2. Życie wedle Ducha

Przedmiotem tego rozważania będzie ta zasadnicza postawa, poprzez którą działanie Ducha Świętego osiąga skuteczność w każdym człowieku i w całym Kościele, czyli - uległość Duchowi Świętemu jako warunek niezbędny, aby Jego działanie przyniosło owoc.

Podstawowe prawo życia chrześcijańskiego: być uległym Duchowi Świętemu

Za punkt wyjścia tych rozważań weźmiemy zdanie św. Pawła: „Wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi" (Rz 8, 14).

Podstawowym więc prawem życia chrześcijan jest: dać się prowadzić Duchowi Świętemu, być mu uległym, posłusznym. Warunek ten jest tak bardzo istotny dla chrześcijańskiego życia, iż powinniśmy przypominać sobie o nim każdego dnia: stanowi on bowiem miarę, z którą trzeba nam się ciągle porównywać. Zatem powinniśmy każdego dnia zadawać sobie pytanie: Czy dałem się prowadzić Duchowi Świętemu, czy też sam stałem się dla siebie przewodnikiem? Chodzi tu o sprawdzian połączony z oceną: jeżeli bowiem poddałem się kierownictwu Ducha Świętego, oznacza to, że jestem synem Bożym; jeżeli natomiast pozwoliłem, by kierowali mną inni ludzie lub też postępowałem wedle własnego uznania, muszę wyciągnąć wniosek, iż nie wiem, dokąd zmierzam, bowiem brak mi przewodnika.

Należy więc przede wszystkim uświadomić sobie w świetle wiary wagę Pawłowego stwierdzenia oraz jego wartość jako absolutnego prawa, bez którego przestrzegania nie jesteśmy chrześcijanami. Chrześcijanie bowiem są synami Bożymi; są tymi, którzy w Chrystusie, Synu, odzyskują zdolność stania się dziećmi Bożymi, uczynionymi na obraz i podobieństwo Boże.

By pojąć sens owej wypowiedzi św. Pawła, należy rozważyć ją w odpowiednim kontekście rozdziału 8 Listu do Rzymian. Rozpoczniemy lekturę tego wspaniałego tekstu od 5. wersu, czyniąc na wstępie pewną uwagę. Powtarza się tu ciągle termin sarx - «ciało», który należy właściwie pojmować, by uniknąć nieporozumień. Używany jest tutaj nie w znaczeniu materialnym, jakie zazwyczaj mu przypisujemy, ale należy go odczytywać jako wyraz własnego «ja» u człowieka pozbawionego przenikającej, ożywczej mocy łaski, obecności Bożej, czyli Ducha Świętego.

Życie według Ducha

Św. Paweł mówiąc o ciele ma na myśli „ja" człowieka zdanego na samego siebie, nie wspomaganego, nie ożywianego sprawczą obecnością Ducha Świętego. I tak we wspomnianym tekście Apostoł stwierdza: „Ci bowiem, którzy żyją według ciała, dążą do tego, czego chce ciało; ci zaś, którzy żyją według Ducha - do tego, czego chce Duch".

W obrazie tym dają się od razu zauważyć dwie sprzeczne postawy, za którymi kryją się dwie ścierające się grupy ludzi. Z jednej strony, mamy tych, którzy żyją wedle własnego „ja". Jest to grupa ludzi myślących i żyjących według ciała oraz zajmujących się sprawami ciała; myślą o tym, co podoba się ich własnemu „ja". Z drugiej strony, mamy grupę tych, którzy żyją według Ducha, którzy obierają Ducha za swego przewodnika i którzy myślą według Ducha.

Dalej św. Paweł mówi: „Dążność bowiem ciała prowadzi do śmierci, dążność zaś Ducha - do życia i pokoju". Stąd też dążność ciała wroga jest Bogu, „nie podporządkowuje się bowiem Prawu Bożemu, ani nawet nie jest do tego zdolna".

„Wy jednak - kontynuuje św. Paweł zwracając się do chrześcijan - nie żyjecie według ciała, lecz według Ducha, jeśli tylko Duch Boży w was mieszka. Jeżeli zaś kto nie ma Ducha Chrystusowego, ten do Niego nie należy. Jeżeli natomiast Chrystus w was mieszka, ciało wprawdzie podlega śmierci ze względu na [skutki] grzechu, duch jednak posiada życie na skutek usprawiedliwienia. A jeżeli mieszka w was Duch Tego, który Jezusa wskrzesił z martwych, przywróci do życia wasze śmiertelne ciała mocą mieszkającego w was swego Ducha" (Rz 8, 5-11).

Poczynić trzeba tu pewne uwagi w związku ze wskrzeszeniem umarłych, uwzględniając dwa jego momenty: moment końcowy, kiedy ciało powstanie z martwych łącząc się z duszą w jedności osoby ludzkiej, która to jedność nie może zostać nigdy zniszczona; wcześniej jednak, jako moment przygotowawczy, jest zmartwychwstanie rozumiane jako nowość życia, którym chrześcijanin żyje pod kierunkiem Ducha Świętego, nie ulegając już kaprysom swojego „ja" wyniosłego, zachłannego, szukającego przyjemności, lecz poddając się „ja" kierowanemu przez Ducha Świętego, które dąży do tego, co się podoba Bogu i co tworzy jego życie i pokój.

„Jesteśmy więc, bracia - mówi w dalszym ciągu św. Paweł - dłużnikami, ale nie ciała, byśmy żyć mieli według ciała. Bo jeżeli będziecie żyć według ciała, czeka was śmierć. Jeżeli zaś przy pomocy Ducha uśmiercać będziecie popędy ciała - będziecie żyli. Albowiem wszyscy ci, których pro¬wadzi Duch Boży, są synami Bożymi" (Rz 8, 12-14).

Oto fragment, od którego wyszliśmy, a który teraz odczytany został we właściwym kontekście. Zaraz po nim następują słowa: „Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli, by się znowu pogrążyć w bojaźni, ale otrzymaliście ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: «Abba, Ojcze!». Sam Duch wspiera swym świadectwem naszego ducha, że jesteśmy dziećmi Bożymi. Jeżeli zaś jesteśmy dziećmi, to i dziedzicami: dziedzicami Boga, a współdziedzicami Chrystusa; skoro wspólnie z Nim cierpimy, to po to, by też wspólnie mieć udział w chwale.

Sądzę bowiem, że cierpień teraźniejszych nie można stawiać na równi z chwałą, która ma się w nas objawić. Bo stworzenie z upragnieniem oczekuje objawienia się synów Bożych. Stworzenie bowiem zostało poddane marności - nie z własnej chęci, ale ze względu na Tego, który je poddał - w nadziei, że również i ono zostanie wyzwolone z niewoli zepsucia, aby uczestniczyć w wolności i chwale dzieci Bożych" (Rz 8, 15-21).

Tekst Pawłowy w sposób wyraźny ukazuje dwie możliwości:
- albo ulec własnemu „ja" ze wszystkimi tego konsekwencjami i ostatecznym rezultatem, jakim jest - według św. Pawła - śmierć; 
- albo pójść za Duchem, który w nas mieszka i pragnie być naszym przewodnikiem; daje nam On wówczas udział w zmartwychwstaniu Chrystusa. W tym sensie owocami Ducha są życie i pokój.

Skutki tego wszystkiego przekraczają nas, obejmują całe stworzenie, pośród którego Bóg nas umieścił jako swoich zastępców, jako tych - mówi liturgia - których pracowitym dłoniom powierzył całe stworzenie, aby je sobie czynili poddanym, pod warunkiem, że będzie się to odbywać w posłuszeństwie Stwórcy. „Ty stworzyłeś człowieka na swoje podobieństwo i powierzyłeś mu cały świat, aby służąc Tobie samemu jako Stwórcy, rządził wszelkim stworzeniem" (IV modlitwa eucharystyczna).

Jeżeli więc słuchać będziemy własnego „ja", nie potrafimy w pełni sprawować tej władzy, lecz staniemy się niewolnikami stworzenia i ludzi. Jeżeli natomiast poddamy się Duchowi, wolność synów Bożych przeniknie całe stworzenie, które powierzone pracowitym dłoniom kierowanym przez Ducha Świętego, cieszyć się będzie uczestnictwem w tejże wolności synów Bożych.

Doszliśmy tu do najgłębszej istoty tajemnicy chrześcijańskiej. Tajemnicy, która ogarnia każdego poszczególnego człowieka oraz wspólnotę kościelną, a która za pośrednictwem Kościoła - wspólnoty synów Bożych - rozciąga się nad całym stworzeniem, niczym pieśń wyzwolenia. Jest to jak gdyby dreszcz wolności przebiegający stworzenie, które nie podlega już człowiekowi będącemu niewolnikiem własnego „ja", ale kieruje nim człowiek, który w Duchu osiągnął swoją wolność i zdolny jest przekazywać ją całemu stworzeniu. Możliwe jest to wszakże pod jednym warunkiem: że będziemy posłuszni, ulegli Duchowi Świętemu, że pozwolimy Mu się prowadzić, że nie będziemy wysuwać wobec niego roszczeń naszego „ja" cielesnego, które nie pojmuje Ducha i stawia siebie przed Bogiem; tego „ja", które nie zrozumiało, iż może się zbawić jedynie wówczas, gdy podda się Duchowi, natomiast zatraci się mając siebie za przewodnika.

Oto podstawowe prawo życia chrześcijańskiego: dać się prowadzić Duchowi Świętemu, być mu posłusznym. Jest to prawo, od którego ustawicznie chcemy się uwolnić, niczym dzieci, które przeciwstawiają się ojcu, matce czy każdemu, kto chce im pomóc, twierdząc, że chcą działać po swojemu. W podobny sposób zachowuje się „ja", które odmawia poddania się kierownictwu Ducha, pod pretekstem, że chce postępować po swojemu, co jest wyrazem pychy człowieka.

W naszym codziennym życiu nieustannie musimy dokonywać wyboru: pójść za własnym „ja" albo pójść za Duchem. Pycha człowieka skłania go do wyboru „ja". Na tym polegała pokusa Adama, której uległ doświadczając owego „ja sam", które oznacza samotność, opuszczenie przez Boga, wraz ze wszystkimi wynikającymi stąd konsekwencjami, jak: poznanie, że jesteśmy „nadzy", konieczność zdobywania chleba w „pocie czoła", a w przypadku kobiety - „poddanie mężowi", „rodzenie w bólu" (por. Rdz 3, 7.9.19.16). Nie taki był zamysł Boga, ale człowiek chciał działać „sam", zamiast odpowiedzieć: „z Tobą".

W tym wyborze, który jawi się przed nami co dzień, w każdej sytuacji, tkwi zasadniczy problem naszego życia: postępować po swojemu czy zgodzić się, by nas prowadził Duch Święty.

Wybór Chrystusa podstawowym wyborem dla życia według Ducha

W związku z tym, co powiedzieliśmy, nasuwa się pytanie: jakie warunki należy spełnić, by być uległym Duchowi, aby żyć według Ducha?

Istnieje jeden podstawowy i najważniejszy warunek, w nim bowiem mieszczą się wszystkie inne; z niego też wynikają i te, które decydują o jego spełnieniu. Warunek ten w języku technicznym określany jest jako zasadnicza opcja. Optować za..., to znaczy: wybierać. Taka była rola katechumenatu we wczesnym chrześcijaństwie: doprowadzić człowieka do dokonania zasadniczego wyboru. Zatem podstawowym wyborem pozwalającym żyć według Ducha jest wybór Chrystusa, tak aby ogarnął on całego człowieka, aż do głębi; chodzi o taki wybór, który by angażował cały byt człowieka.

„Zabierz, Panie, i przyjmij całą wolność moją, pamięć moją i rozum, i wolę mą całą, cokolwiek mam i posiadam". Taki jest sens chrztu. To wyrazili nasi rodzice i chrzestni w momencie naszego chrztu, wypowiadając w naszym imieniu akt wiary; i ten akt wiary pociąga za sobą radykalne opowiedzenie się za Chrystusem.

Powinniśmy odnowić w sobie świadomość tego wyboru, wiemy bowiem, że zostaliśmy ochrzczeni, nie zawsze jednak zastanawiamy się nad głębokim znaczeniem chrztu i odrodzenia, jakie ze sobą niesie. Albowiem fakt, iż zostaliśmy zrodzeni z ojca i matki, nie jest ważniejszy od faktu, iż narodziliśmy się z wody i Ducha Świętego/3, gdyż właśnie dzięki tym narodzinom ciało otrzymane od rodziców zyskało udział w życiu, które będzie życiem wiecznym. Ciało bowiem ulegnie śmierci i rozkładowi, lecz po to, by zmartwychwstać: „Wierzę w Ducha Świętego... w ciała zmartwychwstanie". Jest to wielka, radosna sprawa, Boża sprawa; sprawa większa od nas, przekraczająca nas całkowicie.

Na tym więc polega podstawowy wybór. Abyśmy mogli żyć według Ducha, musimy być świadomi tego wyboru. Jeżeli brak nam tej świadomości, nie potrafimy zrozumieć, dlaczego mamy być posłuszni Duchowi Świętemu. Jeżeli jednak dzięki światłu wiary zrozumieliśmy, że chrzest oznacza całkowite oddanie się Chrystusowi, włączenie się w Niego i przyjęcie Go do siebie, wówczas łatwo przyjdzie nam zrozumieć ów wymóg poddania się Duchowi, który prowadził Jezusa. I rzeczywiście, w Ewangelii czytamy, iż Duch wyprowadził Jezusa na pustynię (por. Mt 4, 1), zaprowadził Go nad Jordan (por. Mt 3, 16), nocą zawiódł Go na górę, aby się modlił (por. Mt 14, 23), towarzyszył Mu aż do ostatniej chwili na krzyżu, który był aktem miłości wiernej wobec woli Ojca.

Jeżeli zatem jesteśmy wszczepieni w Chrystusa, jeżeli świadomi jesteśmy tego, co oznacza być chrześcijaninem, czyli ochrzczonym, odrodzonym z wody i z Ducha, być nowym stworzeniem , wówczas dajemy się prowadzić Duchowi Świętemu. Poddanie się Duchowi Świętemu nie jest aktem kogoś, kto nie potrafi działać samodzielnie; jest ono natomiast sposobem osiągnięcia pełni człowieczeństwa w Chrystusie. Taki jest ów podstawowy warunek, oznacza również świadomość, że być w Chrystusie - to być nowym stworzeniem, być synem w Synu, dzieckiem Boga. Świadomość taka czyni możliwym zaistnienie tych wszystkich praktycznych warunków, które są konieczne do tego, byśmy pozwolili się prowadzić Duchowi Świętemu.

Warunki, od spełnienia których zależy nasze poddanie się kierownictwu Ducha Świętego

Spróbujemy w syntetyczny sposób wskazać warunki natury praktycznej, niezbędne do tego, aby dać się prowadzić Duchowi Świętemu.

a) Pierwszym z nich jest słuchanie Słowa Bożego. Jak możemy być posłuszni Duchowi Świętemu, jeżeli nie wiemy, co On mówi? Jeżeli posłuszeństwo oznacza przyjmowanie pouczeń, tym samym pociąga za sobą konieczność słuchania Słowa Bożego, aby poznać to, co mówi Duch Święty w objawieniu przekazanym nam przez Biblię/5, ową Księgę w najwyższym tego słowa znaczeniu. Oczywiście, Biblia winna być objaśniana przez Nauczycielski Urząd Kościoła, który posiada szczególny dar ułatwiania zrozumienia tego, co Duch objawia za pośrednictwem Pisma/6.

Winniśmy jednak nastawić się również na słuchanie Słowa wypowiadanego jak gdyby do nas samych, aby dowiedzieć się, co Duch podpowie każdemu z nas osobiście/7. Albowiem Duch przemawia do każdego bądź to za pośrednictwem Pisma, bądź też bezpośrednio. Jest to Duch, który prowadzi do poznania drogi, na jaką Pan powołuje każdego z nas. Jeden bowiem jest wezwany na taką drogę, ktoś drugi na inną, a trzeci - jeszcze inną. I każdemu na jego drodze Duch podpowiada osobisty sposób pełnienia woli Bożej. Stąd też, jak nie ma dwóch jednakowych osób, tak nie istnieją dwaj identyczni świeci.

Aby móc usłyszeć Słowo Boże, trzeba spełnić warunek jego słuchania, a jest nim milczenie. Musimy zatem znaleźć w naszym życiu czas na chwile skupienia, może raz w miesiącu, wybierając miejsce, w którym łatwiej przyjdzie nam pozostawać w ciszy, słuchając Pana i wpatrując się w Pana, który mówi. Jeżeli my milczymy, mówi Duch; jeżeli my nie przestajemy mówić, Duch milczy.

Streśćmy to, co powiedzieliśmy: konieczne jest wsłuchiwanie sio w Słowo Boże zawarte w Piśmie, a objaśniane przez Kościół, jak również w to Słowo, które Bóg podpowiada każdemu z nas; tak jedno, jak i drugie słuchanie Słowa wymaga milczenia.

Oczywiście, jeżeli nie dokonaliśmy podstawowego wyboru, przeraża nas Słowo od Ducha, który wymaga, abyśmy zrezygnowali z własnego „ja", z namiętności, które nami kierują, a które uważamy za miernik naszego człowieczeństwa. A jednak winniśmy pokochać ciszę, również w ciągu naszego dnia.

b) Drugim warunkiem jest modlitwa, będąca prośbą skierowaną do Boga; modlitwa, która rodzi się w ciszy, która czasem staje się milczeniem, abyśmy potrafili prosić Boga o spełnienie tego, co podpowiada nam Duch. O co mianowicie możemy prosić Boga? Jednym z motywów może być powierzenie się Bogu w modlitwie, aby dał nam zrozumienie tego, czego domaga się od nas Duch. Kiedy już to pojmiemy, trzeba prosić Boga, aby dał nam siłę do spełnienia tego, co podpowiada nam Duch. Bez modlitwy nie można być posłusznym Bogu. Co więcej, należy dodać: bez długiej modlitwy.

Trzecim warunkiem jest umartwienie własnego „ja". Zwróciliśmy już uwagę na to, iż z dążeniami Ducha sprzeczne są pragnienia ciała. W konsekwencji mamy do czynienia ze ścieraniem się Ducha i własnego „ja"; walka toczy się każdego dnia, w każdej godzinie i wymaga od nas umartwienia. Faktycznie bowiem, jeżeli chcemy być konsekwentni w naszym posłuszeństwie Duchowi, poddać się Jego prowadzeniu, walka ta pociąga za sobą umartwienie własnego „ja". Nie oznacza to utraty własnej osobowości, lecz nadanie jej prawdziwego oblicza, które ukazuje się w miarę, jak nasze „ja" staje się posłuszne, uległe Duchowi, czyli postępuje zgodnie z wolą Bożą.

Jest właściwością syna, że daje się „prowadzić" Ojcu pod natchnieniem Ducha. Jest to jednak możliwe jedynie pod warunkiem umartwienia własnego „ja". A konkretnie mówiąc, pod warunkiem umartwienia tego, co św. Jan nazywa zasadami kształtującymi świat, a które zamieszkują w każdym z nas i są najsilniejszymi pożądliwościami naszego „ja", które pragnie posiadać, mieć, używać przyjemności i podobać się, wynosić się dumnie ponad innych.

Świat bowiem - pojmowany w tym wypadku nie jako dzieło rąk Bożych, ale jako twór człowieka - zasadza się na owym „ja", które obywa się bez Boga i sądzi, że może się bez Niego obejść; skutki tego - owoce śmierci - widzimy i doświadczamy ich.

Jeśli więc wybieramy posłuszeństwo i uległość Duchowi, musimy mieć odwagę, by umartwić nasze „ja" i uczynić w ten sposób miejsce Duchowi, tak by mógł nas przeniknąć do tego stopnia, że będziemy czynić wszystko jedynie pod Jego natchnieniem. Konieczna jest do tego maksymalnie wyostrzona wrażliwość nie tylko na wolę Ducha, lecz również na Jego upodobania, na to, co się Jemu podoba.

d) Wylania się tu wreszcie ostatni z warunków: praktykowanie wielkich cnót ewangelicznych, które są wyrazem upodobań Jezusa prowadzonego przez Ducha. W tym przypadku ujarzmienie własnego „ja" dokonuje się przez praktykowanie owych cnót, które po części są owocem działania Ducha, po części zaś ułatwiają bycie posłusznym Duchowi.

Pierwszą z cnót jest pokora, której praktykowanie umartwia nasze „ja" u samych jego podstaw. Pokora bowiem odbiera naszemu ,ja" upodobanie do obywania się bez Boga i daje naszemu „ja" upodobanie do spoczywania w rękach Boga. Pokora oznacza powierzenie się dłoniom Boga.

Inną cnotą jest czystość, niewinność. Dzięki niej ciało staje się uległe działaniu Ducha, staje się przejrzyste dla Ducha. Jeżeli natomiast ciało i w tym wypadku używamy tego pojęcia w jego jak najbardziej konkretnym znaczeniu: cielesności - szuka zadowolenia, odmawiając uległości Duchowi, wówczas traci swą przejrzystość i staje się jakby zaciemnione, głuche na głos Ducha.

Następna cnota to ubóstwo. Jest ono przeciwieństwem czynienia z pieniądza, posiadania, gromadzenia bogactwa - bożka naszego życia, od którego uzależniamy się do tego stopnia, że stajemy się jego niewolnikami. Niewola ta czyni nas głuchymi na natchnienia od Ducha, niezdolnymi do uległości względem Niego. Ubóstwo natomiast daje nam lekkość i wolność, usuwa przeszkody. Wraz z ubóstwem dochodzą do głosu wszystkie pozostałe wartości ewangeliczne, dzięki którym człowiek doświadcza wyzwolenia od własnego "ja" i staje się posłuszny Duchowi, będącemu pierwszym darem, jakim Chrystus obdarzył ludzi. Na koniec należy przynajmniej wspomnieć roztropność. Cnota ta jest dziś często niewłaściwie rozumiana lub zapominana, a przecież bez niej wszystkie pozostałe cnoty nie są tym, czym być powinny.

Zakończenie

Wszystkie te cnoty, dzięki którym dochodzi bądź do umartwienia własnego „ja", bądź jego ożywienia na skutek działania Ducha Świętego - wszystkie one prowadzą do posłuszeństwa Stwórcy. W ten sposób Duch Święty czyni nas zdolnymi wypełniać pierwsze polecenie dane człowiekowi przez Boga, o którym przypomina czwarta modlitwa eucharystyczna: „Ty stworzyłeś człowieka na swoje podobieństwo i powierzyłeś mu cały świat, aby służąc Tobie samemu jako Stwórcy, rządził wszelkim stworzeniem".

Takie posłuszeństwo kształtuje się dzięki uległości Duchowi. Stąd nieodparty wniosek, że jedynie wówczas ucieleśnia się w nas obraz Boży, według którego zostaliśmy stworzeni, i jedynie na mocy harmonii z nim potrafimy rządzić wszelkim stworzeniem. Życie według Ducha nie zawęża się tylko do naszej świętości osobistej, lecz ma nas uczynić zdolnymi zbawiać świat, budować go zgodnie z Bożym zamysłem.

Spróbujmy rozważyć to wszystko w ciszy, odnajdując radość, iż kieruje nami Duch Święty. Jedynie wtedy będziemy się cieszyć życiem i pokojem.

Przypisy

1/ Por. Mt 5,9: „Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi". Łk 20,36: są dziećmi Bożymi, będąc uczestnikami zmartwychwstania". J l, 12: „Tym, którzy Go przyjęli, dał moc, aby się stali dziećmi Bożymi". Rz 8, 16: „Sam Duch wspiera swym świadectwem naszego ducha, że jesteśmy dziećmi Bożymi". Ga 3,26: „Wszyscy bowiem dzięki tej wierzy jesteście synami Bożymi w Chrystusie Jezusie." l J 3, 1: „Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i rzeczywiście nimi jesteśmy".

2/ Por. Rdz l, 27: „Stworzył (wiec) Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył". Koi 3, 10: „...boście ... przyoblekli nowego (człowieka), który wciąż się odnawia ku głębszemu poznaniu (Boga), według obrazu Tego, który go stworzył".

3/ Por. J 3, 5: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do Królestwa Bożego".

4/ Por. 2 Kor 5, 17: „Jeśli więc ktoś pozostaje w Chrystusie, jest nowym stworzeniem".

5/ Soborowa Konstytucja dogmatyczna o objawieniu Bożym Dei Verbum (nr 9) mówi: „Pismo św. jest mową Bożą, utrwaloną pod natchnieniem Ducha Świętego na piśmie". Tamże, nr 11: „Prawdy przez Boga objawione, które są zawarte i wyrażone w Piśmie świętym, spisane zostały pod natchnieniem Ducha Świętego".

6/ Por. Dei Verbum (nr 10): „Zadanie zaś autentycznej interpretacji słowa Bożego, spisanego czy przekazanego przez Tradycję, powierzone zostało samemu tylko żywemu Urzędowi Nauczycielskiemu Kościoła, który autorytatywnie działa
w imieniu Jezusa Chrystusa. Urząd ten Nauczycielski nie jest ponad słowem Bożym, lecz jemu służy, nauczając tylko tego, co zostało przekazane. Z rozkazu Bożego i przy pomocy Ducha Świętego słucha on pobożnie słowa Bożego, święcie go strzeże i wiernie wyjaśnia. I wszystko, co podaje do wierzenia jako objawione przez Boga, czerpie z tego jednego depozytu wiary".

7/ Por. l Kor 12, 7: „Wszystkim objawia się Duch dla wspólnego dobra".

8/ Por. l J 2, 15-16: „Nie miłujcie świata ani tego, co jest na świecie... Wszystko bowiem, co jest na świecie, a więc: pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha tego życia, nie pochodzi od Ojca, lecz od świata".