Chwalmy Pana pięknym dźwiękiem rogu.
Chwalmy Pana na harfie i na cytrze.
Chwalmy Pana bębnem i tańcem.
Chwalmy Pana na strunach i na flecie (Ps 150)
Taniec się tańczy... Tańczyłam od zawsze. Pierwsze kroki stawiane przy babcinym piecu kaflowym bardzo szybko zamieniły się w oberki, kujawiaki, góralskie, polki, walczyki, w suity lubelskie, rzeszowskie, przeworskie.
Poczułam po raz pierwszy, że taniec to coś więcej niż przekaz kulturowy. Gdy znajdowałam się w przestrzeni, w której siebie nie lubiłam, nie akceptowałam i nie rozumiałam tego, co się dzieje, wtedy czas tańca był jedynym momentem, w którym się nie osądzałam, bo dotykałam oceanu, mądrego i pełnego, bo jego fale wypłukiwały tę garść brudu, jaki do niego przynosiłam. I tańczyłam, bo czułam (tak, jak Grecy czują), że to sposób na utrzymanie się przy zdrowych zmysłach.
Tańczę, bo taniec uczy mnie poddania się muzyce, a to uczy mnie poddania się życiu, odpuszczenia i pozwolenia na prowadzenie przez Boga (let go and let God). Tańczę, bo nowe kroki i ruchy to chodzenie drogą mniej uczęszczaną. Tańczę, bo w tańcu nie można oddzielić się od bycia.
Wprawdzie nie wierzymy do końca w to, co powiedział wódz jednego z plemion indiańskich w rozmowie z Carlem Jungiem: „Gdybyśmy nie tańczyli, za dziesięć lat słońce już by nie wzeszło. Byłoby już zawsze ciemno”, ale czujemy, że odtwarzając kroki do muzyki, razem tworzymy coś więcej...
Taniec, to jeden ze skrótów do radości, a może nawet więcej: Do Ciebie się nie idzie, do Ciebie się tańczy... w rytmie rytmu duch rozbrzmi sobą, do Ciebie się tańczy Drogo (s. Bożena Anna Flak).
Pisał Robert Bly: „Nie dawaj młodemu mężczyźnie borni do ręki zanim nie nauczy się tańczyć”. Trzymajmy się ściśle zaleceń Psalmu 150: „Chwalcie Go bębnem i tańcem, chwalcie Go na strunach i flecie!”.
Anselm Grün, za św. Augustynem pisze: „Naucz się tańczyć, bo aniołowie w niebie nie będą wiedzieli, co z tobą robić”.
Agata Błaż,
żona i matka, tłumacz j. angielskiego,
mieszka w Rzeszowie
W: „La Salette, posłaniec Matki Bożej Saletyńskiej”, pismo o pojednaniu, nr 1(332) 2011, s. 18.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz