SPOTKANIE MEDIOLAŃSKIEJ RADY EPISKOPALNEJ

22 czerwca 2009 r. w dniu setnej rocznicy urodzin Giuseppe Lazzatiego w Pustelni S. Salvatore odbyło się spotkanie Mediolańskiej Rady Episkopalnej, któremu przewodniczył. kard. Dionigi Tettamanzi. Poniżej zamieszczamy refleksję Giorgio Mario Mazzola oraz homilię kard. D. Tettamanzi. 

Rola wiernych świeckich w Kościele: 
świadectwo i przykład Giuseppe Lazzatiego 
(Giorgio Mario Mazzola)

Tytuł tych rozważań dokładnie w setną rocznicę urodzin Giuseppe Lazzatiego i w miejscu tak znaczącym jak Pustelnia San Salvatore, zaledwie o kilka kroków od grobowca Profesora skłania, by potraktować rolę wiernych świeckich w Kościele nie w sposób ogólny, ale przez pryzmat życia i myśli Lazzatiego. Już sama Pustelnia wiele mówi o postaci Lazzatiego. To miejsce, gdzie odczuwamy bliskość Boga, nie tracąc jednak z oczu miasta, które rozciąga się w dole u naszych stóp. W kaplicy Pustelni postać Maryi na fresku Michelino da Besozzo przedstawiona została z jak największą prostotą, ale równocześnie z wielką godnością. Ona także wiele mówi nam o Lazzatim. 

Nie będę rozwijał tematu tych rozważań w sposób usystematyzowany. Wstępem do nich są przecież wszystkie zaprezentowane tu wcześniej wypowiedzi. Myślę natomiast o tym, co jego eminencja kardynał mówił w Veronie i o tym, co napisał we wstępie do ostatnio wydanej książki, będącej zbiorem świadectw o Lazzatim . To wszystko składa się na niezwykle bogaty materiał do refleksji. 

Mówić o wiernych świeckich w świetle świadectwa Lazzatiego oznacza przede wszystkim zastanowić się, z jakim nastawieniem duchowym sam Lazzati potraktowałby ten temat i raz jeszcze z tym samym nastawieniem go rozważyć.
Lazzati mówiłby na ten temat w obliczu tajemnicy Bożej, głęboko przekonany o godności wiernych świeckich i o wielkim znaczeniu powierzonego im zadania. I trzeba tu od razu dodać: zadania powierzonego im przez samego Boga w chwili chrztu świętego. Wydaje mi się, że to jest pierwszy rezultat naszej refleksji nad nauczaniem Lazzatiego. Mówimy tutaj o wielkim i szlachetnym zadaniu, które zmusza nas do tego, by mierzyć wysoko, by okazując wielkoduszność stawiać również wymagania i nie zadowalać się byle czym.
Ponadto, ujmując ten temat w obliczu tajemnicy Bożej, jak to zwykle czynił Lazzati, musimy zauważyć, że roli wiernych świeckich nie trzeba szukać ani zdobywać, ponieważ zadanie to zostało już nam wyznaczone mocą chrztu świętego.
Lazzati, rozważając ten temat, odczuwałby pewien ból. Owo cierpienie, będące następstwem jego wielkiej miłości do Kościoła, zrodziło by się wobec świadomości, że wyznaczone przez chrzest zadanie nie zawsze jest właściwie rozumiane i nie przekłada się na wybór życiowej drogi. Nie da się ukryć, że rozziew pomiędzy wiarą a życiem w ostatnich czasach nie tylko nie został zniwelowany, ale pod wieloma względami wręcz się powiększył. Dziś nadal trudno znaleźć chrześcijanina, który byłby świadomy, że gdziekolwiek by się nie znalazł, uczył, pracował lub budował porozumienie, próbując pogodzić różne punkty widzenia, czy współdziałając z innymi przy realizacji jakiegoś projektu... to, podejmując te wszystkie działania jako chrześcijanin, podąża w kierunku Królestwa Bożego i przede wszystkim w ten właśnie sposób ukazuje swoją przynależność do Kościoła, wspierając go i ożywiając swoim postępowaniem.
Powodów, dla których zadanie wiernych świeckich nie zostało jeszcze zrealizowane - powiedziałby Lazzati - należy szukać nie tylko w labiryncie historii lub w niesprzyjających okolicznościach, ale przede wszystkim we wciąż niepełnym zrozumieniu znaczenia chrześcijańskiego życia. Dlatego też postaram się tu przedstawić niektóre zasadnicze aspekty życia Lazzatiego, pozostawiając na boku inne, które także zasługiwałyby na uwagę.

1. Kontemplacja

Pierwszą wskazówką co do sposobu postrzegania przez Lazzatiego tej kwestii jest pytanie: w jaki sposób doszedł on do uświadomienia sobie roli świeckiego? W tym przypadku odpowiedź jest łatwa, ponieważ udzielił jej sam Lazzati, mówiąc: „odkryłem godność świeckich przez modlitwę”. Dla Lazzatiego modlitwa jest szkołą. Opowiadał, że odkrył godność ludu Bożego modląc się zgodnie z liturgią. I tutaj podkreślał w szczególności znaczenie pierwszego dwujęzycznego, łacińsko-włoskiego mszału pod redakcją opata benedyktynów Emanuele Carontiego. Trzeba jednak tutaj podkreślić, iż - zdaniem niektórych - postacią, która wywarła największy wpływ na osobowość Lazzatiego był inny benedyktyn kard. Alfredo Ildefonso Schuster. Lazzati uczy się przez modlitwę.
Muszę powiedzieć, że skłania mnie to do zastanowienia. Ukazuje bowiem nie tylko drogę, ale i pewne stałe założenia. Można spróbować wyrazić to w następujący sposób: coraz doskonalszy udział w misji Kościoła ochrzczonych jest nie do pomyślenia, jeżeli nie uczestniczą oni w pełni w tajemnicy Bożej.
W ten sposób wskazałem wam tu logiczną drogę samego Lazzatiego, a także każdego chrześcijanina. Trzeba poznać Boga w Jego majestacie i świętości, aby móc zachwycić się i podziwiać Jego plan, którego owocem jest człowiek stworzony na Boży obraz i podobieństwo. Nasz podziw jest jeszcze większy, kiedy odkrywamy, że Jednorodzony Syn Boży wskutek niesłychanej decyzji Ojca stał się ciałem, ukazując nam, że stworzeni zostaliśmy na obraz i podobieństwo Boga. I w końcu jesteśmy „wstrząśnięci” starając się zrozumieć, co oznacza życie, które zostało nam dane, abyśmy mogli być uczestnikami świętości i planu Bożego.
Jeżeli zrezygnujemy z przejścia tą drogą, lub jeżeli będziemy uważać ją za „zaliczoną z góry”, to wydaje mi się, że narażamy się na ryzyko, że będziemy odczytywać rolę laikatu ale - w gruncie rzeczy - również rolę biskupów i kapłanów w sposób czysto funkcjonalny, w zależności od naszych bezpośrednich, doraźnych potrzeb.
Świadectwa tych, którzy mieli okazję nocować w tym samym pokoju z Lazzatim, ukazują człowieka, który - chociaż nie otaczał się aurą niezwykłości, ani nie zachowywał w sposób zwracający uwagę - zagłębiając się w modlitwę i klęcząc u stóp łóżka, zagłębiał się w świętość Bożą.
Czy można mówić o dojrzałym laikacie bez - mówię to uciekając się do już rzadko używanego terminu - bojaźni Bożej, a więc bez uczucia trwogi w obliczu Boga? 
Dlatego też młodych, którzy z entuzjazmem uczestniczą w kursach formacji społeczno - politycznej nie wahałbym się zapytać przede wszystkim: Chcesz zaangażować się w politykę i w pracę w administracji publicznej? Dobrze, to przede wszystkim zdecyduj się na codzienną medytację.
Jeżeli pragniemy żyć jak chrześcijanie, jeżeli mówimy o wyróżniającym się chrześcijaństwie, powinniśmy zanurzyć się w Łasce Pańskiej. 

2. Służyć życiu

Przyglądając się całemu życiu Lazzatiego, który pełnił tak wiele ról, zajmował tak liczne stanowiska, w ramach swojego zawodu, w polityce, w zakresie kultury, piastując przy tym rozmaite funkcje eklezjalne, trudno o jakąś definicję. Niektórzy starali się określić go przede wszystkim jako wychowawcę, czy mistyka. W rzeczywistości jednak to właśnie owa wielość ról jest tym, co najlepiej określa Lazzatiego. To człowiek, który służył, człowiek, który - jak sam powiedział - starał się pełnić służbę i służyć dobrze. Przy czym to ostatnie podkreślenie nie jest wcale pozbawione znaczenia. Lazzati oddał swe życie, by służyć, a kiedy naprawdę oddajemy życie, ono samo wskazuje nam sposób, miejsce i czas tej ofiary.
Wydaje mi się, że to również jest bardzo pouczający aspekt postaci Lazzatiego.
Staram się patrzeć na życie Jezusa jak na pewną parabolę, przypowieść. Po latach nauki i pracy w Nazarecie, Jezus wyrusza na drogi Galilei, zapowiadając Królestwo miłosierdzia i wolności, wskazując drogę powrotu do Domu Ojca, uczy nowego życia. Wtedy, tak jak i dzisiaj, takie postępowanie wywołuje sprzeciw. Jezus jest tym zdziwiony i wobec tego, można powiedzieć, wyrusza w drogę zabierając ze sobą dwunastu uczniów. Pragnie w ten sposób przeniknąć serce człowieka, ale okazuje się, że musi liczyć się ze stwardniałym sercem swoich uczniów. Tak więc Jezus musi znaleźć nowy sposób, by otworzyć ich serca. I ów sposób wskazują słowa Jezusa w Eucharystii „To jest ciało moje”, czyli: „weźcie mnie”, „nie mam innego wyjścia jak oddać wam moje życie”.
Odtąd i na zawsze dla każdego chrześcijanina powołanego do tego, aby podążyć za Jezusem tym, co najważniejsze jest właśnie życie. Ale tak samo jak Jezus w życiu nauczył się posłuszeństwa, tak i każdy chrześcijanin musi się tego nauczyć. 
Musimy więc nauczyć się, że życie we wszystkich swoich autentycznych przejawach wskazuje nam swoje duchowe znaczenie. 
Nasza epoka wymaga nowej wrażliwości na tajemnicę życia, poczynając od niektórych zasadniczych postaw, wcześniejszych w stosunku do wiary. Powinniśmy mieć takie nastawienie, które umożliwi nam zrozumienie życia i warunków otwarcia się na tajemnicę.
Przyjmowana przez nas postawa natomiast jest często postawą tych, którzy wiedzą już wszystko, co można powiedzieć o życiu. A to zamyka wiele drzwi. Tymczasem Jezus stał się sługą i tak właśnie się określał. Sługa to ten, kto nie ma własnych planów, nie decyduje o swoim życiu, będąc we wszystkim zależny od woli swego pana.
Dziś natomiast wydaje się, że chrześcijanie pragną być w świecie na własny sposób, wybierając sposób bycia i miejsce i ustalając kryterium efektywności. A to już domena partykularyzmu! Każdemu wydaje się, że sam decyduje o życiu i dzięki temu czuje się usatysfakcjonowany. I tylko w taki sposób gotów jest kontynuować działanie. 
Rozumujemy dziś więc najczęściej w następujący sposób: samo zaangażowanie w życie już nie wystarcza do tego, by być chrześcijaninem. Trzeba zrobić coś nadzwyczajnego i innego, co nada życiu sens .
To jednak jest gwiazdorstwo! Symbolem chrześcijanina naszej epoki jest Jonasz. Wezwany przez Boga, aby udał się do Niniwy, idzie w odwrotną stronę, pragnąc samodzielnie wybrać teren swojej misji. A kiedy widzi nawróconych mieszkańców miasta, jest rozgoryczony, bo zdaje sobie sprawę że nie jest głównym bohaterem tego nawrócenia . Łatwiej jest być głównym bohaterem na wybranym przez siebie terenie niż wysilać się, czasem nawet w sposób anonimowy i z ukrycia w Mieście człowieka.

Często mówi się o Lazzatim, że nie chciał pełnić ról pierwszoplanowych w polityce, ponieważ bardziej odpowiadały mu zadania związane z przygotowaniem, formacją i wychowaniem. Ja dostrzegam w tej decyzji Lazzatiego (którą zresztą nie zawsze mógł zrealizować, powoływany na różne stanowiska administracyjne i eklezjalne) głębszą mądrość. Dawanie świadectwa wskazuje na głębię ludzką i duchową chrześcijanina. Wobec tego trzeba przede wszystkim dołożyć wszelkich wysiłków, aby wykształcić jego charakter. Właśnie dlatego Lazzati mówił tak wiele o chrześcijańskich cnotach . Tylko silny i odpowiednio przygotowany chrześcijanin będzie potrafił dać świadectwo wiary w każdych okolicznościach. 

3. Walka z grzechem i śmiercią warunkiem zbawienia

Lazzati często rozpoczynał (można powiedzieć, że prawie zawsze) swoje rozważania od nawiązania do tajemnicy zbawienia postrzeganej w jej klasycznym schemacie: stworzenie - upadek - odkupienie. Każdy z tych trzech momentów traktował przy tym z należną uwagą, a więc uwzględniając także grzech.
Doświadczeniem, które najbardziej wpłynęło na jego najgłębsze przekonania i które będzie kierowało nim przez całe późniejsze życie było doświadczenie hitlerowskich obozów. Przez długie lata miał przed oczyma skutki grzechu człowieka. Z jednej strony były to zniszczenia spowodowane przez faszyzm i wojnę, a z drugiej przykłady pozbawienia człowieka jego godności w warunkach niewoli . Podejmowane przez Lazzatiego próby organizowania w obozach dyskusji kulturalnych, obok organizowania czasu wspólnej modlitwy i udzielanego towarzyszom niedoli moralnego wsparcia są najlepszym dowodem na to, jak zdecydowana była jego reakcja w obliczu zła.
Wydaje mi się, że należy podkreślić to bardzo mocno: zadaniem wiernych świeckich jest walka z grzechem. Szkoda, że mówi się o tym tak niewiele.

W tym miejscu chciałbym zacytować słowa z 1 Listu do Koryntian św. Pawła (5, 9-10) Napisałem wam w liście, żebyście nie obcowali z rozpustnikami. Nie chodzi o rozpustników tego świata w ogóle, ani o chciwców i zdzierców lub bałwochwalców: musielibyście bowiem całkowicie opuścić ten świat. 

To bardzo ważny fragment. Św. Paweł wyjaśnia w nim, że w żaden sposób nie chce wyrwać chrześcijan z ich środowiska. Nie chce, aby zerwali oni kontakty z innymi, nawet jeśli są one naznaczone nieuporządkowaniem. Taki przecież jest nasz świat. To świat pełen trudności, błędów, dewiacji. Musimy jednak w nim żyć, bo tu jest nasz dom i powietrze, którym oddychamy. Nie trzeba szukać czystego, wolnego od infekcji powietrza ani też nie powinniśmy starać się prowadzić tylko takiej działalności, która - pod pretekstem że będzie bardziej uświęcająca - w rzeczywistości oderwie nas od świata. Jakże często jednak, zwłaszcza dziś, żywimy nieufność wobec świata. Są chrześcijanie, którzy mówią, że chcą zmienić świat ale którzy w rzeczywistości nie mają wielkiej ochoty w ogóle w nim być. Są też tacy, którzy mówią, że kochają świat, ale w rzeczywistości nie znoszą jego ograniczeń i wad. Jezus jednak postępował inaczej. Miłował świat, jakim był, akceptując jego niezrozumiałe sprzeczności. I za ten świat oddał życie, uwalniając go od grzechu.

Skoro Jezus wyzwolił nas z grzechu przez swoją śmierć, chrześcijanin powinien postąpić tak samo, ponieważ przez chrzest święty staliśmy się uczestnikami śmierci i zmartwychwstania Jezusa. A owo uczestnictwo w śmierci Jezusa nie jest tylko symboliczne, lecz rzeczywiste.
Umieramy, dochowując wierności naszym obowiązkom, umiejętnościom, prawu, uczciwości, paruzji, podczas gdy rządzą inni, sprytniejsi od nas. Umieramy dochowując wierności i nie zwracając uwagi na owoce złożenia w ofierze własnego życia Bogu, w codziennym życiu wspólnoty ludzkiej. Zadając więc sobie pytania: „Co ja tutaj robię? Czemu służy ofiara mojego życia w tym obojętnym na nią świecie?”, przeżywamy doświadczenie Jezusa w Ogrójcu.
Również Kościół powołany jest do śmierci. Powołany jest do tego, aby uśmiercić swoje pragnienie odgrywania roli głównego bohatera, pragnienie bycia uznanym i docenionym. I wierni świeccy powinni pomagać Kościołowi w tym, by nie zajmował się zbytnio sobą , nie chciał być zawsze w centrum uwagi. Kościół powinien umieścić w centrum swojego życia ubóstwo Jezusa. Nie powinien więc myśleć przede wszystkim o pomocy ubogim (chociaż jest ona niezwykle istotna), ale powinien troszczyć się o własne ubóstwo, wynikające nie tylko z braku środków materialnych, ale charakteryzujące się zaniechaniem aktywność i frenetycznego działania. Równowaga pomiędzy zainteresowaniem światem a życiem wewnątrzkościelnym pomoże ludowi Bożemu dochować wierności jego misji i uniknąć szkodliwego skrzywienia.

4. Język

Lazzati, kiedy przemawiał, wywierał wielkie wrażenie. Był po prostu fascynujący. W słowach, które wypowiadał, przekazywał siebie całego, ponieważ doświadczył jako człowiek tego, o czym mówił.
Zgodnie ze słowami Ewangelii, Jezus był człowiekiem, który przemawiał inaczej niż skrybowie, czy faryzeusze. Był człowiekiem, który umiał ukazać w słowach pełną zgodność między tym, co mówił a życiem. Był Słowem, które stało się ciałem. I wszyscy wiedzieli, że Jezus jest kimś, kto mówi to, co myśli, nie zważając na ocenę innych.

I tutaj pojawia się kwestia, która wydaje mi się ważna dla Kościoła i dla której rola wiernych świeckich, jeśli są oni mocno zakorzenieni w świecie, może być istotna. To kwestia języka. Z drugiej strony, tylko język w pełni szanujący to, co ludzkie, i bliski temu, co ludzkie, język taki, jakiego używał Jezus, pozwala na pełny udział świeckich w misji Kościoła.
Wydaje mi się natomiast, że istnieje pewien język kościelny, daleki od konkretu życia, który z wielkim trudem mierzy się z tym, co prawdziwie ludzkie. Mam tu na myśli, na przykład, niektóre przesycone sentymentalizmem i indywidualizmem pieśni, pewne, już dziś stereotypowe modlitwy wiernych, trochę pogańskie czasem zwyczaje. Jest też pusty język powtórzeń. Często też można odnieść wrażenie, że nawet ten, kto czyta lub mówi do nas, nie wierzy w to, co mówi. Jakby zaznaczał na marginesie: „to, co mówię, jest ważne, ale nie przesadzajmy...”

Nie chodzi więc o to, aby dostosować nasz język, a raczej, by go oczyścić. Istnieje bowiem problem autentyczności języka. Powinniśmy starać się o to, aby słowa, które wypowiadamy były słowami, których znaczenie zmierzyliśmy własnym życiem. Myślę, że to zobowiązuje, ale konfrontując się ze świadectwem Lazzatiego, można powiedzieć kilka słów również na ten temat.

Konkluzja: oddanie Kościołowi

Wszystko to, co zostało tu powiedziane nie ma sensu, jeśli brak jest miłości do Kościoła, miłości, z jaką umiłował Kościół Lazzati.

Zakładając Instytut Lazzati pragnął, by nie miał on własnych dzieł i w ten sposób był bardziej otwarty na Ducha Świętego. Chciał, abyśmy nauczyli się dochowywać wierności w szczególnej sytuacji, w jakiej znalazł się każdy z nas. Nasze konstytucje nakładają na nas obowiązek synowskiej czci dla Papieża i Biskupa, w liczbie pojedynczej, a nie „biskupów”, co podkreśla znaczenie wierności Kościołowi w sytuacji lokalnej i w osobie konkretnego biskupa. Lazzati przeżył to wszystko w rzeczywistości.

Najlepszym zakończeniem tych refleksji jest więc wsłuchać się w słowa Lazzatiego, zawarte w jego testamencie duchowym, a poświęcone Kościołowi. Ich ładunek emocjonalny sprawia, że być może są to również najpiękniejsze słowa tego dokumentu: 

Kochajcie Kościół, tajemnicę zbawienia świata, w którym nasze powołanie nabiera sensu i wartości, bo jest ono szczególnym przejawem tej tajemnicy. Kochajcie go jak waszą Matkę, miłością pełną szacunku, poświęcenia, czułości i zaangażowania. Niech wam się nie zdarzy postrzegać go jak coś obcego albo też czuć się w nim obco Niechaj dla niego będzie wam słodką każda praca, a jeśli zajdzie taka konieczność, także cierpienie. Jeśli musielibyście cierpieć z powodu Kościoła, to pamiętajcie, że jest wam Matką - umiejcie zatem płakać i milczeć.