Listy t. I - Demon popołudniowy - kuszenie

DEMON POPOŁUDNIOWY – KUSZENIE

Mój Drogi,

doświadczenie, które jest moim udziałem od ponad 10 lat, a które w aktualnej mojej sytuacji znalazło nowe potwierdzenie, zachęca mnie do rozważenia zagadnienia określanego w dawnym języku jako demon popołudniowy.
Chodzi o pokusę, która pojawia się pod postacią tęsknoty za tym, czego się wyrzekliśmy dla miłości Bożej, czy do prawa do założenia rodziny.
Wyjaśnienie nazwy nadanej przeze mnie tej pokusie pochodzi z faktu, że nie dotyka cię ona zaraz na początku życia konsekrowanego, kiedy cieszysz się świeżością twego oddania – a jest to największy dar, jaki Bóg mógłby ci ofiarować. Pokusa ta daje o sobie znać na późniejszych etapach życia, kiedy Bóg chce poddać próbie twoją wierność oraz wartość swoich Rycerzy; Ewangelia nazywa taki moment pondus diei et aestus.
Zły duch ze zdwojoną siłą atakuje w porze południowej, kiedy odczuwamy ociężałość spowodowaną pracą i posiłkiem, i w związku z tym nasza reakcja na pokusę jest spowolniona. Podobnie dzieje się w życiu osoby konsekrowanej, zły duch dopada ją w momencie, w którym opór ulega osłabieniu, kiedy ze względu na jej kondycję psychiczną łatwo ją ugodzić. W takich chwilach możemy zastosować w życiu osób konsekrowanych ostrzeżenie skuteczne dla wszystkich chrześcijan: cave a daemonio meridiano.
Aby przekonać cię o istnieniu takiego niebezpieczeństwa i poczynić odpowiednie kroki, pozwolę sobie na przelanie na papier natchnienia, które nawiedziło mnie w bezsenną, więzienną noc. Dzieląc się z wami tymi przemyśleniami chciałbym potraktować dość szeroko powyższe zagadnienie. To, co piszę, oddaję pod opiekę Królowej Dziewic i naśladując Jej cnoty „adducentur Regi virgines... afferentur in laetitia et exultatione” (Ps 44); ażeby przez Jej wstawiennictwo i pomoc „my, którzy uzyskaliśmy przywilej od Boga – dar dziewictwa – zasłużyli, aby ofiarować Bogu rozpoczętą ofiarę” (formuła liturgiczna).

1/ Wielokrotnie słyszałem od najstarszych wśród nas, opowieści o niebezpieczeństwie, o którym chcę pisać, ale na początku mojego życia konsekrowanego nie bardzo w to wierzyłem, gdyż młodzieńczy entuzjazm sprawiał, że uważałem tę rzecz za niemożliwą. Z czasem jednak musiałem przyznać, że rzeczywistość ta istnieje, nie tylko dzięki świadectwom osób nią doświadczonych, ale dlatego, że na własne oczy zobaczyłem skutki jej działania. I tak, młodzi ludzie, którzy z całym zapałem ich młodego serca rozpoczęli swój bieg, z niekłamaną miłością do Boga i z gorliwością ukończyli pierwszy etap, często przezwyciężając ciężkie próby, co wspaniale wróżyło chwale Króla, zaatakowani przez złego ducha, po dłuższej lub krótszej walce, składali broń i cofali dar wcześniej Bogu przyniesiony. W ten sposób dopuścili się zdrady, która zasmuca naszego Pana Jezus Chrystusa. Fakty tego typu stanowiły jedne z boleśniejszych doświadczeń w moim życiu, a jakiż był ból Boskiego Serca?
Indywidualne doświadczenie potwierdza istnienie tego niebezpieczeństwa i, nie uciekając się do publicznej spowiedzi, lecz otwierając moją duszę dla waszego dobra, powiem wam, że ja sam, po przekroczeniu trzydziestki, odczułem, że kondycja psychiczna, w jakiej się znalazłem osłabia moją zdolność oporu. Uwięzienie, któremu zawdzięczam wiele łask i za co pewnego dnia, bardziej świadomie, będę mógł podziękować Bogu, zawsze działającemu dla naszego dobra, czasami przynosiło mi nowe potwierdzenie wspomnianego wyżej niebezpieczeństwa. Zdarza się to podczas bliskich rozmów ze współtowarzyszami niedoli, którym chcę pomagać; wtedy dzielę z nimi radość ich rodzinnych uczuć i wraz z nimi podejmuję, z żywym zaangażowaniem, refleksję nad ich życiem.
Nawet najmłodsi powinni dać się przekonać o istnieniu tej rzeczywistości, aby nie spotkali się z nią nieprzygotowani. Poszukajmy razem wewnętrznych przyczyn tego zjawiska, które zakorzenione jest w ludzkiej naturze, a jest to wielkiej wartości dobro. Podkreślam, że jest to dobro o wielkiej wartości, gdyż byłoby wielkim błędem lekceważyć rzeczywistość stworzoną przez samego Boga, która stanowi o wielkości człowieka – rzeczywistość tę nazywamy miłością.

2/ Każdy człowiek na świat przychodzący jest sumą mocy, które powinny przejść w działanie; sumą zdolności, które powinny się ujawnić: tak w życiu cielesnym, jak i duchowym. Rozwój ten nie zależy wyłącznie od danej osoby, ale również od współpracy innych. Czy dziecko przeżyłoby samodzielnie, gdyby nie było obok matki, która go kocha i żywi? Jest to najprostszy przykład. Czy duchowość dziecka rozwinęłaby się samodzielnie, bez wysiłku wychowawczego matki i ojca? Fakty mówią same za siebie, kiedy spotykamy dzieci rodziców, którzy nie stanęli na wysokości zadania. A zatem rozwój człowieka jest wynikiem szeregu interakcji, w których jednostka daje i otrzymuje; dzięki takiej wymianie, jeśli właściwie wykonana, osiąga pełną osobowość. Pełnia natury ludzkiej (stworzonej przez Boga) wyraża się poprzez różnicę płci: stworzył człowieka, mężczyznę i niewiastę (Rdz 11, 27) To uzupełnianie się nazywamy miłością. Różnica między dwoma płciami nie wyczerpuje się w cechach fizycznych, ale rozciąga się także na obszar „psyche”. Cechy te odróżniają człowieka od zwierząt, dla których miłość jest zjawiskiem czysto ludzkim. Jeśli chcemy zrozumieć istotę miłości, musimy odwołać się do jej biblijnego obrazu. Czytamy w Księdze Rodzaju, że do Adama przyprowadzono wszystkie zwierzęta, aby nadał im imię; uczyniwszy to pierwszy człowiek głęboko odczuł swoją samotność, gdyż nie znajdował wokół siebie, pomimo bogactwa stworzenia, stworzenia podobnego do niego.
Wtedy Bóg pogrążył go w głębokim śnie i kiedy spał wyjął mu żebro i z niego ukształtował kobietę, która przedstawił obudzonemu Adamowi. Adam ujrzawszy ją wykrzyknął z radości i pozdrowił ją: „Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała!” (Rdz 2, 23). A ponieważ została utworzona z mężczyzny będzie nazwana Adama – w hebrajskim tak nazywa się kobieta. Pozwolę sobie zwrócić uwagę na jedną rzecz o wielkim znaczeniu, na samotność Adama. Poczucie samotności leży u podstaw każdej miłości i jest jej zwiastunem. Pomyślcie o waszych doświadczeniach lub doświadczeniach waszych znajomych w tej mierze.
Dojrzewając człowiek odczuwa samotność, choć otoczony jest miłością rodziców i rodzeństwa, a czuje się sam. Nawet przyjaciele nie mogą wypełnić tego poczucia samotności, poczucie zaspokojenia przychodzi jedynie wtedy, gdy po raz pierwszy jego serce wykrzyknie z radości odkrywając uczucie sympatii dla jakiejś dziewczyny. Jeśli chłopiec jest normalny, odczuwając taką sympatię tylko w stopniu minimalnym styka się z aspektem zmysłowym; i potwierdza to aspekt duchowy miłości. Młody człowiek jest zauroczony dziewczyną platonicznie, ona zaś powinna stać się jego powierniczką, od niej powinien otrzymywać pomoc duchową i zrozumienie, które pomnaża jego siły. Sympatia taka jest początkiem miłości, która spełnia się we wzajemnym oddaniu.
Mężczyzna i kobieta są wyrazem dopełnienia płci, dlatego jedno jest dla drugiego. W porządku naturalnym nie mogą pozostać rozdzieleni, bo byłoby to ze szkodą dla doskonałej osobowości dwu elementów konstytutywnych pary ludzkiej. Trzeba mieć tego świadomość, jako że każdy z nas ma być wychowawcą, i w kontaktach z młodzieżą musi umieć udzielać rozsądnych i konkretnych rad. Dar, jaki czynią z siebie małżonkowie sprawia, że stają się oni jednością, nie dlatego, że jedna z osób znika, ale dlatego, że jedno nie jest pełne bez drugiego; do tego stopnia, iż pozostawią ojca i matkę, którzy nie byli już wystarczający do rozwoju ich osobowości i stają się jednym ciałem.
Oddanie się duchowe uzupełnione jest przez oddanie cielesne tak, że stosunek małżeński nie jest tym samym, co u zwierząt, ale jest równocześnie aktem cielesnym i duchowym i pełnym ludzkiej godności. Taka koncepcja miłości pozwala dostrzegać w niej takie cechy jak nierozerwalność i płodność. Nierozerwalność, ponieważ miłość, rozumiana jako duchowa jedność, wymaga daru z siebie tworząc nową jakość, w której dwoje stanowi jedność. Płodność cielesna i duchowa: cielesna, ponieważ stosunek małżeński powinien być, zgodnie z naturą, nastawiony na płodność; duchowa, czyli zdolna do otoczenia miłością dzieci zrodzonych z miłości.
Miłość małżeńska jest wspaniałą rzeczą, zaplanowaną przez Boga w ramach stworzenia i odnowioną w Chrystusie aktem odkupienia. Dzięki takiej miłości rodzą się nowe stworzenia, a człowiek ma możliwość pełnego rozwoju.

3/ Wszyscy zdajemy sobie sprawę z siły przyciągania miłości, i że pokusa wyżej wspomniana jest dla nas konkretną rzeczywistością, i chcemy zatem wyjaśnić na czym polega istota dziewictwa.
Natura ludzka skłania się ku miłości, nie tylko w sensie fizycznym. Dla kogoś wychowanego w czystości zaspokojenie zmysłowe jest w miarę łatwe do poskromienia i przezwyciężenia z pomocą łaski stosownego wychowania. Natomiast, nas nieodparcie pociąga, duchowy aspekt miłości i żywo go odczuwamy. Z tego rodzi się potrzeba wypełnienia ludzkiej samotności poszukując innej osoby, z którą można by się połączyć. Dlatego dość mocno odczuwamy pokusę, a sojusznikiem złego ducha staje się nasza – osób konsekrowanych – specyficzna kondycja psychiczna. Rzeczywiście w pierwszych etapach naszego powołania towarzyszy nam łaska wyjątkowa, która pomaga przezwyciężać instynkt natury, i tak mija czas, w którym na ogół zakłada się rodziny, czyli konkretyzuje się miłość. Następnie, w miarę upływu czasu, opada entuzjazm, a Bóg dopuszcza, abyśmy zostali wypróbowani, natura wtedy wydaje się brać górę.
Rzeczywistość naszej ludzkiej kondycji i samotności, z których rodzi się potrzeba miłości tym bardziej dają o sobie znać, o ile wcześniej były tłumione. Wtedy nasz duch nie wie, jak ma reagować i jeśli nie będziemy podtrzymywani przez wiarę i miłość, to nasza natura będzie poszukiwała wyjścia z tej sytuacji zmierzając w kierunku założenia rodziny i miłości do kobiety. W takich chwilach nachodzą nas wątpliwości, co do naszego powołania, sadząc, że silna potrzeba rodziny jest znakiem błędnego wcześniejszego wyboru spowodowanego młodzieńczym entuzjazmem.
Pokusa ta nie przybiera postaci pokusy zmysłowej, co pogłębia problem, jako że ukrywa się pod postacią potrzeby duchowej, naszego prawdziwego dobra. Nasza dusza musi stawić czoła strasznej walce, cierpi bardzo z tego powodu i biada jej, jeśli nie jest zdeterminowana ją przezwyciężyć z pomocą jasnych zasad i wierności, której oczekuje Chrystus Król. Ostrzeżenie „cave a demonio meridiano” pozwala nam czuwać w gotowości i mieć świadomość, że coś takiego może się nam przytrafić, aby nie dać się zaskoczyć pokusie.
Chciałbym w tym miejscu odpowiedzieć na pytanie, które wynika z naszej kondycji osób konsekrowanych, a dotyczy powyższych zagadnień.
- Jeśli miłość, pojmowana jako złączenie się kobiety i mężczyzny, jest potrzebą natury, to czy nie występujemy przeciw naturze?
- Dziewictwo wydaje się przeciwstawiać porządkowi natury; a zatem w czym przejawia się wartość wychwalana przez Ewangelię?

4/ Trzeba zastanowić się nad zasadniczą różnicą między porządkiem naturalnym, a porządkiem nadprzyrodzonym. Ludzkość, a nie tylko chrześcijanie, żyje również w porządku nadprzyrodzonym, który nie znosi porządku naturalnego, ale go udoskonala. Dla nas, osób konsekrowanych, nie ustaje podstawowe prawo wzajemnego uzupełnienia, ale otwiera nowe możliwości jego realizacji.
W porządku naturalnym połączenie zachodzi między kobietą a mężczyzną. W porządku nadprzyrodzonym zachodzi między człowiekiem a Bogiem – Chrystusem. Żyjąc w stanie dziewiczym zawiązuje się mistyczną więź między człowiekiem a Chrystusem; związek, który ma początek na ziemi, a dokończy się w paruzji, gdzie osoby zachowujące dziewictwo, „śpiewają pieśń nową (...), a nikt tej pieśni nie mógł się nauczyć” (Ap 114, 3)
Dziewictwo jest zatem przeniesieniem miłości, jest najwyższą formą miłości. Pełnowartościową osobą stajemy się dzięki miłości, a doskonały rozwój człowieka dokonuje się w Bogu. Rozwój taki dokonuje się także w porządku naturalnym, jako że miłość jest pewnym etapem, który prowadzi poprzez stworzenie, na drodze człowieka do Boga.
W porządku nadprzyrodzonym człowiek ma możliwość bardziej bezpośredniego dostępu do Boga, w jedności z Chrystusem, który jest miłością. A zatem, człowiek zmierza ku Bogu nie poprzez stworzenie, ale bezpośrednio i na tym polega dziewictwo.
Grzech pierworodny pozostawił w nas pewne potrzeby i dlatego musimy walczyć, ale nie jest to walka z naturą, ale ponad naturą. Nie jest to negatywna koncepcja dziewictwa, gdyż postrzeganie dziewictwa wyłącznie przez pryzmat wyrzeczeń byłoby niebezpieczne i mogłoby wpędzić nas w jakąś formę depresji.
Objawienie ukazuje nam przecież pozytywny aspekt dziewictwa. Ci, którym Bóg udzielił daru dziewictwa powinni stać się znakiem Jego miłości, również w duchowym macierzyństwie. Wspomina się też o wyrzeczeniach, aby móc w pełni przeżywać dziewictwo; wyrzeczeniach, które są skutkiem grzechu pierworodnego i nie jest to pomniejszenie człowieczeństwa, lecz wymóg związany z darem, aby móc realizować, w świetle wiary, szczególną łączność z Bogiem.

5/ Popełnia wielki błąd ktoś, kto obniża wartość miłości, patrząc na nią jedynie pod kątem zmysłowości. Równocześnie błędem jest też nie dostrzeganie, we właściwej perspektywie, wyrzeczenia, jakiego dokonuje osoba wybierająca stan dziewiczy. Uczy nas to właściwej oceny niektórych potrzeb natury ludzkiej, aby się nie dać im zaskoczyć i móc przezwyciężyć trudności. Miłość ludzka jest wielką rzeczą, ale jeszcze większą i boską jest dziewictwo, które nie jest niczym innym jak miłością. Trzeba mieć tego świadomość i idąc po drodze przeznaczonej nam przez Boga, zawiązać z Chrystusem więź miłości.
Przytoczone na początku opowiadanie z Księgi Rodzaju opisywało sytuację Adama odczuwającego samotność, któremu Bóg, pogrążając go najpierw w głębokim śnie, kształtuje kobietę – jego kobietę złączoną z nim więzią miłości.
Jako wychowawcom przyda się też nam interpretacja alegoryczna. Poczucie samotności rodzi się też w nas, jako znak potrzeby głębokiego zjednoczenia. Jeśli chcemy jak Adam coś osiągnąć, musimy mieć pewność, że Bóg nam pomoże, wobec tego pozwólmy, w przenośni Jemu się uśpić. Sen ten ma oznaczać całkowite poddanie się boskiej woli, oddalając od nas ludzką miłość, aby ukierunkować ją jedynie na Boga, pozostając z Nim w związku miłości, wypełnionym dobrymi uczynkami w stosunku do siebie i innych. Ufając Bogu w godzinie próby przygotowujemy sobie bezpieczną przyszłość. Bo, jeśli Pan pragnie dla nas życia rodzinnego, to sprawi, że spotkamy na swej drodze kobietę, którą On dla nas przygotował i w niej znajdziemy potrzebną nam pomoc. Ale, jeśli chce nas zaszczycić przywilejem miłości, znakiem dziewictwa, jednocześnie nie pozbawiając nas naturalnych skłonności, abyśmy mogli w wolności dokonać wyboru, to z pewnością ukaże nam całe pociągające piękno Chrystusa, jako Tego, w którym dopełnia się nasze istnienie, ażeby nasza miłość w Nim się utwierdziła, skonkretyzowała i żyła. Na drodze dziewictwa należy kroczyć ze świadomością tego, czego się wyrzeka, wchodząc od razu z Chrystusem w oblubieńczy związek miłości. Związek ten opiewa Ducha Święty w Pieśni nad Pieśniami, a przez dwa tysiąclecia historii chrześcijaństwa wychwalały zastępy osób, które wybrały dziewictwo.
W ten sposób dalecy jesteśmy od negatywnej koncepcji dziewictwa, która jest wielkim błędem. Kiedy słyszycie o ślubie czystości w kontekście strzeżenia się przed zdradliwymi zmysłami i sercem, to macie do czynienia z położeniem akcentu na pilnowanie się, które zabrania tego czy tamtego i uwypukla aspekt wyrzeczenia. Wszystko to jest ważne, ale nie można tego rozumowania oddzielać od koncepcji dziewictwa, jako potrzeby miłości.
Co byście powiedzieli o kimś, kto żyjąc w związku małżeńskim, chciałby podobać się wszystkim, kokietując innych na prawo i lewo? Strzeżenie daru miłości jest gwarancją wierności, która z kolei jest jej cechą. Nie uwalnia nas to jednak od napadów pożądliwości; podobnie jak w związku kobiety i mężczyzny, tak i w stanie dziewiczym. Właściwa koncepcja dziewictwa pozwala nam postrzegać stan dziewictwa jako głęboki wewnętrzny związek miłości z Chrystusem, i w ten sposób strzeże nas przed innymi niebezpieczeństwami, przed postrzeganiem konsekracji Bogu jako doskonałej formy umożliwiającej nam całkowite poświęcenie się pracy dla dobra innych, czyli dla Królestwa Chrystusa.
Takie błędne rozumowanie z łatwością się wkrada, zwłaszcza w młode dusze, które są nastawione na działanie. Ale pomyślcie o szkodach, jakie może ono przynieść. Załóżmy, że okoliczności życiowe zmuszą was do porzucenia pracy i co wtedy; od razu pod znakiem zapytania stanie konieczność zachowania stanu dziewictwa. Albo w chwilach dotkliwego odczuwania samotności, nie uda się znaleźć odpowiedzi, chyba, że poddając się temu uczuciu w sensie ludzkim, i w ten sposób podważając lub negując to, co było prawdziwym powołaniem. A zatem jeszcze raz podkreślam, dziewictwo jest odpowiedzią miłości na miłość Chrystusa i istnieje niezależnie od okoliczności życiowych. Żywi się zapałem w działaniu tak, jak samotnością z powodu niezdolności do działania, i nie jest tym uwarunkowane. To działanie jest owocem dziewictwa, owocem pobożnego skupienia i rozmowy Oblubieńca z oblubienicą.
Nie chciałbym, żebyście myśleli, iż lekceważę działalność apostolską, gdyż między innymi jest to celem naszego Instytutu w charakterystycznym dla niego połączeniu działania i kontemplacji. Daleki jestem od tego, wręcz przeciwnie, uważam, że za jego pośrednictwem jesteśmy wezwani do tego, aby nasze dziewictwo wydało owoc w postaci nadprzyrodzonej rodziny dusz, którą każdy apostoł wzbudza Chrystusowi poprzez modlitwę, działanie i ofiarę. Biada temu, to nie wydaje owocu – jest to znak, że jego dziewictwo jest czymś negatywnym, nie pozytywnym; jest bardziej wyrzeczeniem się miłości między kobietą a mężczyzną, niż oddaniem się miłości Bożej. Taka osoba jest podwójnie wystawiona na niebezpieczeństwo ze strony złego ducha, który znajduje łatwiejsze pole do ataku i nikomu z nas tego nie życzę. Życzę, raczej, każdemu z nas obfitych owoców duchowego ojcostwa na chwałę Pana, któremu się konsekrowaliśmy.
Wszystko to, dobrze wypełniane, nie uchroni nas jednak przed pojawieniem się pokusy. Przede wszystkim powtórzę, co powiedziałem już wcześniej – nasz związek z Chrystusem nie zagłuszy naszej natury, która pozostanie żywa we wszystkich swych przejawach, które w każdej chwili mogą dać o sobie znać. Doświadczenie to może nie dotyczy wszystkich z nas, ale nikt mu nie ujdzie, i często jest ono bolesne, gdyż już łudziliśmy się, że poskromiliśmy naszą cielesną naturę, a tu znowu podnosi swój głos i domaga się swych praw. Rzeczywistość naszej cielesnej natury nie powinna być lekceważona i świadomość tego ma czynić nas czujnymi i roztropnymi; mamy umartwiać bez wytchnienia nasze ciała, nie łudząc się, że na tym polu odniesiemy kiedykolwiek definitywne zwycięstwo.
Zważywszy, że współczesny świat zatracił poczucie wstydu, możemy w nim znaleźć wszelkie przejawy pokus cielesnych. Czasami okazją do pokusy staną się spotkania z narzeczonymi czy małżonkami, które prowadzimy w ramach działalności apostolskiej. Życie świętych daje nam wiele przykładów, że pokusa cielesna dawała znać o sobie z wielką siłą w sytuacjach nieprzewidzianych. Bóg na to zezwalał, aby poddać próbie swe sługi, by dostarczyć im okazji do refleksji nad ich niedoskonałością.
Może się mylę, ale sądzę, że wobec nas pokusa złego ducha ma większą szansę na zwycięstwo, jeśli przyjmie postać duchową. Naszą konsekrację Bogu przeżywamy w świecie, nie wycofujemy się z niego, a w tym przypadku mówiąc świat mam na myśli nie zło tego świata, ale dobro w nim istniejące. Żyjemy w kontakcie z dobrem tego świata, z braćmi, siostrami i przyjaciółmi, którzy cieszą się miłością małżeńską, otoczeni wianuszkiem dzieci. W takiej sytuacji rodzina przedstawia się nam w całej swej fascynującej krasie i korzystając ze sposobności zły duch, za Bożym pozwoleniem, sprawia, że wzrasta w nas naturalne poczucie samotności, które może aż do tej chwili nie było tak silne, i udawało nam się je przezwyciężyć.
Zwykle w takich okolicznościach pokusa konkretyzuje się w postaci kobiecej, która pociąga nas nie z powodu piękna zewnętrznego, ale z powodu widocznych cnót, które mogą uczynić mężczyznę szczęśliwym. Kobieta zaś, ze swej strony, odnajdując w nas to, co odpowiada jej pragnieniom miłości, którą można nazwać błogosławioną i świętą, nieświadoma naszego związku z Chrystusem, może użyć tych wszystkich środków, którymi natura obdarzyła kobiety, aby podobać się mężczyznom. Może to być koleżanka z biura, z która mamy codzienny kontakt, a zatem możliwość dogłębnego wzajemnego poznania; może to być jakaś dziewczyna, którą podziwiamy za siłę ducha w trudnej sytuacji rodzinnej; a może dziewczyna z Akcji Katolickiej, która z wielkim zapałem pracuje dla sprawy. Krótko mówiąc, będzie to stworzenie piękne pięknem duchowym bardziej niż fizycznym. Tylko Bóg wie, jaką walkę może wzbudzić w naszym sercu takie spotkanie, w stanie ducha opisanym wcześniej. Widziałem młodych ludzi cierpiących straszne męki, aż do podjęcia decyzji o porzuceniu wszystkiego: domu, miasta, pracy i przeprowadzeniu się daleko, wychodząc naprzeciw niewiadomemu, byle tylko przezwyciężyć tę pokusę, której inaczej nie potrafili zwalczyć.
Każdy z nas pamiętając o tym, że nie ucieknie przed taką walką, powinien się do tego przygotować, a wchodząc na drogę, na którą Bóg raczył nas wezwać obdarzając nas szczególnym przywilejem miłości, niech zachowa czujność modląc się nieustannie i umartwiając. Ponad to niech używa środków przeciwstawiających się pokusie. Przede wszystkim, kiedy odczuwamy duchową samotność, która jest początkiem samej pokusy, pomówmy o tym z naszym kierownikiem duchowym i pod jego kierunkiem (dobrze byłoby, aby kierownik duchowy rozumiał naszą kondycję osób świeckich konsekrowanych) zwiększmy intensywność naszej relacji miłości z Chrystusem. Często pojawianie się pokusy związane jest ze zmniejszeniem się (niezależnie lub zależnie od nas) naszej aktywności zawodowej). Wtedy należy więcej czasu poświęcać na modlitwę, nawet jeśli nie będziemy odczuwali pociechy duchowej, gdyż jesteśmy przekonani, że nasza więź z Chrystusem nie ma na celu zaspokojenia naszych emocjonalnych potrzeb, ale karmi się wiarą i miłością.
A jeśli zmniejszenie naszej aktywności zawodowej nastąpiło z powodu naszego lenistwa, trzeba to powiedzieć kierownikowi duchowemu i przełożonym. Dodałem przełożonym, gdyż oni mogą nam bardziej pomóc w tej dziedzinie, niż kierownik duchowy. Mówić należy o konkretnym przypadku, jak i dlaczego, nie rozwiązywać problemu samemu, gdyż sami (jest to wybieg kusiciela) możemy uznać, że oszukaliśmy siebie w wyborze powołania, lub że zostaliśmy do tego zmuszeni (to także przychodzi do głowy); należy więc omówić problem z kierownikiem duchowym bądź z przełożonymi, aby otrzymać pomoc i wsparcie. Najczęściej wystarczy do przezwyciężenia pokusy otwarte, szczere i bez niedomówień wyłożenie problemu, a nie ukrywanie go jakby to było coś wstydliwego, lub przedstawianie go w czasie przeszłym, kiedy ciągle jest aktualny. Jeśli to nie wystarczy, to szczerością zdobędziemy silnych sojuszników, którzy będą walczyli u naszego boku, aż do zwycięstwa.
Trzeba przypomnieć także, że środkiem prewencyjnym jest roztropne czuwanie nad sferą uczuć rodzinnych. Odłączyliśmy się od rodziny i zbyt częste z nią kontakty, ulegając naturalnym skłonnościom, powodują, że ciesząc się braćmi i siostrami, radościami życia rodzinnego, możemy wystawić się na niebezpieczeństwo. Jesteśmy wujkami, ale nie szukajmy kompensacji w odgrywaniu roli wujka. Wiem, co mówię: stało to się przyczyną wielu upadków wśród nas, jak i bywa to wśród kleru.
Również nie strzeżone pragnienia w końcu mogą szkodzić i musimy sobie wreszcie uświadomić, że aby ochronić nasz cenny skarb musimy stworzyć silny front obrony.

6/ Mam nadzieję, że powiedziałem wam rzeczy, które mogą by wam użyteczne w życiu. Nie pozostaje mi nic innego, jak dodać wam otuchy do walki, gdyż wcześniej lub później przyjdzie czas na każdego i nie jest też powiedziane, że kto raz swoje wycierpiał, nie będzie doświadczony jeszcze raz. Trzeba, abyśmy doświadczyli pokusy po to, aby osiągnąć cel – wieczny związek z Chrystusem w niebie, gdzie wraz z zastępami dziewic będziemy śpiewać pieśń, której inni nie znają. Poza tym pokusy nie są nigdy ponad nasze siły, ponieważ dzieją się za przyzwoleniem Boga, który nie przestaje być Ojcem, nawet w godzinie próby i właśnie w pokusie jest bardzo blisko tych, którzy Go wzywają.
Oddając się całkowicie Bogu, kroczmy po wybranej drodze radośni nadzieją, ze wzrokiem skierowanym ku celowi, modląc się wraz z Kościołem we mszy św. upamiętniającej postać Najśw. Dziewicy: „Udziel, o Panie, twoim sługom wytrwania w ciągłym dziewictwie, ażeby wraz z przybyciem najwyższego Króla, po otwarciu drzwi, byli godni wejść do radości Królestwa Niebieskiego”.
Oby Chrystus dokonał tego dla nas wszystkich za wstawiennictwem Królowej Dziewic!