Pokora, szczerość, otwartość serca
Lipiec 1954
Najmilsi,
Miesiące letnie są dla nas miesiącami świętych rekolekcji, dlatego też pragnę zwrócić waszą uwagę na tę laskę, którą każdego roku Instytut, a właściwie Bóg poprzez Instytut, dla nas przygotowuje. W oczekiwaniu na rekolekcje, należy stworzyć takie warunki, aby umożliwiły nam wyciągnięcie z nich maksimum korzyści.
Za najistotniejsze uważam trzy warunki: pokorę, szczerość i otwarte serce.
Czytając i rozważając wezwanie św. Pawia skierowane do chrześcijan, aby postępowali w sposób godny ich powołania, dostrzegam w jego słowach pobrzmiewające echo nauk ewangelicznych, jak na przykład: „Bądźcie więc naśladowcami Boga jako dzieci umiłowane" /Ef 5, l/ lub „postępujcie jak dzieci światłości" /EF5.8/.
Myślę, że skoro słowa te skierowane są do chrześcijan, tym bardziej powinny być przyjęte przez tych, których Pan obdarzył tak szczególnym przywilejem, jak nasze powołanie. Zadaję więc sobie pytanie, myśląc przede wszystkim o sobie, czy ci, którzy nas otaczają mogą w nas dostrzec oznaki podobieństwa do Ojca?
Czy dostrzegają odblask światła z nieba, które przyświeca naszej wędrówce po drogach tego świata? Kiedy stajemy wobec nagiej prawdy dotyczącej tego, jacy powinniśmy być według woli Bożej, kiedy oceniamy siebie nie według naszych ciasnych kryteriów, ale patrząc oczami Boga, wtedy dopiero dostrzegamy, jak wielki dystans dzieli nas od Bożego wobec nas zamysłu, wyrażającego się w wypełnianiu powołania, do którego zostaliśmy wezwani.
Spadamy wtedy z piedestału, na którym sami się umieściliśmy oceniając siebie nie według boskich kryteriów, ale według kryteriów tego świata, czy choćby według osądu pewnego typu konformistycznego chrześcijaństwa, którym jesteśmy otoczeni.
Osąd świata daje nam satysfakcję, wbija w pychę i zanim się spostrzeżemy wślizguje się w nasze serce mentalność faryzeusza z Ewangelii, który mówi: „nie jestem, jak inni ludzie...". I zadowoleni z siebie spoczywamy na laurach, rachunek sumienia wydaje nam się zbędny, a modlimy się raczej dlatego, żeby poczuć się w porządku, niż z potrzeby, która rodzi się z poczucia małości, skłaniającej do prośby o przebaczenie i o łaskę. Taka postawa nie jest najlepszym przygotowaniem do rekolekcji, może zniweczyć wiele łask i doprowadzić do tego, że staniemy się letni.
Rekolekcje wydadzą owoce, jeśli nasze serce będzie pełne pokory, a za wzór obierzemy nie tych, którzy nas otaczają, ale Boga. Jeśli będziemy mieli świadomość dystansu dzielącego nas od Niego, świadomość tego, że zbyt jesteśmy ciemnością, to w modlitwie i ascezie poszukamy ratunku dla dusz naszych.
Biada tym, którzy popadają w samozadowolenie! Powinno być to motto wszystkich, którzy idąc za wezwaniem Pana chcą Go naśladować. Letniość wielu /w rym także i nas/ ma swą przyczynę właśnie w braku pokory, która strzeże sensu naszego powołania.
Owocem pokory jest szczerość — całkowita szczerość wobec samych siebie, zdolna wydobyć na światło dzienne to, co głęboko skrywamy. Często zdarza się, że święte rekolekcje nie dają takich owoców, jakich się po nich spodziewaliśmy, a to dlatego, że chowamy się sami przed sobą, bądź ukrywamy przed sobą w zakurzonym kącie serca coś, do czego nie mamy odwagi się przyznać; na przykład jakieś nieuporządkowane przywiązanie, jakaś cząstka nas, która nie chce się podporządkować Bogu.
Tylko Bóg jeden wie, jak bardzo mogą zaszkodzić nawet małe sprawy, wikłając w godne pożałowania sytuacje. A to za sprawą naszego wroga, który umie się nimi posługiwać, z wrodzoną sobie przebiegłością, gdyż pragnie naszego upadku.
Warunkiem rzeczywistego wzrostu jest patrzenie na siebie bez taryfy ulgowej, chłodnym okiem, w całkowitej szczerości. Jeśli przy końcu rekolekcji pozostanie, czy to ze strachu czy dla wygody, nadal ukryty, jakby przed nami samymi, ten zakurzony i potencjalnie wybuchowy kąt serca, możliwe, że owoce rekolekcji szybko okażą się niewielkie lub żadne.
A gdybyśmy pozwolili, na odsłonięcie tego kąta, to owoce rekolekcji byłyby z pewnością wielkie.
Pokora i szczerość powinny iść w parze z otwartością serca.
Miarą wielkiego serca nie jest rozmiar przedsięwzięć, ale zapał i wola, czyli miłość, z jaką przystępuje się do działania, choćby były to drobne sprawy, niewidoczne dla ludzkiego oka.
A ponieważ, jak uczy nas doświadczenie, niewiele trzeba, aby zrobić coś, co ludzie by podziwiali, nie tym mamy się kierować.
Prawdziwie wielkie serce objawia się w tym, że robimy coś, co jest widoczne jedynie dla oczu Boga. W pierwszym przypadku wielkoduszność czerpie siły z miłości własnej, w drugim jedynie z miłości Boga. I właśnie z tak rozumianą otwartością serca mamy udać się na święte rekolekcje, które dopiero wtedy przyniosą pożądane owoce.
Pokorę, szczerość, otwartość serca łatwiej nam będzie osiągnąć nie naszym wysiłkiem, ale poprzez modlitwę. Dlatego też wszyscy powinniśmy zjednoczyć się w modlitwie za siebie wzajemnie, aby cały Instytut wyszedł wzmocniony po tej zbawiennej kuracji przygotowanej przez Pana.
Szczególne miejsce w naszych modlitwach należy się tym, którzy w czasie nadchodzących rekolekcji będą się przygotowywać do złożenia ślubów, lub podejmą ostateczną decyzję, co do rozpoczęcia okresu aspirantury.
Miarą siły Instytutu jest jego świętość, czyli zdolność do odpowiedzi na dar Boga. Jeśli po rekolekcjach wzrośnie nasza świętość, Instytut wyjdzie z nich wzmocniony i coraz bardziej zdolny do wypełniania zadania powierzonego mu przez Opatrzność.
Rekolekcje te odbywają się w Roku Maryjnym, oddajmy je więc pod szczególną opiekę Maryi. Powierzmy się jej kierownictwu, dajmy się poprowadzić tam, gdzie nam wskaże - tam z pewnością chce nas widzieć Jezus.
*za Comunicare, nr 3, lipiec 1954