3. Podstawy teologiczne zaangażowania ziemskiego

I. Postawy teologiczne zaangażowania ziemskiego

1. Świat jest stworzony

Świat jest stworzony. To najprostsze stwierdzenie zawiera głęboką treść. Nie zawsze pojmuje się jego znaczenie, gdy oko ludzkie patrzy na otaczającą rzeczywistość.
Istnieją bowiem różne sposoby patrzenia na rzeczywistość. Jeden obserwuje jej zewnętrzność i stwierdza fakty, w których konkretyzuje się owa wielka rzeka stawania się. Jesteśmy w tym stawaniu się zanurzeni i zadowalamy się oglądaniem związków łączących jedną rzecz z drugą. Ktoś inny poszukuje przyczyn bardziej ukrytych, patrząc głębiej, pod ruchomą powierzchnię rzeczy.

Pewne jest, że mimo ostrości badawczego spojrzenia człowiek nie zdoła przeniknąć rzeczywistości, tak by ustalić prawdziwą głęboką przyczynę każdego faktu. Nie może być inaczej, ponieważ wymagałoby to zbadania intencji. Intencje zaś należą do niezgłębionego obszaru, jakim jest serce ludzkie, które można poznać, gdy ono samo daje się poznać. Jest to niewiele, ale nawet i to niewiele nie zawsze w pełni odpowiada prawdzie.
Tylko ktoś jeden może dotrzeć tam, dokąd nie dociera spojrzenie człowieka: „Ten, co przenika nerki i serce", dla którego nic nie jest ukryte: Bóg.
Stąd patrzenie na rzeczy i ludzi według oglądu Boga to prawdziwy sposób rozumienia rzeczywistości. Sposób, który nie dręcząc rozumu pozwala mu — oświeconemu wiarą — najpełniej i najwłaściwiej przeniknąć rzeczywistość. Poznawana jest ona oczyma Tego, kto ją powołał do istnienia, a zatem w swoim najgłębszym sensie: tym, który sam Bóg objawił nam w owej wielkiej księdze, jaką jest Pismo Święte.

Oto opowiadania o stworzeniu — czy to kapłańskie, czy jahwistyczne, przedstawiają stworzenie świata, ukazując je w jego istotnych ogniwach, a nie w znaczeniu naukowym, ponieważ nie jest to perspektywa interesująca Biblię.
„Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię" (Rdz l, 1). „Bóg rzekł: «Niechaj się stanie światłość!» I stała się światłość." (Rdz 1,3) Tym sugestywnym zwrotem — który pisarz święty będzie powtarzał niby refren w kolejnych wydarzeniach stworzenia — Objawienie mówi nam, że początkiem wszystkiego, co istnieje, jest polecenie Boga, akt Jego myśli i woli. W rzeczywistości wyrażenie „na początku" (a znajdziemy je w prologu Ewangelii św. Jana użyte w sensie jeszcze głębszym) oznacza, że aby dać początek temu, czego nie było, Bóg stwarza. A więc „na początku" — że użyjemy tego wyrażenia — był tylko Bóg, ponieważ w Nim nie ma początku. On po prostu jest.
Natomiast cała istniejąca rzeczywistość ma początek. Jej początkiem jest fakt, że Bóg swoim słowem powołał rzeczywistość do istnienia. Zatem między rzeczywistością, która ma początek, a Bogiem, który jest bez początku, tworzy się odniesienie istotnej zależności. Jest to zasadnicza zależność świata — jako stworzonego — od Boga.

Mówiąc o zasadniczej zależności mamy na myśli zależność, która jest prawem konstytuującym istotę świata. O tyle świat jest, o ile zależy od Boga, a nie może istnieć nie zależąc od Niego. Bóg jest racją istniejącego świata. Tę rację świat nosi wypisaną na wszystkim, co istnieje, w tym sensie, że wszystko, co istnieje, jest owocem działania Boga, nosi w sobie znak stwórczy Boga; jest w pewnym sensie czymś, co objawia Boga.
Komu jednak objawia Boga? Odpowiedź na to pytanie jest ważna, ponieważ pozwala nam wyjaśnić, że dzieło stworzenia nie ma sensu, jeżeli nie jest odniesione do istoty rozumnej, która potrafi uchwycić jego znaczenie i wyciągnąć z tego korzyść dla siebie samej.
Kim jest istota rozumna, w odniesieniu do której świat jest pomyślany i chciany przez Boga, a więc stworzony, by ona mogła się nim posługiwać, i dla której dzieło stworzenia okazuje się pożyteczne? Jest to człowiek.
Tak, świat dla aniołów nie miałby sensu. Podobnie jak świat sam dla siebie nie służyłby niczemu, ponieważ Bogu nic nie jest koniecznie potrzebne.
Jeżeli Bóg stwarza świat, to po to, by służył on człowiekowi. A więc całe dzieło stwórcze zyskuje sens, gdyż na świecie znajduje się człowiek. Tak już jest, że człowiek, właśnie dzięki swojej cielesności, może mieć związek z całą rzeczywistością. I nie tylko dzięki niej. Ze względu na ducha w nim zamieszkującego człowiek staje się rozumnym zarządcą tej rzeczywistości. Poznając ją, dochodzi do jej prawdziwego sensu i tłumaczy ją. W ten sposób rzeczywistość, która nie ma ducha, ujawnia przez człowieka swoją wartość dla ducha, tworząc drabinę służącą mu do wznoszenia się ku Bogu.

Możemy więc podkreślić — a jest to inna prawda, którą ukazują opowiadania o stworzeniu — że Bóg stwarza świat ze względu na człowieka. Dzieje się tak po to, ażeby świat mógł człowiekowi służyć, a człowiek korzystając z niego mógł poznać, że Bóg jest Stworzycielem i na tej podstawie chwalić Pana i dziękować Mu za stworzenie świata dla niego.
Taki jest sens rzeczywistości samej w sobie i — mówiąc w terminach filozoficznych — metafizyczny sens dzieła stworzenia. Nie wyczerpuje on jednak całej rzeczywistości świata. Świat jest nie tylko stworzony przez Boga, lecz istnieje oparty na własnych prawach, które trzeba poznać, aby odkryć, jak on — uczyniony rękami Boga — istnieje i funkcjonuje.
Doszliśmy do sensu fizycznego rzeczywistości.

2. Świat istnieje

Nie ma potrzeby udowadniać, że świat istnieje, ponieważ jest to oczywiste. Nie jest jednak oczywiste, jak istnieje.
Wyjaśnienie metafizyczne świata pozwoliło nam tylko stwierdzić, że świat istnieje, ponieważ Bóg stwarzając go, da! mu prawa, które nim kierują, zapewniając mu istnienie i rozwój. Jednak zrozumienie sposobu funkcjonowania tych praw, wyjaśniających, jak świat istnieje, jest owocem rozumowania nie metafizycznego, lecz fizycznego. Jest wynikiem działania rozumu, który badając rzeczywistość odkrywa rządzące nią prawa.
Znajdujemy się na polu właściwym nauce, nie wyprowadzającej poznania rzeczywistości z zasady metafizycznej, która tę rzeczywistość powołała do istnienia, lecz badającej ją taką, jaką się ona przedstawia.
Właśnie człowiekowi świat przedstawia się jako istniejący i rozwijający się według praw ustanowionych przez Boga jako Stwórcę, które jednak, powołane do istnienia, funkcjonują według własnej autonomii. Są to prawa posiadające swoją wartość wewnętrzną, swój własny sens, takie, które pozostawiają świat we względnej niezależności.

Uwagi te są tak oczywiste, że wydają się nieistotne. Jest jednak wprost przeciwnie, mają one decydujące znaczenie dla przemyśleń o świeckości, ponieważ — na przykład — wyjaśniają, dlaczego wierzący i niewierzący znajdują się na tej samej płaszczyźnie, gdy chodzi o poznanie świata.
Innymi słowy: w planie poznawania świata takim, jaki ten świat jest, czyli zgodnie z prawami konstytuującymi go we wszystkich jego aspektach, nie ma różnicy między człowiekiem uznającym metafizyczną zależność świata od Boga, jako tego, który go stworzył, a tym, który tego nie uznaje lub po prostu temu przeczy. Plan ten może być odkryty przez każdego człowieka — chociaż nie zawsze w swojej pełni — gdyż dotyczy wymiaru racjonalności i wiąże się z rozumem, właściwością każdego człowieka jako obdarzonego duchem. Różnica ujawnia się wtedy, gdy zaczyna się badać wyniki poznania świata, by dowiedzieć się, jakie znaczenie ma świat dla człowieka. W tym osądzie rozumu człowiekowi wierzącemu przychodzi z pomocą wiara.

W każdym z tych wypadków pozostaje prawdą, że „kto pokornie i wytrwale usiłuje zbadać tajniki rzeczy, prowadzony jest niejako, chociaż nieświadomie, ręką Boga, który wszystko utrzymując sprawia, że rzeczy są tym, czym są".
Tak mówi konstytucja Gaudium et spes w rozdziale 36, w sposób znamienny poświęconym słusznej autonomii rzeczy ziemskich, gdzie przez autonomię rozumie się to, „że rzeczy stworzone i społeczności ludzkie cieszą się własnymi prawami i wartościami, które człowiek ma stopniowo poznawać, przyjmować i porządkować".
Znaleźliśmy się w nowym punkcie zwrotnym rozumowania teologicznego na temat zadań doczesnych, punkcie, którego fundamentem jest wypowiedź biblijna: „Czyńcie sobie ziemię poddana". Chodzi o moment decydujący dla naszych przemyśleń, ponieważ pozwoli nam on dokładniej określić, jak uzewnętrznia się stosunek człowieka do świata.

3. Świat stworzony przez Boga, istniejący w sobie, jest powierzony człowiekowi

Ażeby wyjaśnić to przejście, a przez to zrozumieć relację człowiek — świat, musimy odwołać się do wizji człowieka wywodzącej się z Objawienia.
Wizja ta wyróżnia w człowieku trzy wymiary: cielesny, duchowy, Boski, i upatruje jego ostateczny cel w Bogu.
Prawdę o człowieku wyjaśnia wypowiedź biblijna: „Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam" (Rdz l, 26). Możemy tak sparafrazować tekst: uczyńmy go uczestnikiem życia, które jest w Bogu, dając mu nawet możliwość osiągnięcia nieskończonej radości istnienia, czyli kontemplacji Boga.
Jak jednak, według planu Bożego, człowiek może dojść do tego celu? Odpowiedź na to pytanie znajdujemy również w Objawieniu, w którym jest powiedziane, że człowiekowi — powołanemu do istnienia przez akt stwórczy Boga i uczynionemu na Jego obraz i podobieństwo — powierzony został świat. Człowiek powinien czynić go sobie poddanym, by przez to urzeczywistniała się jego wędrówka ku Bogu.

Taki też jest sens polecenia Bożego z Księgi Rodzaju l, 28. Należy w nim widzieć prawo konstytuujące ludzkość jako nastawioną na działanie: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi".
Uwzględniając specyfikę rodzaju literackiego, do którego tekst należy, i typ cywilizacji, w której powstał, widzimy, że urywek ten bez wątpienia ukazuje powołanie człowieka do kontynuowania stwórczego dzieła Boga w niezmiernym wysiłku poddawania sobie, dla wzrostu każdego człowieka i wszystkich ludzi, niewyczerpanych dóbr, które z nieskończoną obfitością mądrość stwórcza umieszcza we wszechświecie.
Człowiek jest więc powołany — według obrazowego wyrażenia św. Piotra Chryzologa — aby być „zastępcą Boga w dziele stworzenia". Mówi to nam, jak wypełniając ten rozkaz człowiek odzwierciedla działanie Stworzyciela wszechświata, stając się — można powiedzieć — tłumaczem i piewcą wielkości oraz dobroci Boga, którego widzi i miłuje w rzęchach danych mu, aby nimi rozporządzał w drodze ku Stwórcy.

Istotnie, nie powinno się nigdy zapominać, że celem człowieka nie jest panowanie nad rzeczywistością stworzoną. Celem człowieka jest Bóg. Człowiek osiąga ten cel, podejmując wędrówkę po świecie będącą zaangażowaniem i wysiłkiem poddawania sobie wszystkich rzeczy stworzonych. wraz z człowiekiem i przez człowieka skierowanych ku ładowi ostatecznemu, którego kresem jest Bóg.
Wszystko to mówi nam, że w żadnym wypadku człowiek nie może być zamknięty w świecie. Ma on wykraczać poza świat dzięki owemu podobieństwu Bożemu, na które został stworzony. Tylko że to wykraczanie poza świat, z rozkazu Bożego, przechodzi przez sam świat, czyli przez dzieło poddawania sobie świata. Dzieło, które — trzeba powtórzyć — nie stanowi celu ostatecznego człowieka, lecz ma charakter instrumentalny, co nie znaczy, że można je lekceważyć. Wykonywanie tego dzieła jest w planie stworzenia niezastąpionym etapem w zbliżaniu się do Boga. Takie jest znaczenie polecenia z Pisma Świętego czynienia sobie ziemi poddaną. Słowa te — jak widzieliśmy — w swojej prostocie i dokładności mieszczą w sobie wszystko to, co w porządku poznania i działania, jednostkowego i zbiorowego, człowiek musi uczynić, aby wypełnić swoje zadanie a przez jego wypełnienie — osiągnąć cel.

4. Implikacje nakazu czynienia sobie ziemi poddaną

Z czym wiąże się dla człowieka przekładanie na czyn zadania podporządkowywania sobie ziemi, które pozwala mu dojść do Boga?

a) Pierwszą implikacją wypełniania nakazu Bożego jest poznanie świata i jego praw. Człowiek może czynić sobie świat poddanym tylko poznając i odkrywając prawa, które decydują o jego istnieniu.
Zadanie poznawania sformułowane jest w Księdze Rodzaju 2, 19, gdzie czytamy: „Ulepiwszy z gleby wszelkie zwierzęta lądowe i wszelkie ptaki powietrzne, Pan Bóg przyprowadził je do mężczyzny, aby przekonać się, jaką on da im nazwę. Każde jednak zwierzę, które określił mężczyzna, otrzymało nazwę «istota żywa»".

W sposób wyrazisty i żywy mówi się tu, że Bóg dał człowiekowi impuls do poznawania całej otaczającej go rzeczywistości i zdolność do tego. Istotnie, nadanie każdej rzeczy odpowiedniego imienia jest aktem końcowym tego procesu poznania stanowiącego dla człowieka zadanie, od którego nie może się on uchylić. Jest ono zasadą konstytutywną jego istoty, a nie czymś nieistotnym. Jest warunkiem wzrostu człowieka w pełni jego głębokiej rzeczywistości.
Jakżeż można czynić sobie ziemię poddaną, czyli wypełniać nakaz Boży, bez poznania tej rzeczywistości? Wyraźne stwierdzenia na ten temat znajdujemy w nauce soborowej, w konstytucji Lumen gentium, gdzie mówi się o władzy królewskiej chrześcijanina i o tym, że władza ta urzeczywistnia się w wysiłku oddawania świata na służbę człowieka i jego wzrostu, stwierdzając również, iż wszystko to pociąga za sobą poznawanie całego dzieła stworzenia.

b) Wymóg poznania całej rzeczywistości stworzonej, podkreślany przez wszelkie badania naukowe, nie może wyczerpywać całego poznawania związanego z wypełnianiem nakazu Bożego. Konieczne jest również poznanie człowieka i stosunków ludzi między sobą.
Jeżeli jest prawdą, że świat ma sens dzięki człowiekowi, to jest także prawdą, że człowiek nie wyczerpuje tego, czym jest, przez panowanie nad światem. Jest w nim wymiar, który prowadzi go do wychodzenia poza świat i do uznania w Bogu — nie w świecie — swego ostatecznego celu.
Wszystko to oznacza dla człowieka coraz głębsze przenikanie i poznawanie swojej osobowej tajemnicy, w różnorodności swych wymiarów i wewnętrznej strukturze swych odniesień: wobec Boga, innych ludzi, rzeczy.
Bez tego poznania człowiek naraża się na niebezpieczeństwo poddawania sobie ziemi przy zakłócaniu porządku stworzenia. Czyli ryzykuje to, że uczyni panowanie nad światem swoim ostatecznym celem, a nie środkiem dojścia do Boga, prawdziwego celu człowieka.

c) Nie wystarcza poznawanie, by poddawać sobie ziemię. Trzeba pośród stworzenia działać.
Działalnością człowieka zmierzającą do panowania nad całą rzeczywistością jest właśnie ta — prosta i zgodna z typem cywilizacji rolniczej przedstawionej w Księdze Świętej — którą ukazuje cytowany tekst Księgi Rodzaju l, 28. Obejmuje ona każdy rodzaj pracy, ponieważ właśnie przez pracę urzeczywistnia się ta działalność przejściowa, która „biorąc początek w ludzkim podmiocie, skierowana jest ku zewnętrznemu przedmiotowi", działalność „zakładająca swoiste panowanie człowieka nad «ziemią», z kolei zaś panowanie to potwierdzająca i rozwijająca".
Owe słowa biblijne odnoszą się również do gigantycznego procesu przemiany świata, którą każde pokolenie ludzkie urzeczywistniało w ciągu dziejów i w różnych cywilizacjach, wydając owoc swego poznania. Jest to przemiana zakreślająca bardzo obszerne pole techniki.
Można domyśleć się, że panowanie, o którym mówi tekst biblijny, w odniesieniu do działania ma zasięg niezwykle szeroki, powszechny, ogarniający wszystkich ludzi i równocześnie urzeczywistniający się w każdym człowieku. Trzeba podkreślić, że człowiek szanuje plan stworzenia tylko wówczas, gdy w całym tym działaniu „ujawnia siebie jako tego, który «panuje»", a stąd, gdy służy „rozwojowi /.../ każdego człowieka i całego człowieka".

d) W końcu ostatnia implikacja. Poznanie i działanie uzewnętrzniające nakaz poddawania sobie ziemi nie powinny pomijać innego nakazu biblijnego: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię". Nakaz ten zobowiązuje ludzkość do oddania na służbę człowiekowi zdolności zachowywania gatunku przez stosunek małżeński mężczyzna—kobieta, lecz odnosi się też do zdolności tworzenia wspólnoty ludzi. Implikuje to traktowanie poznania dzieła stworzenia i działania zmierzającego do panowania nad nim jako rezultatu wspólnych wysiłków wszystkich ludzi, którzy pochodząc od pierwszego człowieka urzeczywistniają zadanie powierzone poprzez niego wszystkim.

A więc działanie osobiste i równocześnie wspólnotowe. Działanie zmierzające do zaprowadzenia sprawiedliwych stosunków miedzy członkami poszczególnych wspólnot i wspólnoty powszechnej, ażeby osiągnięty został cel poddania ziemi człowiekowi, a przez to aby on sam mógł osiągnąć swój cel.

5. Posłuszeństwo Stworzycielowi

Gdybyśmy chcieli wszystkie implikacje wypełniania nakazu Bożego ująć systematycznie, musielibyśmy sięgnąć do tekstu liturgicznego czwartej modlitwy eucharystycznej: „Wysławiamy Cię, Ojcze Święty, bo jesteś wielki i w mądrości i miłości stworzyłeś wszystkie swoje dzieła. Ty stworzyłeś człowieka na obraz i podobieństwo swoje i powierzyłeś mu cały świat, aby służąc Tobie samemu, jako Stwórcy, rządził wszystkim stworzeniem".

Głębokie współbrzmienie tego tekstu z tym, co powiedzieliśmy, nie wymaga komentarza. Chcemy jednak podkreślić, że posłuszeństwo Stworzycielowi powinno obejmować wszystkie aspekty, przez które wyraża się działanie człowieka zmierzające do poddania sobie ziemi. Taką postawę powinien przyjąć człowiek we wszystkich swoich odniesieniach: do Boga, rzeczy i innych ludzi.
Oznacza to przede wszystkim, że na działanie to należy patrzeć jako na moment odniesienia człowieka do Boga. Jest to moment, przez który człowiek, otwierając się na wspólnotę z Bogiem, czuje się powołany do bycia Jego współpracownikiem w udoskonalaniu powierzonej mu rzeczywistości, aby przez nią móc się zbliżyć do Boga.
Po drugie, posłuszeństwo Bogu w odniesieniu do rzeczy oznacza dla człowieka surowe poszanowanie praw rządzących rzeczywistością i metody, którą prawa świata są odkrywane i wykorzystywane.

W końcu dzieło poddawania sobie świata będzie dokonywało się w duchu posłuszeństwa Stworzycielowi, jeżeli będzie służyło człowiekowi (wszystkim ludziom i każdemu człowiekowi), pomagając mu wzrastać w człowieczeństwie przez rozwój głębokich więzów solidarności, tak by nikt nie usiłował czynić się celem dla innych ludzi, ale wszyscy czuli się złączeni w dążeniu do celu, który ich przerasta. Celu, który jest podstawą ich równości przed Bogiem i wobec siebie samych, a w którego osiąganiu urzeczywistnia się pełnia ich bytu.
Naturalnie przełożenie na czyn tego posłuszeństwa Stworzycielowi we wskazanych poszczególnych aspektach ukazuje wyraźnie, że odniesienie do rzeczy i ludzi jest właściwe tylko wówczas, gdy zachowany jest pierwszy aspekt: stosunek do Boga taki jak w stanie pierwotnej sprawiedliwości wspomnianym w świetle fragmentu z Księgi Rodzaju.
Należy też zaraz dodać, że jeżeli człowiek pozostałby w owym stanie pierwotnej sprawiedliwości, jego zadanie opanowywania ziemi nigdy nie spowodowałoby zerwania więzi z Bogiem, synowskiego dialogu miłości z Nim, tak charakterystycznego dla owej pierwszej chwili życia, ujętej plastycznie przez autora świętego na pierwszych stronicach Księgi Rodzaju, kiedy to opisuje on bliskość Boga rozmawiającego z naszymi prarodzicami w porze wieczornego powiewu.

Co więcej, w wypełnianiu nakazu Bożego dialog ten czyniłby odniesienie do Boga intensywniejszym i żywszym. Z jednej strony Bóg znajdowałby upodobanie w człowieku, starającym się wypełniać powierzone mu zadanie, oraz we wzroście swego dzieła; z drugiej — człowiek odnajdywałby w posłuszeństwie nakazowi Bożemu radość własnego istnienia i coraz bliższej więzi z Bogiem poprzez własne działanie, czy to odkrywając mądrość Tego, który wszystko urządził „według miary i liczby, i wagi" (Mdr 11, 20) dla dobra człowieka, czy też uczestnicząc w radości Boga (mówimy jako ludzie) na widok rzeczywistości stworzonej.
Obraz ten, przedstawiony na pierwszych stronicach Księgi Rodzaju, zmienia się wraz z wejściem grzechu w dzieje ludzkie.
Jest to tragiczne wydarzenie buntu człowieka przeciw Bogu. Buntu, który zrywa synowską więź człowieka z Bogiem, przynosząc bardzo poważne konsekwencje, rzutując nawet na stosunek człowieka do otaczającej go rzeczywistości. Nie dlatego, żeby ta rzeczywistość zmieniła się sama w sobie, lecz dlatego, że inna jest pozycja, jaką zajął wobec niej człowiek.
Będziemy mieli okazję pogłębić to, co wiemy o tej pozycji. Zasługuje tu na uwagę fakt, że wierność Boga wobec swojego planu stworzenia nie została naruszona, a pierwotne powołanie Boże pozostaje wypisane w sercu każdego człowieka, wezwanego do panowania nad ziemią, czyli bycia królem i kapłanem stworzenia, jak to ukazuje jasno Psalm 8. Królem, ponieważ człowiek panuje nad całym stworzeniem („złożyłeś wszystko pod jego stopy"), kapłanem, gdyż harmonia dzieła stworzenia musi być tłumaczona i rozumiana przez człowieka, by przemieniła się z niemego zachwytu w głośne uwielbienie.

Jeżeli tak jest, nie pozostało nam nic innego, jak wyrazić wzruszenie na myśl, że wszystkie rzeczy zostały uczynione dla nas. Są darem, który Bóg w swojej dobroci przeznaczył dla nas od zawsze i podarował nam w czasie.
W tym punkcie refleksja teologiczna powinna stać się modlitwą i — w modlitwie — rozkoszować się zamysłem miłości — jaki Bóg ma względem człowieka uczyniwszy go kapłanem całego stworzenia.
Nietrudno rozpoznać w tym doświadczeniu modlitwy, w posłuszeństwie Stworzycielowi, głęboką wartość liturgiczną, obecną, jak twierdzą niektórzy egzegeci, już w tekście Księgi Rodzaju 2, 15, który mógłby być tak sformułowany: „Pan Bóg umieścił człowieka w ogrodzie Eden dla kultu i na straży".

W tak wyakcentowanej symbolice Eden i całą rzeczywistość stworzoną można uważać za sanktuarium, a pierwszego człowieka za jego kapłańskiego stróża. A więc jest on istotą liturgiczną, zdolną uczynić swoje życie, swoje odniesienie do rzeczywistości po nadludzkiej, ludzkiej, rzeczywistości poniżej siebie, a także własną działalność, kultem duchowym. Czy właśnie tej prawdy nie głoszą liczne psalmy?
Na tej drodze, tak zresztą umiłowanej przez teologię prawosławną, powinniśmy w modlitwie odnaleźć głęboką jedność między kontemplacją tajemnicy Boga o nas i o świecie a wypełnianiem Jego woli wyrażanym przez zaangażowanie ziemskie.
Trzeba jednak z przykrością stwierdzić, że w świadomości chrześcijańskiej upowszechnił się przeciwny sposób myślenia: rozdzielanie, rozszczepianie jedności z Bogiem i zaangażowania świeckiego zamiast rozróżniania, by podporządkować je sobie wzajemnie w jedności. Chodzi o rozdzielenie śmiertelne, które spowodowało „wykształcenie się — by użyć mocnego wyrażenia R. Guardiniego — chrześcijaństwa bez treści świata rzeczywistego, takiego, którego owocem jest z jednej strony egzystencja chrześcijańska nie osadzona w chwili historycznej, z drugiej zaś świat opuszczony przez chrześcijan".

Typowa jest pod tym względem charakterystyczna formuła pewnego rodzaju kierunku duszpasterstwa, jeszcze dzisiaj szeroko rozpowszechniona: „Tym, co się liczy, jest zbawienie duszy". Jak gdyby można było zbawić duszę, nie zwracając uwagi na wypełnienie nakazu Bożego poddawania sobie ziemi, co jest drogą (celem pośrednim) ustaloną przez Stwórcę, aby człowiek mógł dojść do Niego (celu ostatecznego).
Powrócimy jeszcze do tego sposobu myślenia i życia chrześcijańskiego. Nie mogłoby być inaczej, ponieważ w konfrontacji z tą postawą lepiej uwydatni się specyfika powołania świeckiego.
Zakończymy teraz zgodnie z metodą teologiczną, która w doświadczeniu duchowym upatruje swoje oparcie i równocześnie cel. Zamiast mówić, przeżyjmy to, czyniąc to przekonanie „modlącą modlitwą".

Niech z głębi serca, słowami Psalmu 8, które są echem opowiadania o stworzeniu, spontanicznie wzniesie się nasza pieśń pochwalna do Pana za to, co uczynił dla człowieka, prawdziwej rośliny niebieskiej, która wyszła z rąk Boga. dla człowieka — uczestnika Jego życia, wezwanego do powrotu do Niego po wędrówce przez świat.
„O Panie, nasz Boże, jak przedziwne Twe imię po wszystkiej ziemi! Tyś swój majestat wyniósł nad niebiosa. Sprawiłeś, że (nawet] usta dzieci i niemowląt oddają Ci chwałę, na przekór Twym przeciwnikom, aby poskromić nieprzyjaciela i wroga. Gdy patrzę na Twe niebo, dzieło Twych palców, księżyc i gwiazdy, któreś Ty utwierdził: czym jest człowiek, że o nim pamiętasz, i czym — syn człowieczy, że się nim zajmujesz1? Uczyniłeś go niewiele mniejszym od istot niebieskich, chwałą i czcią go uwieńczyłeś. Obdarzyłeś go władzą nad dziełami rąk Twoich; złożyłeś wszystko pod jego stopy: owce i bydło wszelakie, a nadto i polne stada, ptactwo powietrzne oraz ryby morskie, wszystko, co szlaki mórz przemierza. O Panie, nasz Panie, jak przedziwne Twe imię po wszystkiej ziemi!"