P. Confolanieri: Szacunek, delikatność i stanowczość - cechy wychowawcy

5 lipca 2013 r. Papież Franciszek ogłosił dekret o heroiczności cnót Giuseppe Lazzatiego. I teraz, jak to wyraził Kardynał Angelo Scola w dniu otwarcia Roku Akademickiego w bazylice św. Ambrożego w Mediolanie „brakuje tylko cudu otrzymanego za jego wstawiennictwem, aby Giuseppe Lazzati mógł był ogłoszony Błogosławionym”. Mamy, zatem nadzieję, że ten „świetlany świadek i niezrównany nauczyciel” – jak go określił na pogrzebie nieodżałowany Kardynał Martini – jak najszybciej będzie mógł być czczony przez wiernych jako błogosławiony.

Dziękując za zaproszenie na tę konferencję, chciałem podzielić się moją wiedzą zaczerpniętą z materiałów z procesu kanonicznego oraz z licznych wspomnień osobistych, gdyż spotykałem się z Lazzatim przez wiele lat, zwłaszcza w ostatniej fazie jego życia.

Miłość jako środek wychowawczy

Giuseppe Lazzati posiadał szczególny talent pedagogiczny – można to zauważyć przeglądając świadectwa z procesu diecezjalnego – który w wydaniu Lazzatiego był czymś naturalnym i łączył w sobie autorytet z umiejętnością słuchania innych i otwartością na drugiego człowieka. Można wręcz powiedzieć, że właśnie na tym polegało jego bycie bliźnim dla drugiego, dlatego też – jak to przydarzyło się wielu młodym ludziom i mnie również – udawało mu się przekonać innych do siebie dzięki wrażeniu, jakie wywierał na rozmówcy.

Talent ten stał się widoczny podczas jego działalności w ambrozjańskiej Akcji Katolickiej młodych – są to lata 30. zeszłego wieku – kiedy to sporą grupkę osób pociągnął za sobą, by wspólnie przeżywać radykalność ewangelicznego przesłania, pozostając jednak w świecie. W środowisku mediolańskim dość szybko stał się dla wielu punktem odniesienia, osobą mądrą, do której można się było zwrócić w każdej chwili. Jeden ze świadków opowiada: „wtedy dość często słyszałem od osób mających problemy: ”.

Wybór zawodu nie mógł być inny niż nauczanie na tym samym Uniwersytecie Katolickim Najświętszego Serca w Mediolanie, na którym ukończył nauki humanistyczne w 1931 r., założonym kilka lat wcześniej przez Ojca Agostino Gemelli.

Ale jego hart ducha miał możność ujawnić się w pełni podczas sprawowania funkcji rektora – przez pięć kadencji 1968-1983 - w burzliwych czasach kontestacji studenckich w trudnym kontekście społeczno-politycznym lat 70.

Ze świadectw zebranych podczas procesu diecezjalnego możemy się dowiedzieć, że Lazzati zawsze postępował w ten sposób, że prowadził rozpoznanie w sobie i w innych, którym wpajał maksymę „czynić wszystko tak, jak chce Bóg, ponieważ tak chce Bóg, z miłości do Boga”. Także w sytuacjach trudnych jego zachowanie było kształtowane przez chrześcijańską roztropność podyktowaną przez wielkoduszność. W tamtym okresie, na przykład, podjęto decyzję o usunięciu z uniwersytetu niektórych studentów, Lazzati potrafił swoją stanowczą postawą połączoną ze zrozumieniem wzbudzić w zainteresowanych przekonanie o słuszności i aprobatę zarządzenia. Niektórzy z nich utrzymywali z nim kontakty oparte na szacunku a nawet wdzięczności. Chciałbym zacytować jednego z nich, dość znane nazwisko w tamtych czasach i poza wszelkim podejrzeniem: Mario Capanna[1]. W związku ze śmiercią Lazzatiego, tak pisał przywołując w pamięci epizod usunięcia z uczelni:

„Wiele lat później mieliśmy okazję rozmawiać przez telefon. To on przypomniał owe wydarzenie. Z sympatią przyznał, że moja duma sprawiła, iż poczuł się młodo i że moje wydalenie z Uniwersytetu przeżył jako porażkę, ale było to posunięcie konieczne ze względu na wyższe dobro Uniwersytetu Katolickiego. Lazzati zawsze wydawał mi się postacią obdarzoną wielkim urokiem. Człowiek o błyskotliwej inteligencji, nieskazitelny, często surowy, odważny w swoich wyborach, o wielkiej kulturze klasycznej… .I w jakiś sposób okazał się decydujący dla mojego zrozumienia części postępowej myśli i kultury katolickiej. Zapamiętałem go jako osobę głęboko religijną i zarazem świecką w stu procentach”.[2]

Również mnie dane było doświadczyć stylu rektora Lazzatiego. W okresie, w którym byłem dyrektorem Akademików tegoż Uniwersytetu (1981-1984) zdecydowano o przywróceniu regulaminu obowiązującego studentów tam mieszkających. Nie obyło się bez konfliktów i napięć, ale w końcu – dzięki roztropnemu postępowaniu Rektora – Uniwersytet był wstanie wyegzekwować przestrzeganie norm, które studenci ustalili. Pamiętam też, że za sprawą żakowskich ekscesów, jeden ze studentów został poważnie zraniony w twarz w czasie bójki z kolegą. W tej sytuacji Rektor stanął wobec decyzji o podjęciu takich kroków, które zaważyłyby na karierze obydwu. Widziałem jak się zastanawiał, przeważyła jego wrażliwość i wszystko zakończyło się pojednaniem stron.

Lazzatiemu, przede wszystkim leżało na sercu to, aby studenci otrzymali szeroką formację, czyli rzetelne wykształcenie w swojej dziedzinie wiedzy, ale również uwrażliwienie na cierpienie drugiego człowieka, zwłaszcza tych najuboższych. Z tego powodu Matka Teresa otrzymała doktorat „honoris causa” (jeśli się nie mylę, to w 1982 r.), a mnie zobowiązał do zawiezienia studentów do domów Zgromadzenia w Rzymie, gdzie otrzymywali opiekę najubożsi z najuboższych.

Lazzati był i zawsze pozostał pedagogiem! Nawet w niemieckich obozach jenieckich (1943-1945) nie zaprzestał nim być. W tamtych surrealistycznych warunkach potrafił zorganizować wykłady poszerzające horyzonty i podnoszące morale współtowarzyszy niedoli, którzy znaleźli się w obozie tylko dlatego, że pozostali wierni swojej Ojczyźnie; dawał im w ten sposób nadzieję na przetrwanie tego koszmaru.

Podobnie w ostatnim etapie swego życia poświęcał swój czas stowarzyszeniu „Citta’ dell’uomo”, które założył po to, by formować intelektualnie tych, którzy chcą się zaangażować w politykę.

W szkole Mistrza

Nie da się w pełni zrozumieć Lazzatiego bez jego wymiaru wewnętrznego. Fascynacja, którą wzbudzał była refleksem obcowania z boskim Wzorem; a zatem dar hojnie rozdawany, ale również owoc życiowych wyborów zapoczątkowanych już w młodym wieku. Jak sam opowiada[3] jego droga formacyjna miała zwyczajny w tamtym czasie przebieg: najpierw w parafii, potem w stowarzyszeniach mediolańskich, a zwłaszcza w stowarzyszeniu Santo Stanislao, które wspomagało rodziny w pracy wychowawczej i było dostępne dla wszystkich. W takim środowisku niespełna dwudziestoletni Giuseppe Lazzati na modlitwie w czasie dnia skupienia przyjmie za swój wzór postać błogosławionego Pier Giorgio Frassati, decydując się na oddanie całego swego życia Bogu. A, żeby jego wybór był wsparty przez wiarę i znalazł uzasadnienie, wybiera literaturę wczesnochrześcijańska, która stanie się jego przedmiotem wykładowym. Nauczanie Ojców Kościoła w dialogu z ówczesną kulturą stanie się dla niego swego rodzaju busolą. Od tamtej pory w życiu młodego Lazzatiego pojawia się perspektywa dwubiegunowa, która będzie osią całego życia: z jednej strony mocna wiara, a z drugiej zaangażowane uczestnictwo w to, co się dzieje tu na ziemi Lazzati będzie się starał utrzymać odrębność tych dwóch biegunów, by później je połączyć w perspektywie „nadchodzącego Królestwa”[4]naśladując w sposób analogiczny doświadczenie Słowa wcielonego, szczególnie obecne w tajemnicy życia w Nazarecie.

Przyjmie on za swoje treści zawarte we wczesnochrześcijańskim tekście „A Diogneto”[5], w którym doskonale opisano tę ‘paradoksalną’ dwubiegunowość, którą Lazzati uzna za kryterium chrześcijańskiego życia od zawsze.

Opierając się na tej prawdzie rozwinie swoją koncepcję duchowości świeckiej i będzie ją upowszechniał w czasopismach i w licznych debatach, w których będzie brał udział jeżdżąc po Kraju. Będzie to zapowiedź tego, co Magisterium Kościoła rozwinie w pełni podczas Soboru Watykańskiego II.[6] Świeccy są powołani do tego, by doprowadzić do końca dzieło stworzenia, odgrywając rolę wikariusza (zastępczą)[7], aby wszystko działo się na chwałę Bożą i, co za tym idzie, dla dobra człowieka. Jest to odpowiedzialność, którą się podejmuje, przede wszystkim dzięki boskiej Mądrości.[8]

To dzięki trudnej próbie, jaką był lager: „w tych barakach zimnych i wilgotnych”, gdzie przebywał przez prawie dwa lata, nabierze przekonania, że depcząc pierwotny zamysł Boga – co wprost przypisuje grzechowi – historia ludzkości naznaczona jest klęskami, jak to mógł bezpośrednio doświadczyć w katastrofie II wojny światowej.

Ale osoba wierząca nie może się poddać! Lazzati wraca do Włoch, do zniszczonego wojną Kraju i przyjmuje propozycję zaangażowania się w politykę, najpierw jako radny w Mediolanie, następnie jako członek Konstytuanty i w końcu jako deputowany pierwszej kadencji parlamentu. I w ten sposób ma możność, także w polis,praktykować ducha służby, sprawdzonego w stowarzyszeniach katolickich, który wyrażał się przez wprowadzenie miłości chrześcijańskiej do polityki. Cnotę tę będzie pielęgnował także po zamknięciu rozdziału aktywności parlamentarnej i innych ważnych zadań, do których go wzywano – jak na przykład kierowanie dziennikiem L’Italia oraz funkcja rektora – i poświęci się temu, czego często brak politykowi: szerokiej wiedzy z zakresu kultury.[9]

Konkludując, ikoną projektu edukacyjnego, która będzie wzorcowa dla Lazzatiego, jest postać świeckiego chrześcijanina, który realizuje się w takiej mierze, w jakiej doprowadza do końca zamysł Boga w stosunku do stworzenia; co zresztą starał się zawsze czynić i co jest wspaniałym gestem miłości: oddanie braciom tego, co sam w obfitości otrzymał od Boga.

Życie jako powołanie

To właśnie „miłość, którą zostaliśmy obdarzeni – przypomina nam Papież Franciszek[10] - popycha nas ku coraz większej miłości do Niego …, ale czy to jest miłość, jeśli nie czuje się potrzeby mówienia o ukochanej osobie, nie chce się jej innym przedstawić, żeby ją poznały?”.

I rzeczywiście, z kart „positio” wyłania się jeden z mało znanych aspektów jego życia: wytrwała służba polegającą na doradzaniu w kwestii powołania. Pełnił ją w sposób dyskretny przez lata i to do ostatnich dni, choć spoczywały na nim liczne i poważne obowiązki. Zostało to również zauważone w papieskim dekrecie o heroiczności cnót. Lazzati posiadał charyzmat kierowania duszami, który ujawnił się już w młodych latach. Owocem zgromadzonego przez lata doświadczenia będzie uruchomiona przez niego szczególna „akademia” w Eremie San Salvatore położonym na wzgórzach nad miastem Erba (Como), gdzie obecnie spoczywa. Dla profesora było to miejsce, w którym wypoczywał w ciszy, a oprócz tego udało mu się ściągnąć do Eremu wielu młodych ludzi z różnych stron Włoch. Będąc pedagogiem z prawdziwego zdarzenia pomyślał, że ważną rzeczą jest stworzenie odpowiednich warunków (urokliwe miejsce i systematyczne spotkania), aby zasady mogły stać się ciałem i były stosowane w życiu.

Jego nauczanie oparte było na solidnych podstawach: Słowo Boże, Kościół, życie sakramentalne, cnoty chrześcijańskie, tajemnica Trójcy Świętej oraz Słowa Wcielonego, archetyp, który każdy powinien mieć przed oczami.

Posługując się dokumentami soborowymi, Lazzati ukształtuje pokolenia młodych ludzi, których przyciągały do Eremu umiejętności i przykład profesora potrafiącego przedstawić codzienne życie świeckich jako depozyt, który Ojciec powierza w ich pracowite ręce (Kanon IV Mszy Świętej!).

Było to nauczanie proste, ale nasycone treścią i było przekonujące, ponieważ osoba, która je przekazywała poświadczała je swoim życiem. Aby zrozumieć wagę, jaką przykładał do modlitwy, wystarczy obserwować go podczas długich godzin spędzonych na adoracji w kaplicy!

Lazzati pomagał w spojrzeniu na własne życie, jak na powołanie: wychodząc od siebie, od własnej sytuacji rodzinnej, od realnych osobistych możliwości, aby następnie otworzyć się na innych, na sprawy tego świata; ponieważ każdy z nas nie jest wynikiem przypadku, ale jest niepowtarzalnym tworem Boga, pomyślanym i kochanym. Każdy życiowy stan: małżeństwo, życie konsekrowane, kapłaństwo mieścił się w tym zamyśle! A zatem, ludzki los postrzegany jest jako odpowiedź na indywidualne powołanie, przyjęte w posłuszeństwie, wychodząc poza to, co instynktowne, czyli poza to, co mi się podoba czy co z tego będę miał… Myślę, że dzisiaj Lazzati miałby nam wiele do powiedzenia w tym względzie! Ważna jest umiejętność synchronizacji swojego wyciszonego wnętrza z długością fal, na których ‘nadaje’ Duch Święty, słuchać Go i potem przeprowadzić rozpoznanie.

Zwykle takie decyzje podejmowane są w młodym wieku, kiedy życie oferuje wiele możliwości – co prawda dziś dość problematycznych - a nie wolno się pomylić. Lazzati okazywał się człowiekiem opatrznościowym w takim decydującym momencie życia, od którego na ogół się ucieka lub go się odwleka, ale problem uparcie powraca dopóki się go nie rozwiąże. W takim krytycznym momencie Lazzati był nie tylko światłym mistrzem, ale również stawał się towarzyszem drogi skłaniającym do refleksji, wzbudzającym zapał i przede wszystkim pomagającym przezwyciężyć wszelkie obawy. Ostatecznie, jako miłośnik wolności wyboru, pozostawiał każdemu swobodę w podjęciu decyzji! Liczył się właściwy wybór lub – jak sam stwierdzał - roztropne postępowanie.

„Każde działanie jest wyborem. Jeśli chcemy żyć w sposób godny człowieka i po chrześcijańsku, w każdym naszym działaniu powinniśmy kierować się: jako ludzie – rozumem i jako chrześcijanie rozumem oświeconym wiarą. Żeby działanie było właściwe, trzeba dokonać wyboru. Cnota roztropności chrześcijańskiej uzdalnia do takiego wyboru, aby wszelkie działanie było zgodne z rozumem oświeconym przez wiarę”.[11]

I tak, Lazzati był gotów udać się w najodleglejsze zakątki Włoch, aby uczestniczyć w uroczystości święceń kapłańskich lub jako świadek na ślubie osób, które uczestniczyły w spotkaniach w San Salvatore.

Za to wszystko, trudno nie być mu wdzięcznym. Dzięki temu światłemu nauczycielowi dla wielu osób stawienie czoła życiu w sposób odpowiedzialny stało się możliwe. Zrozumiałem to z całą jasnością, kiedy byłem obok niego w nocy, w czasie jego ostatnich chwil: właśnie traciłem przewodnika i ojca.

Lazzati młodym ludziom umiał dać z siebie wszystko, co najlepsze.

[1] Mario Capanna był aktywistą lewicowej młodzieży

[2] Corriere della Sera, 19 maja 1986 r.

[3] A colloquio con Dossetti e Lazzati, Wywiad przeprowadzony przez L. Elia i P. Scoppola, Il Mulino 2003 r.

[4] Konstytucje Instytutu Świeckiego „Chrystusa Króla”

[5] A Diogneto

[6] LG, GS, AA

[7] Zob. św. Piotr Chryzolog

[8] Księga Mądrości 9

[9] G. Lazzati, Pensare politicamente I i II, AVE, Roma

[10] Papież Franciszek, Evangelii gaudium, 264

[11] G. Lazzati, La prudenza (Roztropność), AVE Roma

W: Spotkania, czerwiec 2014.