1. (...) Doświadczam w tym dniach, że medytacja jest przede wszystkim dialogiem, czyli prawdziwą rozmową z Bogiem, z Jezusem, z Maryją. Zdarza się, że przekształcamy rozmowę w rodzaj wysiłku intelektualnego zmierzającego do zgłębienia, na tysiąc sposobów, jakiejś prawdy; sądzę jednak, że popełniamy błąd (I, 33).
2. Sądzę, że modlitwa jest łatwiejsza i bardziej owocna, jeśli uczymy się jej od Najświętszej Maryi, niedoścignionej Mistrzyni życia wewnętrznego, czyli w łączności w Nią i z Jej duchem. Coraz bardziej przekonuję się, że święty różaniec jest naszą modlitwą i jeszcze raz ją wam polecam, jak to już czyniłem wcześniej (I, 23).
3. Doświadczenie, które jest moim udziałem od ponad 10 lat, a które w aktualnej mojej sytuacji znalazło nowe potwierdzenie, zachęca mnie do rozważenia zagadnienia określanego w dawnym języku jako demon popołudniowy. Chodzi o pokusę, która pojawia się pod postacią tęsknoty za tym, czego się wyrzekliśmy dla miłości Bożej, czyli do prawa do założenia rodziny (I, 39).
4. Zły duch ze zdwojoną siłą atakuje w porze południowej, kiedy odczuwamy ociężałość spowodowaną pracą i posiłkiem, i w związku z tym nasza reakcja na pokusę jest spowolniona. Podobnie dzieje się w życiu osoby konsekrowanej: złych duch dopada cię w momencie, w którym twój opór ulega osłabieniu, kiedy ze względu na twoją kondycję psychiczną łatwo cię ugodzić (I, 39).
5. I tak, młodzie ludzie, którzy z całym zapałem ich młodego serca rozpoczęli swój bieg, z niekłamaną miłością do Boga i z gorliwością ukończyli pierwszy etap, często przezwyciężając ciężkie próby, co wspaniale wróżyło chwale Króla, zaatakowani przez złego ducha, po dłuższej lub krótszej walce, składali broń i cofali dar wcześniej Bogu przyniesiony. W ten sposób dopuścili się zdrady, która zasmuca naszego Pana Jezusa Chrystusa (I, 40).
6. Każdy człowiek na świat przychodzący jest sumą mocy, które powinny przejść w działanie; sumą zdolności, które powinny się ujawnić: tak w życiu cielesnym, jak i duchowym. Rozwój ten nie zależy wyłącznie od danej osoby, ale również od współpracy innych... A zatem rozwój człowieka jest wynikiem szeregu interakcji, w których jednostka daje i otrzymuje; dzięki takiej wymianie, jeśli jest właściwie wykonana, osiąga pełną osobowość. Pełnia natury ludzkiej (stworzonej przez Boga) wyraża się poprzez różnicę płci: stworzył człowieka, mężczyznę i niewiastę [Rdz 11, 27]. To uzupełnianie się nazywamy miłością. Różnica między dwoma płciami nie wyczerpuje się w cechach fizycznych, ale rozciąga się także na obszar psyche (I, 41).
7. Poczucie samotności leży u podstaw każdej miłości i jest jej zwiastunem... Dojrzewając człowiek odczuwa samotność, choć jest otoczony miłością rodziców i rodzeństwa, czuje się sam. Nawet przyjaciele nie mogą wypełnić tego poczucia samotności, poczucie zaspokojenia przychodzi jedynie wtedy, gdy po raz pierwszy jego serce wykrzyknie z radości odkrywając uczucie sympatii dla jakiejś dziewczyny... Mężczyzna i kobieta są wyrazem dopełnienia płci, dlatego jedno jest dla drugiego. W porządku naturalnym nie mogą pozostać rozdzieleni, bo byłoby to ze szkodą dla doskonałej osobowości dwu elementów konstytutywnych pary ludzkiej (I, 42).
8. Miłość małżeńska jest wspaniałą rzeczą, zaplanowaną przez Boga w ramach stworzenia i odnowioną w Chrystusie aktem odkupienia. Dzięki takiej miłości rodzą się nowe stworzenia, a człowiek ma możliwość pełnego rozwoju (I, 43).
9. Trzeba zastanowić się nad zasadniczą różnicą między porządkiem naturalnym a porządkiem nadprzyrodzonym. Ludzkość, a nie tylko chrześcijanie, żyje również w porządku nadprzyrodzonym, który nie znosi porządku naturalnego, ale go udoskonala. Dla nas, osób konsekrowanych, nie ustaje podstawowe prawo wzajemnego uzupełniania, ale otwiera nowe możliwości jego realizacji. W porządku naturalnym połączenie zachodzi między kobietą a mężczyzną. W porządku nadprzyrodzonym zachodzi między człowiekiem a Bogiem - Chrystusem (I, 45).
10. Żyjąc w stanie dziewiczym zawiązuje się mistyczna więź między człowiekiem a Chrystusem, związek, który ma początek na ziemi, a dokończy się w paruzji... Dziewictwo jest zatem przeniesieniem miłości, jest najwyższą formą miłości (I, 45).
11. W porządku nadprzyrodzonym człowiek ma możliwość bardziej bezpośredniego dostępu do Boga, w jedności z Chrystusem, który jest miłością. A zatem, człowiek zmierza ku Bogu nie poprzez stworzenie, ale bezpośrednio, i na tym polega dziewictwo (I, 45).
12. Grzech pierworodny pozostawił w nas pewne potrzeby i dlatego musimy walczyć, ale nie jest to walka z naturą, ale ponad naturą. Nie jest to negatywna koncepcja dziewictwa, gdyż postrzeganie dziewictwa wyłącznie przez pryzmat wyrzeczeń byłoby niebezpieczne i mogłoby wpędzić nas w jakąś formę depresji (I, 45).
13. Objawienie ukazuje nam przecież pozytywny aspekt dziewictwa. Ci, którym Bóg udzielił daru dziewictwa powinni stać się znakiem Jego miłości, również w duchowym ojcostwie. Wspomina się też o wyrzeczeniach, aby móc w pełni przeżywać dziewictwo; wyrzeczeniach, które są skutkiem grzechu pierworodnego i nie jest to pomniejszanie człowieczeństwa, lecz wymóg związany z darem, aby móc realizować w świetle wiary, szczególną łączność z Bogiem (I, 45-46).
14. Miłość ludzka jest wielką rzeczą, ale jeszcze większą i boską jest dziewictwo, które nie jest niczym innym jak miłością. Trzeba mieć tego świadomość i idąc po drodze przeznaczonej nam przez Boga, zawiązać z Chrystusem więź miłości (I, 46).
15. Na drodze dziewictwa należy kroczyć ze świadomością tego, czego się wyrzeka, wchodząc od razu z Chrystusem w oblubieńczy związek miłości. Związek ten opiewa Duch Święty w Pieśni nad Pieśniami, a przed dwa tysiąclecia historii chrześcijaństwa wychwalały zastępy osób, które wybrały dziewictwo (I, 46-47).
16. Strzeżenie daru miłości jest gwarancją wierności, która z kolei jest jej cechą. Nie uwalnia to jednak od napadów pożądliwości; podobnie jak w związku kobiety i mężczyzny, tak i w stanie dziewiczym. Właściwa koncepcja dziewictwa pozwala nam postrzegać stan dziewictwa jako głęboki wewnętrzny związek miłości z Chrystusem... (I, 47).
17. (...) Dziewictwo jest odpowiedzią miłości na miłość Chrystusa i istnieje niezależnie od okoliczności życiowych. Żywi się zapałem w działaniu tak, jak samotnością z powodu niezdolności do działania i nie jest tym uwarunkowane. To działanie jest owocem dziewictwa, owocem pobożnego skupienia i rozmowy Oblubieńca z oblubienicą (I, 48).
18. (...) Nasz związek z Chrystusem nie zagłuszy naszej natury, która pozostanie żywa we wszystkich swych przejawach, które w każdej chwili mogą dać o sobie znać... Rzeczywistość naszej cielesnej natury nie powinna być lekceważona i świadomość tego czyni nas czujnymi i roztropnymi, umartwiając bez wytchnienia nasze ciała, nie łudźmy się, że na tym polu odniesiemy kiedykolwiek definitywne zwycięstwo, zważywszy, że współczesny świat zatracił poczucie wstydu i możemy w nim znaleźć wszelkie przejawy pokus cielesnych (I, 48).
19. Życie świętych daje nam wiele przykładów, że pokusa cielesna dawała znać o sobie z wielką siłą w sytuacjach nieprzewidzianych. Bóg na to zezwalał, aby poddać próbie swe sługi oraz dostarczyć im okazji do refleksji nad ich niedoskonałością (I, 49).
20. Często pojawienie się pokusy związane jest ze zmniejszeniem się (niezależnie lub zależnie od nas) naszej aktywności zawodowej. Wtedy należy więcej czasu poświęcać na modlitwę, nawet jeśli nie będziemy odczuwali pociechy duchowej, gdyż jesteśmy przekonani, że nasza więź z Chrystusem nie ma na celu zaspokojenia naszych emocjonalnych potrzeb, ale karmi się wiarą i miłością (I, 50).
21. Najczęściej wystarczy do przezwyciężenia pokusy otwarte, szczere i bez niedomówień, wyłożenie problemu, a nie ukrywanie go jakby to było coś wstydliwego, lub przedstawianie go w czasie przeszłym, jak ciągle jest aktualny. Jeśli to nie wystarczy, to szczerością zdobędziemy silnych sojuszników, którzy będą walczyli u naszego boku, aż do zwycięstwa (I, 51).
22. Nie pozostaje mi nic innego, jak oddać wam otuchy do walki, gdyż wcześniej lub później przyjdzie czas na każdego, i nie jest też powiedziane, że kto raz swoje wycierpiał, nie będzie doświadczony jeszcze raz. Trzeba, abyśmy doświadczyli pokusy, po to, by osiągnąć cel - wieczny związek z Chrystusem w niebie, gdzie wraz z zastępami dziewic będziemy śpiewać pieśń, której inni nie znają. Poza tym pokusy nie są nigdy ponad nasze siły, ponieważ dzieją się za przyzwoleniem Boga, który nie przestaje być Ojcem, nawet w godzinie próby i właśnie w pokusie jest bardzo blisko tych, którzy Go wzywają (I, 51).
23. Jezus odrywa się od swej boskiej kondycji (nie przestaje jednak być Bogiem), aby stać się człowiekiem, ażeby człowiek mógł się oderwać od swej ludzkiej kondycji po to, by stać się synem Bożym. Spotkanie się tych dwu form oderwania, w osobie Chrystusa jest początkiem naszego odkupienia, bądź uświęcenia. Im bardziej miarą twojego oderwania jest miara oderwania się Chrystusa, tym bardziej będziesz święty. Drodzy bracia, istotą naszego powołania jest świętość (I, 54).
24. Wierzcie mi, iż często łudzimy się, że jesteśmy oderwani od wszystkiego i od wszystkich. Ale niech tylko zażądają od nas rzeczywistego oderwania, a od razu poczujemy, że nasze serce wcale nie jest zdystansowane i może będzie się nawet buntowało w oderwaniu (I, 54-55).
25. Powinniśmy być oderwani od tego wszystkiego, co uniemożliwia nam wypełnianie woli Ojca: od rodziny, od rzeczy, od przyjaźni, od wygód, od czysto formalnej religijności (I, 55).
26. Czyż nie jest prawdą, że gdybyśmy nieustannie mieli przed oczami naszego Króla w najistotniejszych chwilach Jego ziemskiego życia (na przykład kontemplując Go w warunkach nędzy betlejemskiej), bylibyśmy bardziej wielkoduszni i gotowi odpowiedzieć na nasze powołanie miłości, które jest oderwaniem się od nas samych a przylgnięciem do Jezusa? (I, 57).
27. (...) Im bardziej będziemy eucharystyczni, bym bardziej upodobnimy się do Chrystusa, oderwani od wszystkich i od wszystkiego zgodnie z Jego nauczaniem, i dzięki mocy udzielanej nam w tym sakramencie. Z Nim radośnie będzie coś mieć i patrzeć jak będzie nam to odjęte, być tu czy tam, czuć się dobrze lub nie, byle zgodnie z Jego boską wolą... (I, 58).
28. Nasze życie musi być w najwyższym stopniu eucharystią, powtarzam wam i nalegam, abyście nie zaniedbywali adoracji. Ileż to razy szukałem wymówek i słyszałem wasze usprawiedliwienia z powodu niemożności znalezienia czasu na adorację. Nie, bracie, nie może, nie powinno być niemożliwe to, czego wymaga miłość i umie znaleźć na to sposoby. Z pewnością adoracja na odległość - z pociągu, z tramwaju, z domu - jak w przypadku chorego (ja sam muszę modlić się na pryczy, jedynego miejsca, gdzie jestem sam), nie jest mniej efektywna niż adoracja w kościele, jeśli rzeczywiście inaczej nie można (I, 59-60).
[G. Lazzati - Listy (nr tomu i strona)]