Listy t. II - Jak stać się wspólnotą chrześcijańską

Jak stać się wspólnotą chrześcijańską

Czerwiec 1954

Moi Drodzy,

W radosnej atmosferze zrodzonej z przebywania razem, poruszaliśmy temat „wspólnoty" i próbowaliśmy uchwycić istotę Instytutu, określić jego formę oraz cel. Sądzę, że szczególną uwagę powinniśmy poświęcić jednemu zagadnieniu, które w San Salvatore przykuło naszą uwagę, a wydaje mi się fundamentalne: Jak być wspólnotą?
Naszą wspólnotę tworzymy my, ale nie jest stworzona przez nas - jest darem Boga, Ducha Świętego, który ją założył. Rozwija się o tyle, o ile pozostajemy wierni temu darowi.
Żeby lepiej to pojąć, trzeba wrócić myślą do naszego powołania. Składa się ono z dwu elementów nierozerwalnie ze sobą powiązanych. W ramach tego powołania każdy jest wezwany do relacji z Bogiem, relacji w swej istocie zakonnej, ale przeżywanej w świecie i dla świata /zaczyn, który zakwasza ciasto/.
Wezwanie to skonkretyzowało się pod postacią Instytutu, który jest gwarantem realizacji tej relacji z Bogiem, bo w Instytucie — darze Boga — nasze powołanie nabiera wyrazistych kształtów.
Instytut został przez Niego założony, przez Niego stworzony! Nasza wspólnota jest stworzona przez Ducha Świętego. Oto fundamentalna prawda, w której jest ukryta tajemnica wartości wspólnoty, jej siła i witalność.

Nie jest to nowa prawda, powtarzamy ją każdego dnia modląc się za Instytut: „Wspomnij Panie na ten twój Instytut, którego od samego początku byłeś Panem. Spójrz z nieba na tę winorośl... i ochraniaj ją, TY, który zasadziłeś ją swą prawicą".
Kiedy nazywamy Kościół Wspólnotą wspólnot, mamy na myśli fakt, że został on założony przez Jezusa, jako ostatni i wspaniały dar. Podobnie i Kościół nie jest przez nas stworzony, choć to my go tworzymy. Konstatacja ta nie jest zbyt skomplikowana i jest powszechnie przyjęta. Zastanówmy się chwilę — w zamyśle Jezusa Kościół miał być wspólnotą, w ramach której skupiliby się wszyscy Jego wyznawcy. A zatem, myśląc o
Kościele, myślał o każdym z nas i to właśnie ten dar uczynienia z nas chrześcijan stworzył i ciągle tworzy wspólnotę Kościoła.
Analogicznie możemy powiedzieć, że Bóg, w swej dobroci, ofiarowując nam nasze powołanie, założył nasz Instytut, stworzył naszą wspólnotę, która stanowi część naszego powołania. A teraz dobrze się zastanówmy, co to wszystko oznacza:

a) Witalność naszej wspólnoty zależy od jakości naszej odpowiedzi na nasze powołanie. Są takie momenty, kiedy jesteśmy razem, w których silniej odczuwamy obecność wspólnoty. Są to cenne chwile, które uczą nas, czym jest wspólnota
i jak ją budować. Ale nie jest powiedziane, że wspólnota nie buduje się, i to czasami znacznie owocniej, w stanie diaspory. Wystarczy, że w tym, co robimy, pozostaniemy całkowicie wierni naszemu powołaniu. Chcecie dowodu? Kiedy któremuś z
nas zdarzy się moment kryzysu - oby Pan do tego nie dopuścił — wtedy ciążą mu wspólne spotkania. Niewierność powołaniu oddala nas od wspólnoty! Wierność powołaniu sprawia, że pragniemy bliskości wspólnoty. I odwrotnie, to właśnie wierność
powołaniu daje życie wspólnocie.

b) W pełni przeżywana wspólnota stanie się niezastąpionym i nieocenionym gwarantem naszego powołania. Mogę powiedzieć, że jest to wśród nas dość powszechne odczucie. Niech jednak każdy przyjrzy się sobie, czy nie mógłby dać z siebie więcej, aby jego obecność we wspólnocie była jeszcze bardziej przykładna, aktywniejsza, konkretniejsza i życzliwsza. Przede wszystkim pamiętajmy, że Pan poddaje próbie naszego ducha wspólnotowego, dopuszczając przeszkody utrudniające nam uczestnictwo w spotkaniach. W takich właśnie sytuacjach powinniśmy dać z siebie wszystko, żeby pokonać ewentualne przeszkody, pomyślnie przejść próbę i zjawić się na spotkaniu.

c) A ponieważ to Pan nas zgromadził, a dar Ducha uczynił z nas wspólnotę w ramach Instytutu, pamiętajmy, że żyjąc właśnie w tej wspólnocie, możemy w pełni uczestniczyć w życiu Kościoła i przyczyniać się, na ile potrafimy, do jego rozwoju. Kościół, jakjuż to powiedzieliśmy, jest Wspólnotą wspólnot. Wobec tego
uczestnicząc w pełni i z zaangażowaniem w życiu naszej, małej wspólnoty, tym samym skuteczniej dla nas i dla innych, uczestniczymy w życiu wielkiej Wspólnoty. Co więcej, dar, który otrzymaliśmy /oczywiście stwierdzenie to dotyczy każdej wspólnoty w ramach Kościoła/, został nam dany dla pożytku wszystkich. Nie będziemy więc użyteczni dla całości, czyli Kościoła, uchylając się w jakikolwiek sposób od uczestnictwa w jego części, czyli w życiu Instytutu. I odwrotnie, im intensywniej będziemy uczestniczyć w życiu Instytutu, tym skuteczniej będziemy służyć
Kościołowi.

d) Świadomość, że nasza wspólnota jest darem Bożym powinna nas doprowadzić do wniosku, iż już istnieje więź z tymi, których Bóg, w swej dobroci, chce, jak nas, powołać do naszej formy życia. Czyż nie byliśmy już Kościołem w sercu i umyśle
Jezusa, kiedy go zakładał umierając na krzyżu? Niech każdy ma tę świadomość, że Ci, którzy przez Pana są powołani do życia w Instytucie już są Instytutem, już są potencjalnie częścią naszej wspólnoty i należy uczynić wszystko, aby ich nie stracić. Modlić się za nich, podejmować określone działania, mieć ich w sercu, jest naszym obowiązkiem. Również z myślą o nich mamy budować Instytut takim, jakim powinien być, aby ci, którzy do nas dołączą, mogli naprawdę poczuć ciepło daru Bożego.
Przedstawiłem wam kilka prostych i praktycznych myśli podsumowujących to, co wypracowaliśmy w te kilka dni w San Salvatore. Mam też nadzieję, że kontynuowanie refleksji przez nas wszystkich, również na łamach „Comunicare", pomoże nam bardziej wgłębić się w ledwo dotkniętą problematykę.

*za Comunicare, nr 2 czerwiec 1954