Homilia (2)

W niedzielę 7 czerwca 2009 r. Mszę św. odprawił ks. prof. Bruno Maggioni. Koncelebrował ks. Athos Righi, który wygłosił również zamieszczoną poniżej homilię. 
Czytania: Pwt 4, 32.34.39-40; Ps 32; Rz 8,14-17; Mt 28,16-20.

Na początku swoich rozważań ksiądz Bruno mówił o swoich obawach i ja także podzielam je, bo nie spodziewałem się, że otrzymam takie zadanie. Kiedy stajemy wobec Boga, powinniśmy doznawać lęku ale także wielkiej radości, ponieważ wysłuchaliśmy Słowa Żywego. Tego samego Słowa, którym Bóg powołał do życia Jezusa i wszystkich nas, niezależnie od naszych tytułów i pełnionych funkcji. Bóg postanowił bowiem, że Jego Słowo, docierając do nas za pośrednictwem słuchu sprawi, że odtąd należeć będziemy do Tego, kto ma prawo owym Słowem przemawiać do nas i wpływać na nas według swojej woli, sprawiając, że będziemy posłuszni dziełu uświęcenia. A więc nie tyle stajemy się święci, co pozwalamy Bogu, który jest święty, by nas przemienił.

Dzisiejsze czytania są tylko fragmentami Pisma, ale znaczenie ich jest ogromne, ponieważ ich zadaniem jest zilustrować uroczystość Trójcy Przenajświętszej, wyodrębniając w wielkim morzu Objawienia to, co ją definiuje. Aby ułatwić zrozumienie kategorii, w jakich Kościół wskazuje piękno tego dnia, pragnę tu kilka rzeczy podkreślić.
Tekst Księgi Powtórzonego Prawa stawia przed nami bardzo współczesne pytanie: kiedy Bóg zapragnął objawić swoje Słowo? Nigdy nie słyszano o tym, aby głos Boży rozlegał się z ognia a ten, kto to słyszał ów głos pozostał przy życiu. Łatwo jest być bałwochwalcą bo, w pewnym sensie, Bóg zniża się do naszego poziomu. To Bóg, z którym jest nam wygodnie, ale równocześnie to Bóg transcendentny, a więc wymagający wobec człowieka, który łamie nawet najprostsze przykazania. Co mówi nam o nowości objawienia dzisiejszy tekst? Głosi, że mamy możliwość udzielenia Bogu odpowiedzi, że możemy stanąć wobec Boga jak synowie, a nie jak słudzy. Dziś rano wśród uczniów wielokrotnie zapadała cisza. Uczeń to bowiem szczęśliwy rozmówca, który słuchając dociera tam, dokąd prowadzi go nauczyciel. Bóg przez swe objawienie podejmuje próby przekazania człowiekowi Żywego Słowa, które pozostanie nie do zatarcia, chociaż już nie zapisane na tablicach, a tylko przekazane przez Mojżesza jako pierwszego słuchacza. Na początku wierny lud postępuje zgodnie z nakazami Słowa. Św. Piotr mówi nawet, że prawo to Chrystus. Ale z czasem sytuacja zaczyna nas przerastać: nikt z nas nie może przecież być pewien, że ściśle stosuje prawo. A jest jeszcze prawo miłosierdzia, o którym także jest mowa w dzisiejszym czytaniu. Poznaj dzisiaj i rozważ w swym sercu, że Pan jest Bogiem, a na niebie wysoko i na ziemi nisko nie ma innego. Słowo Boże mieszka w naszych sercach. Bóg to Ojciec, to miłość. Każdy z nas jest świątynią Bożą. Bóg bowiem stworzył mnie na swój obraz i podobieństwo i upodobał sobie zamieszkać we mnie. Jedno słowo Boga, jedno ziarno, które upada w ziemię ma w sobie moc drzewa. Strzeż Jego praw i nakazów, które ja dziś polecam tobie pełnić; by dobrze ci się wiodło. Cóż to jednak znaczy strzeż praw i nakazów? To znaczy, że decyduję się należeć do Boga. Wystarczy się na to zgodzić, by Słowo uczyniło z nas synów. Tak więc aż do dnia, kiedy Pan powróci na ziemię, mamy Słowo. W tym Słowie poznajemy Pana historii, a nie surowego sędziego, który zamierza na ziemi wykorzenić całe zło.

Drugie czytanie, bardzo krótkie, pochodzi z ósmego rozdziału Listu do Rzymian. Sam Duch wspiera swym świadectwem naszego ducha, że jesteśmy dziećmi Bożymi. Słowo to dane nam jest przez Boga, by zamieszkało w nas. Działanie Ducha Świętego jest nakierowane na nas jako na dzieci Boże. Jeżeli zaś jesteśmy dziećmi, to i dziedzicami - dziedzicami Boga, a współdziedzicami Chrystusa. Cierpimy wspólnie z Nim po to, by też wspólnie mieć udział w chwale. I tutaj chciałbym zrobić małą dygresję. Jeżeli zaś jesteśmy dziećmi, to i dziedzicami. Jako lud wybrany otrzymaliśmy Słowo po to niejako, aby odróżniało nas Ono od innych. Wejście w posiadanie Słowa sprawiło, że nabraliśmy znaczenia. Często wykorzystujemy więc miłosiernego Boga po to, aby ziemia stała się moja, a nie należała do Boga i aby Słowo było moje, a nie mojego brata. Jak widzimy to dzisiaj na terytorium Izraela, Słowo może wykluczyć innych, tych którzy nie należą do wybranego narodu. W takim przypadku Słowo wykorzystywane jest, by powstały zasadnicze różnice, jakich Bóg nigdy nie chciał. Nadużywając Słowa można doprowadzić do strasznych konfliktów. Możemy więc cieszyć się ogromnym przywilejem, ale jeżeli zostaniemy pozbawieni działania łaski Ducha Świętego, może dojść do tego, że będziemy starali się objąć w posiadanie Boga, zubażając Go w nas i sprawiając, jak dzisiaj wielu się tego obawia, że staniemy się inicjatorami wojny świętej. W przeszłości chrześcijanie uczestniczyli w wielu świętych wojnach.

Końcowe słowa Ewangelii św. Mateusza, to słowa Mistrza który w synagodze ukazał synowi Abrahama, że Syn Boży pewnego dnia przyjdzie objąć w posiadanie swoje królestwo. Pan, któremu dana jest wszelka władza na niebie i ziemi, wysyła jedenastu niedowierzających Mu uczniów, aby udzielali chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Słowo już się objawiło. To Słowo Ojca, Syna i Ducha Świętego. Lecz Słowo jest jedno, ponieważ zapowiada wieczne zbawienie dla wszystkich ludów ziemi. Na koniec Jezus mówi A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata. Dla Boga czas nie ma końca. Istnieje wieczna obecność Zmartwychwstałego w historii i to jest wieczność realna. Chrystus jest obecny w historii tak, jak tego pragniemy, podczas choroby, a także i kiedy dajemy nasze świadectwo w pracy... Także w chwilach trudnych Chrystus króluje nad złem, nad niedowierzaniem. Również w okresach straszliwych bratobójczych wojen, kiedy chcielibyśmy krzyczeć: “Gdyby Bóg istniał, to by się nie zdarzyło”. Powinniśmy patrzeć na krzyż szczerym spojrzeniem tego, kto wie, że zbawienie dane jest nam z góry, jest naszym udziałem z nieba i z krzyża. Jeżeli zostaliśmy ukąszeni przez węża, dość spojrzeć na krzyż, który jest zbawieniem naszym i wszystkich. Chrystus, który jest w nas nakazuje nam patrzeć na krzyż jak na znak triumfu i świadectwo, że Bóg jest pośród nas każdego dnia, aż do skończenia świata. Co rozumiemy pod pojęciem koniec świata? Ja widzę w tych słowach oczekiwanie na powtórne przyjście Pana. Żyjemy w trudnych, skomplikowanych czasach, w oczekiwaniu na Pana, który przybędzie na chmurach po niebie. Historia już się dokonała: śmierć Chrystusa, Jego wniebowstąpienie i ponowne przybycie są dla Boga tym samym wydarzeniem. Każdy z nas patrzy w niebo w oczekiwaniu ponownego przyjścia Chrystusa w chwale. W Liturgii Eucharystycznej dwukrotnie nieśmiało powtarzamy: „Głosimy śmierć Twoją, Panie Jezu, wyznajemy Twoje zmartwychwstanie i oczekujemy Twego przyjścia w chwale”.

Dzisiaj, podążając śladami Lazzatiego, prośmy go o to szczere spojrzenie, jakim wypatrywać powrotu Pana. Nie jako ucieczki i nie jako wyzwolenia z ucisku, ale jako powodu do dumy, do tego, byśmy mogli iść naprzód z wysoko uniesioną głową. Oczekując ponownego przyjścia Chrystusa, naszym obowiązkiem jest nie zagubić się i nie rozproszyć. Nasze posłuszeństwo bowiem dokonuje się w Chrystusie, który był posłusznym aż do śmierci i to śmierci krzyżowej. Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich i podziemnych. Nasze posłuszeństwo nakierowane jest na Chrystusa, który przyszedł i którego oczekujemy. Dziś spróbujmy prosić o to „aby nasza wiara stała się bardziej harmonijna”. Wierzymy, że Jezus urodził się w Betlejem i że Chrystus przebaczył i przebacza nam nasze grzechy. Wierzymy, że Chrystus wybrał nas, by nas obdarzyć nadzieją. Teraz więc oczekujemy Jego przyjścia, aby zaprowadził nas przed oblicze Ojca, jak tych, którzy oczyszczeni zostali przez Jego krew. W Dniu Pańskim w jednym mgnieniu oka przejdziemy wtedy z tego świata do Ojca.