Wojtyła w szpitalu (Emilio Tresalti)

Otrzymałem wiele próśb ze strony prasy o przeprowadzenie wywiadów z pielęgniarkami lub pielęgniarzami, którzy asystowali papieżowi. Mógłbym autoryzować takie wywiady, mieszczące się w granicach zawodowej poprawności, ale odmowa wyszła od samych zainteresowanych. Uzasadnienie: To są zbyt głębokie i intymne przeżycia, żebym mógł o nich rozmawiać z dziennikarzami.

Powiedziałbym, że coś takiego dzieje się ze mną, kiedy mam coś napisać do "Spotkań". Wydawało mi się to normalne, że mogłem codziennie uczestniczyć we Mszy Świętej koncelebrowanej przez niego i jego sekretarzy. Mogłem podziwiać jego "wierność praktykom pobożności", która jest być może jedną z rzeczy, które zrobiły na mnie największe wrażenie. Od pierwszych chwil w ośrodku reanimacyjnym prosił swoich sekretarzy, aby w wyznaczonych godzinach odmawiali przed nim brewiarz, aby mógł go przynajmniej śledzić w milczeniu. Także dwie siostry zakonne, które opiekowały się nim w domu i które zawsze były obecne w szpitalu od pierwszej chwili, w noc po operacji, choć była już prawie pierwsza, nie poszły spać, nie skończywszy wcześniej modlitw liturgii godzin, nieszporów i komplety, których wcześniej nie były w stanie odmówić! Regułą jest dobre pół godziny modlitwy po mszy, często z towarzyszeniem pieśni. Na jego stoliku nocnym różaniec z bardzo dużymi paciorkami jest zawsze obecny .

Jan Paweł II jest człowiekiem modlitwy, który poprzez modlitwę umacnia swoją wiarę i siłę, z jaką wykonuje swoje dzieło utwierdzania braci i sióstr. Jest to człowiek niezwykłej prostoty, dla którego nie ma fałszywych problemów i który uspokaja wszystkich swoim solidnym i bogatym ludzkim podejściem. Oczywiście, pod wieloma względami jest on niewygodnym gościem: pomyślmy o problemach z bezpieczeństwem, pomyślmy o problemach z informacjami (tylko z tego punktu widzenia ja osobiście doświadczyłem tego w ogromnym stopniu).

Przyjaciel napisał mi: "Król powierzył w twoje ręce swojego Wikariusza na ziemi". Uderzyło mnie to zdanie. Oczywiście, to nie jest mała odpowiedzialność i muszę to sobie powtarzać od czasu do czasu, kiedy mam pokusę, czy to z pseudo-szacunku dla "kompetencji" innych, czy z innych powodów, nie interweniować lub odpuścić.... Odpowiedzialność wobec rodziny ludzkiej, wobec Kościoła w tym szczególnym momencie historii, wobec Polski i tego wszystkiego, co Polska oznacza dzisiaj w odniesieniu do imperium sowieckiego, na to wszystko może mieć wpływ także moje bardzo konkretne, bardzo proste zachowanie, sposób, w jaki podchodzę do mojej pracy: Opatrzność postanowiła także przejść przez ten ośrodek i tych ludzi, którzy nazywają się Poliklinika Gemelli. "Proszę iść zobaczyć, iść posłuchać, co postanowili ci z Sanhedrynu" - tak powiedział Papież przedwczoraj rano do zakonnicy, która przyszła do nas odbywających odprawę, na której omawiamy i podejmujemy decyzje na dany dzień.

Dziś wyszedł, szczęśliwy. "Myśleliście, że zrobiliście ze mnie nowego człowieka, a ja wciąż jestem takim samym nicponiem jak wcześniej" - powiedział. Oczywiście, on i jego "rodzina" nauczyli nas wielu rzeczy. Do siostry Tobiany, która żegnała się ze mną serdecznie dziękując, powiedziałem: "Myślę, że musimy podziękować za to, co daliście nam w ciągu ostatnich kilku dni".

Czy dotyczy to każdego pacjenta, czy dotyczy to każdego, kto potrzebuje tego szpitala? Oczywiście, każdy człowiek jest nieskończenie godny szacunku, gloria Dei vivens homo, ale papież to zawsze papież.

Komentarze