Wspomnienie o pojednaniu (Giulio Gamucci)

Chciałbym wspominać Emilio Tresaltiego jako osobę, która zawsze pragnęła dobra Instytutu i nigdy nie ustawała we wskazywaniu i wdrażaniu rozwiązań służących jego rozwojowi i włączaniu go w dzisiejszy świat i Kościół. Z pewnością miał swój charakter, autorytarny, stanowczy i czasami szorstki

Chciałbym również wspomnieć Giorgio Salę, który kochał Instytut i tak bezinteresownie pracował dla niego, podsuwając sugestie i propozycje, w ciągłym ruchu, dotyczące organizowanie inicjatyw, które potrafił z wielką wprawą realizować we Włoszech i za granicą. Od ojca, który był prawnikiem, przejął, jak sam przyznał, swój silny, stanowczy, czasem zrzędliwy charakter..

Czasami nie jest łatwo żyć razem we wspólnocie, zwłaszcza jeśli są to ludzie mający jakieś funkcje zarządcze, z ludźmi o stanowczej i decyzyjnej naturze. Emilio i Giorgio spędzili wiele lat życia, pracując ramię w ramię "w winnicy naszego Instytutu" i robiąc wszystko, co w ich mocy, aby się rozwijała. Nie zawsze się rozumieli, czasem nawet ścierali, bo szukali dobra Instytutu, każdy oczywiście z własnego punktu widzenia.

Były to dwie ważne dla Instytutu postacie, które cierpiały i walczyły o jego dobro. Pracowali dla niego z pasją, niestrudzenie, od środka, nigdy nie siedząc z założonymi rękami i czekając, aż ktoś inny podejmie decyzję. Zawsze "wychodząc na zewnątrz", zgodnie z życzeniem papieża Franciszka, zawsze realizując swoje pomysły w zupełnie świeckim trybie.

Pamiętam, że pod koniec ich stażu w Instytucie miało miejsce zdarzenie, które do dziś wspominam ze wzruszeniem. To były urodziny Giorgio Sali i wszyscy byliśmy w Capiago na włoskim święcie Chrystusa Króla. Otóż, podczas modlitwy wiernych (o ile dobrze pamiętam) w czasie niedzielnej Eucharystii, Emilio nagle zabrał głos ze swojego miejsca, aby głośno złożyć Giorgio Sali życzenia z okazji urodzin, co z pewnością nie było w jego stylu i co Giorgio bardzo docenił.

W tym wydarzeniu widać kreatywność mającą na celu zbliżenie do zainteresowanego, i prawdopodobnie część miłości własnej również została uciszona, ale to wystarczyło, aby nastąpiło pojednanie i można było ze spokojem i w bliskości spędzić lata, które Pan pozwolił im jeszcze przeżyć.

Emilio i Giorgio zmarli w ciągu kilku dni od siebie, jakby przypieczętowując pojednanie, które dokonało się na ziemi.

Jak pięknie! Pamiętajmy zawsze, że wszelkie nieporozumienia, spory i różnice między nami nie mogą trwać dłużej niż jedną noc, a o świcie wszystkie spory muszą ustąpić miejsca pojednaniu.

Komentarze