Był ujmujący, bezpośredni i pełen prostoty, dla wszystkich życzliwy - tak Prymasa Tysiąclecia wspomina o. Gabriel Bartoszewski OFMCap, który należał do grona jego najbliższych współpracowników.
Przez ostatnie lata życia Prymasa o. Bartoszewski pracował w Sekretariacie kard. Wyszyńskiego. Zanim jednak ich drogi zeszły się w Domu Arcybiskupów Warszawskich, o. Bartoszewski miał wiele okazji do poznania bliżej Sługi Bożego.
Spotkanie po uwolnieniu
Dobrze pamięta dzień 4 listopada 1956 r. Wtedy jeszcze jako kleryk pielgrzymował z łomżyńskiego seminarium duchownego na Jasną Górę. Jakże wielkie było zaskoczenie młodego alumna, kiedy po porannej Eucharystii w Kaplicy Matki Bożej zobaczył przy ołtarzu nie paulina, a samego kard. Wyszyńskiego, który po uwolnieniu z więzienia przybył podziękować za opieką Królowej Polski. - Stałem stosunkowo blisko, mogłem więc przyjrzeć się Prymasowi. Jawił się jako wysoki, szczupły człowiek, wynędzniały, ale z twarzą pełną majestatu i spokoju - wspomina o. Bartoszewski. Było to jego pierwsze spotkanie z kard. Wyszyńskim.
Później, już po obronieniu doktoratu z prawa kanonicznego na KUL-u, o. Bartoszewski zaangażował się w proces beatyfikacyjny o. Honorata Koźmińskiego, założyciela licznych zgromadzeń zakonnych. W 1965 r. został wicepostulatorem tego procesu. Stwarzało to dodatkową płaszczyznę kontaktu z kard. Wyszyńskim. W kapucyńskim klasztorze przy Miodowej odbyła się sesja zamykająca proces na etapie diecezjalnym z udziałem Prymasa. - Była to wielka radość dla kard. Wyszyńskiego, który bardzo wspierał polskie sprawy beatyfikacyjne i kanonizacyjne - podkreśla o. Bartoszewski. Prymas mógł później zawieźć obszerną dokumentację do Watykanu.
Co roku kard. Wyszyński odwiedzał także budowaną przez kapucynów ruchomą szopkę. - Prymas przychodził ze swoim kapelanem, oglądał szopkę. Potem była krótka modlitwa w chórze, gdzie się modlimy i posiłek. Kard. Wyszyński miał w sobie zawsze wielkiego ducha, potrafił prowadzić rozmowę i nadał jej imponujący ton - opowiada kapucyn, którego w 1978 r. Prymas zaprosił do pracy w swoim Sekretariacie. Odtąd o. Bartoszewski miał okazję codziennie przyglądać się z bliska przyszłemu błogosławionemu.
Dostojeństwo i prostota
- Prymas był dostojnikiem i człowiekiem wielkiej miary, ale przy tym był osobą bardzo otwartą i nie lekceważył nikogo. Jeśli przechodził przez nasze biuro na piętrze, to zawsze przywitał każdego, a jak miałem jakąś sprawę do załatwienia, to także wysłuchał i udzielił rady. Był człowiekiem zawsze bliskim ludziom - wspomina o. Bartoszewski.
Zakonnik podkreśla, że choć dla wielu Prymas mógł się jawić jako postać wyniosła i surowa, to dostojeństwo i niemal królewski sposób bycia łączył się u niego z ewangeliczną prostotą i dobrocią, okazywaną każdemu człowiekowi bez różnicy. - Był ujmujący, bezpośredni i pełen prostoty. Dla wszystkich życzliwy, dostrzegał i interesował się zarówno małym dzieckiem, jak i starcem, uczonym i prostym wieśniakiem. Dla każdego był bratem - podkreśla o. Bartoszewski.
Kapucyna w osobie kard. Wyszyńskiego fascynował także jego duch kapłański i zaangażowanie w podtrzymywanie ducha narodu, wiary oraz wygłaszane kazania. - jego homilie poruszały serce, nie dłużył się nawet, kiedy trwały ponad godzinę - mówi wicepostulator w procesie beatyfikacyjnym kard. Wyszyńskiego.
O. Bartoszewski jest przekonany, że postać i nauczanie Prymasa Tysiąclecia nie straciły nic ze swej aktualności. - On jest na nasze czasy. Obyśmy tylko chcieli z rad Prymasa skorzystać.
Źródło: Łukasz Krzysztofka, Zawsze bliski ludziom, w: Niedziela Warszawska nr 48/2020, s. VII.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz