Listy t. IV - Zobowiązanie do ubóstwa

Zobowiązanie do ubóstwa

15 stycznia 1973

Tekst ten, poddany pod rozwagę wszystkich, jest refleksją na temat zobowiązania do ubóstwa członków Instytutu. Jest to owoc prac różnych grup, zakończonych dwudniowym spotkaniem modlitewno-seminaryjnym w listopadzie zeszłego roku, na którym byli obecni członkowie Rady Generalnej oraz Rad lokalnych.
Konieczność takiej refleksji zrodziła się z potrzeby nadania naszemu zobowiązaniu do ubóstwa głębszego znaczenia, czyli takiego, które odpowiadałoby na sygnały płynące do nas ze strony Kościoła i świata. Przedstawiony poniżej tekst zawiera elementy wspólnej refleksji.

Podstawy teologiczne

Nie ukrywam, że często potrzeba refleksji na temat ubóstwa rodzi się ze spostrzeżeń typu socjologicznego. Nasze wspólne rozważania doprowadziły nas, jednak do zgodnej konstatacji, że wystarczy motywacja o charakterze teologicznym do położenia fundamentu pod nasze zobowiązanie do ubóstwa. I powiedzmy to sobie od razu, że chodzi o podwójne zobowiązanie: o ślub ubóstwa oraz o ducha ubóstwa. Pierwsze ma być środkiem do osiągnięcia drugiego, oba służące otwarciu się na pełnię miłości, kształtującą nas na obraz i podobieństwo Jezusa Chrystusa. Co do powyższego rozróżnienia oraz co do określonego celu, tekst Konstytucji jest jasny /zobacz artykuły 8, 12-17/. Skoncentrujmy najpierw naszą uwagę na podstawach teologicznych.
Za bezdyskusyjny uznaliśmy fakt, że doskonałość chrześcijańska wyraża się w miłości, która jest „doskonałym wypełnieniem Prawa" /Rz 13, 10/, „więzią doskonałości" /Kol 3,14/, „największą" /l Kor 13,13/ z trzech cnót teologicznych, ponieważ „nigdy nie ustaje" /l Kor 13,81. Pytamy się więc, jaki jest warunek, aby miłość bezgranicznie zawładnęła całym naszym jestestwem i je przeniknęła? Odpowiedź wydaje się być oczywista: wystarczy brak przeszkód, czyli, innymi słowy, wolność wewnętrzna jest warunkiem koniecznym do tego, aby miłość Boga i miłość bliźniego zapanowała niepodzielnie w naszych sercach i kierowała naszymi działaniami. Wolność, o której jest mowa identyfikujemy z koncepcją wolności według św. Pawła: „Wy zatem, bracia powołani zostaliście do wolności" /Ga 5,131. Wolność głęboko zakorzeniona w ofierze Chrystusa jest darem Ducha: „Ku wolności wyswobodził nas Chrystus" / Ga 5,l/, co jak echo powtarza Jan: „Jeżeli więc Syn was wyzwoli, wówczas będziecie rzeczywiście wolni" /J 8, 36/.

„Fundamentem tej wolności jest krzyż, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa: to tutaj rodzi się, za pośrednictwem Ducha, nowa wolność".
Poprzez chrzest uczestniczymy w śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa /zobacz Rz 6,3-18/ i nowa wolność staje się miarą bycia chrześcijaninem: „Przeniesieni, mocą Ducha Świętego, w nowy byt Jezusa Chrystusa, zanurzeni jesteśmy w wolności Jego śmierci i zmartwychwstania, i dlatego u źródeł naszego istnienia, a precyzyjniej, w głębi naszego nowego jestestwa, osiągamy wolność istniejąc dla Boga" /Schlier/. Zalążek tej wolności mai być pielęgnowany i rozwijany we współpracy z Duchem, poprzez ciągłe nawracanie się /metanoia/, które polega na wytrwałym wysiłku przechodzenia od śmierci człowieka starego do życia nowego stworzenia, pod wpływem i dzięki działaniu Ducha Świętego.
Prawdziwa wolność chrześcijańska nie istnieje, zatem, bez ciągłego uczestnictwa w śmierci krzyżowej Chrystusa: „A ci, którzy należą do Chrystusa Jezusa, ukrzyżowali ciało /termin ten oznacza człowieka pozostawionego samemu sobie, swoim własnym popędom, swemu egoizmowi/ swoje z jego namiętnościami i pożądaniami" /Ga 5,241. Należy też wziąć pod uwagę, że wymiar eschatologiczny odnosi się również do wolności chrześcijańskiej: urzeczywistnia się, ale jeszcze nie w całej pełni, którą osiągnie na końcu czasów. Jest zatem rzeczywistością dynamiczną, a nie statyczną, w ciągłym rozwoju, dzięki obecności Ducha. Jej rozwój jest wprost proporcjonalny do codziennego wysiłku chrześcijanina, aby umierać wraz z Chrystusem: „Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia weźmie krzyż swój i niech mnie naśladuje" /Łk 9,23/.
W tym świetle nabiera znaczenia i wartości zagadnienie rad ewangelicznych postrzeganych integralnie, jako środek prowadzący, pod wpływem Ducha, do maksimum wolności przeradzającej się w miłość, w zdolność do miłowania Ojca i braci tak, jak ich ukochał Chrystus /zobacz: J 15,12/.

Każda z rad ewangelicznych ma za zadanie uwolnić chrześcijanina od jakiegoś konkretnego przywiązania, bądź splotu przywiązań, które stoją na przeszkodzie wewnętrznej wolności, a zatem blokują konkretną zdolność kochania Boga i braci. Rada ubóstwa, na przykład, służy do uwolnienia się od przywiązania do dóbr ziemskich: „idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną". / Mt 19,21/. Jednocześnie rady ewangeliczne są wyrazem miłości, odpowiedzią, z inspiracji Ducha, na miłość, którą Bóg pierwszy nas umiłował /zobacz: l J 4,19 / i chce nas włączyć w swe dzieło zbawiania świata poprzez miłość.

Druga konstatacja teologiczna wynika z założenia, które chrześcijanin, chcąc żyć słowem Boga, musi, przez wiarę, przyjąć; a mianowicie, że nie do niego należy ustalanie sposobów relacji międzyludzkich. Są one dla niego ustanowione i odnowione w Chrystusie, w którego jest włączony w wierze przez chrzest.
Słowo 'odnowione' oznacza powrót do stanu z początku stworzenia, jakimi te relacje były w Boskim zamyśle. Teksty, które nieco odsłaniają nam tą tajemnicę pochodzą z listów Pawła z okresu uwięzienia. Przeczytajmy fragment z Listu do Efezjan, który w poetyckiej formie roztacza przed nami wizję planu zbawienia. Bóg Ojciec: „w Nim wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem. Z miłości przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów przez Jezusa Chrystusa według postanowienia Swej woli" /Ef 1,4-5/.

Oto pierwsza ustanowiona dla nas relacja w Słowie i odnowiona w Jezusie Chrystusie: jesteśmy przybranymi dziećmi Boga. Co znaczy bycie dzieckiem Boga wyjaśnia nam Jezus — Syn w Ewangelii Jana : myśli się tak jak Ojciec, mówi się to, co powiedziałby Ojciec, czyni się wolę Ojca, czyli dzieła Jemu miłe. A z faktu ; „przeznaczenia, by się stali na wzór obrazu Jego Syna" wynika, że ; Jezus jest „pierworodnym między wielu braćmi" /Rz 8,29/, a to j z kolei sprawia, że w Nim ludzie podzieleni przez grzech, dzięki i odkupieńczej krwi Chrystusa, stają się braćmi. Oto druga relacja ustanowiona dla nas w Słowie, odnowiona w Jezusie Chrystusie,; relacja, która odnawia stosunki międzyludzkie, jako że jesteśmy powołani do wzajemnej miłości tak, jak Jezus-pierworodny nas; ukochał. Dlatego też Paweł odsyłając niewolnika Onezyma „zrodzonego dla Chrystusa w kajdanach" swemu panu Filemonowi, prosi go, aby ten go przyjął „już nie jako niewolnika, i lecz więcej niż niewolnika, jako brata umiłowanego" /Flm 16/.

I w końcu: „Zechciał bowiem Bóg, aby w Nim /Jezusie Chrystusie/ zamieszkała cała Pełnia i aby przez Niego znów pojednać j wszystko ze sobą: przez Niego — i to, co na ziemi, i to, co w niebiosach, wprowadziwszy pokój przez krew Jego krzyża" /Kol l, 19-20/. Oto trzecia relacja ustanowiona dla nas w Słowie / "bo w Nim zostało wszystko stworzone" (Koi I,l6)/ i odnowiona w Jezusie mocą Jego krwi. Relacja ta odnawia nasze stosunki z całą rzeczywistością stworzoną, uwalniając ją od konsekwencji grzechu, aby służąc człowiekowi, jak tego chciał Bóg, stała się j narzędziem Jego uwielbienia.
Ażeby te relacje: z Bogiem, z ludźmi, z całym stworzeniem, w zalążku obecne w chrzcie i czyniące z nas w Chrystusie dzięki Jego śmierci i zmartwychwstaniu przez wylanie Ducha Świętego - przybranych synów Boga, braci, współtwórców i współodpowiedzialnych za rzeczywistość stworzoną, mogły się rozwijać, aż do miary doskonałości według łaski i danego nam , powołania, musi w nas wzrastać Chrystus poprzez odwzorowanie w naszym życiu Jego zasadniczych cech.

Naśladowanie Chrystusa można sprowadzić do postawy uprzedzającej i całkowitej gotowości do pełnienia woli Ojca.
Von Balthas tak o tym pisze: „Jezus całym swoim jestestwem jest nastawiony na zjednoczenie z wolą Ojca, która wychodzi Mu naprzeciw w całokształcie Jego sytuacji egzystencjalnej. Nie waha się: 'czy', 'ale'. Nie stawia granic: to, ale już nie tamto; posunę się do tego miejsca, ale już nie dalej. Żywi się przykazaniem: 'moim pokarmem jest pełnić wolę Tego, który Mnie posłał'. Pozostawienie wszystkiego wprowadza w pełnię wolności, w stan prostoty serca, której nic nie może zburzyć, w stan ożywionego oczekiwania, z którą dziecko uważnie wpatruje się w oblicze ojca, aby wyczytać w nim, co może przedsięwziąć, na ile zaryzykować. Podobnie 'jak oczy sług są zwrócone na ręce ich panów i jak oczy służącej na ręce jej pani' /Ps 123,2/, czy jak Paweł w Damaszku: 'powiedzą ci, co masz czynić' /Dz 9,6/ albo jak młody Samuel: 'Mów, bo sługa Twój słucha' /ISam 3,10/. I na końcu najwyższy wzór gotowości: 'Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa' /Łk 1,38/. Na gruncie takiej wewnętrznej gotowości wyrasta moc duchowa rad ewangelicznych. Oderwane od takiej gotowości kurczą się do poziomu zwykłych środków do jej osiągnięcia; środków, z których można zrobić dobry lub gorszy, a nawet zły użytek. Ożywione taką gotowością stają się wyrazem wewnętrznej dyspozycji chrześcijanina do formowania siebie na wzór dążeń, które były w Jezusie".
W tak nakreślonej perspektywie rady ewangeliczne jawią się jako teologiczny fundament pozwalający na włączenie chrześcijanina w powszechną zbawczą wolę Boga.

Rada ubóstwa

Po odwołaniu się do podstaw teologicznych praktyki rad ewangelicznych zajmiemy się dokładniej radą ubóstwa. Jest ona już obecna w Starym Testamencie, a jeszcze bardziej widoczna w Nowym poprzez konkretne przykłady zachowań. Ci, którzy chcą naśladować Chrystusa, zgodnie z radą ubóstwa, mają uznać swą całkowitą i głęboką zależność od Boga oraz jedynie w Nim pokładać swą ufność i ostateczną nadzieję. Przeszkodą w kształtowaniu tej wewnętrznej postawy jest bogactwo, które, będąc samo w sobie dobre, z łatwością może doprowadzić człowieka do poczucia samowystarczalności /mam, więc mogę!/, do niezależności od Boga i może stać się przeszkodą w naśladowaniu Chrystusa w całkowitej gotowości do służby Bogu i braciom. Stąd pojawia się wymóg wewnętrznego oderwania się od dóbr ziemskich i głoszenia błogosławieństwa dla „ubogich w duchu" /Mt 5,3/.

Rada ubóstwa jest istotą życia chrześcijańskiego, gdyż duch ubóstwa — którego konkretyzacją jest rada — to środek i jednocześnie wyraz pełnej gotowości do służby Bogu przez naśladowanie Jezusa, czyli jest to środek i wyraz miłości. W tym miejscu pozwolę sobie na pewne doprecyzowanie, na podstawie wątku, który pojawił się w trakcie naszych rozmów. W ramach cnoty ubóstwa przeznaczamy różne dobra na rzecz ubogich, pozbawiamy się rzeczy do nas należących z miłości do ubogich, gdyż w indywidualnym regulaminie życia umieszczamy środki przeznaczone na jałmużnę lub wsparcie dla bliźnich. Warto jest wziąć pod uwagę, że dawanie czegoś drugiemu człowiekowi, pod warunkiem naszego wewnętrznego oderwania od dóbr, jest aktem miłości /zobacz l Kor 1,13/. Oczywiście, o tyle będę skłonniejszy do rozstania się z tym, co należy do mnie i dawania innym, o ile duch ubóstwa uczyni mnie wolnym do miłowania.

Stąd rodzi się nasze zobowiązanie: „do życia ewangelicznym duchem ubóstwa w oderwaniu od dóbr ziemskich, poddani Bożej Opatrzności mieszkającej w niebie tak, aby podejmowane przez nas wybory były zgodne z powyższym duchem" /artykuł 13V.
Dla wszystkich powinno być jasne, że właśnie na tym polega nasze zobowiązanie i w tym świetle należy odczytywać i interpretować każdy z artykułów Konstytucji od 12 do 17. Artykuł 172 akcentuje niektóre podstawowe cechy ducha ubóstwa, które powinny być widoczne w naszym codziennym życiu prywatnym i publicznym. W trakcie naszych rozmów zorientowaliśmy się, że - niestety - znajomość Konstytucji jest niewystarczająca. A gdyby były w skupieniu studiowane i rozważane, gdybyśmy ciągle konfrontowali treści zawarte w Konstytucjach z ich praktycznym zastosowaniem, to może miałyby one większy wpływ na nasze życie i może stalibyśmy się wyrazistszym 'znakiem' owoców, jakie daje bycie 'ubogim w duchu'. A owocem tym jest zdolność do wprowadzania, w duchu miłości, wolności i sprawiedliwości.

Ślub ubóstwa

W wyżej zakreślonej perspektywie należy sytuować ślub ubóstwa, gdyż tylko tak nabiera on właściwego znaczenia i wartości.
W trakcie naszych rozważań postanowiliśmy jasno i wyraźnie zaznaczyć, tak, aby dla wszystkich było to oczywiste, że ślub nie wyczerpuje naszego zobowiązanie do ubóstwa. Nie chcemy, aby dochodziło do sytuacji, w których poczujemy się w porządku, bo przestrzegamy ślubu ubóstwa. Taka postawa nie byłaby w zgodzie ani z duchem, ani z literą Konstytucji, gdyż mówią one jasno, iż celem ślubu jest ukształtowanie w nas i życie na co dzień ewangelicznym duchem ubóstwa. Jako środek jest on dostosowany do naszej sytuacji osób wezwanych przez Boga do życia w świecie z zachowaniem własności i prawa do zarządzania własnymi dobrami, przy jednoczesnej akceptacji faktu „ograniczonego i określonego sposobu indywidualnego z nich korzystania" / art. 12/.3 Materia ślubu, zatem, obejmuje element odnoszący się do istoty: ograniczony i określony sposób indywidualnego korzystania z dóbr oraz element odnoszący się do sposobu: zależność w możliwości korzystania z dóbr. Połączenie tych dwu elementów, po warunkiem ich przemyślenia i pogłębienia, sprawia, że ślub ułatwia nam zdystansowanie się do dóbr i umacnia naszą zależność od Boga, czyli pogłębia w nas ducha ubóstwa. Stopień rozwoju w nas ducha ubóstwa zależy od naszego stosunku do, wydawałoby się, drobnych spraw, jak na przykład prośba o pozwolenie na większe wydatki. Jeśli we wszystkich tych, tak zwanych drobnych sprawach, nie ulegniemy gaszącemu ducha przyzwyczajeniu, a będziemy odnosić wszystko do wiary, to pogłębi się nasza zależność od Boga, która jest podstawowym wymogiem ubóstwa.
Mając na uwadze treść Konstytucji oraz zakreślony tam stosunek między ślubem /środkiem/ a duchem /celem/ ubóstwa można powiedzieć, że formuła ta ma swoją wartość. A jeśli coś szwankuje, to w sposobie stosowania, który można poprawić, pod warunkiem, że:
pozwolimy Odpowiedzialnemu, w ramach rozmowy, na skuteczniejsze działanie, przezwyciężymy powściągliwość, która w pewnych sytuacjach nie jest owocem roztropności, gdyż nie pomaga zainteresowanemu w większym otwarciu się;
każdy, w duchu absolutnej lojalności i otwartości, ma współpracować z Odpowiedzialnym w ułożeniu indywidualnego regulaminu życia, traktując rozmowę z Odpowiedzialnym jak element życia wiary i w takiej perspektywie podchodząc do prośby o zwiększenie wydatków; stosowanie indywidualnego regulaminu życia ma pomóc w konkretnym przeżywaniu rzeczywistego oderwania. Na przykład, punkt dotyczący oszczędności może być zniesiony, w przypadku gdy zabezpieczenie materialne /ubezpieczenia/ jest wystarczające dla zaspokojenia przyszłych potrzeb. Można też więcej oszczędzać, aby pomagać ludziom w potrzebie.

Biorąc pod uwagę powyższe spostrzeżenia oraz inne, z inspiracji Ducha podjęte ślubem zobowiązanie, można to potraktować - w zgodzie z Konstytucjami - jako środek do osiągnięcia ewangelicznego ducha ubóstwa. Wielkim błędem byłoby niedocenianie jego wagi, a jeśli zrodziłaby się taka pokusa, należałoby odważnie zadać sobie pytanie o przyczyny. Najczęściej u ich podłoża leży chęć uwolnienia się od konkretnych obowiązków, od zależności, która jest tak obca naszej naturze. To, zaś, prowadzi do zaspokajania potrzeb własnego 'ja', do robienia po swojemu, a nie ma to nic wspólnego z autentycznym duchem ubóstwa.

Duch ubóstwa

Wszyscy jesteśmy zgodni co do tego, że należy zwrócić szczególną uwagę na ducha ubóstwa, ponieważ pielęgnowany w naszych sercach z pomocą Ducha Świętego oczyszcza w naszej duszy przestrzeń potrzebną do rozlania się miłości, a ta jest najwyższym prawem i istotą życia chrześcijańskiego: viculum perfectionis /Koi 3,14/. Zastanówmy się więc, co jest podstawowym wymogiem ducha ubóstwa. Podstawowym wymogiem jest oderwanie się, i to nie tylko od dóbr materialnych, ale od wszelkich dóbr oraz nabranie właściwego dystansu do własnej osoby i do czasu, którym dysponujemy. Pozwoli to na zarządzanie dobrami i własną osobą w sposób otwarty na potrzeby innych, kierując się miłością, przezwyciężając egoizm i skąpstwo — dwóch największych wrogów ducha ubóstwa. Czyniąc postępy na tej drodze „wykluczającej jakąkolwiek tendencję do 'gromadzenia skarbów na ziemi'" /Mt 6,19/, jak to określa artykuł 164 - możemy dzielić się z innymi, a zwłaszcza z najbardziej potrzebującymi, dobrami powierzonymi nam przez Opatrzność: począwszy od dóbr materialnych, poprzez zdolności techniczne, możliwości intelektualne, bazę kulturową, a skończywszy na dobrach nadprzyrodzonych. Taki sposób zarządzania naszymi dobrami pozwoli nam na zademonstrowanie postawy odrzucenia, rozpowszechnionego współcześnie hedonistycznego modelu życia, czy życia według wskaźników wzrostu ekonomicznego.
Może to się okazać prawdziwym praktycznym sprawdzianem ducha ubóstwa, a to ze względu na swą wymowę wskazującą na hołdowanie wartościom całkowicie obcym chęci posiadania, by mieć Wpływy; czy chęć użycia; a także z powodu pogardy lub marginalizacji, z jaką możemy się spotkać ze strony świata, pogardy, którą odczuwają na własnej skórze ubodzy, pozbawieni dóbr materialnych. Jest to jeden ze sposobów, choć nie jedyny, na dzielenie z ubogimi ich kondycji życiowej.

Kolejny wymóg to wzięcie odpowiedzialności za sytuację, w której znaleźli się ubodzy i podejmowanie działań uświadamiających im posiadanie praw człowieka oraz ich egzekwowanie. Następnie uwolnienie ubogich od ucisku tych, którzy na ich krzywdzie się wzbogacają i zadbanie o równomierniejsze rozdysponowanie dóbr. Wskazówki tych działań znajdują się w artykule 175. Konstytucji i w tym duchu powinny być wcielane w życie, przez każdego z nas, zgodnie z jego zdolnościami i możliwościami. Są one różne w zależności od osoby, dlatego też, żeby nie naruszyć podstawowej zasady szacunku dla osoby, nie mamy zamiaru narzucać wszystkim ustalonego z góry modelu działania, a jedynie pobudzać i zachęcać, a każdy już znajdzie odpowiednie dla siebie formy aktywności. Ponowne rozważenie artykułu 17 Konstytucji i spojrzenie nań oczami Jezusa, jak go widział św. Paweł: „będąc bogaty dla was stał się ubogim, aby was ubóstwem swoim ubogacić" /2 Kor 8,9/, powinno nas skłonić do poważnego rachunku sumienia, co do rzeczy zbytecznych, skromnego życia, dzielenia się z innymi także rzeczami nam niezbędnymi /książki, samochód, itd.../, oddania do dyspozycji innych naszego czasu; a wszystko to w rym celu, by móc zarządzać dobrami posiadanymi z laski Opatrzności, jak ludzie ubodzy, czyli z sercem wolnym od przywiązań, postrzegając wszystko w kategoriach 'nasze', a nie 'moje'.

Rozmowa z Odpowiedzialnym powinna być nastawiona na budowanie w nas ducha ubóstwa, który nie jest czymś dodatkowym, lecz zasadniczym elementem naszego zobowiązania potwierdzonego ślubem. Rozmowa z Odpowiedzialnym nie powinna być traktowana jak zło konieczne, jak rodzaj kontroli fiskalnej moich decyzji, ale jak bodziec do lepszego przeżywania mego zobowiązania, ze świadomością, że pomoc ta będzie skuteczna na tyle, na ile lojalnie i w prostocie serca otworze się na mego brata Odpowiedzialnego. Gdy się zignoruje tego nadprzyrodzonego ducha, sprawy ulegają deformacji i są postrzegane w jednowymiarowej perspektywie socjologicznej, czy ideologicznej ze szkodą dla tej teologicznej, a rozmowa staje się debatą na tematy społeczne zamiast koncentrować się na moim - jako chrześcijanina i to konsekrowanego - sposobie przeżywania ducha ubóstwa.

Obecnie, nie ulega wątpliwości, że ogólny obraz sytuacji, w których mamy do czynienia z niesprawiedliwością, czy uciskiem może i powinien skłonić nas do doświadczenia na własnej skórze wartości, także społecznej, ewangelicznego ducha ubóstwa. Nie chodzi tu o to, abyśmy sugerowali czy narzucali go innym, ale o to, byśmy całą swoją osobą nim żyli, poddając się prowadzeniu przez Ducha Świętego. Z rakiego nastawienia rodzą się — jak o tym świadczy przykład naszych afrykańskich braci - genialne inicjatywy społeczne, jako dowód skuteczności autentycznego ducha ubóstwa. W wypracowywaniu konkretnych pomysłów, oddających ducha ubóstwa, może posłużyć wysiłek wspólnotowy, a najlepiej do tego nadaje się praca w grupach, jakim są Nuclea. W wyborze konkretnych propozycji, zwłaszcza jeśli konfrontujemy nasze pomysły z pomysłami innych środowisk, nie związanych z naszym typem powołania, wielką pomocą może okazać się rozmowa z Odpowiedzialnym. Spełnia ona szczególną rolę w przezwyciężaniu dystansu /wiele osób zwraca na ro uwagę/ między osobami starszymi a młodymi w Instytucie. Pierwsi są bardziej przywiązani do koncepcji ubóstwa, jako wyrzeczenia służącego zjednoczeniu z Bogiem, drudzy, zaś, są bardziej wyczuleni na aspekt społeczny ubóstwa, przeżywanego jako solidarność z innymi. Jeśli rzeczywiście tak się mają sprawy, można pokusić się o stwierdzenie, że oba te stanowiska odseparowane od siebie byłyby kalekie. Należy więc, doprowadzić do tego, żeby się wzajemnie dopełniały, pamiętając o emocjonalnym i realnym oderwaniu, jako że jest to warunek wolności prowadzącej ku pełni miłości.

Uwaga poświęcona zagadnieniu ubóstwa, czy to w rozmowie z Odpowiedzialnym, czy w debacie wspólnotowej, powinna zaowocować przygotowaniem materiałów potrzebnych do napisania regulaminu przekładającego teorię norm zawartych w Konstytucji na praktykę życia codziennego. A jeśli będzie taka potrzeba także przygotowaniem propozycji udoskonalających tekst samej Konstytucji. Powierzam waszym indywidualnym rozważaniom powyższe refleksje, chcąc jednocześnie zaznaczyć, że tak wielkie zainteresowanie poruszonym tematem pozwala mieć nadzieję na równie szeroki odbiór inspiracji płynących od Ducha Świętego, który od początku utwierdzał Instytut w przekonaniu, iż zobowiązanie do ubóstwa broni nasz typ powołania i czyni go owocnym.