Świadectwo Enzo Balboni

Przygotowałem sobie notatki, aby mówić o spójności wewnę-trznej Lazzatiego jako chrześcijanina, co czyni go podobnym do innego wybitnego przedstawiciela Kościoła, z którym miałem zaszczyt zetknąć się w ostatnich latach jego życia, ale postanowiłem, że tymi uwagami podzielę się z wami później. Po wysłuchaniu niezwykłego świadectwa Chiary, muszę bowiem podzielić się z wami innym wspomnieniem i tu chciałbym wezwać na świadków siedzących w pierwszym rzędzie: Franco Monaco i Giuseppe Grampa. Chciałbym teraz powiedzieć coś o człowieczeństwie - również w aspekcie słabości i nadziei - także tak niezwykłej postaci, jaką był Lazzati.

W ostatnim tygodniu jego życia, w poniedziałek rano poszliśmy z Franco i księdzem Giuseppe odwiedzić go w domu przy via Ippolito Nievo. Tego samego dnia po południu Lazzatiego zawieziono do szpitala. Naturalnie rozmawialiśmy o różnych rzeczach niezwiązanych z chorobą, ponieważ nawet nie przyszło nam do głowy, że to będzie - przynajmniej dla mnie - ostatnie spotkanie z Profesorem. Lazzati był niezadowolony, że ma zostać umieszczony w szpitalu. Pamiętam doskonale, że powiedział: „Szkoda, że nie ma mojego siostrzeńca Guido, bo lekarze, którzy się mną opiekują, nic nie wiedzą o mojej chorobie. Ale niestety, Guido jest w Afryce i nie może mi pomóc”.

Najwyraźniej ludzki organizm produkuje endorfiny i potrafi wesprzeć siłę ducha, by człowiek chwycił się choćby najmniejszej nadziei. Guido, o którym wiedzieliśmy, że jest lekarzem, był w Afryce i nic nie mógł pomóc śmiertelnie choremu Profesorowi w jego ostatnich dniach życia. Wtedy uderzyła mnie ta jakże ludzka nadzieja, którą łudził się Lazzati. Wspomnienie tej chwili było mi potem wielką pomocą przy innej zupełnie okazji.

Chciałbym teraz złożyć tutaj przed wami świadectwo o Lazzatim jako człowieku kultury. Wykładam prawo konstytucyjne na wydziale prawa Uniwersytetu Katolickiego. Jestem więc wykładowcą jednego z zasadniczych przedmiotów na szacownym wydziale cenionej uczelni. Kiedy w połowie lat siedemdziesiątych poznałem Lazzatiego, razem z Franco Monaco tworzył grupę, która miała pomagać mu w przygotowaniu nowego czasopisma Vita e Pensiero (Życie i Myśl), jakie zamierzał wydawać. Powstało w ten sposób forum dyskusyjne działające na rzecz dwóch spraw, które szczególnie leżały mu na sercu: Soboru i Konstytucji. W połowie lat siedemdziesiątych wdrażanie nauki Soboru wciąż napotykało na trudności, zwłaszcza w tym, co dotyczyło roli laikatu. Konstytucja natomiast, którą współtworzył i ze sprawą której pozostał związany na długie lata wnosiła istotny wkład w tym zakresie. Ale chcę wam powiedzieć tylko tyle: świadectwo, którego dziś rano wysłuchaliśmy pochodzi z 10 sierpnia 1977 r. a to, o czym wam opowiadam działo się 25 września tego samego roku i tylko pozornie dotyczy sprawy trochę bardziej odległej. 25 września 1977 r. otwarta została największa i wzbudzająca największe kontrowersje konferencja na Uniwersytecie Katolickim: seminarium poświęcone uaktualnieniu wiedzy o świeckości, opatrzone ostrożnym tytułem: „Świeckość - problemy i perspektywy”. Materiały z tego seminarium opublikowane zostały jeszcze w tym samym 1977 r. Lazzati, o którym mówiliśmy nie tylko z uznaniem dla jego głębokiej wiary, ale również jego głębokiej wiedzy teologicznej, musiał pogodzić się z faktem, że na uczelni, której był rektorem, nigdy nie pozwolono mu otworzyć wydziału teologicznego, uważając za niestosowne powołanie takiego kierunku na Uniwersytecie Katolickim. Przystając na to wbrew własnym ambicjom, Lazzati powołał więc na Uniwersytecie Sacro Cuore Studium Nauk Religijnych, gdzie od razu rozpoczął prace nad sprawą świeckich. Na jedno z pierwszych, obszerniejszych opracowań, które opublikowano w połowie lat siedemdziesiątych, składają się prace Maggioni, Sartori, Lattuada, Acerbi i Grampa. Podczas kongresu Akcji Katolickiej w Weronie, we wrześniu 1977 r. Lazzati wykazał się wielką odwagą nie tylko w podejściu do tego tematu, ale również w wyborze prelegentów cieszących się wielkim prestiżem, który potem uznano za jego zasługę. Wymienię tu z pamięci kilku z nich: Potosching i jego wspaniały wykład inaugurujący obrady, dotyczący świeckości państwa jako jednej z podstawowych zasad konstytucyjnych, Scoppola, Granelli, Pizzolato, Ruffilli i inni. Także Maggioni (do wszystkiego się mieszasz!), który jest jednym z filarów naszego Instytutu, oraz (zawsze ostrożny) Oberti. 

Tekst, który wydaliście: Lazzati o nową dojrzałości świeckich w opisie seminarium zwraca uwagę, że zarówno dobór tematów i prelegentów, jak i opublikowanie w tak krótkim czasie dokumentacji naraziły organizatorów na zarzut: „nie pochwalają tego przedstawiciele środowisk oficjalnych”. Sam Lazzati, ważąc słowa, przyznał, że L’Osservatore Romano w pierwszej chwili odmówił opublikowania recenzji z tomu dokumentacji seminarium, które przecież oficjalnie odbyło się na Uniwersytecie Katolickim. Naturalnie tym, co najbardziej leżało mu na sercu, była świeckość nie tylko laikatu w Kościele, ale również świecki charakter Kościoła w społeczeństwie włoskim.

I dodam tylko jeszcze jedną uwagę, aktualną również dziś, i na przyszłość. Sytuacja tak dalece pogorszyła się w porównaniu z sytuacją z przeszłości, że podczas oficjalnego przesłuchania w Komisji ds. konstytucyjnych Niższej Izby Włoskiego Parlamentu w 2007 r. (nie wiem, czy Franco Monaco był wtedy obecny) słuchaliśmy, jak sekretarz generalny Włoskiej Konferencji Episkopatu skarży się na to, że sytuacja Kościoła katolickiego jako instytucji jest gorsza niż innych instytucji religijnych. Dyskutowano i dyskutuje się nadal (sprawa utknęła w parlamencie) o ustawie regulującej kwestie wolności religijnej we Włoszech. Wyrażano też pewne obawy, że poszerzenie wolności religijnej może stanowić zachętę dla działających zgodnie z włoskimi przepisami sekt i wobec tego może naruszyć oficjalną pozycję religii katolickiej jako, że tak powiem, religii państwowej. Na szczęście obawy te się nie ziściły. Mimo to jednak są tacy, którzy chcieliby przywrócenia art. 1. Konkordatu, który na szczęście skreślono.

Zastanawiam się więc: co odpowiedziałby, co by sobie pomyślał Lazzati, w tej sytuacji? I to pytanie musimy zadać sobie jako chrześcijanie, ale też jako prawodawcy.

"Comunicare" 10/2009