Listy t. IV - Świecka duchowość chrześcijańska

Świecka duchowość chrześcijańska

Ograniczony czas mojego wystąpienia skłania mnie do skoncentrowania się na zasadniczych kwestiach dotyczących powyższego tematu. Chciałbym przede, wszystkim, rzucić światło na tożsamość podmiotu, o którego duchowości zamierzamy rozprawiać. Termin 'duchowość', jako że jest określony dwoma przymiotnikami wskazującymi na kontekst /chrześcijańska, świecka/, w którym będzie rozważany, wymaga sprecyzowania.
Jest to o tyle ważne, że w różnych dyskusjach znaczenie tego terminu podlega dowolnym interpretacjom i uogólnieniom.
Pozwolę, więc sobie na początku, na sprecyzowanie terminu, którym będę się posługiwał, aby uniknąć nieporozumień.

Prawdziwe znaczenie słowa 'duchowość'

Rozprawiając o duchowości w odniesieniu do teologii duchowości, mam zamiar mówić nie o różnorakich przejawach aktywności ducha, ale o takiej postaci życia ludzkiego, w której naturalne zdolności i możliwości są uruchamiane i kierowane przez Ducha Świętego. Poruszamy się, zatem w obrębie misterium, które ukazuje obecność Ducha w człowieku, jako że w Chrystusie staje się on „nowym stworzeniem" /2Kor 3,17/ i jego życie - według nauczania Pawła w Liście do Rzymian 8,14- jest życiem dziecka Bożego, gdyż przebiega pod wpływem i kierownictwem Ducha Świętego: „Albowiem wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi".
Jest to rodzaj życia, o którym, przez analogię do życia Chrystusa, możemy powiedzieć, że jest ludzko-boskie. W takim znaczeniu, że pierwiastek ludzki wraz ze swoimi możliwościami i zdolnościami jest przeniknięty przez aktywną obecność pierwiastka boskiego — mocy Bożej, który oddziałując na pierwiastek ludzki, nie umniejsza go, ale otwiera na nowe możliwości, wynikające z bycia „nowym człowiekiem" /Ef 4,24/. Do tych nowych możliwości można zaliczyć: taką zdolność poznania, jak poznaje Bóg, czyli wiarę; zdolność do skłaniania się ku Najwyższemu Dobru, którym jest Bóg, w pewności, że się Go osiągnie, czyli nadzieję; zdolność do kochania, jak kocha Bóg, czyli miłość.

Są to trzy cnoty, dzięki którym Duch Święty inspiruje i kieruje chrześcijaninem tak, by myślał, pragnął, kochał i działał w zgodzie ze swoim stanem „nowego stworzenia" /2Kor 3,17/, „nowego człowieka" /Ef 2,14/; czyli takiego człowieka, który, w Chrystusie umarłym i zmartwychwstałym, odzyskał „obraz i podobieństwo" do Boga, według którego został stworzony /Rdz l ,26/, może więc, w Synu, stać się dzieckiem Bożym.
Pozwoliłem sobie na ten wstęp, ponieważ chciałem ukazać fundament teologiczny, bez którego mówienie o duchowości chrześcijańskiej nie ma sensu. Chcąc zgłębić jak najbardziej precyzyjne znaczenie terminu 'duchowość', trzeba od razu dodać, że powinniśmy postrzegać chrześcijaństwo nie abstrakcyjnie, ale w kontekście życia codziennego każdego chrześcijanina, w świecie i w Kościele. W takiej perspektywie oczywistym jest, że do określenia, czym jest duchowość chrześcijańska /czy to dotyczy grup czy jednostek/ potrzebne są elementy wspólne i partykularne. Pierwsze są konsekwencją niezbywalnych wymogów, nałożonych przez Ducha w stosunku do tych, którzy chcą być chrześcijanami, a drugie wypływają z potrzeb pojawiających się za sprawą natchnienia, które Duch pozwala odkryć, a które odnoszą się do powołania i misji każdej osoby czy grupy.

Rozróżnienie nie jest oddzieleniem

Między, wyżej wspomnianymi, dwoma grupami elementów istnieje żywotna relacja wzajemności. Nie jest to jednak relacja równoległa, choć często popełniany jest błąd polegający na mieszaniu kategorii rozróżnienia z kategorią oddzielenia, lecz relacja, która powinna być postrzegana jako różne /choć zbiegające się/ elementy tego samego bosko-ludzkiego procesu, w ramach którego człowiek staje się, w Chrystusie, dzieckiem Boga.
Warto zaznaczyć, iż nie należy mylić chrześcijańskiej wierności, która powinna cechować człowieka wierzącego - jako że jest on „nowym stworzeniem" - z integryzmem, który wypacza sens wierności chrześcijańskiej; a to dlatego, że chrześcijańska miłość, zakłada szacunek dla drugiego człowieka. I to szacunek dla każdej osoby ludzkiej, nawet nie mającej nic wspólnego z etyką i myślą chrześcijańską oraz szacunek dla każdej rzeczywistości jako takiej i jej autonomii. Duchowość chrześcijańska jest więc zakorzeniona we wspomnianych elementach, które są wspólne i mają wartość dla wszystkich osób w nich się odnajdujących.
Elementy te są logiczną konsekwencją zarysowanych wcześniej prawd teologicznych i znajdują swój wyraz w takich naturalnych potrzebach, jak: modlitwa, korzystanie z sakramentów, asceza.
Można je przyrównać do podstawowych potrzeb naszego organizmu, jak: oddychanie, jedzenie, ruch.
Posługując się sformułowaniem „elementy wspólne wyrastające z prawd teologicznych", miałem na myśli elementy składające się na fundament jedności Kościoła, który jest Ciałem mistycznym Chrystusa i ludem Bożym; jest to jedność gwarantowana również instytucjonalnie przez hierarchiczną strukturę Kościoła. Jedność ta, jeśli nie podlega rozłamom, wymaga zróżnicowania ról czy zadań. Żadna z tych ról nie może rościć sobie prawa do reprezentowania całości-jedności. Dlatego też nie do przyjęcia jest perspektywa Kościoła klerykalnego, podobnie jak nie do przyjęcia jest Kościół laicki. Wizję takiego Kościoła mają ci, którzy chcąc, słusznie, uniknąć takiego zróżnicowania, które może prowadzić do oddzielenia, skłaniają się ku koncepcji Kościoła w całości określanego przez świeckość, tłumacząc to tym, że funkcjonuje on w świecie. Nie rozumieją oni, że zgodnie z tą wizją świeckość zatraca właściwe sobie znaczenie, co z kolei prowadzi do zubożenia głębokiego sensu wpisanego w wieloczłonowość jednego Kościoła, w perspektywie jego misji: misterium zbawienia świata. Moim zadaniem jest wyodrębnienie elementów charakterystycznych dla chrześcijańskiej duchowości świeckiej. Elementy te są tak charakterystyczne, że odciskają własne piętno na elementach wspólnych, z którymi tworzą harmonijną całość.

Biblijne podstawy duchowości świeckiej

Odniosę się do trzech tekstów: biblijnego, tekstu z Magisterium i tekstu liturgicznego, które gwarantują właściwą perspektywę teologiczną. Tekst biblijny zaczerpnięty został z Księgi Rodzaju. Człowiekowi powołanemu aktem stwórczym do istnienia, „na obraz i podobieństwo Boże", sam Bóg daje polecenie, które należy rozumieć jako prawo wpisane w ludzką kondycję: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszelkim zwierzątkiem naziemnym". /Rdz 1,281. Nie zapominając o stylistyce tekstu charakterystycznej dla tego gatunku literackiego oraz o kulturze, z której wyrasta, można z pewnością stwierdzić — Ojcowie byli co do tego zgodni — iż tekst ten jest wezwaniem skierowanym do ludzkości, aby kontynuowała dzieło stworzenia.
Należy to rozumieć, jako wezwanie do konstruowania miasta na miarę człowieka, czyli do wysiłku, który oddałby do dyspozycji człowieka, „w celu wzrostu całego człowieka i wszystkich ludzi", nieskończone możliwości umieszczone przez odwieczną Mądrość we wszechświecie. Według znamiennego określenia św. Piotra Chryzologa, człowiek jest wezwany do bycia „zastępcą Boga w dziele stworzenia".

Nauczanie Magisterium

Przytoczę fragment z rozdziału IV, werset 31 Konstytucji Dogmatycznej o Kościele Lumen Gentium: „zadaniem ludzi świeckich, z tytułu właściwego im powołania, jest szukać Królestwa Bożego, zajmując się sprawami świeckimi i kierując nimi po myśli Bożej". Mając w pamięci pierwsze zdanie: „zadaniem ludzi świeckich, z tytułu właściwego im powołania ...." warto zauważyć, iż sprawy doczesne są rozumiane jako „wszystkie razem i poszczególne sprawy i obowiązki świata", czyli wszystkie sprawy służące budowie miasta na miarę człowieka. Tekst soborowy jest więc współczesną interpretacją biblijnego polecenia i wyraźnie stwierdza, że do świeckich - będących częścią Kościoła - należy, z tytułu Bożego powołania, zadanie powierzone ludzkości przez Stwórcę; zadanie, które mają realizować według Bożego planu, angażując do tego wszystkie swoje zdolności.

Teksty liturgiczne

Zacytuję fragment czwartej modlitwy eucharystycznej: „Głosimy Twoją chwałę, Ojcze święty, z powodu Twej wielkości: w Swej mądrości każdą rzecz uczyniłeś z miłości, na Twój obraz stworzyłeś człowieka i jego pracowitym dłoniom powierzyłeś wszechświat, ażeby, będąc Tobie — swemu Stwórcy - posłuszny, panował nad całym stworzeniem".
Powstrzymam się od komentarza, chciałbym tylko zauważyć, iż w pięknej, poetyckiej formie odnajdujemy idealną zgodność tego tekstu z dwoma poprzednimi. Na zakończenie, pozwolę sobie na konkluzję teologiczną: świeccy chrześcijanie, z tytułu swego człowieczeństwa są wezwani przez Boga — nie jest to więc polecenie Kościoła /Kościół, w Chrystusie, uzdalnia do realizacji tego polecenia dzieci Boże, ale dar został dany ludziom przez Boga/ - do zaangażowania się, służąc człowiekowi, w łączności z wszystkimi ludźmi, w panowanie nad całym stworzeniem, aby uzyskać warunki życia coraz lepiej dostosowane do natury człowieka; czyli, aby budować tu, na ziemi miasto na miarę człowieka /polis/, które sprzyjałoby wszechstronnemu rozwojowi całego człowieka i wszystkich ludzi. Wydaje mi się godne podkreślenia, że nie chodzi tu o polecenie ze strony Kościoła, tylko o Boży nakaz dany wszystkim ludziom i wpisany w ich ludzkie powołanie. Kościół umożliwia, jedynie, w Chrystusie,
swoim wiernym realizację tego polecenia, jako że są oni dziećmi Bożymi.

Świat - przestrzeń teologiczna, w której działają świeccy

Ponownie mamy okazję docenić niezwykłą głębię myśli Pawła VI, który stwierdził, iż przestrzenią teologiczną, a nie tylko socjologiczną, w której nabiera pełni tożsamość świeckiego chrześcijanina — jest świat. W nim został on postawiony jako „nowy człowiek" z konkretnym zadaniem do wykonania, polegającym na obecności i bezpośredniej działalności w świecie na kształt zaczynu. Działanie to ma świadomie uruchamiać wszelkie naturalne i nadprzyrodzone talenty, którymi świecki dysponuje „z woli Boga" /Lumen Gentium/, „będąc posłusznym Stwórcy", czyli pod kierunkiem Ducha Świętego.
W tym miejscu warto wyjaśnić dwie kwestie, co pozwoli nam uniknąć nieporozumień oraz jeszcze raz uzmysłowić sobie, że koncepcja połączenia jedności z różnorodnością, prowadzi do właściwego ujęcia świeckości i jej tożsamości. Pierwsze uściślenie dotyczy terminu 'świat'. Używając tego słowa mam na myśli rzeczywistość ludzką, międzyludzką i podporządkowaną człowiekowi, uobecniającą się w ciągu dziejów wraz ze swymi aspektami pozytywnymi, ambiwalentnymi i negatywnymi. W pozytywnym znaczeniu termin ten można streścić biblijnym fragmentem z Księgi Rodzaju 1,31: „A Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre". Fragment ten stał się podstawą do refleksji zapisanej w Dekrecie soborowym Apostolicam Actuositatem 7: „Wszystko, co składa się na porządek spraw doczesnych (...) stanowi nie tylko pomoce do osiągnięcia przez człowieka celu ostatecznego, ale posiada też własną, wszczepioną im przez Boga wartość, czy to wzięte same w sobie, czy jako części całego porządku doczesnego".

Mamy też inne znaczenie tego terminu, obciążone ambiwalentną lub negatywną konotacją, które narosły w ciągu wieków, jako konsekwencja grzechu pierworodnego oraz pochodnej mu wypaczonej wizji, przez którą człowiek postrzegał swoją relację ze światem i zgodnie z nią go używał, i usiłował porządkować. Równoczesna obecność tych dwu /ambiwalentnego i negatywnego/ znaczeń pozwala dostrzec wagę, jakiej nabiera miejsce laikatu chrześcijańskiego w świecie i jego stosunek do postawy ucieczki od świata, czy odwrotnie, do postawy ulegania pokusom tego świata.

Drugie uściślenie dotyczy soborowej wizji Kościoła w świecie, jako sakramentu zbawienia świata. Sobór nie waha się rozróżnić zadań, które, w powyższej perspektywie, przyjmują na siebie pasterze i świeccy w ramach jednego Bożego zamysłu i w ciągłej ze sobą współpracy, zorientowanej na osiągnięcie wspólnego celu. I dopiero po określeniu zadań pasterzy, Sobór stwierdza: „Świeccy zaś powinni podjąć trud odnowy porządku doczesnego jako własne zadanie i spełniać je bezpośrednio i zdecydowanie, kierując się światłem Ewangelii i duchem Kościoła, przynaglani miłością chrześcijańską. Jako obywatele powinni współpracować ze współobywatelami, działając z właściwą kompetencją i na własną odpowiedzialność" /Apostolicam Actuositatem 7/.
Podobną myśl, ale z pogłębioną analizą możemy znaleźć w Evangelii Nuntiandi, 73.

Odpowiedzialność za rzeczywistość doczesną

Teksty soborowe podkreślają, że podjęcie odpowiedzialności, na wszystkich płaszczyznach, także „zwykłych codziennych zajęć" /Gaudium et Spes, 34/, za rzeczywistość doczesną, a nie tylko prosta obecność w świecie, która dotyczy całego Kościoła, określa w samym Kościele tożsamość laikatu, nadając im „specyficzny charakter świecki" /Lumen Gentium, 31/.
Wyraźnie z tego wynika, że „odstępują od prawdy ci, którzy wiedząc, że nie mamy tu trwałego państwa, lecz że poszukujemy przyszłego, mniemają, iż mogą wobec tego zaniedbywać swoje obowiązki ziemskie, nie bacząc na to, że na mocy samej wiary bardziej są zobowiązani wypełniać je według powołania, jakie każdemu jest dane.(...)
Chrześcijanin, zaniedbujący swoje obowiązki doczesne, zaniedbuje swoje obowiązki wobec bliźniego, co więcej, wobec samego Boga i naraża na niebezpieczeństwo swoje zbawienie wieczne" /Gaudium et Spes, 43/. Są to mocne słowa, a chciałem je przytoczyć, aby wyraźnie zabrzmiało stanowisko Soboru w sprawie tożsamości osób świeckich żyjących w świecie, czyli w teologicznej przestrzeni swego uświęcenia. Świecki jedynie w ten sposób, czyli uświadamiając sobie w pełni własną tożsamość jako podmiot Kościoła, może zbudować własną duchowość i przyczyniać się do wzrostu Kościoła poprzez zaangażowanie w jego misję ewangelizacyjną, która jest misją całego Kościoła.

Duchowość osoby świeckiej rodzi się z przeżywania w harmonijnej jedności wymagań, wypływających zarówno z tego, co jest aspektem specyficznym, jak i z tego, co jest aspektem wspólnym osobom świeckim, tak, by połączyły się one w owocną syntezę życia, ukazując w ten sposób charakterystyczne rysy duchowości świeckiej.
W pierwszej części powiedzieliśmy już, że tymi niezbywalnymi wymogami wyrastającymi z samej istoty chrześcijaństwa, jako że jesteśmy „nowym człowiekiem" oraz „dzieckiem Bożym" są /niezależnie od stanu, czy to biskup, czy ksiądz, zakonnik, czy świecki/: modlitwa, życie sakramentami, asceza lub praktykowanie cnót, które są konieczne dla naśladowców Chrystusa.

Nie rodzielanie, lecz inspirujące połączenie wiary i życia

Chcę mocno podkreślić — mówię to z pewnym zażenowaniem, gdyż nie chciałbym uderzać w kaznodziejski ton, ale nie mogę zignorować prawdy — iż nie można mówić o autentycznym, w sensie właściwej eklezjalnej perspektywy, laikacie, tam, gdzie powyższe wymogi uznawane są za nieważne, gdyż nie dotyczące laikatu. Podobną diagnozę wypada postawić tam, gdzie świeccy pozwalają tak się przytłoczyć obowiązkom doczesnym, że wymogi te — choć jeszcze istnieją — ograniczają się do formalnych gestów, bez żadnego żywotnego związku z zaangażowaniem w sprawy doczesne. Ten powolny proces zmierza w kierunku zlaicyzowania rzeczywistości, co nie ma nic wspólnego ze słuszną autonomią rzeczywistości stworzonej.
Sobór, jak to zauważyliśmy wcześniej — w surowych słowach-potępia chrześcijan zaniedbujących swoje obowiązki ziemskie.
W nie mniej mocnych słowach odnosi się do postawy biegunowo przeciwnej: „Ale nie mniej błądzą ci, którzy na odwrót sądzą, że mogą tak się pogrążyć w interesach ziemskich, jakby one były całkiem obce życiu religijnemu, ponieważ to ostatnie polega, wedle ich mniemania, na samych aktach kultu i wypełnianiu pewnych obowiązków moralnych. Rozłam między wiarą wyznawaną a życiem codziennym, występujący u wielu, trzeba zaliczyć do ważniejszych błędów naszych czasów" /Gaudium et Spes, 43/.
Warto przypomnieć, że w świecie współczesnym przyczyniło się do tego bezkrytyczne zastąpienie kategorii rozróżnienia, kategorią oddzielenia, oświeceniowej proweniencji. W tekście soborowym rozwinięta została tradycyjna i fundamentalna koncepcja jedności w różnorodności: „Niech więc raczej cieszą się ci chrześcijanie, którzy poszli za wzorem Chrystusa, trudniącego się rzemiosłem, że mogą wykonywać wszystkie swoje przedsięwzięcia ziemskie, łącząc ludzkie wysiłki domowe, zawodowe, naukowe czy techniczne, w jedną życiową syntezę z dobrami religijnymi, pod których najwyższym kierunkiem wszystko układa się na chwałę Boga" /Gaudium et Spes, 43/.
Ta życiowa synteza wyraża się w dostarczeniu — za sprawą Ducha Świętego — naturalnym możliwościom /inteligencji, woli, wrażliwości/ za pośrednictwem cnót teologicznych, duchowego uzupełnienia, składającego się ze światła umysłu, mocy i miłości.
Ten duchowy suplement został cudownie i syntetycznie ujęty w modlitwie Salomona, który prosi Boga o mądrość, jako że ma być królem, a zatem zajmować się polityką: „Wyślij ją z niebios świętych, ześlij od tronu swej chwały, by przy mnie będąc pracowała ze mną, i żebym poznał, co jest Tobie miłe" /Mdr 9,10/.
Wyżej wspomniana synteza życiowa polega, między innymi, na tym, że niezbywalne wymogi życia chrześcijańskiego są dostosowywane do realnych warunków życia osoby świeckiej, zaangażowanej w sprawy doczesne. W praktyce wygląda to tak, że poszukuje się form i czasu modlitwy, które zaspokoiłyby potrzebę modlitwy osoby świeckiej i uczyniły ją bardziej owocną.
W tej sprawie reforma liturgii uczyniła już wiele, myślę jednak, że można zrobić jeszcze więcej pozostając w ramach zasad przez nią ustanowionych, aby wspólnota chrześcijańska uświadomiła sobie, iż jej prawdziwym zadaniem jest nie tyle sprawowanie określonych form kultu, ile zbudowanie prawdziwej wspólnoty trwającej na modlitwie. Cel ten nie zostanie jednak osiągnięty dopóty, dopóki nie odkryjemy ponownie istoty relacji, wzmocnionej przez zanurzenie w chrzcie Chrystusa, między Bogiem a stworzeniem, czyli dialogu, w którym stworzenie odpowiada na ciągle ponawiane wezwanie Boga. Na mocy chrztu modlitwa staje się charakterystycznym wyrazem wspólnoty istniejącej między Ojcem, Synem za sprawą Ducha Świętego. Początkiem takiego stanu w nas jest właśnie chrzest.

Wspólnota tego typu czerpie swoje soki żywotne z modlitwy, która nabiera zasadniczego znaczenia w procesie łączenia w jedno różnych i odrębnych momentów dnia codziennego, znosząc rozdział między modlitwą a życiem, który jest defektem i bolączką świeckiego chrześcijanina. To, co powiedziałem na temat modlitwy — pamiętajmy o jej związku z sakramentami — powinienem powtórzyć w odniesieniu do ascezy. Asceza jest ćwiczeniem potrzebnym do zbliżenia się, tu i teraz, pod kierunkiem Ducha Świętego do pełnego i prawdziwego znaczenia przesłania chrześcijańskiego, do przyswojenia sobie mentalności chrześcijańskiej i zdolności jej przeżywania w konkretnych sytuacjach naszych czasów, mając jednocześnie świadomość uczestniczenia w misterium Krzyża, gdyż bez tego nie ma mowy — dotyczy to wszystkich chrześcijan - o duchowości chrześcijańskiej.

Charakter zaangażowania w sprawy doczesne

Zastanówmy się nad jeszcze jednym zagadnieniem, czyli nad harmonijnym połączeniem wymogów życia chrześcijańskiego z innymi wymogami, charakterystycznymi dla specyficznej sytuacji osoby świeckiej, czyli z jej zaangażowaniem w rzeczywistość doczesną, co zresztą określa tożsamość osoby świeckiej. Dotykamy bardzo ważnej, a zarazem trudnej sprawy ze względu na nowatorstwo pomysłu. Co prawda nauki Franciszka Salezego - żył na przełomie XVI i XVII wieku - dostarczają od wieków świeckim cennych wskazówek w materii duchowości, czyli jak po chrześcijańsku przeżywać zobowiązania doczesne, rodzinne i społeczne. Sądzę, jednak, iż nie wystarczą one do przewartościowania zastałej sytuacji, w której znajdują się osoby świeckie. Sytuacja ta została ukształtowana przez dwa czynniki: pierwszy, to rozciągająca się na cały Kościół, dominująca wizja duchowości typu monastycznego, którą cechuje właściwa temu nurtowi interpretacja fuga mundi, zupełnie nie do przyjęcia dla kondycji świeckiej.
Drugi, to teologiczno-kanoniczna wizja rzeczywistości odnosząca się do świeckich, a ukształtowana w średniowieczu.
Wypracowano wtedy koncepcję dwu ludów tworzących społeczność /civitas/ utożsamianą z Kościołem. Z jednej strony lud wybranych, czyli biskupi, kler, zakonnicy, a z drugiej lud świecki, postrzegany jako ci nieszczęśnicy, którym z konieczności należy pozwolić na zajmowanie się sprawami doczesnymi w nadziei, że uda im się uniknąć najgorszego. Można sobie wyobrazić, jak wielki miało to wpływ na poczucie duchowej niższości /i nie tylko duchowej/ laikatu i niemoc wypracowania wartościowej z ich punktu widzenia duchowości. Istniały pewne warte wspomnienia próby, jak bractwa czy trzeci zakon. Obecnie, świeccy we wspólnocie z pasterzami, nie tylko są zaangażowani w sprawy doczesne, ale powinni się nimi zajmować, jeśli dobrze pojęli, jak wielkim przełomem w ich sytuacji był Sobór Watykański II. Oto kilka zasadniczych wniosków, wypływających ze zmiany sytuacji.

Rozpoznać profil rzeczywistości

Zaangażowanie w rzeczywistość doczesną /rodzina, praca zawodowa, polityka, kultura, itd./ jest dla ludzi świeckich umiłowanym powołaniem i mandatem od Boga, który „ich pracowitym dłoniom powierza wszechświat, ażeby, będąc Tobie - swemu Stwórcy posłuszni, panowali nad całym stworzeniem" /modlitwa eucharystyczna/ — oto źródło prawdziwego miasta na miarę człowieka. Świeccy zwracają się ku światu, gdyż jest to odpowiedź na miłość Boga, a panowanie nad światem mają sprawować według woli Bożej, czyli „będąc posłuszni swemu Stwórcy". Oznacza to pełne pasji poznanie rzeczywistości taką, jaka ona jest naprawdę w jej wymiarze ontologicznym i historycznym; oznacza szacunek dla praw w nią wpisanych, w miarę ich poznawania; oznacza uznanie jej autonomii, aby przy porządkowaniu rzeczywistości według ludzkich potrzeb nie dochodziło do manipulowania nią, zgodnie z własnym widzimisię.
W ten sposób zaangażowanie w sprawy doczesne otrzymuje wyraźny profil religijny, który zresztą nie narusza ich natury i staje się faktem duchowym, określającym autentyczną duchowość chrześcijańską. Owocność tej duchowości będzie zależeć od stopnia poddania naturalnych możliwości i zdolności kierownictwu Ducha Świętego, który będąc mądrością nie pragnie niczego innego, jak wspomagać dzieci Boże i trudzić się wraz z nimi w dziele „kierowania sprawami świeckimi po myśli Bożej" /Lumen Gentium,31/. Tak postępując, człowiek wzrasta w swym człowieczeństwie i rozwija się jako chrześcijanin, a zatem harmonijnie łączy w życiową syntezę pierwiastki Boskie z ludzkimi. Można więc do tego procesu zastosować słowa Ewangelii, odnoszące się do dorastającego Jezusa: „Jezus zaś czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi" /Łk 2,52/.

Wzajemny dialog — podstawą rodziny

Zaangażowanie w sprawy świeckie ma oczywiście wymiar indywidualny, ale nie mniej ważny jest wymiar społeczny, zespołowy, wspólnotowy, gdyż jednostka znajduje w relacjach międzyludzkich odpowiedni grunt do swego rozwoju. Możemy więc mówić o charakterystycznym aspekcie chrześcijańskiej duchowości świeckiej, który określimy słowami zaczerpniętymi z tekstów soborowych: „umiejętność braterskiego współżycia i współpracy, a także nawiązywania dialogu" /Apostolicam actuositatem, 29/.
W tym miejscu należy zaznaczyć, iż nośnym zagadnieniem w ramach chrześcijańskiej duchowości świeckiej jest temat duchowości małżeńskiej i rodzinnej. Jest to duchowość pod¬stawowej komórki społecznej, w ramach której relacje osobowe między małżonkami stają się podstawowym gruntem ćwiczebnym „umiejętności współżycia". Małżonkowie - wykonawcy sakramentu, dzięki któremu otrzymują łaskę potrzebną do uwolnienia miłości z więzów irracjonalnych popędów oraz stają się w sposób szczególny, zgodnie z Bożym zamysłem współstworzycielami, poprzez przekazywanie daru życia. Podobnie relacje rodzinne między rodzicami a dziećmi są doskonałą i niepowtarzalną okazją do praktykowania „umiejętności współżycia", która przechodzi we wspólnotę życia tak, by się wypełniało to, na co kładzie nacisk Sobór, mówiąc o duchowości świeckiej: „Stan małżeński i rodzinny (...) winny odciskać na tej duchowości swoiste znamię /Apostolicam actuositatem, 4/.

Postulowana jakość relacji rozciąga się też, choć z innym rozłożeniem akcentów, na stosunki z tymi wszystkimi, z którymi będziemy w kontakcie, angażując się w sprawy doczesne.
A będą to bracia w wierze katolickiej, inni chrześcijanie, osoby niewierzące. I jeśli chcemy żyć duchowością chrześcijańską, to naszą postawę powinny cechować: zdolność do wyrażania siebie przy zachowaniu pełnej wierności własnej tożsamości chrześcijańskiej, wola i umiejętność słuchania innych osób.

Wierzący i niewierzący mogą razem wzrastać

W ten sposób dochodzimy do wniosku, miejmy nadzieję stosowanego później w praktyce, że wierzący i niewierzący mogą się wzajemnie wzbogacić, biorąc za punkt odniesienia wartości naturalne. Wierzący mogą zdać sobie sprawę, że ziarna prawdy, a nawet zalążki wartości chrześcijańskich, można odkryć u osób niewierzących. Niewierzący, zaś uświadomią sobie, iż dzięki potrzebie autentycznych wartości humanistycznych, posiadaniu ich i dzieleniu się nimi, stają się bliżsi Ewangelii znacznie bardziej, niżby myśleli i mówili.

Niezbędnym warunkiem umożliwiającym zbudowanie takiej atmosfery jest otwarty i lojalny dialog, nastawiony na współpracę i poszukiwanie wspólnych mianowników, a nie na podkreślanie różnic i to z przyczyn ambicjonalnych. Dobry dialog powinien mieć jeszcze jedną, ważną cechę — nie ukrywanie różnic, zachowanie własnego ideowego oblicza, dążenie do konsensusu, ale nie za wszelką cenę.
Jako chrześcijanie możemy stanąć na wysokości zadania, jeśli uruchomimy niezbędne w tym przypadku sprawności, jak inteligencja, znajomość kultury, kompetencja, wrażliwość i poddamy je ożywczemu działaniu Ducha Świętego, który rzucając światło wiary i żar miłości, pomnoży tkwiący w nich potencjał.
Aktywność świeckich chrześcijan, zajmujących się rzeczywistością doczesną po myśli Bożej, staje się, w ten sposób, szczególnym i typowym elementem życia Kościoła, postrzeganego jako misterium, czy sakrament zbawienia świata. Przyczynia się to bezpośrednio do wyzwolenia całej rzeczywistości od wyobcowania, któremu została poddana za sprawą zbuntowanego przeciw Bogu człowieka. Jednocześnie, zaś daje świeckim możliwość uczestnictwa w ewangelizacyjnej misji Kościoła, właśnie poprzez wypełnianie właściwego ich powołaniu zadania.
Żeby zakończyć cytatem ze świętego Piotra, świeccy powinni być zawsze gotowi „do uzasadnienia tej nadziei, która w was jest.
A to z łagodnością i bojaźnią, zachowując czyste sumienie" /!Pt3,15-l6/.

Cztery cnoty, dwie uwagi i jedna możliwość

Gdybyśmy chcieli rozwijać wątek wszystkich elementów składających się na chrześcijańską duchowość świecką, a związanych z tym, co stanowi specyfikę tożsamości świeckiego, należałoby podkreślić miejsce wielkich cnót moralnych w tej duchowości. I tak, roztropność - metoda postępowania we wszelkiej działalności, a w odniesieniu do chrześcijan w każdy m ich działaniu, zwłaszcza politycznym, jako że roztropność jest owocem mądrości. Następnie męstwo, niezbędne w doświadczeniach,
które są wpisane w zgodne z Ewangelią życie chrześcijańskie w świecie; dalej sprawiedliwość, której miłość nie wymazuje, ale doskonali i uaktywnia. I w końcu umiarkowanie, które nie dopuszcza do niekontrolowanego korzystania z dóbr stworzonych, gdyż mają one służyć wszystkim ludziom.
Powierzam te moje rozważania waszej wspólnej refleksji.
Mam nadzieję, że udało mi się zarysować podstawowe cechy duchowości świeckiej, która mieści się w szerokim wachlarzu różnego typu duchowości, zrodzonych z wieloczłonowej struktury Kościoła i przypisanych tym strukturom funkcji.

Pozwolę sobie dodać jeszcze dwa spostrzeżenia. Po pierwsze, chcę zauważyć, że świadomość tego, czym jest naprawdę duchowość świecka /jako punkt odniesienia dla wiernych świeckich/ jest ciągle mało rozpowszechniona. Po drugie, aby osiągnąć jakieś pozytywne rezultaty w poszerzaniu wiedzy o tej duchowości, potrzeba zaangażowania wszystkich: duszpasterzy i świeckich. Razem może uda się stworzyć ze wspólnoty chrześcijańskiej inspirujący wzór takiej duchowości. Daleko nam jeszcze do tego ideału, ale od czegoś trzeba zacząć. Dlatego też, kończąc chciałem gorąco i dobitnie zaapelować do wszystkich odpowiedzialnych za formację chrześcijańską, a w szczególności do duszpasterzy, aby stosując odpowiednie środki, przyśpieszyli proces dojrzewania świadomości świeckiej w Kościele, gdyż Kościół potrzebuje świadomych świeckich, aby móc być w świecie i dla świata sakramentem zbawienia.

Wykład wygłoszony na XLVII kursie doskonalenia wiedzy o kulturze, zorganizowanym przez Uniwersytet w Weronie /Verona 25-30 września 1977/. Tekst wystąpienia został opublikowany w czasopiśmie „Vita e Pensiero", pod tytułem: Laicka': probierni e prospettive, Mediolan 1977, ss. 221-234.