Listy t. I - Program "reformy duchowej" - 22.08.1947 r.

Program "reformy duchowej"

Gallarate, 22 sierpnia 1947 Święto Niepokalanego Serca Maryi

Umiłowani Bracia,

Piszę do was z Gallarate, gdzie udałem się na święte rekolekcje, gdyż obawiałem się, że przedłużająca się Konstytuanta nie pozwoli mi znaleźć na to czas w przyszłych miesiącach.
Nieuczestniczenie w świętych rekolekcjach byłoby zbyt wielką stratą, ponieważ są one oazą modlitwy, medytacji, skupienia umieszczoną w samym środku zapracowanego życia. Bez nich zostalibyśmy na cały rok pozbawieni „zasilenia", pozbawieni światła wskazującego kierunek marszu.
Miles powinien być gotowy do wszelkich wyrzeczeń, aby tylko nie zaprzepaścić tej łaski. Poza tym Konstytucje jasno i wyraźnie zaznaczają, że możliwość uczestnictwa w rekolekcjach jest warunkiem przynależności do Stowarzyszenia.
Myśląc o tym, że w nadchodzących miesiącach także i wy będziecie uczestniczyć w waszych rekolekcjach, chciałem skreślić tych kilka słów, również dlatego, żeby w jakiś sposób nadrobić sierpniowe spotkanie, które się nie odbyło i nie utracić comiesięcznego kontaktu z wami.

Przede wszystkim chcę się upewnić, że każdy dołoży wszelkich starań, aby przezwyciężyć ewentualne trudności związane z uczestnictwem w rekolekcjach. Mam nadzieję, że wszyscy ich pragniecie: w sensie duchowym oczywiście, jako wysiłek na drodze do doskonałości, gdyż ciało może odmówić współpracy, objawiając to zmęczeniem, czy znudzeniem. A jak przystało na dobrych żołnierzy, będziecie w stanie przezwyciężyć kaprysy ciała waszą niewzruszoną wolą. Postępy na drodze ku doskonałości nie mogą być pozostawione naszemu widzimisię i jest to istotny element naszego powołania. Nie możecie ani nie powinniście myśleć, że jesteście w Stowarzyszeniu w innym celu niż wasze uświęcenie, gdyż życie apostolskie jest tylko tego konsekwencją.

Uświęcanie się jest nigdy nie kończącym się procesem, ponieważ Boski Mistrz postawił przed nami niedościgniony wzór oraz nieskończoną miarę świętości: „Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski"/Mt. 5,48/. A zatem zatrzymanie się na tej drodze jest równoznaczne z cofnięciem się. Jasno więc widać, że postęp jest wpisany w samą istotę uświęcenia, jest bezwzględną koniecznością; wobec tego jest też naszym obowiązkiem, którego zaniedbanie będzie oznaczało zdradę naszego powołania.
Niech wam nawet nie przyjdzie na myśl, że jedna rzecz to nasze uświęcenie, a druga rzecz to zajmowanie się sprawami z naszego życia codziennego. Uświęcanie bowiem obejmuje wszelką naszą działalność, gdyż normą naszego uświęcenia jest czynienie woli Bożej. Nie uświęcimy się, jeśli będziemy wiernie wypełniać pobożne praktyki (do czego często sprowadzamy nasze uświęcenie), a zaniedbywać nasze obowiązki zawodowe.
Uświęcenie jest zatem zasadą obejmującą całokształt i łączącą wszystkie wymiary naszego życia. A obowiązkiem Miles jest wierność tej zasadzie.
Święte rekolekcje są więc wielką pomocą w wypełnianiu tego obowiązku, są corocznym etapem na naszej drodze ku uświęceniu, i szerzej, są wpisane w program reformy naszego życia, który ma nas przybliżyć, poprzez naśladowanie, do naszego ideału, Jezusa Chrystusa naszego Pana i Króla.

Z tego powodu rekolekcje powinny być oczekiwane z upragnieniem i dobrze by było się do nich wcześniej przygotować w modlitwie, wprowadzając pokój w swoim sercu, ufni, że rozpoczniecie rekolekcje z duszą otwartą na przyjęcie Pana.
Obyśmy mogli powtórzyć za św. Ignacym: dawać bez oglądania się na koszty, walczyć bez zwracania uwagi na rany, pracować bez spoczynku, poświęcać się nie licząc na inne wynagrodzenie, niż poczucie wypełnienia świętej woli Boga.

Postarajmy się, aby rekolekcje podarowane nam przez dobroć Boga, który zechciał zaliczyć nas do swych przyjaciół, odnowiły w nas cnotę wielkoduszności; abyśmy w dniu Święta Chrystusa Króla mogli się przed Nim stawić w rynsztunku bojowym, zdecydowani pójść za Nim gdziekolwiek spodoba Mu się nas poprowadzić.
Chciałbym teraz poddać wspólnemu rozważaniu kilka punktów, które wydają mi się najważniejsze odnośnie programu reformy indywidualnej, która powinna wpisać się w szerszy kontekst, nazwijmy ją umownie, reformy kolektywnej, bez której jest niemożliwy postęp Stowarzyszenia na drodze uzyskiwania własnej tożsamości powołaniowej.

l. Życie modlitewne. Nie ma co ukrywać, że w wirze różnych aktywności, do których zmusza nas tempo życia bardzo trudno jest dochować całkowitej wierności wyznaczonemu programowi modlitwy. Nie jest to jednak wystarczający powód do tego, abyśmy zapomnieli, iż Miles tyle jest wart, ile się modli i na ile dochowuje wierności swemu programowi modlitewnemu.
W Konstytucjach zostało zapisane, że Miles ma się modlić co najmniej 2 godziny i jest to niezbędne minimum. Tymczasem postęp polega na tym, żeby wychodząc od 2 godzin stopniowo rozbudowywać czas modlitwy zgodnie ze wskazaniami kierownika duchowego i przełożonych. Czy jednak można iść naprzód bez solidnej bazy? Czy można wznosić mury, gdy fundamenty nie są stabilne? A zatem, pytanie samo się nasuwa: Czy wszyscy modlimy się co najmniej 2 godziny dziennie? Często dzieje się tak, że zaniedbujemy czas modlitwy z błahych powodów i jeśli przyjrzymy się dogłębnie przyczynom, to dojdziemy do wniosku, że sprowadzają się one do niekontrolowanego „bo to lubię", które ciągle panoszy się w naszym życiu. Lubimy pogaduszki pod pretekstem działalności apostolskiej, albo pod tym samym pretekstem miotanie się bez celu; powodem może być też chęć zachowania pewnych form towarzyskich. Ale jakąż skuteczność będzie miało nasze działanie czy nasze słowo, kiedy zabraknie nam wsparcia łaski wypraszanej w modlitwie? Albo jakież to formy zachowań mogą być ważniejsze od prawa hierarchii ważności /tak przestrzeganego przez świat/, zgodnie z którym niewątpliwie pierwsze miejsce należy się naszemu Królowi?

Wymówki tylko wymówki, wystarczy spojrzeć na nie w świetle wiary, aby ujawniły się tym, czym są naprawdę ukazując naszą nieokiełznaną naturę, która pod pozorem dobra usprawiedliwia każde zachowanie.
Przestrzeganie czasu modlitwy oraz wybranej metody?
Dlaczegóż to mogę stosować metodę do wszystkiego, tylko nie do spraw duchowych? Słowo to pochodzi z języka greckiego i oznacza drogę dzięki której szybciej przezwycięża się trudności.

Za podszeptem diabła nie wkładamy wystarczająco dużo wysiłku w zastosowanie metody /do medytacji czy do rachunku sumienia/. Wygłaszamy piękne tezy o wolności w sprawach ducha, po czym ciągle znajdujemy się w punkcie wyjścia, a dobrze jeśli się nie cofamy.
Konstytucje nie zobowiązują nas do stosowania tej czy innej metody /choć serce podpowiada nam ignacjańską/, ale jakąś trzeba mieć, aby móc iść do przodu. Przyłóżmy się więc do tego, aby nie utracić Ducha Pańskiego i aby otrzymać łaskę Bożą, bez której nie wzrasta się w łasce uświęcającej. Jeśli zależy nam na osobistej świętości, powinniśmy się dużo i dobrze modlić.
Każdy z nas niech się stanie człowiekiem modlitwy, uczyńmy ze Stowarzyszenia oazę modlitwy. Nasza wartość jednostkowa i wspólnotowa będzie zależeć od jakości i ilości naszej modlitwy!

2. Wyrzeczenie się naszej wolności. Jesteśmy osobami konsekrowanymi, pozostając świeckimi żyjącymi w świecie. Oznacza to, że mamy zrezygnować z własnej wolności, aby żyć zgodnie z regułą i zgodnie z wolą przełożonych, w których uznajemy wolę Boga. Ten aspekt życia zakonnego nie jest łatwy do zaakceptowania przez naturę człowieka, a nam, w naszej sytuacji, może się wydać dziwny, gdyż zewnętrznie tak niewiele mamy wspólnego z życiem zakonnym. A jednak mamy się przygotować na to wyrzeczenie, mamy je ślubować zgodnie z duchem i w ramach naszej reguły. Miarą naszego postępu będzie realizacja tego punktu. W nim zbiegają się trzy śluby, a dorastanie do tego będzie oznaczać wzrastanie w umartwieniu zmysłów, co pozwoli nam docenić i otoczyć czcią cnotę czystości. Pozwoli nam wzrastać w duchu zależności w korzystaniu z dóbr, we właściwym przestrzeganiu norm regulujących praktykowanie ubóstwa; pozwoli wzrastać w coraz bardziej świadomym poddaniu się przełożonym, tak, żeby posłuszeństwo stało się naszą potrzebą.
W tym względzie jest jeszcze dużo do zrobienia, ażeby ktoś, kto wchodzi do Stowarzyszenia poczuł się od razu pokrzepiony, co go zachęci do wkroczenia na drogę świętości.
Czy nie zdarza nam się odczuwać ciężaru zależności w sprawach ubóstwa i czasami iść na skróty? Czy precyzja w administrowaniu dobrami, która polega na zdawaniu rachunku ze wszystkiego - wymóg Konstytucji - co ma nam pomóc w osiągnięciu ubóstwa, nie wydaje nam się stratą czasu? Czy nie zdarzają nam się zachowania mało przejrzyste z chęci wymignia się od woli przełożonych i poprowadzenia ich w kierunku nam odpowiadającym? Czyż nie poszukujemy pretekstów, aby pozwolić sobie na drobne wolności, w duchu tego świata, które jednak mogą stać się z czasem poważnym zagrożeniem dla naszej czystości, którą przechowujemy, jak cenny skarb w naczyniach glinianych?

Ależ życie stanie się męczarnią! A czyż nie jest męczeństwem wyznanie naszej miłości do Jezusa Chrystusa Pana naszego? „Teraz dopiero staję się uczniem Chrystusa" - powiedział św. Ignacy z Antiochii idąc na męczeńską śmierć. I Jezus nam przypomina; „Jeśli ktoś chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie"/Łk. 9,23/!Nie ma innej drogi — droga wyrzeczeń jest drogą naszego szczęścia. Wkroczenie na nią tyko jedną nogą wzbudzi niepokój w sercu, będzie zdradą naszego powołania.
Stowarzyszenie będzie dla nas domem pokoju i radości w takiej mierze, w jakiej staniemy się ludźmi umartwienia. Pod kierownictwem przełożonych, zgodnie z duchem Konstytucji będziemy szlachetnie współzawodniczyć w rezygnowaniu z naszej wolności, w wyrzeczeniu się własnego ja. I wtedy poczujemy w Stowarzyszeniu wypełniającą pustkę obecność Jezusa, dzięki któremu wyrzeczenie przemieni się w najcenniejszy skarb.
Klęcząc, proszę naszego Króla, aby stało się to jak najszybciej i aby jego Miles odnaleźli, w tym pragnieniu oraz w radości z wyrzeczenia, głębokie uzasadnienie apostolskich podbojów, które poszerzają Królestwo łaski, świętości, prawdy o coraz większą liczbę dusz.

3. Wzajemna miłość. Nasza sytuacja jest szczególna, gdyż życie wspólnotowe ograniczone jest do wymiaru duchowego i rzadko się materializuje. I zdarza się tak, jak ostatnio mnie się zdarzyło, że będąc na spotkaniach z młodzieżą, nie mogłem potraktować was serdeczniej niż innych, aby nie ujawnić tego, co strzeżemy w sercu. Nie może to być jednak powodem do pomniejszania więzi braterskiej, przede wszystkim o charakterze nadprzyrodzonym, budowanej nie na uczuciach, lecz na fundamencie, jakim jest Jezus Chrystus. Chcę powiedzieć, że mamy się zaangażować w budowanie więzi braterskich dla podbudowania dusz naszych, które w Stowarzyszeniu mają znaleźć ciepło czystych i wzniosłych uczuć dodających otuchy, wspierających, pobudzających, zwłaszcza w trudnych godzinach naszego powołania.
Mamy unikać szczególnych przyjaźni /gdyż są czynnikiem podziałów, a nie jedności i braterstwa/, ale naszą powinnością jest rozwijanie takich form, które pozwolą nam poczuć się braterską wspólnotą, przynajmniej w wymiarze duchowym. Na przykład, korespondujmy ze sobą, pisząc o problemach życia duchowego i o działalności apostolskiej, wymieniajmy życzenia imieninowo-urodzinowe, uczestniczmy w radościach i bólach czy w sukcesach i niepowodzeniach innych.
Nie zaniedbam podniesienia tego problemu na forum Rady.
Myślę, że wszyscy pragniemy osiągnięcia tego celu i należy pracować nad najlepszymi, czyli korzystnymi z punktu widzenia naszego uświęcenia, środkami jego osiągnięcia. Kto do nas przychodzi powinien poczuć się jak wśród braci, których nadprzyrodzona więź.

Kończąc chcę nawiązać do myśli przewodniej, zachęcając was do przygotowania się do świętych rekolekcji, tak, abyście wyszli z nich jeszcze bardziej zdecydowani na głębokie i dynamiczne przeżywanie naszego powołania, którym nasz Pan nas obdarzył bez żadnej naszej zasługi; co więcej, pomimo naszych win, jedynie z powodu łaski miłości, którą nas umiłował od początku wieków.
Niech w to święto Niepokalanego Serca Maryi skieruje was te niedoskonałe myśli, uczyni z was, także za ich przyczyną, wielkodusznych i świętych żołnierzy swego Syna!
Pozdrawiam was w Chrystusie Królu