Listy t. IV - Tajemnica świąt Bożego Narodzenia

Tajemnica świąt Bożego Narodzenia

Boże Narodzenie 1974

Najmilsi,

Wspólne rozważanie uroczyście obchodzonego misterium, niech będzie naszym sposobem, na złożenie sobie najlepszych życzeń, na tegoroczne święta Bożego Narodzenia. I choć jesteśmy daleko lub bardzo daleko /myślę o naszych braciach w Afryce!/ od siebie, to łączy nas w tajemniczy sposób Ten, który „stal się człowiekiem dla nas i dla naszego zbawienia".
Prawdę mówiąc, jeśli zatrzymamy wzrok na sytuacji społeczno-ekonomicznej i politycznej w naszym kraju i szerzej, na świecie, to mam wrażenie, że życzenia giną w morzu negatywnych obserwacji. Ale i to może nadać głębszy sens naszym rozważaniom, inspirowanym wydarzeniem w grocie Betlejemskiej, gdzie w stajence leży nowo narodzony Jezus, Zbawiciel.

1. Głęboki sens słów wypowiedzianych przez anioła do pasterzy wzbudza w nas, najpierw zdumienie i lęk, a potem niewypowiedzianą radość, która ogarnia nasz umysł, zmysły i serce, całe nasze jestestwo. Zapowiedziany Emmanuel — 'Bóg z nami', „Słowo, które stało się ciałem" wszedł w naszą historie, aby dopełnić Boski plan zbawienia.
Oczekiwał)' Go pokolenia, od kiedy Bóg obiecał zwycięzcę nad podstępnym wężem /Rdz 3,15/.
I oto położony w stajence przez Matkę, odbiera hołd od pasterzy, którym aniołowie ogłosili: „narodził śle wam zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan". A pasterze wielbią Boga: „Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom Jego upodobania" /Łk 2,l4/.
Wyobrażam sobie, że gromadzimy się wszyscy, w pełnej uwielbienia ciszy, wokół stajenki betlejemskiej i sami siebie pytamy: Dlaczego?
Odpowiedź daje Jan: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne (...), by świat został przez Niego zbawiony" /J 3, 16-18/.

Tym, których stwarzając, zamyślił na Swój obraz i podobieństwo, dana jest teraz możliwość, w Jezusie Chrystusie — obrazie Ojca, odzyskania dziecięctwa Bożego, życia w Nim i jak On. Ludzkości skażonej grzechem bratobójstwa, niezrozumienia, podziałów, wojen, została dana w Chrystusie, możliwość odzyskania najwyższych wartości, jak: miłość, jedność, pokój.
Z tego właśnie powodu Chrystus jest tutaj z nami i dla nas.
Pierwszą rzeczą, która nas zastanawia przy rozważaniach misterium betlejemskiego, jest fakt narodzin Zbawiciela z Dziewicy - „ani z woli męża, ale z Boga się narodzili" /J 1,13/ - czyli z Bożej inicjatywy, przekraczającej jakiekolwiek ludzkie wyobrażenie. W ten sposób zaznacza, iż zbawienie nie pochodzi od człowieka, lecz od Boga, któremu człowiek może się poddać, z którym człowiek może współpracować; tak jak to uczyniła Maryja, dziewica- matka.

Człowiek nie jest wiec twórcą, przynajmniej bezpośrednim, swego zbawienia i dzieła zbawienia świata. Pierwszym twórcą pozostaje Bóg - rzecz trudna do przełknięcia, zwłaszcza dla współczesnego człowieka, zadufanego w sobie i samowystarczalnego - który ze Stwórcy przemienia się, w Chrystusie, w Odkupiciela i Zbawiciela. Świętowanie Bożego Narodzenia nie ma sensu, jeśli nie zaakceptuje się podstawowego, wpisanego weń prawa, zgodnie z którym wypełnia się zbawienie człowieka i świata.
Jezus nie objawia się za pomocą środków manifestujących ludzką potęgę, wręcz odwrotnie, jakby chciał posłużyć się ludźmi dla zbawienia ich samych i świata, rezygnuje dobrowolnie z tych środków. On, który posiada, jak to udowodnił posyłając aniołów do pasterzy, środki przewyższające ludzkie, wybiera ubóstwo, pokorę, łagodność, posłuszeństwo, aby w pełni zajaśniała jedyna wielka siła, którą zamierza się posłużyć w dziele zbawienia: Miłość!

Widać wyraźnie, że już pierwsza zapowiedź zbawienia burzy nasz schematyzm myślowy i żąda, aby człowiek zastąpił miłość własną prowadzącą do lekceważenia i negacji Boga, miłością do Boga, która, w wolności dzieci Bożych, otwiera na miłość do drugiego człowieka tak, jak go ukochał Bóg. Z powodu tego Bożego wezwania konsekrowaliśmy się Chrystusowi i wobec manifestacji Jego miłości, której pamiątką są święta Bożego Narodzenia, chcemy podjąć wysiłek zaparcia się siebie samych, żeby móc przyodziać się w Chrystusa. Pamiętajmy jednak o naszych słabościach, trzeba więc chronić czas na modlitwę, rozmawiać z braćmi, aby nie stało się tak jak pokazuje tegoroczne doświadczenie - że nasza natura wydrze miłości to, co pewnego dnia, na zawsze ofiarowała Bogu.

2. Podnosząc oczy znad żłóbka, w którym leży Zbawiciel ogarniamy wzrokiem otaczający nas świat, z jego odgłosami tak różnymi od chórów anielskich, pogrążony w sprzecznościach, ze społeczeństwem nie znającym miłości. Nasuwa się więc pytanie: Czy, czasem, powyższe rozważania, nie prowadzą do postawy zamknięcia się w sobie, postawy dość bezpiecznej, ale mało efektywnej w realnym świecie? Pytanie to, w różnych formach, zadają sobie chrześcijanie na całym świecie. Obserwują oni niewielki lub żaden wpływ na świat obecności chrześcijańskiej w perspektywie budowy lepszego świata, bardziej na miarę człowieka; świat, w którym każdy człowiek uzna wartość takich pojęć, jak: wolność, sprawiedliwość, równouprawnienie. Pytanie to, jak najbardziej nas dotyczy, gdyż z miłości do Chrystusa Jemu się konsekrowaliśmy i pozostaliśmy w świecie, aby być w nim narzędziem Jego zbawczego zamysłu.
Tak postawione pytanie, domaga się odpowiedzi i to nie powierzchownej. Dlatego też Instytut powinien znaleźć czas na jej satysfakcjonujące wypracowanie. Już teraz, chciałbym poruszyć jeden aspekt, który wydaje się leży u podstaw tego pytania; a mianowicie, pytanie zakłada rozdział między zbawieniem eschatologicznym człowieka, a jego ziemskim zbawieniem rozumianym jako osiągnięcie pełni człowieczeństwa. Można się więc zapytać, czy odpowiada to zamysłowi Jezusa Chrystusa? W tym momencie nie możemy uruchomić badań teologiczno-biblijnych na wielką skalę, które dadzą nam udokumentowaną odpowiedź, bazującą na Nowym Testamencie. W oczekiwaniu na takie badania, mogę wyrazić swoją opinię i stwierdzić, iż nie sądzę, by było to intencją Chrystusa. Nie postrzega On dwu momentów zbawienia człowieka oddzielnie, za to oddzielnie od zbawienia człowieka widzi zbawienie świata. Nie ma dwóch zbawicieli, jest tylko Jeden Zbawicie!

W nauce Jezusa, w nauczaniu apostołów,Tradycji, magisterium Kościoła od Soboru w Jerozolimie do Soboru Watykańskiego II, od Piotra do Pawła VI, znajdziemy różnice w rozłożeniu akcentów, czy w poziomie argumentacji, to jednak nie ma miejsca na podważanie spójności zbawczego planu. Spójność ta wynika z faktu, że chrześcijanin wierny wyznawanym prawdom umie, w każdym czasie i miejscu, połączyć w harmonijną całość wartości wynikające z wiary i miłości z wartościami doczesnymi.

A ponieważ wśród chrześcijan zanikło poczucie tej jedności, gdy zasadę zróżnicowania zastąpiono zasadą oddzielenia, to przestali oni — co ze smutkiem stwierdzał Jan XXIII, a za nim Sobór — być skuteczni w budowaniu porządku doczesnego. Chrześcijanie są w porządku dziejów realizatorami Bożego zamysłu zbawienia świata; zamysłu, którego motorem napędowym jest miłość Boga do świata; zamysłu, który odkrywa się dzień po dniu w tym, co pozytywnego i negatywnego niesie ze sobą rozwój historyczny ludzkości /znaki czasu/, wszelkimi dostępnymi środkami inteligencji i woli ludzkiej, przy współpracy wszystkich ludzi, odważnie szukając rzeczy nowych, nie lekceważąc przy tym wartościowych, choć starych; zamysłu, który zachowując nietkniętą swą istotę dostosowuje formy do potrzeb przyszłości, gdyż w tym zawiera się sens rozwoju historycznego. A zatem, skuteczność chrześcijan w odniesieniu do tegoż zamysłu zależy od dochowania wierności Chrystusowi. I nie chodzi tu o jakąś nieokreśloną wierność, ale o bardzo konkretną wierność Jego naukom, Jego metodom podtrzymywania więzi z Ojcem, z Duchem Świętym. Tak pojęta wierność, daleka od nieskutecznego zamknięcia się w sobie, jest źródłem mocy i wyrazem tego, że dzieła zostały dokonane w Bogu /zobacz: J 3,2/ i jako takie mają służyć świadectwu miłości, a nie dominacji.

Ze wzruszeniem — a to dlatego, że często się z nim nie zgadzałem - przeczytałem słowa Raniero La Valle, wygłoszone na Kongresie odbywającym się pod hasłem „Chrześcijanie dla socjalizmu". Wypowiedź została wygwizdana, przytoczę jej fragment: „Podsumowując, chciałem powiedzieć, że przeżywanie wiary w zaangażowaniu w ruch robotniczy oznacza, że powinno się dać proletariatowi tyle, ile chrześcijanin daje światu, za który Pan umarł na krzyżu. Cytując Bonfoeffer'a można powiedzieć, że błędem byłoby rezerwowanie Chrystusa wyłącznie dla Kościoła i wydzielanie światu tylko niektórych prawd Ewangelii. Ofiarowanie światu nie całego Chrystusa jest czystą niewiarą, jest nie potraktowaniem serio wcielenia, śmierci na krzyżu, zmartwychwstania, jest zaprzeczeniem cielesności Chrystusa. W końcu oznacza rozwiązanie napięcia i konfliktu między wiarą a polityką poprzez zniesienia wiary".
Wiem, że przypomnienie tych zasad nie rozwiąże problemów, którym codziennie muszę stawić czoła, jeśli chcę, w wierności Bogu i światu, żyć jako świecki konsekrowany zaangażowany w budowę świata według Bożego zamysłu.
Instytut może tylko pomóc w szukaniu odpowiednich sposobów na rozwiązanie problemów, ale ich bezpośrednie rozwiązanie jest powierzone każdemu z osobna i nie byłoby właściwe wymagać od Instytutu podjęcia takiej odpowiedzialności.
Przypomnienie tych zasad stanowi punkt odniesienia dla naszego zaangażowania w sprawy ziemskie i nadaje tym działaniom właściwy kierunek. Podsyca też naszą kreatywność i podtrzymuje, abyśmy nie ulegli pokusie łatwego życia i aby nie zdarzyło
się tak, że doczesne zbawienie /czyli podwyższanie poziomu życia ludzi i wyzwolenie z wszelkich opresji/, będziemy przedstawiać jako możliwe bez Chrystusa.

I tak rozważania u żłóbka Pana i Zbawiciela, przerodziły się w życzenia, dochowania wierności wymogom Jego miłości. Niech ta wierność, da nam siłę do podejmowania odważnych wyzwań, w porządku spraw ziemskich, śmiałych działań apostolskich; niech będzie dla Instytutu gwarancją świeżości i głębi świadectwa.
Powierzmy te życzenia wiernej Maryi Pannie, Matce Zbawiciela, aby dla wszystkich wyprosiła pełnię radości. Do świątecznych życzeń chciałbym dołączyć te noworoczne, aby rok ten obfitował w dobro.

PS. Zorientowałem się, że znowu, jak często ze mną bywa, treści przekazane są trudne. Radziłbym więc uważną indywidualną lekturę oraz wspólne rozważanie w grupach /Nuclei/, co ułatwi zrozumienie.