Homilia proboszcza na pogrzebie Emilio Tresaltiego (Ojciec Giuseppe Celano)

Swoje rozważania rozpoczynam od dawnej sytuacji, dawnej, bo sprzed wielu, wielu lat, kiedy to po raz pierwszy spotkałem naszego brata Emilio.

Nie wiedziałem, kim był. Był młodym studentem uniwersytetu. Było to po Soborze i w Kościele nastąpił ferment i ruch refleksyjny, zaangażowanie świeckich, księży, zakonników, osób konsekrowanych... i odbyła się krajowa konferencja na temat modlitwy.

Głos zabierało po kolei kilka osób, a wśród nich Emilio. Uderzyło mnie jego osobiste świadectwo. Powiedział: "Nie wiem, dlaczego zaprosili mnie, żebym mówił o modlitwie". W 1972 r. był już dyrektorem polikliniki Gemelli. Powiedział więc: "Wszystko, co mam do powiedzenia, to to, że wstaję rano około godziny 5 i jak wszyscy golę się, a potem, po śniadaniu, idę do kościoła. O godzinie 6 jestem w kościele. Potem jestem tam na modlitwie przez godzinę". Wszyscy spojrzeli na siebie: "Godzinę?" "Pierwsze pół godziny spędzam na rozważaniu Ewangelii, drugie pół na słuchaniu Mszy Świętej, zawsze przystępuję do Komunii Świętej, a następnie około godziny 7-7.30 jadę do szpitala. Mogę wam tylko powiedzieć, że gdybym nie przeżywał tej godziny modlitwy, moja cierpliwość w ciągu dnia w szpitalu Gemelli skończyłaby się... Za każdym razem, gdy podchodzi do mnie ktoś, kto może sprawić, że stracę cierpliwość, ta godzina modlitwy ratuje moją pogodę ducha, mój pokój i staram się dać z siebie, jeśli to możliwe, to, co najlepsze, zawsze ufając łasce Bożej".

To było moje pierwsze spotkanie z naszym bratem Emilio i zawsze nosiłem go w swoim sercu. Następnie, dla tych, którzy znają to szczególne środowisko, kiedy w latach osiemdziesiątych byłem na obrzeżach Rzymu, rektorem naszego Wyższego Seminarium Duchownego, miałem obok siebie innego kapłana, ojca Ferdinando Fortunato, który również był w tej wspólnocie: był jej spowiednikiem i on, prawie punktualnie, co miesiąc przyjeżdżał z Rzymu do seminarium i spędzał kilka godzin z tym ojcem duchowym. Niedawno zamieszkał w naszej parafii. Codziennie o godzinie 10.00 stawiał się w kościele, najpierw sam, potem w towarzystwie swojej wiernej asystentki Heleny: potem nie mógł już przychodzić, a dziś został przyniesiony przed oblicze Pana.

Ponieważ świętujemy ten moment w wierze, nie mogę nie powiedzieć, że ten nasz brat żył z Panem w sercu, żył w wierze, pracował w wierze.

"Kto spożywa ten chleb, będzie żył dla mnie"

Emilio przeżywał życie z Panem i dla Pana: to, co robił, robił dla chwały Bożej, a nie dla własnej chwały: chodziło tylko o służbę Panu, którego nosił w sobie. Przyjęcie Pana oznacza życie z Nim i dla Niego. Jego życie było tego świadectwem. I lubię myśleć o tym właśnie w kategoriach ewangelicznych, ponieważ jest to słowo, które się w Niego wcieliło. Pan, lekarz dusz, nauczył go być, by z ciałami czynić podobnie jak Chrystus z duszami. Zawsze niósł słowo pokoju, to samo, które Jezus przekazywał wszystkim chorym swoich czasów; przeżywał więc charyzmat, którym został obdarzony przez Pana, jako wielką służbę dla ludzkości. I to właśnie czyni człowieka wielkim: nie tyle stanowiska, które można osiągnąć. Prawdziwą mocą tego, kto ma wiarę, jest służba tym, którzy jej najbardziej potrzebują.

To jest podstawowa cecha świadectwa chrześcijańskiego: służyć i ożywiać wiarę poprzez swoje działania. Nie "bla bla", ale w ciszy, poświęcając wszystkie swoje siły w służbie tym, których Pan daje nam spotkać w naszym życiu.

"Sprzeczali się więc między sobą Żydzi mówiąc: «Jak On może nam dać [swoje] ciało do spożycia?»"

Jest to pytanie, które niemal szokuje: jak człowiek może oddać całe swoje życie bliźniemu? Jesteśmy zgorszeni: musimy zachować coś dla siebie, prawda? Nic, musimy oddać siebie całego, ciało i duszę. Inteligencja, siła, wszystko, co posiadamy, musi być jak ofiara, ofiara złożona Bogu .

A on był konsekrowany. Kiedy mówimy "konsekrowany", pamiętamy, że chodzi o całość życia, które jest oddawane do dyspozycji Boga. Przecież w czasie naszego chrztu wszyscy staliśmy się prorokami, królami i kapłanami. On jest kapłanem, który ofiaruje swoje życie Bogu, ale chrzcielnica już nas wszystkich konsekrowała do bycia kapłanami, czyli ofiarą i darem dla innych. Myślę, że ta świadomość osoby konsekrowanej Bogu dla dobra świata towarzyszyła Emilio od zawsze.

Chcemy podziękować Panu za wszelkie dobro, które ten nasz brat uczynił w sposób mądry, hojny i cichy. Chcemy mu podziękować, bo ubogacił Kościół wielkim świadectwem, a my chcemy przyjąć to świadectwo, aby i nasze życie stało się świadectwem. To jest prawdziwa spuścizna, którą Emilio nam zostawia i która służy temu, aby nasz świat był piękniejszy.

Składamy go w ręce Najświętszej Dziewicy, aby go objęła, aby go przyjęła, aby tak jak wzięła z krzyża umarłego Jezusa, wzięła go również w oczekiwaniu tego zmartwychwstania, które świętujemy szczególnie w czasie Wielkanocy, które jest światłem dla świata. Amen.

Komentarze