Listy t. I - Frumentus Christi sum - 1 lutego 1944 r.

Frumentus Christi sum

Dęblin-Irena, l lutego 1944 Święto świętego Ignacego

Do nowicjuszy, którzy mają złożyć śluby Najdrożsi w Panu,

Od pewnego czasu zamierzałem skierować do was, którzy w tym roku 1944 złożycie śluby w Uroczystość Chrystusa Króla, specjalny list i mam nadzieję, że uda mi się osobiście spotkać z wami przed tym dniem.
I oto dziś Duch Święty natchnął mnie w czasie Mszy upamiętniającej postać wybitnego biskupa i męczennika Ignacego z Antiochii, abym przekazał wam te słowa ku pożytkowi dusz waszych.
Żeby uczynić moje słowa owocniejszymi, ofiarowałem za was ten dzień — w modlitwie i wyrzeczeniach - w nadziei, że Pan przyjmie moją pokorną ofiarę.
Może pamiętacie, jak w dniu rozpoczęcia waszego nowicjatu mówiło się, że powinniście uważać ten święty czas, do złożenia ślubów, jako czas przeznaczony do przygotowania całopalenie, czyli chleba, który ma stać się przedmiotem ofiary eucharystycznej. Podobnie jak pszenica musi być zmielona, zagnieciona i upieczona, tak lata nowicjatu mają być czasem pracy nad naszym "ja"; mamy stać się białym przaśnym chlebem, miłym Bogu oraz gotowym do przeobrażenia w Chrystusa.
Dzisiaj, chciałbym jeszcze raz podjąć temat waszego powołania, jego wartości oraz nowicjatu, która przygotowuje do złożenia ślubów, ażeby rachunek sumienia, dotyczący przeszłości odnowił w was postanowienie zostania milites Chrystusa Króla. W dzisiejszej liturgii spotykamy św. Ignacego, który przywodzi mi na pamięć waszą sytuację: „frumentus Christi sum: dentibus bestiarum molar ut panis mundus inveniar". Słowa te odnajdujemy w jego liście, napisanym do Rzymian, gdzie oznajmia, że oczekuje na męczeńską śmierć. Wielki biskup zapowiadał w ten sposób zbliżający się dzień jego zaślubin z Chrystusem. Dzieło zniszczenia, którego dokonały na jego ciele dzikie zwierzęta, było dopełnieniem przygotowań trwających całe jego życie, stał się przaśnym chlebem, ofiarą miłą Bogu.

Bracia, czy stojąc przed ołtarzem, aby ofiarować się Chrystusowi, będziecie przaśnym chlebem, najczystszą pszenicą Chrystusa? Moja dłoń drży pisząc te słowa, gdyż czuję, że pytanie to powinienem przede wszystkim zadać sobie; proszę więc, abyście nie odbierali tych słów jako pochodzących od słabego człowieka, ale jako pochodzących od Chrystusa, który żyje we mnie. Czynię to na mocy władzy mi udzielonej, dlatego proszę was, abyście pamiętali w modlitwie o waszych przełożonych, ażeby sami żyli tym, czego od innych w pełni wymagają.

Frumentus Christi sum: to właśnie w zapale waszej młodości mogliście powtarzać, kiedy rozpoczęliście nowicjat Milites Christi. Rozważcie ponownie te słowa, wyrośliście na polu, które uprawia Ojciec Niebieski oraz w Kościele, posilaliście się ciałem Chrystusa, możecie naprawdę nazywać się Jego pszenicą. Kiedy spoczął na was wzrok Boga, aby was wybrać, płynęła w was energia boskiej łaski — żyliście Chrystusem. Z tego powodu, z waszego serca niech popłynie pieśń dziękczynna z powodu otrzymanych darów, postarajcie się dostrzec je wszystkie: rodzinę pełną uczuć i przykładów świętości, księży wychowawców, stowarzyszenia, w których uczestniczyliście, a następnie życie sakramentalne, rekolekcje, dni skupienia ect. Patrzcie na to wszystko, jak na bodziec dla waszego szerokiego serca, aby móc odpowiedzieć na wasze powołanie. „Dentibus bestiarum molar: słowa te wskazują typ męczeńskiej śmierci, naprzeciw której wychodził Ignacy; nam wskazują okres nowicjatu, który przygotowuje nas do ostatecznej konsekracji Królowi. W obu przypadkach przedstawiono sposób przemiany pszenicy w czystą mąkę, z której przygotowaną hostię ofiarujemy Bogu. Dla męczennika najwyższą próbą jego wiary i miłości jest ogień, w którym próbuje się złoto; tym właśnie dla nas jest nowicjat i w tym czasie musimy pozbyć się plew naszego pełnego pychy i zmysłowego „ja", aby całkowicie należeć do Chrystusa.

Istota przesłania ewangelicznego, wyrażona w sakramencie chrztu, sprowadza się do uświadomienia sobie, że musimy umrzeć dla siebie, jeśli chcemy być uczniami Chrystusa. Posłuchajmy Jego słów: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity. Ten, kto miłuje swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne".
Umrzeć dla siebie oznacza uznanie prymatu Chrystusa we wszystkim i na zawsze.
„Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię.
Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową; i będą nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy. Kto miłuje ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien(...) Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien". /Mt. 10, 34-38/

Wszystko to dotyczy każdego chrześcijanina, tym bardziej nas, gdyż Chrystus wybrał nas, abyśmy naśladowali Go w sposób bardziej radykalny. Wiele osób nazywa siebie chrześcijanami, ale w codziennych wyborach życiowych niewielu pozostaje wiernych chrześcijaństwu. Wielu poprzestaje na wzywaniu imienia Pana, albo jak czytamy w „Naśladowaniu Chrystusa" - wielu idzie za Nim do momentu łamania chleba, ale niewielu dotrwa do momentu wychylenia kielicha męki. Wśród tych, którzy chcieliby być naśladowcami Chrystusa, wielu jest nimi tylko z nazwy, ale nie faktycznie, gdyż jak to trafnie określa przysłowie „nie strój czyni zakonnika". A zatem, to nie forma zewnętrzna decyduje o naszej przynależności do Chrystusa, ale starania prowadzące do obumarcia dla nas samych we wszystkim.

W okresie nowicjatu powinna się dokonać taka właśnie przemiana: „Dentibus bestiarum molar". Taki rodzaj śmierci musi być obecny w naszych myślach, w woli, w uczuciach. W myślach powinniśmy porzucić mentalność tego świata, aby nauczyć się myśleć jak obywatele nieba, jakimi jesteśmy dzięki łasce. W liturgii często powtarzają się pewne zdania: „non habemus hic manentem civitatem sed futuram inquirimus", bądź modlitwa prośby: „ut mentes nostras ad coelestia desideria erigas",albo „ut facias nos terrena despicere et amare coelestia".
Mentalność obywateli nieba jest wewnętrzną koniecznością oraz owocem życia ewangelicznego, dotyczącym wszystkich chrześcijan, a tym bardziej Milites Christi.
Z tego rodzi się nowy sposób postrzegania rzeczywistości: „Quod aeternum non est, nihil est" , nie oznacza to całkowitej pogardy dla spraw doczesnych, ale ich podporządkowanie sprawom wiecznym. Musimy oceniać wszystko i zawsze „sub specie aeternitatis". Przekonanie to powinno być owocem wiary, powinno całkowicie przenikać naszą myśl, tak, aby nasze sądy i słowa oddawały nas stan, osób żyjących ewangelią. Wtedy to nasze życie we wszystkich jego przejawach okaże się zorientowane na życie wieczne i prawie w niej uczestniczące. W konsekwencji myśl o śmierci — dzień naszych narodzin dla nieba — będzie nam ciągle towarzyszyć i nada sens naszemu życiu w perspektywie naszych narodzin dla wieczności.

Podejmijcie więc refleksję o wartości śmierci dla naszego życia i działalności apostolskiej, jest to ważne dla naśladowcy Chrystusa — Syna Bożego, który jako dziedzic nieba może przekształcać oblicze ziemi.
Obumarcie w woli: oznacza to, że nie powinniśmy chcieć czegoś, czego nie chce Ojciec. Trzeba wypełniać to, co jest zawarte w modlitwie Ojcze nasz, a nie tylko wypowiadać jej słowa: „Fiat voluntas Tua sicut in coelo et in terra". Słowo wypełnia zawsze wolę Bożą, to Słowo, które wyjawiło nam prawdę o sobie mówiąc: „meus cibus est ut faciam yoluntatem eius qui misit me" /J. 4,34/, a także „quae placita sunt ei facio semper".

Pełnienie w Chrystusie woli Ojca, to posiadanie woli Ojca: nie jest możliwe, aby Słowo miało inną wolę niż Ojciec, gdyż obie wole są zbieżne. Obumieranie w naszej woli oznacza pragnienie tego, co pragnienie Ojciec, w czasie i w sposób przez Niego wybrany, bez ingerencji naszej woli. Nie powstrzymuje to jednak w nas głosu natury, ponieważ żyje ona w nas do końca naszych dni. Ale nie mylmy naszej woli z odczuciami. Na naszą zdolność odczuwania działa wiele bodźców, co sprawia, że pozostajemy pod wpływem emocji: ale nie ma to wpływu na wolę, która może pozostać niezależna i trwać w Bogu, pomimo wahań stanów emocjonalnych. Wyjaśniwszy to sobie, nie myślcie jednak, że chodzi o łatwą rzecz, przytoczę pewien przykład z mojego życia: w sytuacji, w której się obecnie znajduję, odczuwam trudność w wypełnianiu wcześniej wspomnianego warunku, obumarcia dla własnej woli. Dotyczy to wszystkich sytuacji, tak ciężkich krzyży, jak i małych spraw codziennych. Znaczenie takiej śmierci ujmuje syntetycznie tzw. obojętność ignacjańska, która rodzi się z miłości, i z powodu której nie przywiązujemy wagi ani do bogactwa ani do ubóstwa, ani do choroby ani do zdrowia, ani do życia długiego ani do krótkiego, aktywności takiej czy innej, aby tylko wypełniła się w nas we wszystkim wola Boga.

Wymaga tego nasza świętość, naśladowanie Chrystusa, a także nasza działalność apostolska. Tylko w ten sposób staniemy się posłusznymi narzędziami, w jedności z Chrystusem, a przed ludźmi zajaśnieje przesłanie ewangeliczne, nie mocą wypowiadanych słów, ale pociągająca mocą osobistego przykładu.
Obumarcie w uczuciach: Nie możemy kochać nikogo i niczego, jak "tylko w Chrystusie i dla Chrystusa. Cytowane wyżej fragmenty ewangelii przypominają nam, że stawiana ponad wszystko miłość Chrystusa jest warunkiem pójścia za Nim. Jeśli ktoś kocha innych bardziej niż Jego, nie jest Go godzien. Powinniśmy kochać osoby, rzeczy, miejsca w takiej mierze, w jakiej chce tego Chrystus, dlatego też żyjemy w oderwaniu od wszystkiego, umarli dla wszystkiego, co nie jest miłością Chrystusa.
Chcę podkreślić, że dla naszego typu powołania sprawa jest zarazem ważna i trudna. Bo przecież dla nas dystans uczuciowy nie powinien być mniejszy od tego praktykowanego przez zakonników, ale nie jest wspomagany przez rzeczywiste oderwanie, w którym żyją zakonnicy. Dotyczy to również rodziny, stanu majątkowego, miejsc.

Jak zrealizować ten ideał? „Dentibus bestiarum molar". Co może nam dopomóc w przezwyciężeniu naszego „ja", aby żyć tylko w Chrystusie? Tym jest nowicjat.
Medytacja przeżywana wytrwale i z zaangażowaniem pomoże nam obumrzeć w myślach dla naszego ziemskiego „ja". Czy w okresie nowicjatu wyrobiliście w sobie nawyk modlitwy, która jest fundamentem waszego życia? Z pewnością napotkaliście wiele trudności, gdyż szatan, który zna wartość medytacji piętrzył przed wami przeszkody; np. nie przygotowanie tekstu do rannej medytacji, skracanie czasu modlitwy, nie stosowanie metod medytacyjnych, dać się sterować emocjom, brak konkretnych postanowień. Oto czym posługuje się szatan, aby nie dopuścić do owocnej medytacji. „Poznacie ich po ich owocach" /Mt. 7, 16/. Zbadajmy nasz sposób myślenia, osądzania i mówienia — jeśli jest ewangeliczny, to znaczy, ze dobre jest źródło, czyli medytacja; a jeśli jest z tego świata, to znaczy, że źródło jest zanieczyszczone.

Panowanie nad naszą wolą ułatwia nam posłuszeństwo, a także to wszystko, co przeciwstawia się naszemu „ja": zdarzenia codzienne, osoby, obok których żyjemy, nasz charakter.
Posłuszeństwo polega na przestrzeganiu ustalonego regulaminu życia, na wypełnianiu poleceń i pragnień jakichkolwiek przełożonych, byle tylko nie stały w sprzeczności z naszym sposobem życia. Stajemy się wtedy jak gliniane naczynia w ręku Boga, kształtowani na wzór Chrystusa posłusznego, aż do śmierci i to śmierci krzyżowej. Na koniec, rzeczywiste praktykowanie oderwania pozwala nam zrealizować emocjonalne oderwanie się wszystkich i od wszystkiego. Na tym polega rachunek sumienia.
Bracia, w takiej mierze w jakiej przezwyciężycie siebie samych, własne „ja", to, do czego jesteście najbardziej przywiązania stanie się „panis mundus", ofiarnym chlebem przaśnym. Nowicjusz powinien mieć świętą ambicję, aby podczas składania ślubów mógł słowami św. Pawła, ofiarować siebie jako „hostię czystą, świętą, nieskalaną".
„Co do mnie, nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa, dzięki któremu świat stał się ukrzyżowany dla mnie, a ja dla świata" / Ga. 6, 14/. „Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus" /Ga. 2,20/.

Wtedy nowicjusz stanie się naprawdę przaśnym chlebem, ofiarą gotową do holokaustu w Chrystusie, z Chrystusem, dla Chrystusa i tak konsekruje się Bogu. Okres nowicjatu nie powinien być postrzegany jako coś negatywnego, chociaż wymaga praktykowania wszelkich cnót: wiary, nadziei, miłości, pokory, cierpliwości, męstwa. Praktykowanie tych cnót wymaga wewnętrznej walki - będziecie w pełni żyć tymi cnotami, jeśli naprawdę zaprzecie się siebie.

Dzięki wierze myśli wasze zakorzenione są w Bogu. Wiara i nadzieja podtrzymuje was w walce przeciw pysze /obumarcie w woli/ oraz przeciw zmysłowości /obumarcie w uczuciach/ i w tej walce zdobyliście cnoty cierpliwości i męstwa. Wszystko to jest przejawem miłości, której konkretnym wyrazem jest konsekracja. Miłość jest „vinculum perfectionis" : możecie, podczas składania ślubów, powtórzyć za św.Pawłem: „Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz? Jak to jest napisane: Z powodu Ciebie zabijają nas przez cały dzień, uważają nas za owce przeznaczone na rzeź. Ale we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował. I jestem pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani potęgi, ani co wysokie, ani co głębokie, ani jakiekolwiek inne stworzenie, nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, który jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym" /Rz. 8, 35-39/.

Obawiam się, że mogłem was zniechęcić zamiast zachęcić, gdyż jesteśmy daleko od celu. Nie upadajcie na duchu, ponieważ wasza słabość jest miła Bogu, któremu składa się ofiarę „w duchu skruszonym i sercem pokornym" /Ps. 51, 19/, a Ojciec da wam wielkie serce i z szerokim duchem wkroczycie w życie Stowarzyszenia. Chciałbym jeszcze powiedzieć wam: bierzcie przykład z tych, którzy już tam są. Oczywiście jesteśmy bardzo daleko tego, aby móc powtórzyć za św. Pawłem: „Bądźcie moimi naśladowcami".
Krocząc wspólną drogą, będziemy się wspomagać, aby być coraz bliżej Chrystusa Króla w zaangażowaniu dla Jego królestwa. Wykorzystajcie dobrze czas, który wam pozostał do momentu otrzymania krzyża - znaku waszego przyobleczenia się w Chrystusa, a zapalony paschał - symbol waszej wiary, niech was prowadzi na spotkanie Króla, aby złożyć Mu ofiarę waszego dziewictwa. Hbr. 12, 1-2 „I my zatem mając dokoła siebie takie mnóstwo świadków, odłożywszy wszelki ciężar, /a przede wszystkim/ grzech, który nas łatwo zwodzi, winniśmy wytrwale biec w wyznaczonych nam zawodach. Patrzymy na Jezusa, który nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala. On to zamiast radości, którą Mu obiecywano, przecierpiał krzyż, nie bacząc na jego hańbę".

Niech Matka Boga was ochrania, powierzcie siebie jej, aby wam towarzyszyła w drodze do Syna, i aby w swej dobroci ofiarowała was Jemu, zasłaniając wasze słabości, abyście się stali mili Jemu jak przaśny chleb.
„Frumentus Christi sum; dentibus bestiarum molar ut panis mundus inveniar". Oby Pan to sprawił in osculo sacto Domini.