Mężczyźni to lubią

 - Człowiek składa się z duszy, ciała i psychiki. Nie można ich zaniedbać - mówi Michał Mokrzycki. Męska wspólnota, do której należy, pomaga w pracy nad każdą z tych przestrzeni.

Michał Laskowski z Warszawy zaczął przygodę z męską duchowością od pielgrzymki do Niepokalanowa. Kiedy się zapisywał, wiedział, że będzie to nocy marsz. Dopiero na miejscu okazało się, że uczestnicy nie dostaną informacji o trasie i postojach. Niewielka grupa mężczyzn musiała zaufać kierownikowi, którego wcześniej nie znali. - Na początku mnie to raziło, ale to było jedno z ćwiczeń. Chodziło o to, żeby dać się prowadzić. W ten sposób pokazano, jak funkcjonuje wspólnota - opowiada Michał Laskowski. Jakiś czas po pielgrzymce wstąpił do grupy Przymierze Odważnych. Trzon ruchu to 130 mężczyzn. Tych, którzy formują się poprzez materiały zamieszczane w internecie, jest ponad tysiąc.

Trzy kwadranse
Michał Laskowski ma 42 lata. Od 8 lat jest mężem, ma dwie córki 7- i 5-letnią. Pracuje w korporacji zajmującej się produkcją żywności dla zwierząt. Spora część członków Przymierza to mężczyźni w jego wieku albo młodsi. Dzięki wspólnocie poznają Pismo Święte, dokumenty Kościoła, ale przede wszystkim siebie samych. - Urzekło mnie to, że wspólnota kładzie duży rozwój na formację intelektualną - przyznaje Michał Mokrzycki należący do Przymierza od 5 lat. - Myślę, że prosta religijność nie przemówiłaby do mnie. Z natury jestem poszukiwaczem. A tu poznajemy Pismo, zajmujemy się egzegezą, czyli wyjaśnianiem go. Zastanawiamy się, co Słowo znaczy w kontekście historycznym i w kontekście nauki moralnej Kościoła.


Historia ruchu zaczęła się w 2010 r. Mariusz Marcinkowski, teolog i trener rozwoju osobistego, oraz Michał Piekara, psychoterapeuta mający już wtedy kilkuletnie doświadczenie w pracy z małżeństwami, założyli wspólnotę, którą nazwali Przymierze Wojowników. - Myślałem, że nauczę innych, jak być mężczyzną. Szybko się okazało, że sam też muszę się uczyć - mówił później Mariusz Marcinkowski w wywiadzie telewizyjnym. Po kilku latach grupa zmieniła nazwę na Droga Odważnych. Założycielom towarzyszył ks. Marcin Ożóg, proboszcz parafii Dobrego Pasterza w podwarszawskim Miedzeszynie. Członkowie ruchu do dziś spotykają się w tym kościele, a oprócz tego w Krakowie, Poznaniu, Wrocławiu i Elblągu, do którego dojeżdżają ludzie z Olsztyna i Trójmiasta.

Wspólnota przeznaczona jest wyłącznie dla mężczyzn. Ma im pomóc w rozwoju duchowym, osobowym i fizycznym. - Człowiek jest integralną istotą, składa się z duszy, ciała i psychiki. Nie można zaniedbać żadnej z tych przestrzeni - tłumaczy Michał Mokrzycki. Jak to zrobić? Metodą Odważnych są samodyscyplina i praca nad sobą w systemie "3 razy 15". Codziennie po 15 minut przeznacza się na rozwój duchowy, fizyczny i osobowy. To ostatnie, jak podkreślają członkowie ruchu, nie jest tym samym co zalecenia korporacyjnych speców od motywacji. - Badam to, jaki mam charakter, silne i słabe strony, odkrywam swoją tożsamość - mówi Michał Mokrzycki. - do tego staram się spotykać ze słowem Bożym i dbać o swoje ciało, żeby być w formie i móc służyć innym.

Samoobserwacja
Spora część formacji Odważnych odbywa się przez internet. Członkowie grupy oglądają nagrania należące do jednego z czterech cyklów: zagrożenia duchowe albo bioetyka, słowo Boże, sakramenty (te nagrania powstają na podstawie dokumentów Kościoła), a także życie wspólnoty - bieżące wydarzenia, potrzeby i problemy braci. Pięciu Odważnych pełni posługę nauczycielską i przygotowuje komentarze biblijne, które także trafiają do uczestników jako nagrania.

Spotkania na żywo to wspólna Eucharystia, której towarzyszy adoracja i najczęściej również konferencja. Panowie widują się też w 10-osobowych grupach. Mogę wtedy podzielić się doświadczeniem, porozmawiać i po prostu spędzić trochę czasu razem. W pracy nad sobą pomaga też wydawany co parę miesięcy Planomax. To opracowany przez Odważnych kalendarz z miejscem na notatki dotyczące rozwoju osobistego, relacji z Bogiem, przemyśleń na temat słów Pisma Świętego, a także robionego co pewien czas rachunku sumienia. - Dzięki temu regularnie obserwujemy siebie - tłumaczy Michał Mokrzycki.

Rodzina weryfikuje
Michał trafił do wspólnoty dzięki rekolekcjom wielkopostnym odbywającym się w Krakowie, gdzie mieszka. Dziś ma 32 lata, pracuje jako pośrednik finansowy i spotyka się z dziewczyną, choć nie są jeszcze zaręczeni. Należy do też do liderów Drogi Odważnych. W chwili, gdy zaczynał, miał za sobą długi czas życia poza Kościołem. - Zacząłem się wtedy nawracać i miałem doświadczenie bliskości Kogoś, kogo dawno nie spotkałem - wspomina. - Zacząłem poszukiwać, choć na początku nie wiedziałem nawet, czy moim miejscem jest Kościół katolicki. Chodziłem na Msze, czytałem Pismo Święte, no i trafiłem na rekolekcje. Było na nich 200 osób, sami mężczyźni. Mówiono o zranieniach, o ojcu. Zupełnie nie znałem wspólnoty, która organizował spotkanie, ale zainteresował mnie tematyka. Straciłem ojca, mając 19 lat, choć psychicznie oddalił się jakiś czas wcześniej. Na rekolekcjach przeżyłem głębokie nawrócenie. Zakończyło się to głęboką spowiedzią z płaczem, ze świadomością, co się ze mną przez kilka lat działo.

Starszy o ponad 10 lat Dawid Gacek trafił na Odważnych mniej więcej w tym samym czasie. Jak mówi, wywodzi się z rockandrollowego świata. Nie uważał się nigdy za człowieka niewierzącego, ale w praktyce żył daleko od Kościoła. - Miałem wtedy 36 lat i byłem na rozdrożu - opowiada. - Przekreśliłem małżeństwo, w którym miałem już wtedy dwoje dzieci, wyszedłem z domu.

Mniej więcej po roku nieobecności zaczął się nad sobą poważnie zastanawiać. - Nie było to może rozeznanie sensu stricto, ale byłem szczery wobec siebie. Zdałem sobie sprawę, że nie mogę już latać z kwiatka na kwiatek, z pracy do pracy i od aktywności do aktywności - mówi. Chciał postawić Pana Boga na pierwszym miejscu, ale nie wiedział, co ma zrobić. - Nie wiem, dlaczego pewnego dnia pojawiłem się na rekolekcjach w centrum miasta, skoro tam nie mieszkam, i nie wiem, czemu zostawiłem adres e-mailowego do kontaktu. Po jakimś czasie odezwała się do mnie wspólnota, która opisała swój charyzmat i zaproponowała czas rozeznania.

Rozeznanie trwało pół roku. Po drodze pojawiły się chwile zwątpienia, ale ostatecznie Dawid zdecydował, że wchodzi do wspólnoty. - Grupa na początku dała mi wiedzą. Wcześniej myślałem, że dużo wiem o Ewangelii i nauczaniu Kościoła, a nie miałem o tym pojęcia. Dała mi spotkania z braćmi, możliwość dzielenia się doświadczeniem. Pewne rzeczy mogę odkryć w relacji z innymi. Dała mi też możliwość zrozumienia, czym jest miłość przejawiająca się w służbie - wylicza. - Najtrudniejsze jest służyć w domu, być mężem i ojcem - to przychodzi opornie. Mogę też służyć braciom, ale to rodzina weryfikuje, czy dobrze mi idzie.

Jak w ringu
Patronem Odważnych jest św. Maksymilian Kolbe. Czerpią z duchowości ignacjańskiej, a także karmelickiej. Michał Laskowski przyznaje, że odpowiada mu to, iż w grupie spotyka się z innymi mężczyznami. - Jestem mężem niewierzącej osoby, a jednocześnie chodzę z córkami do kościoła i posyłam je na religię - mówi. - W chłopakach, którzy też mają żony i dzieci, i podobne problemy, mam oparcie. Wspólnota pokazał mi, że jestem przywódcą, ale nie takim, wokół którego wszyscy skaczą, tylko takim, który ma służyć innym w rodzinie i pracy.

- Męskość uzupełnia tę kobiecość, która jest w Kościele - dodaje Dawid Gacek. - Tu mówimy do siebie: bracie, możemy otwarcie ze sobą porozmawiać, bez unikania trudnych tematów. Czasem trzeba kogoś napomnieć, kopnąć, ale to jest męskie. To tak, jakbyś stawał w ringu. Mężczyźni to lubią.

Źródło: Jakub Jałowiczor, Mężczyźni to lubią, w: Gość Niedzielny nr 39/2020, s. 34-35.

Komentarze