w szare z bisioru, czystą i lśniącą, gdyż bisior symbolizuje czyny sprawiedliwe świętych. Cały ten trud, wszelkie wysiłki, które wydają się być skazane na kieskę, odnajdziemy po drugiej stronie; kiedy Baranek zobaczy idącą Mu naprzeciw, przygotowaną dla Niego Oblubienice /jest to Kościół, czyli wspólnota świętych/ odzianą w bisior. Popatrzmy na ten biosior, jak na nasze skromne czyny sprawiedliwe /którym Chrystus nadaje wielką wagę/ podejmowane w trudzie każdego dnia, w wierności wspomnianym wyżej wartościom, wypełniane z poświeceniem, za cenę pójścia wraz z Chrystusem drogą krzyża: tracić życie, by je następnie odzyskać. 

Oto znaczenie drugiej części artykułu 4. Oto królestwo, które się staje, budowane w trudzie, posuwając się dwa kroki do przodu i jeden do tyłu, budowane w walce przeciw nieprzyjacielowi Boga, który na końcu zostanie wrzucony do jeziora siarki i ognia. Walka ta prowadzona jest z pomocą ludzi, krórzy zamiast ku Bogu zwrócili się ku szatanowi, co staje się dodatkowym obciążeniem rak, że nie staje nam odwagi, a jednak tego wysiłku żąda Chrystus od swoich naśladowców. 
Analizowany artykuł jest syntetycznym, treściwym ujęciem głębokiego znaczenia naszego powołania. W zasadzie jest to powołanie wszystkich chrześcijan, powołanie tych, krórzy zrozumieli, że istnieje nieskończona miłość, nagląca miłość Boga, na którą trzeba odpowiedzieć czynami na wzór czynów Chrystusa. 

Możemy, po tych wyjaśnieniach, odczytać artykuł 4 w nowym świetle, w świetle nadziei. Wtedy pojawiające się trudności nie znikną, ale staną się, wraz z naszym uczestnictwem, częścią misji Chrystusa zmierzającej do ustanowienia swego królestwa, aby następnie znaleźć się po drugiej stronie w radości zaślubin Baranka z oblubienicą odzianą w lśniący i czysty bisior. Bisior zaś, to czyny sprawiedliwe świętych, czyli nas — chrześcijan'.

1/ Treść art.4 podana jest w brzmieniu z roku 1972. Po poprawkach z roku 1977 treść artykułu 4 zmieniła formę, ale nie istotę. Oto jego brzmienie: „Wspólnota Instytutu czerpie natchnienie z Chrystusa Króla i chce zaznaczyć, że jej członkowie, przez uczestnictwo w tajemnicy Jego odkupieńczej śmierci, pragną żyć oraz działać w świecie i w Kościele, by świadczyć o panowaniu Chrystusa zmartwychwstałego i wielbionego. Nazwa Instytutu oznacza ponadto, że dla jego członków perspektywa Królestwa Bożego staje się motorem dziejów". Oto treść artykułów 2 i 3 w brzmieniu z roku 1977. Artykuł 2: „Celem Instytutu jest pomaganie swoim członkom w zachowaniu i wypełnianiu, poprzez wzrastanie w wierze przemyślanej i w miłości, daru konsekracji - rozumianego jako rozwinięcie i uszczegółowienie konsekracji wynikającej z chrztu - pośród ich świeckiego zaangażowania". Artykuł 3: „Dążenie do pełni miłości realizują oni w sposób szczególny poprzez to, że żyjąc w świecie kierują rzeczywistością ziemską po myśli Bożej. Dla członków Instytutu ten sposób życia jest cechą określającą ich konsekrację".