1. Wstęp

Wydawnictwo WAM - Księża Jezuici Kraków 1993

1. Lazzati został autorytatywnie nazwany „przejrzystym świadkiem i niezrównanym nauczycielem" chrześcijańskiej świeckości/1. Na ten tytuł zasłużył sobie całą swoją postawą życiową, a także dzięki wypracowaniu oryginalnej teologii i eklezjologii laikatu chrześcijańskiego. Uznawana jest ona za autentyczny „manifest" ruchu świeckich/2. W niniejszym tomiku Lazzati daje nam szczególnie sugestywną syntezę swojej teologii i eklezjologii, w tym co dotyczy powołania świeckich (rozdział pierwszy) i wynikających z niego obowiązków (rozdział drugi).

Rozdział pierwszy jest więc skrótowym wypunktowaniem, czym jest życie rozumiane jako powołanie, w tym wypadku powołanie ludzi świeckich. Lazzati nawiązuje tu do nauczania Soboru Watykańskiego II, wskazując na istotne cechy stanu świeckiego czy laikatu, które zarazem łączą i odróżniają zadanie wiernych świeckich od zadań wszystkich ochrzczonych, a także pozostałych ludzi - zadanie, które polega na „szukaniu Królestwa Bożego zajmując się sprawami świeckimi i kierując nimi po myśli Bożej" (KK, 31).
Komentując tekst soborowy, stanowiący mocny fundament w jego rozważaniach nad zaangażowaniem świeckich, Lazzati zauważa, iż „szukanie Królestwa Bożego" jest obowiązkiem i zadaniem wspólnym wszystkim ochrzczonym, niezależnie od ich specyficznego, indywidualnego powołania, podczas gdy „zajmowanie się sprawami świeckimi" łączy wszystkich ludzi, czy to ochrzczonych, czy nie, tak wierzących, jak i niewierzących. Natomiast „zajmowanie się sprawami świeckimi i kierowanie nimi po myśli Bożej" określa tożsamość chrześcijan świeckich, wyróżniając ich spośród innych ludzi bądź też innych ochrzczonych.

Po wyodrębnieniu zadania właściwego świeckim, będącego naturalną konsekwencją powołania ich przez Boga, i przez to zdolnego wyraźnie określić ludzką i kościelną tożsamość wiernego świeckiego - Lazzati wskazuje na naśladowanie Chrystusa, modlitwę, służbę braciom jako na elementy stanowiące treść zaangażowania świeckich. Tego zaangażowania, którego zwornikiem jest Chrystus.

2. Rozdział drugi, w całości poświęcony zaangażowaniu świeckich, umieszcza je w orbicie i logice kategorii Królestwa Bożego. Dzięki temu Lazzati nie sprowadza zaangażowania świeckich w sprawy doczesne do jednego wyłącznie aspektu - humanizacji człowieka i świata. Takie potraktowanie tematu pozwala uwolnić się od swoistej eklezjologii, w której zamiast rozróżnienia występuje rozdzielenie pomiędzy świeckimi, którym powierzony jest świat, kapłanami, którym powierzony jest Kościół, i osobami zakonnymi, których troską są sprawy eschatologii. Jednocześnie broni przed taką teologią, wedle której humanizacja człowieka i świata jest po prostu równoznaczna z rozwojem Królestwa. Wtedy bowiem zapomina się, iż Królestwo ma, ze swej natury, charakter „nie ziemski, lecz niebiański" (KK, 13), pomimo iż „dla Królestwa Bożego nie jest obojętne, jak dalece postęp ten (czyli rozwój człowieka oraz humanizacja świata) może się przyczynić do lepszego urządzenia społeczności ludzkiej" (KDK, 39).
Lazzati, rozpatrując zaangażowanie świeckich w perspektywie Królestwa, nie popada jednak w eklezjologiczny redukcjonizm, zawężający Królestwo do Kościoła i zapominający, iż ten jest jedynie zaczątkiem samego Królestwa. Dla Lazzatiego Kościół wyraźnie pozostaje rzeczywistością stworzoną przez Chrystusa dla posłannictwa „głoszenia i krzewienia Królestwa Chrystusowego i Bożego wśród wszystkich narodów" (KK, 5), „szerzenia go po całej ziemi" (DA, 2). 
Lazzati nie umieszcza zaangażowania świeckich w sferze Królestwa w sposób ogólnikowy, lecz stara się wyodrębnić jego różne aspekty. W szczególności zaś aspekt eschatologiczny: Królestwo ostatecznie spełnione staje się zasadą ożywiającą zaangażowania świeckich. Działalność ich ma się rozwijać jednak w rzeczywistości historycznej, a więc w czasie pomiędzy Królestwem będącym na drodze do spełnienia a pełnią Królestwa. Przy czym pamiętać należy, iż wartości pełni Królestwa - wartości wieczne - nie zastępują ani nie umniejszają wartości doczesnych; przeciwnie, pełnią wobec nich rolę zaczynu.

3. Ci, którzy już się zetknęli z myślą Lazzatiego, zorientują się od razu, iż pierwsze dwa rozdziały są syntezą tego, co wypracował on na ten temat w ciągu całego życia. Synteza ta jednak nie jest celem samym w sobie. Przedstawiona została z myślą o rozdziale trzecim, poświęconym zagadnieniu ewangelizacji, a w szczególności ewangelizacji nierozłącznie związanej z zaangażowaniem doczesnym świeckich.
W swoim czasie można było stwierdzić, iż „manifest" ruchu świeckich sformułowany przez Lazzatiego nie był w tym względzie dostatecznie rozwinięty. Lektura trzeciego rozdziału ukazuje jednak, jak wielką rolę odgrywał dla niego obowiązek ewangelizacji sam w sobie, a zwłaszcza jako dopełnienie życia chrześcijańskiego. Jego znaczenie jest tak istotne, że można powiedzieć, iż nie do pomyślenia jest autentyczny wzorzec życia chrześcijańskiego, jeśli zabraknie w nim ewangelizacji. Dynamika ewangelizacji jest bowiem ściśle związana z powołaniem - każdego chrześcijanina i wszystkich razem chrześcijan. Ewangelizacja faktycznie „przynależy do głębokiej istoty życia chrześcijańskiego" (Jan Paweł II, enc. Redemptoris missio, 1), tak iż wszyscy ochrzczeni - na mocy otrzymanego powołania Bożego - wezwani zostali, by „poświęcić swe siły dziełu ewangelizacji" (DM, 36).

Dlatego mówiąc o powołaniu czy powołaniach chrześcijańskich nie można nie uwzględniać ich przyporządkowania ewangelizacji; misja, posłanie, jest racją chrześcijańskiego powołania. To właśnie jedność powołania i posłania stanowi o tożsamości chrześcijanina, wyróżniając go spośród innych ludzi. Odnosi się to zarówno do chrześcijan, jak i całej złożonej rzeczywistości Kościoła i jej poszczególnych składników.
Po tej kluczowej linii teologii i eklezjologii porusza się Lazzati. Punktem wyjścia w jego refleksji jest ewangelizacja rozumiana jako powołanie Kościoła, a tym samym obowiązek, którego nie wolno zaniedbać żadnemu chrześcijaninowi. Dalszy etap tej drogi prowadzi do ewangelizacji jako zadania świeckich, bądź też do uświadomienia sobie bezpośredniego związku ewangelizacji ze specyficznym powołaniem świeckich, które polega na szukaniu „Królestwa Bożego zajmując się sprawami świeckimi i kierując nimi po myśli Bożej" (KK, 31)3. Rzeczywiście bowiem - podkreśla Lazzati: skoro powołanie świeckich „wiąże ich w sposób bezpośredni i ścisły z rzeczywistością doczesną, winni oni stać się żywym przekazem i realizacją Ewangelii właśnie w tejże rzeczywistości i za jej pośrednictwem".
Gdy chodzi o ten podstawowy element, jakim jest ewangelizacja, w opracowanym przez Lazzatiego wzorcu życia chrześcijańskiego wskazuje się na trzy rodzaje ewangelizacji świeckich: świadectwo życia,4 świadczenie słowem oraz współpraca z apostolstwem hierarchicznym.

4. Rozwijając dalej ten temat Lazzati stosuje tomistyczną metodę jedności różnych kategorii. I tak podkreśla on różnicę między zaangażowaniem doczesnym świeckich a obowiązkiem ewangelizacji, jako że zaangażowanie świeckich w budowanie miasta ludzkiego nie jest samo w sobie równoznaczne z ewangelizacją. Zachodzi różnica co do natury, celów i metod pomiędzy obydwoma rodzajami działania: humanizacją i ewangelizacją. Niemniej Lazzati zauważa: „Jakkolwiek prawdą jest, iż wysiłki wiernych świeckich podejmowane w celu stworzenia miasta ludzkiego nie mają wprost charakteru ewangelizacji, tylko humanizacji, to jednak ze względu na fakt, że zadanie to realizowane jest przez synów Bożych dążących do doskonałości osobistej, czyli świętości, a zarazem do doskonalenia spraw, którymi się zajmują, owe wysiłki nie mogą nie mieć wymiaru ewangelizacyjnego".
Jeśli więc z jednej strony istnieje różnica między obydwoma zadaniami: doczesnym i ewangelizacyjnym, to z drugiej - tworzą one jedność. I nie chodzi tu o grę słów. Chodzi raczej o wymóg, aby chrześcijanie nieustannie uświadamiali sobie, iż nie wolno im mieszać tego, co ze względu na swą naturę, cele i metody winno być rozróżniane, a zarazem, by nie rozdzielali tego, co jest rozróżniane. Ma to na celu uchronienie przed wszelkiego rodzaju fundamentalizmem, integryzmem, klerykalizmem czy sekularyzmem, i tym samym zachowanie równowagi pomiędzy różnymi rodzajami rzeczywistości, z których każdy winien być traktowany we właściwy mu sposób. A zatem bez zmiany charakteru czy naginania do niezgodnych z nim celów i metod.
W ten sposób Lazzati dochodzi do sedna dość obszernej i złożonej problematyki, która stała się punktem odniesienia w procesie twórczego przyjmowania i przyswajania nauki Soboru Watykańskiego II.

Za punkt wyjścia swoich rozważań, które nie straciły nic ze swej aktualności, bierze on społeczeństwo podlegające, jego zdaniem, „bezładnej przemianie", by zastanowić się nad warunkami koniecznymi do „takiej ewangelizacji i promocji człowieka, które wniosłyby oryginalny i owocny wkład w dane społeczeństwo, przyczyniając się do wydobycia go ze stanu obecnego chaosu i zbliżenia do wzoru, który jawi się jako bardziej ludzki i rzeczywiście zdolny odczytywać wielkie potrzeby społeczne i dawać na nie odpowiedź".
Jako pierwszy warunek do osiągnięcia takiego celu Lazzati ukazuje przywrócenie poczucia tożsamości chrześcijańskiej.
Jego zdaniem:
„chodzi tu o złożony i rozległy problem, którego nie da się rozwiązać bez odrobiny ewangelicznej prostoty. Niewątpliwie żyjemy w czasach, w których oblicze chrześcijaństwa przysłaniają rozmaite nawarstwienia historyczne i kulturowe, utrudniające niekiedy wyodrębnienie tego, co autentycznie chrześcijańskie.
Zresztą w samej wspólnocie chrześcijańskiej coraz częściej dają się słyszeć głosy otwarcie zaprzeczające istnieniu jakiejś specyfiki chrześcijańskiej. Rodzi się wobec nich wewnętrzny odruch buntu. Wydaje się, iż słuszniej byłoby zaprzeczyć wierze, a następnie wyzwać chrześcijan, by dali dowód swojej autentyczności.

Trzeba zatem odzyskać poczucie tego, co specyficznie chrześcijańskie, trzeba, aby wszyscy bez wyjątku członkowie wspólnoty kościelnej na nowo odkryli nieskończoną głębię tajemnicy, w której zanurzone jest ich życie, a której winni być wiernymi świadkami. Do tego bowiem wzywają i zachęcają teksty soborowe, mówiąc, iż «jesteśmy świadkami zmartwychwstania Chrystusa Pana i znakami Boga żywego wobec świata». Konieczne wydaje się odkurzenie owej zasady egzegetycznej, jaką Bengel zalecał tym, którzy zamierzają oddać się lekturze tekstów świętych: staraj się ze wszystkich sił zrozumieć i przyswoić sobie głęboki sens tekstu; następnie zastosuj go w pełni do siebie, do swojego życia.
Zastanówmy się szczerze, w jakim punkcie znajduje się wspólnota chrześcijańska, gdy chodzi o świadomość własnej tożsamości, o uświadomienie sobie daru wiary i odpowiedzialności za niego, o uczestnictwo w owej tajemnicy przekraczającej człowieka. Tajemnicy, która - jak to podkreślał Pascal w swym trafnym sformułowaniu, przejętym następnie w Populorum progressio, tam gdzie mowa o humanizmie pełnym - właśnie przez to, że przekracza człowieka, staje się miarą jego człowieczeństwa wedle zamysłu Bożego.
Dlaczego wyrażam taki niepokój? Ponieważ, jak mi się wydaje, widać pewną skłonność do zauroczenia się „skutecznością" oraz do zwracania uwagi jedynie na „praktycyzm", co związane jest z bezkrytycznym przyjmowaniem tych haseł i sprowadzaniem wszystkiego do polityki. Nie chodzi bynajmniej o umniejszanie roli polityki, lecz raczej o przypomnienie, iż nie wyczerpuje ona znaczenia obecności chrześcijanina w świecie oraz że specyfika życia chrześcijańskiego nie sprowadza się wyłącznie ani głównie do sfery działalności politycznej.
Stąd pilna potrzeba ewangelizacji. Ewangelizacja bowiem polega właśnie na tym: kształtować żywą świadomość tego, co oznacza być chrześcijaninem, świadomość owego doświadczenia, które obejmuje całą istotę człowieka, przenosząc go z wymiaru czysto ludzkiego w wymiar, który będąc również ludzki, pozostaje jednocześnie w szczególnym związku z Trójjedynym Bogiem, Ojcem, Synem i Duchem Świętym, od samego początku istnienia człowieka. Albowiem ta tajemnica spełnia się dla każdego z nas już w momencie stworzenia: zrodzeni zostaliśmy z Ojca w Synu i w miłości Ducha Świętego.
Człowiek, który w ten sposób został przez Boga pomyślany i pokochany, po buncie Adama, będącym wyrazem jego mniemanej samowystarczalności - znów zostaje wprowadzony do tej rzeczywistości przez Jezusa Chrystusa.
Gdyby jednak zabrakło tej świadomości - do czego sprowadzałoby się bycie chrześcijaninem? Jaki sens może mieć niedzielna msza św. dla kogoś, kto nie żyje w perspektywie tej tajemnicy? Ktoś powie, że jestem pesymistą, ale nie możemy przecież nie zastanowić się szczerze nad autentycznymi zainteresowaniami chrześcijan. Oczywiście, krytyczni jesteśmy w stosunku do cywilizacji dobrobytu, wobec postaw konsumistycznych. Wszyscy jednak jesteśmy nimi do głębi przeniknięci, naznaczona jest nimi nasza mentalność i w sposób niezamierzony stajemy się wobec nich ustępliwi".

Jeśli przywrócenie poczucia chrześcijańskiej tożsamości jest, zdaniem Lazzatiego, pierwszym warunkiem postępu ludzkiego i ewangelizacji - zadań odrębnych, przy czym nie wolno jednak zapominać czy niedoceniać tego, co je łączy - to drugim warunkiem jest wiara w możliwość oraz sama zdolność budowania społeczności ludzkiej przez chrześcijan, czyli, inaczej mówiąc, działanie na rzecz rozwoju ludzkiego, zawsze pamiętając o zasadzie jedności tego, co rozróżnione. I nie może to być tylko pustym hasłem.
„Chrześcijanin, który odkrył sens własnej tożsamości, powinien rzeczywiście budować świat zgodnie z wyraźnym nakazem Bożym. Tworzenie dziejów jest domeną człowieka, który wychodzi z rąk Stwórcy: «umieścił go (człowieka), aby go (świat) uprawiał i doglądał»; «Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną», a zatem dążcie do tego, aby służyła ona człowiekowi. Św. Piotr Chryzolog - odkrywając głęboki sens faktu, iż człowiek został uczyniony na obraz i podobieństwo Boga - mówił, iż człowiek jest «współstwórcą z Nim», więcej, jest «pomocnikiem Boga w kontynuacji dzieła stworzenia». Dzieło, które Bóg rozpoczął, człowiek musi doprowadzić do harmonijnego zakończenia. A zatem chrześcijanin powinien przyczyniać się do rozwoju historii w takim kierunku, który pozwoli człowiekowi zmierzać do osiągnięcia ostatecznego celu, ukazując mu wszystkie wartości tegoż, oddając na służbę człowiekowi całą rzeczywistość. Na tym polega ludzki postęp.

Naturalnie, budowanie świata przez chrześcijan nie oznacza budowania go jako chrześcijanie; chodzi o to, by budowali go chrześcijanie jako ludzie świeccy, wraz z wszystkimi ludźmi dobrej woli, uwzględniając jednak wartości chrześcijańskiej tożsamości.
Jest to subtelne, lecz istotne rozróżnienie występujące u Maritaina, którego - podobnie jak na przykład św. Tomasza i innych - wielu ludzi uważa za staroświeckiego, nie zadając sobie nawet trudu, by go poznać.
Krótko mówiąc, zostaje przywrócony ów wspólny sens jedności i odrębności, będący znakiem autentycznej wizji Kościoła oraz zdrowej świeckości Państwa.
Nie wystarczy jednak przypominać o owych kategoriach jedności i odrębności, powinny być one stosowane wraz z wszystkimi rozmaitymi ich konsekwencjami. A do tego nam jeszcze daleko. W naszej świadomości nie zakorzeniło się jeszcze dostatecznie prawdziwe znaczenie świeckości Państwa. Nie stać nas na wyrzeczenie się przywilejów kryjących się pod postaciami światowości, klerykalizmu, integryzmu. Świeckość państwa jest skądinąd dorobkiem typowo chrześcijańskim i nieodzownym wymogiem".
Zdaniem Lazzatiego nie jest więc możliwe rozróżnienie i zarazem potwierdzenie koniecznego związku ewangelizacji i postępu ludzkiego, jeżeli nie uchwycimy znaczenia jedności i odrębności. Oznacza to konieczność odnowienia i przebudowania kultury w świetle wiary. 

Oto co mówi na ten temat Lazzati:
„Należy przychylnie przyjmować i wspierać wielki rozwój nauk humanistycznych. Pod warunkiem jednak, iż określi się jasno epistemologiczną podstawę każdej z nich. Weźmy na przykład chociażby psychologię - dyscyplina ta wydaje się obecnie cieszyć wielkim powodzeniem, znajdując niezliczoną ilość zwolenników.
Kładę nacisk na ten warunek, ponieważ uważam, iż dzieło przebudowy podstaw kultury realizuje się przede wszystkim przez ponowne rozważenie całego procesu poznawczego. Ma to na celu ustawienie go w świetle nowych odkryć, jak również uchronienie przed niebezpieczeństwem, jakie zawsze zagraża badaniom naukowym, mianowicie, iż dana gałąź wiedzy, wykraczając poza własne granice, pragnie wypowiadać opinie na tematy nie leżące w jej kompetencji. Dotyczy to teraz właśnie nauk humanistycznych, podobnie jak wcześniej miało to miejsce w przypadku tak zwanych nauk przyrodniczych. Te bowiem na pewnym etapie swojego rozwoju żywiły przekonanie, iż mogą wtargnąć w dziedzinę par excellence filozoficzną. Zjawisko to zatem wciąż się powtarza.
Do nas chrześcijan należy zadanie przeciwstawiania się nierzetelności i uzurpacji tych, którzy niesłusznie sądzą, iż mogą pochopnie przeskakiwać z jednej dziedziny wiedzy w sferę innych dyscyplin, np. filozofii czy teologii. Zadanie to podejmujemy na podstawie krytycznego osądu, dokonanego przez rozum oświecony Objawieniem.
Tak więc obowiązek, o którym wspomnieliśmy, jest niebagatelny. Pragnąc jednak rzeczywistego odnowienia kultury, musimy w tym uwzględnić zgodne współdziałanie wszystkich elementów katolicyzmu, również i tych, które są nośnikami kościelnej odpowiedzialności. Odnowienie chrześcijaństwa w aspekcie kulturowym oznacza bowiem głębsze zrozumienie związku, jaki istnieje pomiędzy wiarą a rzeczywistością doczesną".

Przypomniawszy zatem o konieczności odnowy czy przebudowy kultury w świetle wiary i określiwszy na nowo, na czym polega harmonijna synteza kultury, Lazzati zwraca uwagę na pilną potrzebę rozróżnienia w sferze konkretnych działań:
„Praktyczne działania powinny uwzględniać cele i metody właściwe poszczególnym dziedzinom. Nie ma sensu ukrywać, jak liczne są - na naszych oczach - próby nawrotu do przeszłości. Przekonany jestem, iż nie wolno nam tolerować usiłowań przywrócenia do życia rozmaitych form integryzmu. Przeszkodziłoby to bowiem naszej skutecznej działalności jako chrześcijan.
Mimo to odnoszę wrażenie, że wciąż powtarzamy ten błąd; przyczyną jego jest fakt, iż nie potrafimy odczytać i zinterpretować w autentycznej perspektywie kulturowej -związku, jaki zachodzi pomiędzy wartościami ponadczasowymi a wartościami porządku doczesnego. Związek ten nie może się obejść bez wkładu i pośrednictwa kultury. Bez niej bowiem grozi niebezpieczeństwo popadnięcia w tak dobrze znane błędne, mechaniczne wnioskowanie z wiary, pomieszanie poziomów, z odwiecznymi skrajnościami: sprowadzaniem wszystkiego do polityki, bądź też traktowaniem wszystkiego jako narzędzia dla działalności kościelnej.

Rzeczywiście jest prawdą, że inspiracja płynąca ze świadomości wspólnoty z Kościołem odgrywa istotną rolę, gdy chodzi o odzyskanie poczucia tożsamości chrześcijańskiej, ale pozostaje prawdą również i to, iż owa inspiracja może być płodna jedynie w obrębie takiego Kościoła, który nie gubiąc jedności, potrafi rozróżniać dziedziny i zakresy działania przypadające kapłaństwu urzędowemu oraz te które są domeną kapłaństwa powszechnego, czyli laikatu. Zatem kapłaństwo — tak, jednak z wyraźnym rozróżnieniem poszczególnych funkcji oraz odpowiedzialności, jak na przykład w przypadku świeckich obowiązku kształtowania świata poprzez takiego rodzaju obecność, która byłaby skutecznym znakiem owej tajemnicy, owego sacramentum, którym jest Kościół.
Pod tym jedynie warunkiem głoszenie Ewangelii nie będzie mylone z zadaniami o charakterze wybitnie świeckim, a w konsekwencji odzyska w pełni swoje znaczenie krytyczne, profetyczne i wychowawcze.

Chodzi o taką ewangelizację, która - daleka od umniejszania wagi działalności doczesnej, gdyż sama uznaje ją i ceni jako elementarny obowiązek - pragnie zachować ową krystaliczną czystość, będącą jedynym gwarantem funkcji prorockiej. Jest to napięcie nieustannie towarzyszące działalności ewangelizacyjnej, jako że żaden model społeczeństwa, żaden model państwa ani żadna wolność ziemska nie mogą się jawić w świadomości chrześcijanina jako wyczerpujące wszystkie możliwości i ostateczne.
Człowiek wierzący powinien bowiem dążyć - troszcząc się nieustannie o wzrost w człowieczeństwie - do doskonałości, która nie należy do porządku ludzkiego, nie jest zatem doskonałością ziemską i doczesną. Jego wysiłki skierowane są ku celowi, który istnieje poza czasem i poza granicami dziejów. Jest nim: «Nowe niebo i nowa ziemia»".

5. Kilka słów o genezie tych tekstów. Najpierw były to wskazówki podyktowane przez Lazzatiego dla osób przygotowujących się do wstąpienia do Instytutu świeckiego, który sam założył w 1939 r. Mamy więc do czynienia niejako z „destylatem" dojrzewającym z czasem i dzięki charyzmatowi wychowawczemu, o którym wcześniej wspomniałem.
W ostatecznej i dojrzałej wersji wskazówki te zostały opublikowane anonimowo przez Instytut własnym sumptem i przeznaczone były do użytku wewnętrznego. Pierwszych sześć wskazań", po ich zweryfikowaniu co do formy, złożyło się za jego czasów na tomik nazwany „manifestem" ruchu świeckich. Tekstów pozostałych wskazówek, zawartych w tomiku z wydania prywatnego, Lazzati nie wykorzystał: bądź to dlatego, że ich treść była w przeważającej mierze pogłębieniem i rozwinięciem problematyki zaangażowania doczesnego świeckich w odniesieniu do laikatu konsekrowanego w Instytutach świeckich - a zatem odpowiadała zainteresowaniom zawężonych kręgów, a nie ogółu - bądź w trosce o to, by dzieło nie przekroczyło zamierzonych rozmiarów, odstraszając potencjalnych czytelników.

6. Lektura tomiku uświadomi nam z całą oczywistością, iż praktycznie nie ma nic do dodania, gdy chodzi o aktualność myśli Lazzatiego w tej materii. Zasadniczo nawiązuje on do dwóch źródeł - Pisma Świętego oraz dokumentów Soboru Watykańskiego II. Źródeł, które przenikają się wzajemnie w oryginalnej, osobliwej syntezie. Sprawia to, iż myśl Lazzatiego nie daje się zamknąć w takiej czy innej „szkole", nie naśladuje takiego czy innego autora bądź „modnego" kierunku w teologii.
Można zatem potraktować ten tomik jako pożyteczną lekturę, która w niezawodny sposób skieruje aktywność świeckich na „nową ewangelizację", którą Jan Paweł II uważa za nieodzowną i palącą potrzebę naszych czasów.
„Nowa ewangelizacja, skierowana nie tylko do jednostek, ale do całych grup ludzkich żyjących w różnych sytuacjach, środowiskach i kulturach, ma na celu kształtowanie dojrzałych wspólnot kościelnych, w których wiara ujawnia się i urzeczywistnia w całym swoim pierwotnym znaczeniu: jako przylgnięcie do osoby Chrystusa i do Jego Ewangelii, jako spotkanie i sakramentalna komunia z Chrystusem, jako życie w duchu miłości i służby.
W kształtowaniu tego rodzaju wspólnot kościelnych świeccy uczestniczą nie tylko przez aktywny i odpowiedzialny udział w życiu wspólnotowym, a więc przez dawanie swego niezastąpionego świadectwa, ale także przez ochocze podejmowanie działań misyjnych wobec tych, którzy jeszcze nie wierzą lub którzy nie żyją według wiary otrzymanej wraz z Chrztem" (Christifideles laici, 34).

ARMANDO OBERTI

Przypisy
1/ C. M. Martini, Kazanie wygłoszone w czasie uroczystości pogrzebowych w bazylice Świętego Ambrożego w Mediolanie, 20 maja 1986.

2/ Por. B. Sorge, Per un autentico „movimento laicale" nella Chiesa (O autentyczny ruch świeckich w Kościele), w: La Civilta Cattolica (1985), ss. 388-398. W związku z tym tekstem należy przypomnieć dwa inne, stanowiące wraz z nim całość, w której Lazzati pod koniec życia daje dojrzałą syntezę swoich przemyśleń. Są to: La citta dell’ uomo. Costruire, da cristiani, la citta dell'uomo a misura d'uomo (Miasto człowieka. Chrześcijanie budują miasto człowieka na miarę człowieka), Ave, Rzym 1984 (198910), i Per una nuova maturita del laicalo. II fedele altivo e responsabile nella Chiesa e nel mondo (O nową dojrzałość laikatu. Wierny - aktywny i odpowiedzialny w Kościele i w świecie), Ave, Rzym 1986 (19873).

3/ Por. też: Paweł VI, Adhortacja apostolska Evangelii nuntiandi, O ewangelizacji w świecie współczesnym, 8 grudnia 1975, n. 70, a także cały III rozdział posynodalnej adhortacji Jana Pawia II Christifideles laici, O powołaniu i misji świeckich w Kościele i w świecie, 30 grudnia 1988, nn. 32-44.

4/ Nie bez powodu Jan Paweł II w Redemptoris missio (n. 42) przytacza dosłownie spostrzeżenie Pawła VI wyrażone w Evangelii nunliandi (n. 41): „Człowiek współczesny bardziej wierzy świadkom niż nauczycielom".