Świadectwo ks. Giuseppe Grampa

Od razu powiem, że moje świadectwo będzie przeniknięte głęboką wdzięcznością. Nie chcę przy tym czerpać ze skarbca dni, niezbyt zresztą wielu, spędzonych z profesorem Lazzatim w ostatnim okresie jego życia, ale pragnę podkreślić, że spotkanie to zawsze uważałem za wydarzenie opatrznościowe. Doprowadził do niego dr Brasca i również wobec niego żywię głębokie uczucie wdzięczności. Spotkanie z profesorem Lazzatim otworzyło przede mną, w niełatwym momencie mojej osobistej historii, możliwość włączenia się w życie Uniwersytetu Katolickiego. Myślę, że Lazzati wobec mnie postąpił zgodnie z ową szczególną zasadą otwarcia na młodych, wynikającą z wiary w bogactwo, którego często, wbrew pozorom, są oni nosicielami. Powtarzam, zawdzięczam okazanemu przez niego zaufaniu to, że w trudnej chwili mogłem na nowo odnaleźć motywację do dalszego zaangażowania. Dlatego właśnie żywię taką głęboką wdzięczność wobec Giuseppe Lazzatiego.

Przypominając duchowy wymiar tej postaci, dostrzegam człowieka, który w swoim życiu starał się realizować nadzwyczajne bogactwo chrześcijańskiej tajemnicy, unikając jednostronności, emfazy i wypaczeń.
Giuseppe Lazzati był człowiekiem ducha dzięki temu właśnie, że unikał jednostronnych form chrześcijaństwa, pozwalając prowadzić się Duchowi Świętemu ku owej pełnej prawdzie, to jest postaci dojrzałego i zrównoważonego chrześcijanina, dalekiego od jednostronnej emfazy. W nim samym i w całej historii jego życia możemy odnaleźć ową optymistyczną wizję chrześcijaństwa, która - jako owoc wcielenia - jest wynikiem wkroczenia Boga w naszą historię, wcielenia, będącego warunkiem naszego zbawienia. Lazzati uczył nas serdecznego podziwu wobec każdej autentycznej ludzkiej wartości, w tym także wartości płodów ziemi, nie wykluczając risotto po mediolańsku. Przede wszystkim jednak przeżywał tajemnicę wcielenia jako wkroczenie Boga w świat, w historię, przy założeniu względnej autonomii rzeczywistości ziemskiej. I stąd właśnie wywodzi się ten tak dla niego ważny temat świeckości. Lazzati był naukowcem, wykładowcą uniwersyteckim, równocześnie jednak był także człowiekiem instytucji zarówno kościelnych, jak obywatelskich, a wbrew woli, jak mówił, również politykiem. Nigdy nie uważał wiary za alibi, które zwalniało by go z trudu zajmowania się sprawami człowieka. Żył według słów św. Pawła: Wszystko jest wasze, ale w tej optymistycznej perspektywie, profesor Lazzati przypominał nam, a wcześniej jeszcze sam przeżywał, wymiar dramatyczny (nie - pesymistyczny, a właśnie dramatyczny) życia chrześcijańskiego. Również mons. Giudici dziś rano przypomniał o znaczeniu w życiu Lazzatiego wymiaru krzyża i grzechu człowieka, nie tylko w kontekście historii więźnia jednej z wielu Golgot naszych czasów, ale również zwracając uwagę, że Profesor nigdy nie uległ obowiązującej modzie lekkich obyczajów i światowego życia. Kilkakrotnie przypomniano tu już cechujące go surowość i powściągliwość. Lazzati nieprzypadkiem powraca wciąż w myślach i w życiu do idei milites. Być może to również wpływ ducha tamtych czasów, ale Lazzati nie przez przypadek pragnął, aby członkowie założonej przez niego sodalicji byli milites, żołnierzami ducha. Wielką pokusą dla każdego chrześcijanina często jest jednostronność. Chcąc być otwarci na świat, stajemy się światowi albo, nie zgadzając się na kompromis, stajemy się nietolerancyjni i nieprzejednani. 

Ale ów uduchowiony człowiek, jakim był Lazzati, ukazuje nam również nowość, która jest najbardziej charakterystycznym znakiem Paschy i zmartwychwstania. Wolność, która jest darem Zmartwychwstałego, stała się już jednym z elementów naszej ludzkiej kondycji. Dlatego też można już, tu i teraz, antycypować zapowiedź królestwa. Ten styl paschalny i wiara w Zmartwychwstałego prowadzą do wdrażania już dziś nowych form życia i komunii braterskiej. Przecież cała kultura, rozumiana właśnie jako działanie człowieka na rzecz kształtowania go jako całość i kształtowania całej ludzkości, powstała dzięki ludziom uduchowionym, to znaczy ludziom przekonanym do tego, że już dziś jest możliwe nadanie rzeczywistości kształtu zapowiadanego przez Paschę, przede wszystkim jako rzeczywistości Królestwa Bożego. Nieprzypadkiem spotykamy się dziś tutaj, w Pustelni, która była chyba miejscem najbardziej ukochanym przez Lazzatiego. Było to miejsce, gdzie profesor towarzyszył duchowo wielu z nas. Ksiądz Franco przypomniał wielu kapłanów i świeckich którzy tutaj, pod kierunkiem Lazzatiego odnaleźli drogę uświęcenia siebie, w najrozmaitszych formach chrześcijańskiego powołania. Wspominając profesora Lazzatiego bezwiednie przeszedłem drogę tajemnic życia Chrystusa: Wcielenia, Paschy i Zmartwychwstania. I w historii Profesora odnalazłem syntezę i jedność tych tajemnic. Jego świętość była świętością w sposób szczególny zrównoważoną, daleką od wszelkiej emfazy. Starał się żyć, realizując ową świętość. Chciałbym zakończyć, przypominając obraz przedstawiający profesora Lazzatiego zatopionego w modlitwie, który znajduje się w kaplicy, gdzie został pochowany. I myślę, że można powiedzieć o Lazzatim to, co współcześni mówili o św. Franciszku z Asyżu: że to nie jest człowiek, który się modli do Boga, który odmawia modlitwę, ale to człowiek, który sam jest modlitwą. Patrząc na tę twarz w modlitewnym napięciu sądzę, że te tak uroczyste i zobowiązujące słowa pomagają zrozumieć świętość Giuseppe Lazzatiego. 

"Comunicare" 10/2009